Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

17

Westchnęłam niezadowolona, słysząc dzwonek do drzwi. Przewróciłam się na brzuch i sięgnęłam po telefon. Było ledwie po dziewiątej i to w niedzielę. Ktoś chyba upadł na głowę, myśląc że wstanę po to aby otworzyć drzwi. Jego niedoczekanie. Ułożyłam się wygodnie z powrotem zamykając oczy i naciągnęłam na siebie kołdrę. Po wczorajszym wieczorze mam wszystkiego dość. Ashton jak mnie zostawił pod blokiem, tak mnie zostawił i tyle go widziałam. Luke później pisał czy wszystko okay, ale odpisałam mu tylko raz, a później ignorowałam jego wiadomości. Byłam zła, podirytowana i może uroniłam kilka łez albo morze...

Wytężyłam słuch słysząc kroki. W pierwszej chwili myślałam, że mi się wydaje, ale po chwili, kroki były znacznie wyraźniejsze. To pewnie Luke, tylko po cholerę używał dzwonka, idiota.

Usłyszałam jak drzwi do sypialni się otwierają i niechętnie, przekręciłam się na drugi bok. Momentalnie się rozbudziłam i podniosłam do pozycji siedzącej, widząc Ashtona. Przyglądałam mu się uważnie.

- Po co tu przyszedłeś? - zapytałam. - Wybrałeś się tak wcześnie do pracy i postanowiłeś wpaść? Czy może liczyłeś na to, że zastaniesz tu Luke'a i będziesz mógł zrobić kolejną awanturę?

- Daj spokój - prychnęłam jedynie w odpowiedzi. - Przepraszam - podszedł bliżej i przykucnął przy łóżku, łapiąc moją dłoń w swoje. - Jestem idiotą, przyznaję, ale tylko dlatego, że jestem zazdrosny i Cię kocham. Po prostu jak widzę go z tobą to - westchnął. - Ufam Ci, Kenna i jeśli twierdzisz, że między wami nie ma nic więcej oprócz przyjaźń, to tak jest. Przepraszam.

- Będziesz reagować tak za każdym razem, kiedy go zobaczysz? - wypuścił głośniej powietrze z ust, słysząc moje pytanie.

- Postaram się, żeby tak nie było. Jeśli chcesz się z nim przyjaźnić, nie mogę Ci tego zabronić. Będę grzeczny, obiecuję. No przynajmniej do czasu, kiedy on nie będzie mnie drażnił.

- Okay, przyjmuję Cię z powrotem na okres próbny, ale wciąż jestem trochę zła - uśmiechnął się. Oparł dłonie o łóżko i podciągnął się, złączając nasze usta w krótkim pocałunku.

- Zapunktuje, kiedy powiem, że zrobiłem zakupy i zaraz zrobię śniadanie?

- Może trochę - odpowiedziałam od niechcenia, ale zaraz się uśmiechnęłam. Przyłożył dłoń do mojego policzka, który potarł lekko kciukiem i musnął ustami moje czoło.

- Nie ruszaj się.

- Ale jeśli mam potrzebę?

- Tylko do łazienki - zachichotałam.

- Okay.

Wróciłam do pokoju chichocząc pod nosem. Oczywiście, że zakradłam się aby zajrzeć do kuchni. Nawet się nie odwrócił, a usłyszałam „wiem, że tam jesteś" więc musiałam szybko wracać. Wskoczyłam na łóżko i akurat w tym samym czasie mój telefon zaczął dzwonić. Sięgnęłam po niego i odebrałam.

- Tak? - zaczęłam poprawiać poduszki aby móc wygodnie usiąść.

- Co dziś robisz? - usłyszałam Luke'a.

- Jeszcze nie wiem, na razie czekam na śniadanie.

- Wyszłaś z domu o tej porze? - zaśmiałam się na jego pytanie.

- Nie, Ashton przyszedł.

- Oh.

- Co?

- Nie, nic.

- Luke? - do pokoju wszedł Ash, marszcząc lekko brwi, ale nic nie powiedział. Podał mi kubek z kawą i szepnął, że zaraz wraca, na co przytaknęła.

- Co?

- Wiem, że chcesz coś powiedzieć, więc to zrób - usłyszałam jego westchnięcie.

- Za łatwo mu odpuszczasz, tyle mam do powiedzenia - Ash znów wszedł do pokoju niosąc dwa talerze. - Po tym co wczoraj odstawił i jak Cię zostawił powinnaś być na niego wściekła, a nie odpuszczać, bo przyszedł i powiedział, że mu przykro.

- Wyjaśniliśmy sobie wszystko, więc nie widzę problemu - obserwowałam chłopaka, który usiadł obok mnie.

- Skoro tak uważasz. Nie będę wam przeszkadzał...

- Czekaj! - usłyszałam jego śmiech, a Ash zmarszczył brwi. - Co robisz tak o trzeciej?

- To zależy co chcesz - odparł rozbawiony.

- Kawa. Ty, ja i Ashton.

- Wow, nienawidzisz jego czy mnie? - mruknął. - Okay.

- To jesteśmy umówieni. Do zobaczenia - rozłączyłam się. - Dlaczego tak na mnie patrzysz?

- Musiałaś to zrobić? - podał mi talerz.

- Hmm? Co jest złego w tym, że chcę wypić kawę z moich chłopakiem i przyjacielem?

- To, że oboje za sobą nie przepadają?

- Obiecałeś, że się postarasz. Zresztą, byliście niemal przyjaciółmi, więc jeśli będziecie chcieli to nie będziecie drzeć kotów. Odrobina chęci, skarbie.

- Robię to tylko i wyłącznie dla Ciebie - musnął moje usta. - Jedz za nim wystygnie.

- Co to?

- Omlet na słodko z suszoną żurawiną i morelami.

- Zrobiłam się jeszcze bardziej głodna, jeśli to możliwe - zaśmiał się. - Oh - spojrzałam na niego. - Nie musisz jechać do pracy?

- Ha. Ha. Nie.

- To nie miało być złośliwe. Nie pomyślałam o tym, kiedy umawiałam się z Luke'iem, a powinnam - dokończyłam patrząc na niego znacząco.

- Nigdzie się nie wybieram, złośnico - cmoknął mnie w nos.

Zabrał ode mnie talerz, kiedy skończyłam jeść i chwilę później wrócił z kuchni. Wszedł na łóżko, siadając okrakiem na moich nogach i złączył nasze usta. Złapał mnie za biodra i ściągnął w dół, przez co leżałam pod nim. Zaczęłam chichotać, kiedy zaczął składać pocałunki na mojej szyi.

- Ash...

- Mamy dużo czasu, trzeba go jakoś wykorzystać.

- Później - spojrzał na mnie. - Teraz chcę się wykąpać - wysuną dolną wargę do przodu. - Nie wygłupiaj się.

- Okay, okay - westchnął i przewrócił się na plecy, a ja położyłam się na boku, patrząc na niego.

- Co powiesz na wieczór filmowy?

- O jakich filmach mówisz? - uśmiechnął się znacząco.

- Ty wybierzesz - przygryzłam dolną wargę.

- Już mi się podoba - puścił mi oczko. - U mnie czy u ciebie?

- Zobaczymy - usiadłam, a chłopak złapał mnie w pasie, wciągając na siebie. - Ashton - zaśmiałam się.

- Chyba możemy chwilę tak poleżeć? Masz jeszcze sporo czasu na kąpiel i przebranie się.

Ashton zaparkował niedaleko kawiarni, po czym wysiedliśmy z samochodu. Poprawiłam sukienkę, a blondyn zatrzymał się obok mnie i posłał delikatny uśmiech. Chwycił moją dłoń i skierowaliśmy się w stronę lokalu, w którym Luke już na nas czekał. Po chwili weszliśmy do środka. Rozejrzałam się, odnajdując Hemmingsa wzrokiem, który siedział przy naszym stoliku.

- Idź - usłyszałam. Przeniosłam wzrok na swojego chłopaka. - Ja zamówię - pocałował mnie, po czym ruszyłam w stronę stolika.

- Jak słodko - skomentował na wstępie blondyn, po czym prychnął. Usiadłam naprzeciwko niego.

- Ciebie też miło widzieć - odparłam.

- Do Ciebie nic nie mam.

- Luke, proszę... rozmawiałam z Ashtonem. Żadnych kłótni.

- Zobaczymy - zmarszczyłam brwi. - Ja niczego nie zacznę - dodał i uniósł wzrok, co zrobiłam i ja. - Cześć, Ash - uśmiechnął się.

- Cześć - odpowiedział siadając obok mnie, a chwilę później dostaliśmy nasze zamówienia.

- Jak w pracy? - zapytał niebieskooki, patrząc na chłopaka siedzącego obok mnie.

- W porządku, a u Ciebie coś się zmieniło czy nadal ¾ etatu? - Luke przez chwilę mierzył go wzrokiem, a ja szturchnęłam lekko swojego chłopaka.

- Właściwie to sporo się zmieniło. Rzuciłem tamtą robotę już jakiś czas temu. Pracuję w stacji radiowej, na pełen etat - podkreślił.

- Dlaczego nic mi nie powiedziałeś? - zapytałam. - Gratulacje - uśmiechnęłam się. - Wiem, że chciałeś tam pracować i to bardzo. W końcu. Powinieneś był mi powiedzieć, głupku - na twarzy Luke'a pojawił się niewielki uśmiech. - Oh, gdybym mogła to bym w ciebie teraz czymś rzuciła - roześmiał się.

- Na szczęście dziś nie masz ciastka i nic na mnie nie wyląduje.

- To by było marnotrawstwo, wtedy popełniłam błąd, że to zrobiłam.

- O nie, już nie będę zmywał z włosów kremu? - zrobił zbolałą minę. - Zawiodłem się, Kenna - oboje się roześmialiśmy. Poczułam dłoń na udzie, od razu podniosłam wzrok na Ashtona. Uśmiechnęłam się do niego delikatnie.

O dziwo godzina w kawiarni minęła spokojnie. Zero kłótni. Oczywiście nie obyło się bez dogryzania sobie- nie do końca wprost, ale się nie pozabijali, więc byłam zadowolona. Usłyszałam dźwięk telefonu, więc od razu spojrzałam na Ashtona.

- To z restauracji, przepraszam na chwilę - wstał, po czym odszedł do nas. Tu było dość głośno, więc nie dziwiłam się, że zaraz wyszedł na zewnątrz. Westchnęłam głośno. Czułam na sobie wzrok Luke'a.

- Co jest?

- Za chwilę wróci i oznajmi, że niestety, ale musi jechać do pracy - mruknęłam.

- Nie o to się ostatnio posprzeczaliście? - wzruszyłam ramionami.

- Chyba muszę się przyzwyczaić - odparłam sięgając po, chłodną już, kawę. Odwróciłam się, akurat kiedy Ashton znów wszedł do lokalu. Uśmiechnęłam się do niego delikatnie. Zajął swoje miejsce, a jego ramię znalazło się na oparciu mojego krzesła. Spojrzałam na niego.

- Hmm?

- Nie idziesz do pracy? - uniosłam brew.

- Nie tym razem - pochylił się i musnął moje usta. - Jestem dziś cały twój - puścił mi oczko. - Nie patrz tak na mnie - zaśmiał się.

- Zaskoczyłeś mnie.

- Postaram się to robić częściej - czułam jak wplata dłoń w moje włosy, przez co zachichotałam.

- Wciąż tu jestem - mruknął Luke.

- Wiem, głupku - zaśmiałam się, patrząc na niego.

- Za dwa tygodnie, w piątek, nasza stara grupka znajomych ze studiów robi imprezę, nie wiem czy wiecie. Chcą się wszyscy spotkać. Będziecie? - zapytał.

- Tak, jasne - odpowiedziałam od razu. - Gdzie?

- W tym barze co zawsze - odparł. Przeniosłam wzrok na Ashtona.

- Jasne, będziemy - dodał.







Hello! Jak widać wciąż żyję! Tęskniliście?😘❤💕💖

Do końca zostało jakieś 4-5 rozdziałów plus epilog, chyba że coś się zmieni😂😈

#ILWHff ❤

Lov U

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro