Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

18

Upewnijcie się, że czytaliście poprzedni 😜😘






Od wspólnego wyjścia na kawę, całą naszą trójką, mięło półtorej tygodnia. Przez ten czas widziałam Ashtona całe dwa razy, bo miał sporo pracy, już nawet z Luke'iem widywalam się częściej, a powinno być chyba na odwrót. Denerwowało mnie to, ale ponoć miał mieć więcej czasu w ten weekend, zobaczymy.

Westchnęłam cicho, sprzątając w salonie po ostatniej klientce. Dziś byłam sama i w zasadzie nie miałam sporo do roboty, ale to straszne nie mieć do kogo gęby otworzyć, a ledwie dziesięć minut rozmowy z chłopakiem przez telefon, w czasie przerwy, było niczym.

- Hej, hej, hej - usłyszałam i zaskoczona spojrzałam w stronę wejścia, gdzie stał Jess.

- Kontrolujesz mnie? - zaśmiałam się, podchodząc do niej i przywitałam się z nią buziakiem w policzek.

- Byłam w pobliżu - odparła. - Dlaczego nic mi nie mówiłaś?

- Ale o czym?

- O Luke'u. Słyszałam go dziś w radiu.

- Oh - byłam tym trochę zaskoczona. Znaczy... wiedziałam, że tam pracuje, ale o swojej audycji nic nie wspominał.

- Był świetny, aż chciałam do nich zadzwonić - zaśmiałam się.

- Tylko obciachu byś mu narobiła - skomentowałam.

- Wcale nie - mruknęła, ale zaraz się zaśmiała. - Jak dziś było?

- W porządku, jedna z klientek nie przyszła.

- Suka.

- No, ominęła mnie maseczka.

- Radzisz sobie?

- Tak, już kończę i zaraz zamykam - mój telefon zaczął dzwonić. Sięgnęłam do kieszeni po niego.

- Dobra, idę i tak wpadłam tylko na chwilę. Widzimy się jutro.

- Do zobaczenia - odpowiedziałam i odebrałam, obserwując jak kobieta wychodzi. Posłałam jej uśmiech, kiedy spojrzała w moją stronę. - Tak?

- Hej, wciąż w pracy?

- Luke? - byłam tym zaskoczona. - Tak, ale już kończę.

- Jakieś plany po?

- Niezbyt - mruknęłam.

- Co jest? Coś się stało?

- Nic, nie ważne.

- Okay, powiesz mi jak się zobaczymy. Przyjadę po ciebie o siódmej, pasuje? Zabieram Cię do kina.

- Do kina? - uśmiechnęłam się delikatnie.

- Mam dwa darmowe bilety i muszę je wykorzystać.

- Na jakiś konkretny film?

- Nie.

- Zamawiam, wybieram - usłyszałam jego śmiech.

- Okay. Poświęcę się - prychnęłam. - Ale żadnych romansideł.

- Wybiorę jakiś denny horror, jeśli będzie.

- Uuuu - zaśmiałam się z jego reakcji. - Do zobaczenia.

- Do później - rozłączyłam się. Przynajmniej nie będę się nudzić, z Astonem i tak się dziś nie widzę, bo musi zostać w pracy do późna.

Poprawiłam bluzkę i zabrałam torebkę, opuszczając swoje mieszkanie. Luke przed chwilą napisał mi, żebym wychodziła, co oznaczało że za chwilę będzie pod moim blokiem. Zeszłam powoli schodami na dół i opuściłam klatkę schodową. Zatrzymałam się na chodniku, by zaraz przede mną zatrzymało się auto należące do blondyna. Szyba od strony pasażera opuściła się.

- Co taka piękna dama jak ty... - puścił mi oczko. -... robi tu sama o tej porze? - zaśmiałam się patrząc na niego z niedowierzaniem. Otworzyłam drzwi i zajęłam miejsce obok niego. Pochyliłam się, chcąc dać mu buziaka w policzek na powitanie. Poczułam jego usta na kąciku moich, co nijak miało się do policzka, ale to zignorowałam. Uśmiechnęłam się do niego, odsuwając się.

- Prowadź, głupku.

- Miło - zaśmiał się. - Po prostu mam dobry humor.

- Dlaczego mi nie powiedziałeś, że prowadzisz audycję?

- Co?

- Jess słyszała Cię w radiu - odparłam.

- Nie mówiłem, bo nie prowadziłem. Wwalili mnie na głęboką wodę, bo koleś nie przyszedł do pracy, jak się okazało wylądował w szpitalu. Ale chyba nie poszło mi tak źle, bo będę go zastępował przez następne dwa tygodnie - uśmiechał się szeroko. - Kto wie, co będzie później?

- I mówisz mi to, bo o to zapytałam - mruknęłam, udając złą.

- I tak bym Ci powiedział, po prostu byłaś szybsza - zerknął na mnie.

- Okay, okay.

- Więc... co się dzieje?

- Hmm? Z czym?- zapytałam sięgając po jego papierowy kubek z napojem. Złapałam słomkę ustami i upiłam łyka, jak się okazało ice tea.

- Twoje „nic, nie ważne" było dość dobitne. Co się dzieje?

- W tamtym tygodniu widziałam Ashtona dwa razy, w tym w ogóle.

- Bo?

- Pracuje - syknęłam.

- Co on odwala? - wzruszyłam ramionami, chociaż wiedziałam, że i tak tego nie zobaczy. Wyjrzałam przez szybę, na której pojawiły się kropelki wody. Świetnie, jeszcze się rozpadało. - Nie przejmuj się nim.

- Nie zamierzam.

Kilkanaście minut później zatrzymał samochód na parkingu w jednym z centrów handlowych. Odpięłam pas i wysiadłam, a chłopak zrobił to samo, po czym zamknął samochód. Wyminęłam auto i skierowałam się razem z nim w stronę wejścia.

- Jesteś głodna?

- Na razie sprawdźmy repertuar i zobaczymy ile zostało do filmu. Najwyżej zjemy później.

- Okay - wystawił w moją stronę ramię, które objęłam, chichocząc.

Wjechaliśmy ruchomymi schodami na odpowiednie piętro i przeszliśmy do kina. Mój wzrok od razu powędrował do monitorów, które wyświetlały nazwy filmów. Uśmiechnęłam się i spojrzałam na Luke'a, który również na mnie spojrzał.

- I to tyle z horroru - westchnął. - Serio?

- How to Plan an Orgy in a Small Town - podałam tytuł.

- Wiem - zaśmiał się. - Ale komedia? Serio?

- Pośmiejemy się.

- Jak chcesz.

- Idę po popcorn.

Zajęłam swoje miejsce w ostatnim rzędzie, a Luke usiadł obok mnie. Sala powoli się zapełniała, a my oczywiście zdążyliśmy już zjeść połowę dużego, maślanego popcornu. Oczywiście, Luke obrywał czasami po łapach za szybkie tempo, ale nas to tylko bawiło, przez co ciągle się śmialiśmy. Usłyszałam dźwięk swojego telefonu, kiedy światła zgasły. Wyciągnęłam go z torebki. Spojrzałam na ekran, dostrzegając wiadomość od Ashtona. Zablokowałam urządzenie i wyciszyłam, chowając je. Spojrzałam na Luke'a, który odwrócił ode mnie wzrok, uśmiechając się delikatnie.

- Nie ładnie podglądać - mruknęłam.

- Nie podglądałem, niby skąd miałbym wiedzieć, że nie przeczytałaś wiadomości od swojego chłopaka, skoro tego nie wiem? - zaśmiałam się, kręcąc głową z niedowierzaniem.

- Głupek - oparłam głowę o jego ramię, kiedy zaczął się film.

Wyprostowałam się i odłożyłam pusty kubek z napojem. Spojrzałam na blondyna, którego wzrok skierowany był na ekran. Zaśmiał się. Sięgnęłam po kubek z napojem, który trzymał i od razu go puścił. Uśmiechnęłam się zadowolona, podkładając słomkę pod usta i napiłam się.

- Bleee - oddałam mu. - Będę płakać.

- Zawsze biorę gazowane - odparł. - Przecież wiesz o tym.

- A ty wiesz, że zawsze chcę Ci je podkraść, więc robisz mi na złość - mruknęłam. Spojrzał na mnie.

- Oczywiście - wyszczerzył się.

- Nie lubię Cię - szepnęłam.

- Ja Ciebie też - odszepnął, przybliżając się trochę do mnie.

- Wiem, że mnie lubisz - powiedziałam cicho.

- Ja wiem, że ty lubisz mnie.

- Dlaczego szepczemy? - zapytałam przyciszonym głosem.

- Ponieważ jesteśmy w kinie.

- I zgubiliśmy wątek w filmie - zachichotałam. Poczułam jego usta na swoich, ale zaraz się odsunęłam. Patrzyłam na niego z niedowierzaniem, kiedy jego wzrok padł na moje usta i z powrotem spotkał się z moim. - Co ty wyprawiasz?

- To, co chciałem zrobić już od dawna - mruknął i znów złączył nasze usta, obejmując mnie jednym ramieniem w pasie. Druga z jego dłoni poczułam na policzku. Znów chciałam się od niego odsunąć, ale mi na to nie pozwolił, przyciągając jeszcze bliżej siebie i pogłębiając pocałunek, który powoli zaczęłam oddawać. Przysunęłam się bliżej niego, łapiąc dłonią jego kark. To było tak cholernie złe... ale miało w sobie coś dobrego, coś czego mi brakowało. Poczułam łzę spływającą po moim policzku. Odsunął się ode mnie i przetarł mój policzek. - Kenna?

- Luke, nie... - wstałam i wyminęłam go szybko, kierując się do wyjścia z sali. To był jeden z ostatnich seansów, więc nie dziwiłam się, że praktycznie nikogo tu nie było, nie licząc kilku pracowników kina.

- Kenna, zaczekaj! - poczułam jak łapie mnie za nadgarstek.

- Luke, nie - odwróciłam się w jego stronę, szarpiąc ręką, ale wciąż ją trzymał.

- Daj mi powiedzieć to co chcę powiedzieć, a potem Cię puszczę - patrzyłam na niego uważnie. Wziął głęboki wdech. - Jestem największym idiotą na świecie, okay? To co wtedy między nami zaszło, te trzy miesiące temu, miało dla mnie ogromne znaczenie, po prostu... nie wiem, okay? Nie wiem, co mi wtedy odbiło. To nie był tylko seks, a ja spanikowałem i dlatego tak Cię potraktowałem, nawet jeśli wiedziałem, że coś do mnie czułaś. Przepraszam. Kierowało mną wtedy wiele negatywnych emocji względem May i... to chyba najgorsze wytłumaczenie, jakie istnieje. Popełniłem błąd, Kenna i teraz cholernie tego żałuję, bo patrząc na Ciebie i Ashtona... wiem, że to mogłem być ja - coraz więcej łez zbierało się w moich oczach. - Cholernie tego żałuje - pochylił się i złączył nasze usta. Zwykle, przeciągające się w czasie, muśnięcie, które zawierało w sobie zbyt wiele emocji. - Kocham Cię, Kenna - szepnął wprost w moje usta, po czym odsunął się ode mnie i puścił mój nadgarstek. Patrzyłam na niego zszokowana. Potrząsnęłam głową i cofnęłam się o krok.

- Ja... Nie mogę, Luke. Przepraszam - odparłam i odwróciłam się, szybko od niego odchodząc i zostawiając go samego. Zakryłam dłonią usta, aby nie wydobył się z nich szloch. Dlaczego teraz...







Co ja robię ze swoim życiem albo raczej z tym ff 😂 Nie licząc pocałunku, tej sceny na końcu nie powinno być... ups? 😈

#ILWHff ⬅ ktoś, coś?😶🙏😘❤

Kash vs. Lenna?👿

Lov U❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro