Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

19

Piątek, popołudnie. Powinnam szykować się do wyjścia, a siedzę zrezygnowana w wannie w letniej już wodzie. Wciąż nie mogłam zrozumieć tego co się stało w środę wieczorem, kiedy spotkałam się z Luke'iem. Znaczy, bardzo dobrze dotarło do mnie to co powiedział, ale... dlaczego? Dlaczego akurat teraz, kiedy układało mi się z Ashtonem, no nie licząc ostatnich dwóch tygodni. Nie widziałam się z nim od tamtego wieczora i nie odpisywałam na jego wiadomości. Musiałam to sobie przemyśleć, ale co dokładnie, przecież byłam z Ashem. Miałam cholerny mętlik w głowie, a kłamstwem byłoby to gdybym powiedziała, że serce nie przyspieszyło mi bicia kiedy mnie pocałował czy wyznał miłość.

Usłyszałam jak drzwi się otwierają, a zaraz potem kroki.

- Kenna?

- W łazience!

Chwilę później mogłam zobaczyć Ashtona. Uśmiechnęłam się do niego niewinnie.

- Jeszcze w wannie?

- Zasiedziałam się - podszedł w moją stronę. - Zrobisz mi zieloną herbatę?

- Oczywiście - pochylił się i chciał mnie pocałować, ale odwróciłam głowę, przez co jego usta wylądowały na moim policzku. - Jesteś zła?

- Nie.

- Przepraszam za te dwa tygodnie, naprawdę miałem urwanie głowy w restauracji.

- Jest okay - uniosłam kąciki ust do góry.

- Idę po tę herbatę - musnął ustami moje czoło. - A ty wyjdź stąd w końcu, skoro mamy spotkać się ze znajomymi.

- Już wychodzę - przymknął za sobą drzwi, a ja nabrałam powietrza w płuca i zanurzyłam się cała. Będzie dobrze, musi być.

Poprawiłam czarną sukienkę i spięłam górne pasma włosów do tyłu. Czułam na sobie wzrok Ashtona. Po tym całym wydarzeniu z Luke'iem, dziwnie się czułam w jego towarzystwie, zwłaszcza z myślą, że niedługo czeka mnie konfrontacja z Hemmingsem, ale nie chciałam mu o tym mówić, nie wyszło by z tego nic dobrego.

- Coś się stało? - zapytał.

- Ciężki dzień w pracy. To nic takiego - odłożyłam kosmetyczkę. - Możemy iść.

- Zadzwonię po taksówkę.

- Nie prowadzisz?

- Idziemy do baru, skarbie - zaśmiał się.

Wysiadłam z samochodu i wzięłam głęboki wdech. Ashton wysiadł zaraz po mnie i od razu złapał moją dłoń, kierując się w stronę wejścia, a ja z każdą chwilą denerwowałam się coraz bardziej. Weszliśmy do środka, a ja wzrok odnalazłam dwa stoliki, które zajmowali nasi znajomi. Pociągnęłam chłopaka w tamtą stronę.

- Kenna! - blondynka zaraz znalazła się obok mnie.

- Dobrze Cię widzieć, Camilla - uśmiechnęłam się.

- O proszę... co ja widzę - gwizdnęła, patrząc na nasze dłonie. - Długo jesteście razem?

- Niecałe trzy miesiące - odpowiedziałam.

- To dość krótko. Wiesz, skrycie obstawiałam Luke'a, bez obrazy Ash - czułam jak chłopak wzrusza ramionami, a po chwili puścił moją dłoń i poszedł przywitać się z resztą. - Ale gratulacje, udało wam się mnie zaskoczyć.

- Dzięki.

- Wiesz o której będzie Luke?

- Co?

- Jeszcze nie przyszedł i...

- Już jestem, jestem - poczułam obejmujące mnie ramię. Podniosłam na niego wzrok. - Tęskniłem za twoją blond główką, Camilla - wyszczerzył się i zaraz ją przytulił.

- Ja za twoją śliczną buźką też - musnęła ustami jego policzek.

- Co na to twój chłopak? - zaśmiał się.

- Jestem singielką, skarbie. Jeremy to przeszłość. Jestem wolną kobietą żyjącą w LA i jest świetnie. Musicie kiedyś mnie odwiedzić.

- Oczywiście - odparłam. Dziewczyna wróciła do stolika, a Ashton oznajmił mi, że idzie do baru. Luke znów mnie objął.

- Ślicznie wyglądasz, Kenna - szepnął wprost do mojego ucha, a przez moje ciało przeszły dreszcze. Odsunęłam się od niego i zadarłam brodę do góry, aby spojrzeć wprost w jego oczy.

- Musimy pogadać - wyminęłam go. Wiedziałam, że pójdzie za mną. Opuściłam bar, a blondyn wyszedł zaraz za mną. - Co ty wyprawiasz?

- Mówię Ci, że ładnie wyglądasz?

- Nie o to mi chodzi - warknęłam.

- A o co? To tylko komplement, Kenna. Czego się czepiasz?

- To nie był tylko komplement i dobrze o tym wiesz.

- Nic na to nie poradzę, że cię kocham - uśmiechnął się. - I wiem, że nie jestem ci całkiem obojętny.

- Luke...

- Nic z tym nie zrobię, chyba że będziesz chciała.

- Mam chłopaka, Luke i dobrze o tym wiesz. Nie zamierzam go zostawiać, tylko dlatego, że chwilowo twierdzisz, że coś do mnie czujesz. Wcześniej bez skrupułów zignorowałeś fakt, że się ze mną przespałeś i wiedziałeś co do ciebie czuję. Przypominam ci również, że nie szczędziłeś w określeniach na mnie, kiedy dowiedziałeś się o Ashtonie.

- Przeprosiłem cię, Kenna. Przykro mi, ale nie zmienię...

- Tak, mi też było przykro - przerwałam mu. - Nawet nie wiesz jak to bolało - odparłam i wróciłam do środka, zostawiając go samego. Zajęłam miejsce obok Ashtona, który podsunął mi drinka. Posłałam mu delikatny uśmiech i upiłam łyka alkoholu, czując na sobie jego wzrok.

- Czego chciał?

- To nic takiego - odpowiedziałam, patrząc na niego. Pochylił się i musnął moje usta. Wyprostowałam się i spojrzałam na wprost siebie, od razu napotykając wzrok Luke'a. To był cholernie zły pomysł, aby tu dziś przychodzić. Powinnam była zostać w domu. Trzeba będzie się stąd jakoś wykręcić.

Wbrew pozorom nie było tak źle i dwie godziny szybko zleciały. Każdy z nas już trochę wypił, rozmowy schodziły na coraz bardziej zboczone tematy i przypominanie sobie coraz głupszych sytuacji z życia studenckiego i w zasadzie nikt nie siedział na swoim miejscu. Tylko Luke za wszelką cenę unikał wymiany zdań z Ashtonem, czego nie dało się nie zauważyć, kiedy zbywał go krótką odpowiedzią albo ignorował i miałam wrażenie, że robi to albo dlatego, że nie chce powiedzieć czegoś nieodpowiedniego, albo dlatego że przez alkohol krążący w jego żyłach niechęć do Ashtona bardziej się ujawniała. Skrycie liczyłam, że nic złego się przez to nie wydarzy.

Oznajmiłam, że idę do łazienki i wróciłam po kilku minutach, zastając przy stolikach tylko dziewczyny.

- Poszli na zewnątrz. Palić, pogadać, jak to faceci - odparła Camilla. Przytaknęłam i spojrzałam w kierunku okien.

- Jak wam się układa z Ash... - zaczęła Ive, ale przerwał jej mój nagły pisk przerażenia, kiedy zauważyłam jak Ashton uderza Luke'a. Szybko pobiegłam na zewnątrz. Calum i Oscar przytrzymywali Asha, a Luke stał oparty o ścianę, trzymając rękę na nosie.

- Coś ty do cholery zrobił?! - warknęłam do Irwina i szybko podeszłam do Hemmingsa. - Nic ci nie jest? - zapytałam.

- Żyję - zabrał dłoń. Jego nos był zaczerwieniony i mogłam dostrzec krew.

- Musimy jechać do szpitala - powiedziałam.

- Bez przesady.

- Nie dyskutuj - warknęłam. - Camilla, przyniesiesz moją torebkę? - zapytałam dziewczyny, która również tu przyszła. Przytaknęła tylko i wróciła się do lokalu. - Ktoś mi powie co tu się stało?

- Nie potrafi trzymać języka za zębami - warknął Ash.

- Co? - spojrzałam na niego. - Dzięki - dodałam ciszej do blondynki, zabierając od niej torebkę. Wyciągnęłam z niej telefon i podałam go jej. - Zadzwonisz po taksówkę? - przytaknęła. - O co ci chodzi, Ashton?

- Powiedział, że skoro nie mam dla ciebie czasu, to on może się tobą zająć.

- I tak po prostu go uderzyłeś? - zapytałam z niedowierzaniem.

- Zasłużył sobie - warknął, odsuwając się od Caluma i Oscara. - A ty nie musisz mu się ze wszystkiego spowiadać. Po cholerę spędzasz z nim tyle czasu? Pieprzysz się z nim kiedy ja jestem w pracy? - Luke, automatycznie znalazł się przy mnie, ale go powstrzymałam. Moja dłoń zaraz spotkała się z policzkiem Irwina z taką siłą, że aż można było usłyszeć głośny dźwięk uderzającej o siebie skóry. Złapał się za piekący polik.

- Mogę spędzać z nim tyle czasu ile chcę. Ostatnio twierdziłeś, że mogę się z nim spotykać jeśli chcę i chcę! Skoro nie możesz mi zaufać i twierdzisz, że z nim sypiam to się odpierdol. Z nami koniec.

- Co? - zapytał z niedowierzaniem.

- Nie będę ci tego literować - warknęłam. Zabrałam telefon od Camilli i złapałam Luke'a za nadgarstek. - Jedziemy do szpitala - powiedziałam znacznie spokojniej, dostrzegając taksówkę. Przeprosiłam innych za całą tę absurdalną sytuację i odciągnęłam Luke'a w stronę parkingu.

Chwilę później siedzieliśmy już w aucie, a ja kazałam kierowcy jechać do najbliższego szpitala. Wypuściłam głośniej powietrze z ust i zamknęłam oczy, opierając głowę o chłodną szybę, a miałam złe przeczucia co do tego wyjścia. Wyciągnęłam z torebki chusteczki i podałam je chłopakowi, nawet na niego nie patrząc. Słyszałam jak je otwiera.

- Przepraszam.

- Ty już lepiej nic nie mów - burknęłam.

- Kenna...

- Co? - przeniosłam na niego wzrok.

- Powiedziałem to tylko, dlatego że stwierdził, że musisz się przyzwyczaić do tego, że nie zawsze może mieć dla ciebie czas. Inni zaczęli go wypytywać o ciebie i tak jakoś wyszło.

- Cokolwiek - odwróciłam wzrok. Miło wiedzieć jak twój ex cię traktuje. Typowy facet, który musi się pochwalić swoim ego przed innymi. Byłam cholernie zła i gdyby nie stan Luke'a bardziej wygarnęłabym Irwinowi.

- Kenna? - znów na niego spojrzałam. - Chyba mi niedobrze - uchyliłam szybę z tyłu.

- Zaraz będziemy w szpitalu - usłyszałam kierowcę.

- Wytrzymasz jeszcze chwilę? - zapytałam, na co przytaknął. Nic nie mogłam poradzić na to, że martwienie się na niego przeważało nad złością.







Kash 💔💔

Lenna ?😶🙆💕

Myślałam, że nigdy nie skończę tego rozdziału, a nawet jakoś specjalnie długi nie jest😂

Do końca zostały jakieś 2-3 rozdziały plus epilog😀😇

#ILWHff❤

Lov U❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro