12
- Luke, byłeś kiedyś w związku? – zapytałam. Znałam blondyna jakiś miesiąc i naprawdę cieszyłam się, że go poznałam. Szybko złapaliśmy wspólny język. Był świetnym przyjacielem. – Takim poważnym – dodałam. Siedzieliśmy na kocu za moim domem, a przynajmniej ja siedziałam, bo blondyn leżał z głową na moich udach z przymkniętymi oczami. Wygrzewaliśmy się na słońcu. Niby był początek października, ale trafił nam się jeden z cieplejszych i nasłonecznionych dni, jak na jesień.
- Mam osiemnaście lat, czego ode mnie oczekujesz? – zaśmiał się. – Dlaczego pytasz?
- Zastanawiam się jak to jest. Nigdy nie byłam zakochana – otworzył oczy patrząc na mnie.
- Wszystko przed tobą, ale to nie będzie to samo.
- W jakim sensie? – zmarszczyłam brwi.
- Pogadamy jak stracisz dziewictwo – zaśmiał się, na co go szturchnęłam.
- Głupek.
- To mądrość życiowa moja droga, seks jest tym czym zaczynasz się kierować, jak już go zasmakujesz i nie ma odwrotu. W twoim przypadku zakochanie się byłoby niewinne, w moim już nie.
- Związek nie powinien opierać się tylko na seksie, zboczeńcu.
- Nie powinien, ale to czynnik podgrzewający atmosferę. Pogadamy jak znajdziesz faceta – pstryknął mnie w nos.
Przebudziłam się i westchnęłam cicho. Nie chciałam jeszcze wstawać. Sięgnęłam dłonią do twarzy i przetarłam ją, po czym otworzyłam oczy. Ashton leżał na boku, podpierając głowę na dłoni i przyglądał mi się z lekkim uśmiechem. Jego przydługie loczki opadały mu na twarz, ale zdawały się mu nie przeszkadzać. Pochylił się lekko i musnął moje usta, w krótkim pocałunku, który oddałam.
- Dzień dobry.
- Hej – uśmiechnęłam się. – Długo nie śpisz?
- Jakieś pół godziny, nie dłużej.
- Mogłeś mnie obudzić.
- Mogłem – przytaknął. – Ale wolałem się pogapić.
- Jak jakiś zbok – skomentowałam.
- Dzięki – roześmiał się. – To miłe.
- Wiem – przewróciłam się na plecy i zamknęłam oczy, biorąc głęboki wdech. Więc to tak teraz będzie- beztroskie poranki przy boku Ashtona.
- Tylko nie zasypiaj – musnął ustami moje ramię.
Wiem jedno, nie żałuję swojej decyzji.
- Nie zasnę – otworzyłam oczy i uniosłam głowę, po czym pocałowałam go. Poczułam jego dłoń na policzku. Powoli odchylał się do tyłu, ciągnąc mnie za sobą, aż wylądował na pościeli, a ja częściowo na nim. Do muśnięć dołączyły nasze języki, a jedna z jego dłoni znalazła się pod koszulką, którą miałam na sobie i powoli przesuwał palcami wzdłuż mojego kręgosłupa.
Usłyszałam dźwięk telefonu, po czym odsunęłam się od mężczyzny, na co ten westchnął. Z rezygnacją sięgnął po urządzenie. Usiadłam, krzyżując przed sobą nogi i przyglądałam mu się, kiedy rozmawiał. Jego dłoń znalazła się na moim kolanie, a palcami lekko w nie stukał, co wywołało u mnie delikatny uśmiech. Niezbyt przysłuchiwałam się temu co mówił, wyłapałam tylko „okay, będę" przed tym jak się rozłączył.
- Nie ma mnie dzień i już coś nie tak – wypuścił głośniej powietrze z ust. – Będę musiał pojechać do restauracji na godzinę do dwóch.
- W porządku, wrócę do siebie – uśmiechnęłam się.
- Nie musisz. Możesz pojechać ze mną, albo poczekać tu na mnie.
- Albo pojechać do siebie, zabrać kilka rzeczy i tu wrócić. Nawet telefonu ze sobą nie wzięłam, a jest niedziela, więc Jess będzie do mnie pisać w związku z pracą i grafikiem na ten tydzień.
- Więc spakuj dodatkowe ubrania na jutro – uniósł jeden kącik ust w zadziornym uśmieszku. – Zostaniesz tu na noc.
- Zostanę?
- Jeśli chcesz.
- W grę wchodzi śniadanie? – zaśmiał się.
- Jak zawsze – usiadł i musnął moje usta. – Pełen catering. To jak?
- Opcja śniadaniowa jest przekonywująca.
- Tylko ona?
- Hmm – zrobiłam zastanawiającą minę.
- Kenna – przysunął się do mnie, tak że nasze nosy się stykały.
- Cóż... pewien przystojniak też jest niezłą zachętą – uśmiechnęłam się.
Po wróceniu do siebie, pierwsze co zrobiłam to wzięcie szybkiego prysznicu i po nim, przebranie się w brązową, zwiewną, sukienkę, która odsłaniała ramiona. Wyjęłam z wcześniej przygotowanej torby- na naszą randkę, której nie było, kilka rzeczy i włożyłam do niej te, które miałam zamiar założyć jutro.
Zabrałam kosmetyczkę i lusterko, po czym przeszłam do kuchni, stawiając rzeczy na stole. Zwykle malowałam się w tym miejscu ze względu na okno naprzeciwko, przez co miałam sporo światła dziennego. Usłyszałam dzwonek, więc skierowałam się w stronę drzwi od razu je otwierając. Z zaskoczeniem dostrzegłam bruneta.
- Calum? Hej – otworzyłam szerzej drzwi, aby mógł wejść i zamknęłam je za nim. Przeszłam z powrotem do kuchni. – Coś się stało? Chcesz coś do picia?
- Nie, dzięki. I tak, stało się – spojrzałam na niego lekko marszcząc brwi. – Chodzi o Luke'a.
- Co znów zrobił? – zapytałam siadając przed lusterkiem i zaczęłam się malować.
- Wiesz, że wcześniej mieszkał z May – przytaknęłam. – Po tym co się stało pomieszkiwał u mnie. Ostatnio go gdzieś wcięło po waszej kłótnie, a wczoraj jak wrócił, spakował kilka swoich rzeczy i wyszedł nawet nie mówiąc dokąd.
- A co ja mam z tym wspólnego? – na chwilę przeniosłam na niego wzrok.
- Znów się pokłóciliście, prawda? – westchnął. Nie odpowiedziałam, skupiając się na tuszowaniu rzęs. – O co poszło?
- Zrobił mi jakąś pieprzoną scenę zazdrości i to przy Ashtonie, czym zniszczył to co między nami było, na szczęście wszystko mu wyjaśniłam. Plus wiedział co do niego czuję i świetnie się tym bawił.
- Powiedział Ci?
- Co? To że lecę na niego, ale kiedy go nie ma to lecę na Ashtona? To, że wie, co do niego czuję, ale to nie przeszkadzało mu do mieszania mi w głowie? Bo bawienie się moimi uczuciami to taka świetna rozrywka – prychnęłam.
- Boże, co za idiota.
- Mało powiedziane.
- Kenna, ty nic nie rozumiesz – odwróciłam się w jego stronę.
- Gdybym go rozumiała byłoby prościej. Myślałam, że go znam, ale jednak się myliłam. Może robić co chce, nie wiem gdzie on jest – wzruszyłam ramionami. – I tak szczerze, nie obchodzi mnie to. Jest dorosły, a ja nie mam zamiaru się za nim uganiać i traktować jak jajka, a tym bardziej go przepraszać, bo nie mam za co. Jak się znajdzie możesz mu powiedzieć, że jak dorośnie do przeprosin może się do mnie odezwać.
- Oboje jesteście cholernie uparci, przecież go kochasz.
- Wcale nie, kochałam moje wyobrażenie o jego osobie, a nie dupka, którym jest.
- Wiesz, że taki nie jest – zaśmiałam się.
- Ostatnio wystarczająco udowodnił mi, że jest – usłyszałam dźwięk swojego telefonu. Wstałam kierując się do salonu, gdzie leżał mój telefon i odebrałam. – Tak, Ashton? – czułam na sobie wzrok Caluma.
- Chciałam tylko powiedzieć, że trochę mi się przedłuży.
- W porządku i tak wciąż jestem u siebie.
- Jak sobie chcesz – spojrzałam na Hooda. – Ale oboje popełniacie błąd. Do zobaczenia – skierował się do wyjścia, a ja odprowadziłam go wzrokiem. Wypuściłam głośniej powietrze z ust.
- Kto to był?
- Calum – odpowiedziałam. – Chciał pogadać. Muszę kończyć, dam Ci znać jak będę u Ciebie.
- Okay - nie brzmiał na zadowolonego.
- Pa – rozłączyłam się. Wzięłam głęboki wdech. Na pewno będzie mnie pytał o przyczynę wizyty Caluma, na pewno. Jakim cudem Luke potrafi namieszać nawet jak nie ma go w pobliżu?
Wysiadłam z samochodu i zabrałam torebkę oraz torbę ze swoimi rzeczami. Zamknęłam auto i skierowałam się do wejścia do budynku. Rozejrzałam się, ale samochodu blondyna nigdzie nie widziałam. Na szczęście dał mi klucze, więc nie będę miała problemu z dostaniem się do jego mieszkania.
Weszłam do środka, pokonując w miarę szybko, schody i wyciągnęłam z torebki klucze. Otworzyłam drzwi, wchodząc do mieszkania i od razu usłyszałam swój telefon. Odłożyłam torbę z rzeczami na podłogę i wyciągnęłam urządzenie z mniejszej.
- Właśnie weszłam do twojego mieszkania – zaśmiałam się. – Nie musisz mnie sprawdzać.
- Nie sprawdzam Cię – odpowiedział z rozbawieniem. – Wyszedłem z restauracji, chciałem Ci o tym powiedzieć. Niedługo będę.
- Postaram się nie zdemolować Ci domu przez ten czas.
- Byłbym wdzięczny – odparł chichocząc.
- Chociaż mam wielką ochotę na kawę, ale nie wiem jak zniesie to twoja kuchnia – przeszłam do pomieszczenia rozglądając się.
- Użyj ekspresu, będzie prościej.
- Popsuję go.
- Wystarczy wcisnąć dwa guziki.
- Jakimś cudem i tak mogę go zepsuć – sięgnęłam po kubek i wstawiłam go w odpowiednie miejsce. – Raz się żyje.
- Najpierw go włącz, a później wciśnij ten po środku – zrobiłam to co mówił.
- Hah, działa. Jestem genialna – usłyszałam jego śmiech.
- Oczywiście. Kończę, będę za kilkanaście minut.
- Okay, czekam – rozłączył się. Odłożyłam telefon na blat i podeszłam do lodówki, otwierając ją i wyjmując z niej mleko. Zabrałam kubek, kiedy ekspres się wyłączył i dolałam mleka. Schowałam je i zabierając telefon oraz kubek, przeszłam do salonu, rozsiadając się na sofie. Włączyłam telewizor, zostawiając na jakimś muzycznym programie i upiłam łyka. Wzięłam głęboki wdech.
Czułam się trochę dziwnie będąc tu samej. Nie jestem pewna jak Ashton tu wytrzymywał, chociaż z jego trybem pracy, przez większość czasu go tu nie ma. Sięgnęłam po telefon, kiedy dostałam wiadomość, jak się okazało od Jess. Jutro miałam na popołudnie więc, spokojnie zjem z Ashtonem śniadanie. Przygryzłam dolną wargę, uśmiechając się. Może w końcu wszystko zacznie się układać.
Usłyszałam dzwonek do drzwi. Odstawiłam kubek i odłożyłam telefon, kierując się w ich stronę. Otworzyłam je i pierwsze co dostrzegłam to wielki bukiet czerwonych róż. Zamrugałam kilkukrotnie.
- Oh... wow – wzięłam je od blondyna i wycofałam się. Wszedł do mieszkania. – Co przeskrobałeś przez tak krótki czas? – zapytałam, starając się ukryć rozbawienie.
- Nic – złączył nasze usta w mocnym pocałunku. – Po prostu Cię kocham – patrzyłam na niego wielkimi oczami. Nie spodziewałam się usłyszeć wyznania tak szybko i to po wczorajszych wydarzeniach.
- Ja...
- Wiem, że nie powiesz mi teraz tego samego, Kenna. Rozumiem. Po prostu chciałem żebyś wiedziała – uśmiechnęłam się.
- Dziękuję – objęłam ramieniem jego kark, przyciągając go do siebie i złączyłam nasze usta. Podniósł mnie i chwilę później siedziałam na stole, położyłam kwiaty obok i wplotłam dłoń w jego włosy. Stał między moimi nogami, a jego dłonie znajdowały się na mojej talii. Zakończyłam nasz pocałunek. – Co będziemy dziś robić? – zapytałam.
- Zjemy obiad na mieście? Ale do tego jeszcze jakieś dwie, trzy godziny, więc...
- To sporo czasu.
- Prawda? A muszę się tobą nacieszyć, przed tygodniem pełnym pracy – uśmiechnął się zadziornie.
- Co masz na myśli? – starałam się powstrzymać uśmiech.
- Wiesz, przez ten czas można dużo zrobić – złożył pocałunek na moim ramieniu, a jego dłonie znalazły się na moich udach, powoli wkradając się pod materiał sukienki.
- Na przykład? – odchyliłam głowę do tylu, aby miał łatwiejszy dostęp do mojej szyi, gdzie złożył kolejny pocałunek.
- Na przykład pozbyć się naszych ubrań.
- Oh, musielibyśmy robić to bardzo powoli – zachichotałam, czując pocałunek na linii szczęki.
- Bardzo – szepnął wprost w moje usta, po czym mnie pocałował.
Nie jestem pewna czy w kolejnym, czy w kolejnym po kolejnym xD ale czeka nas mały przeskok w czasie xD
Kash♥
#ILWHff ♥
Lov U♥
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro