Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

12

- Luke, byłeś kiedyś w związku? – zapytałam. Znałam blondyna jakiś miesiąc i naprawdę cieszyłam się, że go poznałam. Szybko złapaliśmy wspólny język. Był świetnym przyjacielem. – Takim poważnym – dodałam. Siedzieliśmy na kocu za moim domem, a przynajmniej ja siedziałam, bo blondyn leżał z głową na moich udach z przymkniętymi oczami. Wygrzewaliśmy się na słońcu. Niby był początek października, ale trafił nam się jeden z cieplejszych i nasłonecznionych dni, jak na jesień.

- Mam osiemnaście lat, czego ode mnie oczekujesz? – zaśmiał się. – Dlaczego pytasz?

- Zastanawiam się jak to jest. Nigdy nie byłam zakochana – otworzył oczy patrząc na mnie.

- Wszystko przed tobą, ale to nie będzie to samo.

- W jakim sensie? – zmarszczyłam brwi.

- Pogadamy jak stracisz dziewictwo – zaśmiał się, na co go szturchnęłam.

- Głupek.

- To mądrość życiowa moja droga, seks jest tym czym zaczynasz się kierować, jak już go zasmakujesz i nie ma odwrotu. W twoim przypadku zakochanie się byłoby niewinne, w moim już nie.

- Związek nie powinien opierać się tylko na seksie, zboczeńcu.

- Nie powinien, ale to czynnik podgrzewający atmosferę. Pogadamy jak znajdziesz faceta – pstryknął mnie w nos.



Przebudziłam się i westchnęłam cicho. Nie chciałam jeszcze wstawać. Sięgnęłam dłonią do twarzy i przetarłam ją, po czym otworzyłam oczy. Ashton leżał na boku, podpierając głowę na dłoni i przyglądał mi się z lekkim uśmiechem. Jego przydługie loczki opadały mu na twarz, ale zdawały się mu nie przeszkadzać. Pochylił się lekko i musnął moje usta, w krótkim pocałunku, który oddałam.

- Dzień dobry.

- Hej – uśmiechnęłam się. – Długo nie śpisz?

- Jakieś pół godziny, nie dłużej.

- Mogłeś mnie obudzić.

- Mogłem – przytaknął. – Ale wolałem się pogapić.

- Jak jakiś zbok – skomentowałam.

- Dzięki – roześmiał się. – To miłe.

- Wiem – przewróciłam się na plecy i zamknęłam oczy, biorąc głęboki wdech. Więc to tak teraz będzie- beztroskie poranki przy boku Ashtona.

- Tylko nie zasypiaj – musnął ustami moje ramię.

Wiem jedno, nie żałuję swojej decyzji.

- Nie zasnę – otworzyłam oczy i uniosłam głowę, po czym pocałowałam go. Poczułam jego dłoń na policzku. Powoli odchylał się do tyłu, ciągnąc mnie za sobą, aż wylądował na pościeli, a ja częściowo na nim. Do muśnięć dołączyły nasze języki, a jedna z jego dłoni znalazła się pod koszulką, którą miałam na sobie i powoli przesuwał palcami wzdłuż mojego kręgosłupa.

Usłyszałam dźwięk telefonu, po czym odsunęłam się od mężczyzny, na co ten westchnął. Z rezygnacją sięgnął po urządzenie. Usiadłam, krzyżując przed sobą nogi i przyglądałam mu się, kiedy rozmawiał. Jego dłoń znalazła się na moim kolanie, a palcami lekko w nie stukał, co wywołało u mnie delikatny uśmiech. Niezbyt przysłuchiwałam się temu co mówił, wyłapałam tylko „okay, będę" przed tym jak się rozłączył.

- Nie ma mnie dzień i już coś nie tak – wypuścił głośniej powietrze z ust. – Będę musiał pojechać do restauracji na godzinę do dwóch.

- W porządku, wrócę do siebie – uśmiechnęłam się.

- Nie musisz. Możesz pojechać ze mną, albo poczekać tu na mnie.

- Albo pojechać do siebie, zabrać kilka rzeczy i tu wrócić. Nawet telefonu ze sobą nie wzięłam, a jest niedziela, więc Jess będzie do mnie pisać w związku z pracą i grafikiem na ten tydzień.

- Więc spakuj dodatkowe ubrania na jutro – uniósł jeden kącik ust w zadziornym uśmieszku. – Zostaniesz tu na noc.

- Zostanę?

- Jeśli chcesz.

- W grę wchodzi śniadanie? – zaśmiał się.

- Jak zawsze – usiadł i musnął moje usta. – Pełen catering. To jak?

- Opcja śniadaniowa jest przekonywująca.

- Tylko ona?

- Hmm – zrobiłam zastanawiającą minę.

- Kenna – przysunął się do mnie, tak że nasze nosy się stykały.

- Cóż... pewien przystojniak też jest niezłą zachętą – uśmiechnęłam się.


Po wróceniu do siebie, pierwsze co zrobiłam to wzięcie szybkiego prysznicu i po nim, przebranie się w brązową, zwiewną, sukienkę, która odsłaniała ramiona. Wyjęłam z wcześniej przygotowanej torby- na naszą randkę, której nie było, kilka rzeczy i włożyłam do niej te, które miałam zamiar założyć jutro.

Zabrałam kosmetyczkę i lusterko, po czym przeszłam do kuchni, stawiając rzeczy na stole. Zwykle malowałam się w tym miejscu ze względu na okno naprzeciwko, przez co miałam sporo światła dziennego. Usłyszałam dzwonek, więc skierowałam się w stronę drzwi od razu je otwierając. Z zaskoczeniem dostrzegłam bruneta.

- Calum? Hej – otworzyłam szerzej drzwi, aby mógł wejść i zamknęłam je za nim. Przeszłam z powrotem do kuchni. – Coś się stało? Chcesz coś do picia?

- Nie, dzięki. I tak, stało się – spojrzałam na niego lekko marszcząc brwi. – Chodzi o Luke'a.

- Co znów zrobił? – zapytałam siadając przed lusterkiem i zaczęłam się malować.

- Wiesz, że wcześniej mieszkał z May – przytaknęłam. – Po tym co się stało pomieszkiwał u mnie. Ostatnio go gdzieś wcięło po waszej kłótnie, a wczoraj jak wrócił, spakował kilka swoich rzeczy i wyszedł nawet nie mówiąc dokąd.

- A co ja mam z tym wspólnego? – na chwilę przeniosłam na niego wzrok.

- Znów się pokłóciliście, prawda? – westchnął. Nie odpowiedziałam, skupiając się na tuszowaniu rzęs. – O co poszło?

- Zrobił mi jakąś pieprzoną scenę zazdrości i to przy Ashtonie, czym zniszczył to co między nami było, na szczęście wszystko mu wyjaśniłam. Plus wiedział co do niego czuję i świetnie się tym bawił.

- Powiedział Ci?

- Co? To że lecę na niego, ale kiedy go nie ma to lecę na Ashtona? To, że wie, co do niego czuję, ale to nie przeszkadzało mu do mieszania mi w głowie? Bo bawienie się moimi uczuciami to taka świetna rozrywka – prychnęłam.

- Boże, co za idiota.

- Mało powiedziane.

- Kenna, ty nic nie rozumiesz – odwróciłam się w jego stronę.

- Gdybym go rozumiała byłoby prościej. Myślałam, że go znam, ale jednak się myliłam. Może robić co chce, nie wiem gdzie on jest – wzruszyłam ramionami. – I tak szczerze, nie obchodzi mnie to. Jest dorosły, a ja nie mam zamiaru się za nim uganiać i traktować jak jajka, a tym bardziej go przepraszać, bo nie mam za co. Jak się znajdzie możesz mu powiedzieć, że jak dorośnie do przeprosin może się do mnie odezwać.

- Oboje jesteście cholernie uparci, przecież go kochasz.

- Wcale nie, kochałam moje wyobrażenie o jego osobie, a nie dupka, którym jest.

- Wiesz, że taki nie jest – zaśmiałam się.

- Ostatnio wystarczająco udowodnił mi, że jest – usłyszałam dźwięk swojego telefonu. Wstałam kierując się do salonu, gdzie leżał mój telefon i odebrałam. – Tak, Ashton? – czułam na sobie wzrok Caluma.

- Chciałam tylko powiedzieć, że trochę mi się przedłuży.

- W porządku i tak wciąż jestem u siebie.

- Jak sobie chcesz – spojrzałam na Hooda. – Ale oboje popełniacie błąd. Do zobaczenia – skierował się do wyjścia, a ja odprowadziłam go wzrokiem. Wypuściłam głośniej powietrze z ust.

- Kto to był?

- Calum – odpowiedziałam. – Chciał pogadać. Muszę kończyć, dam Ci znać jak będę u Ciebie.

- Okay - nie brzmiał na zadowolonego.

- Pa – rozłączyłam się. Wzięłam głęboki wdech. Na pewno będzie mnie pytał o przyczynę wizyty Caluma, na pewno. Jakim cudem Luke potrafi namieszać nawet jak nie ma go w pobliżu?


Wysiadłam z samochodu i zabrałam torebkę oraz torbę ze swoimi rzeczami. Zamknęłam auto i skierowałam się do wejścia do budynku. Rozejrzałam się, ale samochodu blondyna nigdzie nie widziałam. Na szczęście dał mi klucze, więc nie będę miała problemu z dostaniem się do jego mieszkania.

Weszłam do środka, pokonując w miarę szybko, schody i wyciągnęłam z torebki klucze. Otworzyłam drzwi, wchodząc do mieszkania i od razu usłyszałam swój telefon. Odłożyłam torbę z rzeczami na podłogę i wyciągnęłam urządzenie z mniejszej.

- Właśnie weszłam do twojego mieszkania – zaśmiałam się. – Nie musisz mnie sprawdzać.

- Nie sprawdzam Cię – odpowiedział z rozbawieniem. – Wyszedłem z restauracji, chciałem Ci o tym powiedzieć. Niedługo będę.

- Postaram się nie zdemolować Ci domu przez ten czas.

- Byłbym wdzięczny – odparł chichocząc.

- Chociaż mam wielką ochotę na kawę, ale nie wiem jak zniesie to twoja kuchnia – przeszłam do pomieszczenia rozglądając się.

- Użyj ekspresu, będzie prościej.

- Popsuję go.

- Wystarczy wcisnąć dwa guziki.

- Jakimś cudem i tak mogę go zepsuć – sięgnęłam po kubek i wstawiłam go w odpowiednie miejsce. – Raz się żyje.

- Najpierw go włącz, a później wciśnij ten po środku – zrobiłam to co mówił.

- Hah, działa. Jestem genialna – usłyszałam jego śmiech.

- Oczywiście. Kończę, będę za kilkanaście minut.

- Okay, czekam – rozłączył się. Odłożyłam telefon na blat i podeszłam do lodówki, otwierając ją i wyjmując z niej mleko. Zabrałam kubek, kiedy ekspres się wyłączył i dolałam mleka. Schowałam je i zabierając telefon oraz kubek, przeszłam do salonu, rozsiadając się na sofie. Włączyłam telewizor, zostawiając na jakimś muzycznym programie i upiłam łyka. Wzięłam głęboki wdech.

Czułam się trochę dziwnie będąc tu samej. Nie jestem pewna jak Ashton tu wytrzymywał, chociaż z jego trybem pracy, przez większość czasu go tu nie ma. Sięgnęłam po telefon, kiedy dostałam wiadomość, jak się okazało od Jess. Jutro miałam na popołudnie więc, spokojnie zjem z Ashtonem śniadanie. Przygryzłam dolną wargę, uśmiechając się. Może w końcu wszystko zacznie się układać.

Usłyszałam dzwonek do drzwi. Odstawiłam kubek i odłożyłam telefon, kierując się w ich stronę. Otworzyłam je i pierwsze co dostrzegłam to wielki bukiet czerwonych róż. Zamrugałam kilkukrotnie.

- Oh... wow – wzięłam je od blondyna i wycofałam się. Wszedł do mieszkania. – Co przeskrobałeś przez tak krótki czas? – zapytałam, starając się ukryć rozbawienie.

- Nic – złączył nasze usta w mocnym pocałunku. – Po prostu Cię kocham – patrzyłam na niego wielkimi oczami. Nie spodziewałam się usłyszeć wyznania tak szybko i to po wczorajszych wydarzeniach.

- Ja...

- Wiem, że nie powiesz mi teraz tego samego, Kenna. Rozumiem. Po prostu chciałem żebyś wiedziała – uśmiechnęłam się.

- Dziękuję – objęłam ramieniem jego kark, przyciągając go do siebie i złączyłam nasze usta. Podniósł mnie i chwilę później siedziałam na stole, położyłam kwiaty obok i wplotłam dłoń w jego włosy. Stał między moimi nogami, a jego dłonie znajdowały się na mojej talii. Zakończyłam nasz pocałunek. – Co będziemy dziś robić? – zapytałam.

- Zjemy obiad na mieście? Ale do tego jeszcze jakieś dwie, trzy godziny, więc...

- To sporo czasu.

- Prawda? A muszę się tobą nacieszyć, przed tygodniem pełnym pracy – uśmiechnął się zadziornie.

- Co masz na myśli? – starałam się powstrzymać uśmiech.

- Wiesz, przez ten czas można dużo zrobić – złożył pocałunek na moim ramieniu, a jego dłonie znalazły się na moich udach, powoli wkradając się pod materiał sukienki.

- Na przykład? – odchyliłam głowę do tylu, aby miał łatwiejszy dostęp do mojej szyi, gdzie złożył kolejny pocałunek.

- Na przykład pozbyć się naszych ubrań.

- Oh, musielibyśmy robić to bardzo powoli – zachichotałam, czując pocałunek na linii szczęki.

- Bardzo – szepnął wprost w moje usta, po czym mnie pocałował.





Nie jestem pewna czy w kolejnym, czy w kolejnym po kolejnym xD ale czeka nas mały przeskok w czasie xD

Kash♥

#ILWHff ♥

Lov U♥

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro