Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

10

Wysiadłam z samochodu blondyna i zamknęłam za sobą drzwi. Spojrzałam na niego delikatnie się uśmiechając, kiedy okrążał samochód, aby do mnie podejść. Ponownie trochę przesadziliśmy z winem i ponownie u niego nocowałam. Znów nie posunęliśmy się dalej, chociaż nasze pocałunki były o wiele śmielsze niż ostatnio. Czułam się jak nastolatka, która była zauroczona swoim kolegą ze szkoły. Ashton, zdecydowanie zaczynał mi się podobać i lubiłam spędzać z nim czas, więc może trzeba dać temu szansę?

- Dziękuję za zabawny poranek – powiedział.

- Prawie spóźniłam się do pracy, to rzeczywiście zabawne.

- No wiesz, to jak nagle zerwałaś się z łóżka, wygoniłaś mnie na dół, aby zająć łazienkę i w pospiechu wypiłaś kawę zagryzając ją tostem, było nawet zabawne.

- Jak dla kogo. Nigdy, nigdzie się nie spóźniłam, a gdyby to się stało, byłaby to twoja wina.

- To nie ja nie nastawiłem budzika.

- To nie ja dolewałam mi wina.

- Jesteś już dużą dziewczynką, umiesz odmawiać.

- Może nie chciałam? – cmoknęłam ustami, a na jego wstąpił szeroki uśmiech.

- Więc do zobaczenia?

- Do soboty, a to w zasadzie jutro – oboje się zaśmialiśmy. – Cholera, muszę się spakować.

- To raczej nie trudne.

- Oh uwierz mi, to wyzwanie. Nie mam pojęcia dokąd jedziemy.

- Dowiesz się jutro. Będę o dziewiątej u Ciebie – pochylił się i musnął mój policzek. – Miłego dnia.

- Tobie również – obserwowałam jak wraca na miejsce kierowcy. Zamknął za sobą drzwi i spojrzał w moim kierunku. Pomachałam mu i odsunęłam się od samochodu, po czym odwróciłam się w stronę salonu by po chwili do niego wejść. Jess przyglądała mi się uważnie, kiedy po przywitaniu się z nią od razu podeszłam do szafki z kosmetykami, aby się pomalować.

- Kim jest ten przystojniak? – stanęła za mną, a ja mogłam ją obserwować w lustrze. – Wczoraj po Ciebie przyjechał, dzisiaj odwozi. Nie mów mi, że wy...

- To przyjaciel – odpowiedziałam.

- Oh, Luke też jest przyjacielem, a w sumie to już sama nie wiem co jest między wami. Dawno tu nie zaglądał no i po tym co mówiłaś...

- Luke to przeszłość, a Ashton to...

- Przyszłość?

- Bardzo prawdopodobne – uśmiechnęłam się pod nosem.

- To opowiadaj – usiadła obok mnie.

- Opowiem Ci po weekendzie, jutro mam z nim randkę – spojrzałam na nią.

- Ja już wiem jak ta randka się skończy, na kilometr widać, że go aż korci.

- Co?

- Oh, daj spokój. To facet jak każdy inny. Jeśli jeszcze się do Ciebie nie dobierał, to albo coś z nim nie tak, albo trafił Ci się rzadki przypadek, który szanuje Cię aż za bardzo. Jesteś pewna, że nie jest prawiczkiem?

- Jestem pewna. I to nie do końca tak.

- A jak?

- Powiedzmy, że jest coś, co w pewien sposób ogranicza mu możliwości, bo...

- Czekaj, chwila jeszcze mi powiedz, że jest impotentem – zaczęłam się śmiać. Jakim cudem ona na to wpadła? To niedorzeczne.

- Oj, uwierz mi, że nie jest.

- Więc o co chodzi? – usłyszałam dzwoneczek przy drzwiach. Obie spojrzałyśmy w ich stronę, dostrzegając dwie młode kobiety.

- Koniec ploteczek – stwierdziłam.

- I tak się dowiem.


Po skończonej pracy zajechałam do jakiegoś fast fooda po jakże zdrową obiadokolację. Kupowanie składników nie miałoby sensu, bo i tak nic by z nich nie wyszło, chyba że spalenizna. Trochę ubolewałam nad tym, że mój samochód został pod moim blokiem, a kiedy w końcu do niego dotarłam, odetchnęłam. Nigdy więcej jazdy autobusem, za bardzo kocham mój samochód.

Weszłam do budynku, pokonując szybko schody. Zatrzymałam się pod drzwiami swojego mieszkania i sięgnęłam po klucze. Z zaskoczeniem dostrzegłam, że drzwi były otwarte, a na pewno je wczoraj zamykałam. Ostrożnie je otworzyłam i po cichu weszłam do środka. Jeśli ktoś tu jest, zejdę na zawał za nim cokolwiek zrobi, przysięgam. Zamknęłam drzwi i powoli przechodziłam dalej rozglądając się. Wszystko było w nienaruszonym stanie i było zdecydowanie za cicho, aby ktoś tu był. Chyba jednak zapomniałam ich zamknąć. Odetchnęłam, przechodząc już pewniej do salonu i kierując się w stronę kuchni. Usłyszałam coś na wzór chrapnięcia, a serce prawie wyskoczyło mi z piersi, kiedy podskoczyłam przestraszona, przy okazji upuszczając torby. Spojrzałam w stronę sofy.

- O mój Boże... Luke! – momentalnie znalazłam się przy chłopaku. Jak zwykle spał jak kamień więc nawet mój krzyk go nie obudził. Ukucnęłam przy nim i odgarnęłam mu włosy z czoła, dostrzegając na jego twarzy kilka zadrapań i lekkie rumieńce na policzkach. – Jesteś idiotą – westchnęłam. Przyłożyłam dłoń do jego czoła, czując bijące od niego ciepło. Miał gorączkę. – Coś ty robił, Luke? – wyprostowałam się, zabrałam upuszczone rzeczy z podłogi i od razu przeszłam do kuchni. Budzenie go teraz nie ma sensu, więc na razie muszą wystarczyć mu zimne okłady.

Zmoczyłam mały ręcznik i kierując się z powrotem do salonu, złożyłam go. Ułożyłam go na jego czole. Musiał użyć kluczy, które ma, aby tu wejść. Tylko co on robił przez te kilka dni?

Siedziałam w fotelu, trzymając kubek z herbatą w dłoniach i obserwowałam blondyna. Zdążyłam się już przebrać, a nawet zjeść i kompletnie nie mogłam skupić się na tym co powinnam robić, kiedy on tu był. Co jakiś czas zmieniałam mu okład. Czasami mamrotał coś pod nosem, ale nie byłam w stanie tego zrozumieć. Pamiętałam naszą kłótnię bardzo dokładnie, ale wydawała się ona czymś odległym, nieważnym, kiedy znów tu był. Nawet w takim stanie.

- Kenna? – potrząsnęłam głową i zamrugałam szybko, wyrywając się z zamyślenia. Spojrzałam od razu w stronę chłopaka, który przyglądał mi się zaspanym wzrokiem. Od razu się podniosłam.

- Pójdę po tabletki – mruknęłam, ale kiedy przechodziłam obok niego złapał mnie za nadgarstek. Usiadł. – Zaraz wrócę, Luke – puścił moją dłoń, a ja od razu skierowałam się do kuchni. Cały czas, czułam na sobie jego wzrok. Jeszcze wczoraj twierdziłam, że chcę o nim zapomnieć, a on jak zwykle pojawia się i miesza mi w głowie, choć nawet jeszcze nic nie powiedział, ani nic nie zrobił. Czas przeprowadzić się na Alaskę, to idealny pomysł.

Wróciłam do niego podając mu szklankę z wodą i dwie tabletki, które od razu połknął. Usiadłam obok niego, ale się nie odezwałam.

- Przepraszam – powiedział.

- Jest okay.

- Nie jest, Kenna. Zawaliłem – oparł czoło o moje ramię. – Nie jesteś taka jak May i możesz spotykać się z kim chcesz, nic mi do tego, nawet jeśli podobało mi się to co zaszło między nami.

- Luke...

- Co jest między tobą a Ashtonem? – wzięłam głęboki wdech, słysząc jego pytanie. Sama nie wiedziałam CO dokładnie było między nami, coś na pewno, zwykłą znajomością to nie było, ale zawsze musiało byś jakieś „ale".

- Nie wiem. Zgodziłam się na randkę już jakiś czas temu. Jutro zabiera mnie gdzieś za miasto. Nie jesteśmy razem, ale – jego usta naparły na moje przerywając moją wypowiedź. – Luke, nie – odsunęłam się od niego, odwracając wzrok.

- Dlaczego? Nie jesteś z nim.

- Ani z tobą – spojrzałam na niego. Przyglądał mi się uważnie, a ja przełknęłam ślinę. Podniosłam się z miejsca. – Jeśli chcesz, możesz tu nocować, ale proszę, nie rób tego więcej – opuściłam salon, przechodząc do swojej sypialni. Wypuściłam głośniej powietrze z ust. Najgorsze w chęci zapomnienia jest to, że zawsze coś będzie przeciwko tobie. Nawet jeśli przerwałam ten pocałunek, nie znaczy, że chciałam, to było trudne, a moje serce wciąż biło szybciej. W tym wszystkim byłam pewna dwóch rzeczy- uczuć Ashtona co do mnie i tego, że na koniec ktoś będzie cierpiał. Musiałam zająć czymś myśli, nawet jeśli czułam się okropnie z faktem, że nie potrafiłam się zdecydować.

Podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej małą torbę podróżną. Wrzuciłam do niej jeansy i jakiś sweter. Zrobiłam kilka kroków w bok, zatrzymując się przy komodzie i wysunęłam górną szufladę, gdzie znajdowała się bielizna. Westchnęłam. Nie mam pojęcia czego się spodziewać, czego oczekiwać, ani czy pozwolę mu na więcej. Myślałam o tym, oczywiście, że kilkukrotnie przeszło mi to przez myśl i dla Ashtona byłoby to dość jednoznaczne, a ja nie chciałam go zranić. Gdyby nie Luke, pewnie nawet bym się nie zastanawiała.

- Kenna? – automatycznie pchnęłam szufladę, aby się zamknęła. – Przecież wiem co tam jest – prychnął. Oczywiście, że wiedział, jeszcze do niedawna nie przeszkadzało mi to, że zobaczyłby moją bieliznę czy mnie tylko w niej, co miało miejsce kilka razy.

- Chcesz czegoś, Luke?

- Chciałem Cię tylko poinformować, że będę okupować łazienkę – podszedł do mnie i przykucnął obok, wysuwając dolną szufladę. Miał tu kilka swoich rzeczy odkąd pamiętam, przydawały się, kiedy tu nocował. Zabrał z niej dresy i wyprostował się. – Ta ciemnoczerwona koronka jest najlepsza – powiedział, kierując się do wyjścia.

- To jest bordo – spojrzał na mnie przez ramię z rozbawieniem, na co przewróciłam oczami. Dobra, niektóre rzeczy się nie zmieniają, wciąż odpowiadam mu automatycznie, chcąc się z nim droczyć, tak jak on ze mną, tyle że po chwili mam ochotę walnąć się otwartą dłonią w czoło, bo to nie są już nic nie znaczące rozmowy, one mają podtekst, przynajmniej dla mnie.

Patrzyłam jeszcze przez chwilę na blondyna, tak jak i on na mnie. Z każdą chwilą czułam się coraz mniej pewnie. Zawrócił się, znów podchodząc do mnie. Złapał dłonią mój podbródek, a ja na moment wstrzymałam oddech, przyglądając mu się z ostrożnością.

- Nie jedź z nim, Kenna – powiedział, po czym zostawił mnie samą. Zamrugałam kilkukrotnie, przetwarzając jego słowa i wpatrując się w wejście do pokoju, za którym przed chwilą zniknął. Co to ma znaczyć? Dlaczego on tak miesza mi tak w głowie?!

Wyszłam za nim i z zaskoczeniem dostrzegłam go stojącego zaraz obok, niemal na niego wpadłam. Będę tego żałować, ale to później. Złapałam dłońmi za jego policzki i stanęłam na palcach, złączając nasze usta. Od razu zaczął oddawać pocałunki. Objął mnie ramionami w pasie, przyciągając bliżej siebie. Do niezdarnych i zachłannych muśnięć, dołączyły nasze języki. Oh, to było za razem coś czego pragnęłam, ale też wiedziałam, że to było złe.

Przyłożyłam dłonie do jego klatki piersiowej i odsunęłam się. Pokręciłam lekko głową.

- Miałeś wziąć prysznic – powiedziałam niepewnie. – Więc idź. Tylko nie za długo bo masz gorączkę.

- Liczyłem na „bo będę na Ciebie czekać".

- Wysoką gorączkę – prychnął na moje słowa, ale po chwili poszedł do łazienki.

Wróciłam do pokoju i opadłam na łóżko. Jestem idiotką, sama sobie wszystko komplikuję. Z jednej strony ciągnie mnie do Luke'a, ale zaczęłam też czuć coś do Ashtona. Z drugiej o ile czuję coś do Ashtona i zapominam przy nim o Luke'u, to jeśli ten drugi się pojawi, wszystko wraca. Westchnęłam głośno. Naprawdę czas się przeprowadzić na Alaskę.

Za nim poczułam coś do swojego przyjaciela wszystko było w porządku i nikt niczego ode mnie nie oczekiwał. Pytanie brzmiało, czy Luke czegoś ode mnie oczekuje. Nie miałam pojęcia czego tak naprawdę chce, nie powiedział niczego, co dotyczyłoby jego uczuć względem mnie. Idąc za rozsądkiem, Ashton zdefiniował swoje uczucia i wiem, że jest to szczere, ale wciąż łudzę się, że może jednak Luke czuje do mnie to samo, skoro kiedyś ponoć był we mnie zakochany, ale z tego co mówił Ashton, po prostu zaczął się spotykać z inną, więc może powinnam zrobić to samo? Tyle, że wcześniej do niczego między nami nie dochodziło, a to wszystko komplikuje. Cokolwiek nie zrobię i tak źle i tak nie dobrze.

Podniosłam się przechodząc do kuchni i sięgnęłam po butelkę z wodą. Szczerze, miałam ochotę na coś mocniejszego, ale ze względu na obecność Luke'a to pewnie nie skończyłoby się dobrze, chociaż w sumie... Boże! Ja już nawet nie wiem co mam myśleć!

- Kenna? – odwróciłam się, a mój wzrok zatrzymał się na jego nagiej klatce piersiowej.

- Załóż koszulkę, idioto. Jesteś przeziębiony.

- Ale mi gorąco.

- Do pokoju po koszulkę, już – zaśmiał się.

- A co, rozpraszam Cię?

- Przestań.

- Z czym?

- Z mieszaniem mi w głowie. Mam tego dość. Robisz jedno, mówisz drugie, później znikasz i się nie odzywasz i równie nagle się pojawiasz z gorączką, zadrapaniami i siniakami na ciele, jakbyś się z kimś bił. Mącisz mi w głowie bo zamiast powiedzieć wprost czego chcesz wszystko komplikujesz.

- Powiedziałem czego chcę. Żebyś nigdzie nie jechała z Ashtonem.

- Dlaczego mam z nim nie jechać? – nie odpowiedział. – No właśnie. Zaraz przyniosę Ci tę koszulkę oraz poduszkę i zapasową pościel. Śpisz na kanapie.

- Jest niewygodna.

- Ja mam na niej spać? – przyglądał mi się uważnie.

- Nie.

- Więc nie widzę innego rozwiązania – wyminęłam go i będąc już w sporej odległości, odetchnęłam. Odmówiłam mu, to już coś. Oby tak dalej.





Ta historia to jakiś żart, w ogóle nie wygląda tak jak miała wyglądać, a to kolejny rozdział, którego ogólny zarys całkowicie się zmienił, bo nawet nie miało być w nim Luke'a, a jest przez większość, także tego no... Moje historie naprawdę żyją swoim życiem xD

Trochę Kash'a, trochę Lenny, z tego serio wyjdzie trójkąt 😂😂😂

#ILWHff :)

Lov U♥

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro