13
Upewnijcie się, że czytałyście poprzedni rozdział, dodaje kolejny dzień po dniu :)
- Nienawidzę Cię, idioto! – przytuliłam się do blondyna, który od razu objął mnie ramionami.
- Ja Ciebie też, głupia – przyciągnął mnie bardziej do siebie. Kilka dni temu mieliśmy sprzeczkę, a raczej wielką kłótnię bo cholernie mnie wkurzył. Kończyły się wakacje, a zaraz po nich Luke wyjeżdżał do Nowego Jorku na studia i uparł się, że zabierze mnie na imprezę do swojego brata, na której miał mnie pilnować i nie zostawiać samej na dłużej, co mu nie wyszło, bo zniknął mi z oczu po jakiś trzech godzinach i nigdzie go nie było, więc musiałam wracać sama.
- To były najgorsze cztery dni w moim życiu, wiesz ile rzeczy chciałam ci powiedzieć, a nie mogłam? – zaśmiał się. – To okropne uczucie.
- Już możesz opowiedzieć mi wszystko. Noc pogaduch?
- Jeszcze się pytasz – prychnęłam. – U mnie.
- Jasne.
- To dziwne, ale po każdej kłótni, nie ważne o co, bez problemu czy urazy możemy normalnie rozmawiać. Podoba mi się to.
- Przyjaciele tak mają – potarmosił moje włosy.
Za trzy dni, wliczając w to dzisiejszy, minął dokładnie dwa miesiące odkąd jestem z Ashtonem. Byliśmy umówieni na spędzenie swojej dwumiesięcznicy razem, o ile w ogóle ktoś obchodzi coś takiego. Rozumiem pół roku, rok i tak dalej, albo miesiąc- bo to początek związku i w ogóle, ale nam nasza miesięcznica umknęła i blondyn uparł się, że odbijemy to sobie następnym razem, co było na swój sposób urocze.
Ogółem między nami układało się bardzo dobrze, powiedziałabym nawet, że aż za dobrze, ale nie miałam na co narzekać. Grzechem by było narzekanie na tak cudownego faceta, chociaż czasami wkurzało mnie to jak łatwo mi odpuszczał przystając na moje, ale każdy ma jakieś wady.
Spędzaliśmy ze sobą jakieś osiemdziesiąt procent swojego wolnego czasu, zachowując te odrobinę wolności, której każdy z nas potrzebował. Dogadywaliśmy się świetnie, ale jak w każdym związku zdarzały się drobne sprzeczki, przecież nie da się bez nich żyć. Odnosiłam wrażenie, że z Ashtonem to jest TO. Dogadywaliśmy się świetnie, w pełni akceptował moją niezdolność do gotowania i niewytłumaczalną nienawiść wszelkich spraw kuchennych względem mnie, więc nawet kiedy byliśmy u mnie, to on zajmował się gotowaniem, ja co najwyżej zmywałam. Z każdym dniem poznawaliśmy się coraz lepiej i akceptowaliśmy swoje drobne wady, w końcu ideały nie istnieją.
A co do Luke'a cóż... Jakieś dwa tygodnie po tym jak "zniknął", spotkałam na mieście Caluma, który powiedział mi, że Hemmings wrócił, ale ani słowem o mnie nie wspomniał ani tym bardziej się do mnie nie odezwał i po prostu żył tak jakby tych wszystkich wydarzeń nie było. Również nie spotkałam go na swojej drodze. To dziwne uczucie stać się dla kogoś, kogo znałaś sześć lat i kto był nieodłączną częścią twojego życia przez ten czas, kimś o kim zapomniał, albo chciał zapomnieć. Świadomość o staniu się czyjąś przeszłością, nie była łatwa, ale musiałam się z tym pogodzić, w końcu Luke był również moją przeszłością i choć brakowało mi przyjaciela, jakim był za nim wszystko zaczęło się komplikować, nic nie mogłam z tym zrobić, widocznie tak musiało być.
Zaśmiałam się z historii opowiadanej przez Jess, która miała miejsce w ten weekend, kiedy wyjechała z mężem uczcić szóstą rocznicę ślubu. Właśnie sprzątałyśmy lokal. Powoli zbliżała się godzina zamknięcia, a na zewnątrz powoli się chmurzyło, co nie zapowiadało przyjemnej nocy, a nie cierpiałam burz.
- Oh i zapomniałabym o najważniejszym – usłyszałam, po czym wyprostowałam się i odwróciłam w jej stronę. – I to nie tyczy się wyjazdu.
- Coś się stało?
- Oh i to dużo, stanie się za osiem miesięcy – zmarszczyłam lekko brwi za nim dotarło do mnie o czym mówiła.
- Oh... gratulacje – uśmiechnęłam się, podchodząc do niej i przytuliłam ją. – Oby wdało się bardziej w Travisa, inaczej będzie nie do zniesienia.
- Dzięki – zaśmiała się, a ja odsunęłam się od niej. – Będę pracować jak najdłużej będę mogła, ale zatrudnienie jeszcze jednej osoby nas nie ominie, więc będziesz musiała mi pomóc.
- Oczywiście. Możesz na mnie liczyć.
- Kocham Cię jak siostrę, Kenna.
- Nie będę darmową nianią – ponownie się roześmiała. – Od początku byłaś dla mnie jak starsza siostra – dodałam.
Ale to nie był koniec niespodzianek na ten wieczór, ale to była jedyna pozytywna, bo kiedy opuściłam lokal, mój samochód nie chciał zapalić, Ashton nie odbierał i nie mogłam złapać taksówki, a żeby tego było mało, rozpadało się na dobre i zaczynało grzmieć. Musiałam wrócić metrem na które miałam spory kawałek do przejścia, jak i sporo dzieliło moją docelową stację od mojego mieszkania. Co za przeklęty wieczór. Nie miałam nawet cholernej parasolki.
Opuściłam metro, kierując się w stronę domu. Pomimo tego, że w dzień było prawie trzydzieści stopni, przez deszcz temperatura znacznie się obniżyła, a ja dosłownie zamarzałam. Szłam szybkim krokiem, obejmując się ramionami. Byłam już całkiem przemoczona, a jeszcze cztery ulice, do przejścia, przede mną. Marzę o gorącej kąpieli.
- Będziesz chora – usłyszałam tak dobrze znany mi głos i poczułam kurtkę na sobie. Zatrzymałam się, przytrzymując skórzany materiał na głowie i ramionach, po czym zadarłam brodę, przyglądając się blondynowi z zaskoczeniem. – Nie zatrzymuj się – powiedział, łapiąc moją dłoń i pociągnął mnie w biegu za sobą, kierując się w dobrze znanym mu kierunku. Nie było nawet szansy na zamienienie z nim choćby słowa, kiedy tak biegliśmy. W zasadzie... nie wiem jak to określić, blondyn po prostu wiedział, że gdyby mnie nie zmusił, nawet w taką ulewę, nie puściłabym się biegiem do domu, tylko szła.
Kilka minut później zatrzymaliśmy się pod klatką schodową mojego bloku. Podniosłam na niego wzrok, rozglądał się po okolicy.
- Luke... co ty tu..?
- Szedłem do... nie ważne. Co z twoim samochodem? – spojrzał na mnie.
- Nie chciał odpalić – między nami zapanowała cisza. Nie byłam pewna jak mam się teraz zachować.
- A Ashton? Jesteście razem, prawda?
- Tak. Dzwoniłam do niego, ale nie odbierał. Jest w pracy, musiał być zajęty – niebo rozjaśniło się, a zaraz potem usłyszałam głośny grzmot, przez co się wzdrygnęłam, a puls od razu mi przyśpieszył.
- Idź do domu – powiedział. – I każ mu do siebie przyjechać, inaczej nie zaśniesz. Muszę już iść – nawet nie zdążyłam się z nim pożegnać, a odbiegł w kierunku, z którego przybiegliśmy. Westchnęłam orientując się po chwili, że zostawił mi kurtkę...
Znów zagrzmiało, a ja natychmiast wbiegłam do budynku, kierując się na odpowiednie piętro, przy okazji pośpiesznie pisząc wiadomość do Ashtona. Zamknęłam drzwi od mieszkania, trochę za mocno i od razu pobiegłam do sypialni. W moich oczach zbierały się łzy i już sama nie wiedziałam czy to dlatego, że panicznie boję się burzy czy przez niespodziewane spotkanie z Luke'iem, za którym cholernie tęskniłam. Potrzebowałam go, nie jako osobę, którą jakiś czas temu darzyłam uczuciem, ale jako przyjaciela.
Poczułam dłoń na ramieniu, przez co się wzdrygnęłam. Puściłam poduszkę, którą przez cały ten czas przyciskałam do swojej klatki piersiowej i odwróciłam się w stronę mężczyzny, podciągając się do pozycji siedzącej, od razu się w niego wtuliłam i poczułam przyjemny zapach jego perfum. Objął mnie ramionami, wciągając na swoje kolana. Poczułam delikatny pocałunek na głowie.
- Już, spokojnie – szepnął, pocierając moje plecy dłonią. – Już jestem.
- Przepraszam – wyprostowałam się, patrząc wprost w jego oczy.
- Przecież nie masz za co – otarł moje policzki. – Gdybym wcześniej wiedział, że boisz się burzy, byłbym szybciej.
- Już okay, najważniejsze, że jesteś – wymusiłam uśmiech i znów wzdrygnęłam się słysząc głośny grzmot.
- Co z twoim samochodem? Nie widziałem go na parkingu.
- Odmówił mi posłuszeństwa, więc wracałam metrem. Dzwoniłam do Ciebie, ale nie odbierałeś – wplątałam palce w jego włosy, opadające na kark, bawiąc się nimi.
- Przepraszam, miałem małe zamieszanie z papierami.
- Nic się nie stało.
- Jutro sprawdzę co z twoim samochodem.
- Dziękuję.
- To co, gorąca kąpiel na rozluźnienie? – zapytał.
- Z chęcią – złączyłam nasze usta. Wstał, podnosząc mnie ze sobą, przez co zachichotałam. Zdecydowanie jego obecność działała na mnie uspokajająco, czułam się przy nim bezpiecznie i to było najważniejsze.
Siedziałam w wannie otoczona przyjemnie ciepłą wodą i pachnącą czekoladą pianą. Podniosłam wzrok na Ashtona, który siedział na brzegu i przyglądał się mi. Pstryknął mnie w nos palcami, przez co się skrzywiłam i oburzyłam, co wywołało jego chichot. Uśmiechnęłam się złośliwie i ochlapałam go dość sporą ilością wody. Przyglądał mi się z zaskoczeniem i niedowierzaniem.
- Ups – zaśmiałam się. – Teraz chyba musisz pozbyć się swoich ubrań i do mnie dołączyć – westchnęłam niby niezadowolona.
- Chyba muszę – wstał, odwracając się w moją stronę. Rozpiął kilka górnych guzików koszuli, po czym ściągnął ją przez głowę, zrzucając materiał na podłogę. Tak, na pewno tak wyschnie. Zachichotałam. Odpiął pasek i guzik w raz z rozporkiem spodni, na co zagwizdałam.
- Załapałam się na darmowy striptiz – zaśmiałam się. Odwrócił się, kręcąc tyłkiem na moje słowa. Przybliżył się do mnie, znów stojąc przodem, a ja przyłożyłam dłoń do jego klatki piersiowej, powoli zsuwając ją w dół. Kiedy już miałam dotknąć jego krocza, odsunął się ode mnie i pokiwał karcąco palcem. Nie mogłam się nie roześmiać.
Pozbył się, w końcu swoich spodni, skarpet i bokserek. Nie umknęło mojej uwadze to, że był już trochę podniecony. Przesunęłam się do przodu, a on usiadł za mną. Oparłam się plecami o jego klatkę piersiową, a on objął mnie ramionami wokół brzucha.
- Teraz żałuję, że nie mam u siebie wanny – usłyszałam tuż przy uchu.
- Wspólny prysznic już Ci nie wystarcza?
- To nie to samo – poczułem jego dłoń na złączeniu moich nóg.
- Ashton – chciałam brzmieć karcąco, ale zdecydowanie mi to nie wyszło.
- Tak, skarbie? – zaczął drażnić mój czuły punkt, a z moich ust wydobyło się westchnięcie. Odchyliłam głowę do tyłu, opierając ją na jego barku i poczułam jego usta na szyi.
Wyprostowałam się momentalnie, kiedy zgasło światło i znów usłyszałam grzmot.
- I atmosferę diabli wzięli – mruknął. – Chociaż ciemności się nie boisz – przyciągnął mnie do siebie i musnął ustami moje ramię.
- Ale mam już dość tej burzy. Na zawał zejdę za nim się skończy.
- Nie mogę Ci na to pozwolić, skarbie. I myślę, że znam idealny sposób na odwrócenie twojej uwagi, tylko musimy przenieść się do sypialni.
- Kusząca propozycja.
Lucas, skarbie, co ty tu robisz? 😂😂Tak "dawno" Cię tu nie było 😂
#ILWHff ♥
Lov U♥
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro