17
Westchnęłam niezadowolona, słysząc dzwonek do drzwi. Przewróciłam się na brzuch i sięgnęłam po telefon. Było ledwie po dziewiątej i to w niedzielę. Ktoś chyba upadł na głowę, myśląc że wstanę po to aby otworzyć drzwi. Jego niedoczekanie. Ułożyłam się wygodnie z powrotem zamykając oczy i naciągnęłam na siebie kołdrę. Po wczorajszym wieczorze mam wszystkiego dość. Ashton jak mnie zostawił pod blokiem, tak mnie zostawił i tyle go widziałam. Luke później pisał czy wszystko okay, ale odpisałam mu tylko raz, a później ignorowałam jego wiadomości. Byłam zła, podirytowana i może uroniłam kilka łez albo morze...
Wytężyłam słuch słysząc kroki. W pierwszej chwili myślałam, że mi się wydaje, ale po chwili, kroki były znacznie wyraźniejsze. To pewnie Luke, tylko po cholerę używał dzwonka, idiota.
Usłyszałam jak drzwi do sypialni się otwierają i niechętnie, przekręciłam się na drugi bok. Momentalnie się rozbudziłam i podniosłam do pozycji siedzącej, widząc Ashtona. Przyglądałam mu się uważnie.
- Po co tu przyszedłeś? - zapytałam. - Wybrałeś się tak wcześnie do pracy i postanowiłeś wpaść? Czy może liczyłeś na to, że zastaniesz tu Luke'a i będziesz mógł zrobić kolejną awanturę?
- Daj spokój - prychnęłam jedynie w odpowiedzi. - Przepraszam - podszedł bliżej i przykucnął przy łóżku, łapiąc moją dłoń w swoje. - Jestem idiotą, przyznaję, ale tylko dlatego, że jestem zazdrosny i Cię kocham. Po prostu jak widzę go z tobą to - westchnął. - Ufam Ci, Kenna i jeśli twierdzisz, że między wami nie ma nic więcej oprócz przyjaźń, to tak jest. Przepraszam.
- Będziesz reagować tak za każdym razem, kiedy go zobaczysz? - wypuścił głośniej powietrze z ust, słysząc moje pytanie.
- Postaram się, żeby tak nie było. Jeśli chcesz się z nim przyjaźnić, nie mogę Ci tego zabronić. Będę grzeczny, obiecuję. No przynajmniej do czasu, kiedy on nie będzie mnie drażnił.
- Okay, przyjmuję Cię z powrotem na okres próbny, ale wciąż jestem trochę zła - uśmiechnął się. Oparł dłonie o łóżko i podciągnął się, złączając nasze usta w krótkim pocałunku.
- Zapunktuje, kiedy powiem, że zrobiłem zakupy i zaraz zrobię śniadanie?
- Może trochę - odpowiedziałam od niechcenia, ale zaraz się uśmiechnęłam. Przyłożył dłoń do mojego policzka, który potarł lekko kciukiem i musnął ustami moje czoło.
- Nie ruszaj się.
- Ale jeśli mam potrzebę?
- Tylko do łazienki - zachichotałam.
- Okay.
Wróciłam do pokoju chichocząc pod nosem. Oczywiście, że zakradłam się aby zajrzeć do kuchni. Nawet się nie odwrócił, a usłyszałam „wiem, że tam jesteś" więc musiałam szybko wracać. Wskoczyłam na łóżko i akurat w tym samym czasie mój telefon zaczął dzwonić. Sięgnęłam po niego i odebrałam.
- Tak? - zaczęłam poprawiać poduszki aby móc wygodnie usiąść.
- Co dziś robisz? - usłyszałam Luke'a.
- Jeszcze nie wiem, na razie czekam na śniadanie.
- Wyszłaś z domu o tej porze? - zaśmiałam się na jego pytanie.
- Nie, Ashton przyszedł.
- Oh.
- Co?
- Nie, nic.
- Luke? - do pokoju wszedł Ash, marszcząc lekko brwi, ale nic nie powiedział. Podał mi kubek z kawą i szepnął, że zaraz wraca, na co przytaknęła.
- Co?
- Wiem, że chcesz coś powiedzieć, więc to zrób - usłyszałam jego westchnięcie.
- Za łatwo mu odpuszczasz, tyle mam do powiedzenia - Ash znów wszedł do pokoju niosąc dwa talerze. - Po tym co wczoraj odstawił i jak Cię zostawił powinnaś być na niego wściekła, a nie odpuszczać, bo przyszedł i powiedział, że mu przykro.
- Wyjaśniliśmy sobie wszystko, więc nie widzę problemu - obserwowałam chłopaka, który usiadł obok mnie.
- Skoro tak uważasz. Nie będę wam przeszkadzał...
- Czekaj! - usłyszałam jego śmiech, a Ash zmarszczył brwi. - Co robisz tak o trzeciej?
- To zależy co chcesz - odparł rozbawiony.
- Kawa. Ty, ja i Ashton.
- Wow, nienawidzisz jego czy mnie? - mruknął. - Okay.
- To jesteśmy umówieni. Do zobaczenia - rozłączyłam się. - Dlaczego tak na mnie patrzysz?
- Musiałaś to zrobić? - podał mi talerz.
- Hmm? Co jest złego w tym, że chcę wypić kawę z moich chłopakiem i przyjacielem?
- To, że oboje za sobą nie przepadają?
- Obiecałeś, że się postarasz. Zresztą, byliście niemal przyjaciółmi, więc jeśli będziecie chcieli to nie będziecie drzeć kotów. Odrobina chęci, skarbie.
- Robię to tylko i wyłącznie dla Ciebie - musnął moje usta. - Jedz za nim wystygnie.
- Co to?
- Omlet na słodko z suszoną żurawiną i morelami.
- Zrobiłam się jeszcze bardziej głodna, jeśli to możliwe - zaśmiał się. - Oh - spojrzałam na niego. - Nie musisz jechać do pracy?
- Ha. Ha. Nie.
- To nie miało być złośliwe. Nie pomyślałam o tym, kiedy umawiałam się z Luke'iem, a powinnam - dokończyłam patrząc na niego znacząco.
- Nigdzie się nie wybieram, złośnico - cmoknął mnie w nos.
Zabrał ode mnie talerz, kiedy skończyłam jeść i chwilę później wrócił z kuchni. Wszedł na łóżko, siadając okrakiem na moich nogach i złączył nasze usta. Złapał mnie za biodra i ściągnął w dół, przez co leżałam pod nim. Zaczęłam chichotać, kiedy zaczął składać pocałunki na mojej szyi.
- Ash...
- Mamy dużo czasu, trzeba go jakoś wykorzystać.
- Później - spojrzał na mnie. - Teraz chcę się wykąpać - wysuną dolną wargę do przodu. - Nie wygłupiaj się.
- Okay, okay - westchnął i przewrócił się na plecy, a ja położyłam się na boku, patrząc na niego.
- Co powiesz na wieczór filmowy?
- O jakich filmach mówisz? - uśmiechnął się znacząco.
- Ty wybierzesz - przygryzłam dolną wargę.
- Już mi się podoba - puścił mi oczko. - U mnie czy u ciebie?
- Zobaczymy - usiadłam, a chłopak złapał mnie w pasie, wciągając na siebie. - Ashton - zaśmiałam się.
- Chyba możemy chwilę tak poleżeć? Masz jeszcze sporo czasu na kąpiel i przebranie się.
Ashton zaparkował niedaleko kawiarni, po czym wysiedliśmy z samochodu. Poprawiłam sukienkę, a blondyn zatrzymał się obok mnie i posłał delikatny uśmiech. Chwycił moją dłoń i skierowaliśmy się w stronę lokalu, w którym Luke już na nas czekał. Po chwili weszliśmy do środka. Rozejrzałam się, odnajdując Hemmingsa wzrokiem, który siedział przy naszym stoliku.
- Idź - usłyszałam. Przeniosłam wzrok na swojego chłopaka. - Ja zamówię - pocałował mnie, po czym ruszyłam w stronę stolika.
- Jak słodko - skomentował na wstępie blondyn, po czym prychnął. Usiadłam naprzeciwko niego.
- Ciebie też miło widzieć - odparłam.
- Do Ciebie nic nie mam.
- Luke, proszę... rozmawiałam z Ashtonem. Żadnych kłótni.
- Zobaczymy - zmarszczyłam brwi. - Ja niczego nie zacznę - dodał i uniósł wzrok, co zrobiłam i ja. - Cześć, Ash - uśmiechnął się.
- Cześć - odpowiedział siadając obok mnie, a chwilę później dostaliśmy nasze zamówienia.
- Jak w pracy? - zapytał niebieskooki, patrząc na chłopaka siedzącego obok mnie.
- W porządku, a u Ciebie coś się zmieniło czy nadal ¾ etatu? - Luke przez chwilę mierzył go wzrokiem, a ja szturchnęłam lekko swojego chłopaka.
- Właściwie to sporo się zmieniło. Rzuciłem tamtą robotę już jakiś czas temu. Pracuję w stacji radiowej, na pełen etat - podkreślił.
- Dlaczego nic mi nie powiedziałeś? - zapytałam. - Gratulacje - uśmiechnęłam się. - Wiem, że chciałeś tam pracować i to bardzo. W końcu. Powinieneś był mi powiedzieć, głupku - na twarzy Luke'a pojawił się niewielki uśmiech. - Oh, gdybym mogła to bym w ciebie teraz czymś rzuciła - roześmiał się.
- Na szczęście dziś nie masz ciastka i nic na mnie nie wyląduje.
- To by było marnotrawstwo, wtedy popełniłam błąd, że to zrobiłam.
- O nie, już nie będę zmywał z włosów kremu? - zrobił zbolałą minę. - Zawiodłem się, Kenna - oboje się roześmialiśmy. Poczułam dłoń na udzie, od razu podniosłam wzrok na Ashtona. Uśmiechnęłam się do niego delikatnie.
O dziwo godzina w kawiarni minęła spokojnie. Zero kłótni. Oczywiście nie obyło się bez dogryzania sobie- nie do końca wprost, ale się nie pozabijali, więc byłam zadowolona. Usłyszałam dźwięk telefonu, więc od razu spojrzałam na Ashtona.
- To z restauracji, przepraszam na chwilę - wstał, po czym odszedł do nas. Tu było dość głośno, więc nie dziwiłam się, że zaraz wyszedł na zewnątrz. Westchnęłam głośno. Czułam na sobie wzrok Luke'a.
- Co jest?
- Za chwilę wróci i oznajmi, że niestety, ale musi jechać do pracy - mruknęłam.
- Nie o to się ostatnio posprzeczaliście? - wzruszyłam ramionami.
- Chyba muszę się przyzwyczaić - odparłam sięgając po, chłodną już, kawę. Odwróciłam się, akurat kiedy Ashton znów wszedł do lokalu. Uśmiechnęłam się do niego delikatnie. Zajął swoje miejsce, a jego ramię znalazło się na oparciu mojego krzesła. Spojrzałam na niego.
- Hmm?
- Nie idziesz do pracy? - uniosłam brew.
- Nie tym razem - pochylił się i musnął moje usta. - Jestem dziś cały twój - puścił mi oczko. - Nie patrz tak na mnie - zaśmiał się.
- Zaskoczyłeś mnie.
- Postaram się to robić częściej - czułam jak wplata dłoń w moje włosy, przez co zachichotałam.
- Wciąż tu jestem - mruknął Luke.
- Wiem, głupku - zaśmiałam się, patrząc na niego.
- Za dwa tygodnie, w piątek, nasza stara grupka znajomych ze studiów robi imprezę, nie wiem czy wiecie. Chcą się wszyscy spotkać. Będziecie? - zapytał.
- Tak, jasne - odpowiedziałam od razu. - Gdzie?
- W tym barze co zawsze - odparł. Przeniosłam wzrok na Ashtona.
- Jasne, będziemy - dodał.
Hello! Jak widać wciąż żyję! Tęskniliście?😘❤💕💖
Do końca zostało jakieś 4-5 rozdziałów plus epilog, chyba że coś się zmieni😂😈
#ILWHff ❤
Lov U❤
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro