Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

04

Wbiegałam po schodach, chcąc jak najszybciej znaleźć się na piątym piętrze, kiedy to winda była zajęta. Okay, moja kondycja nie jest najlepsza. Zatrzymałam się na półpiętrze między czwartym, a piątym poziomem i wzięłam głęboki wdech. Podniosłam wzrok dostrzegając Luke'a siedzącego na ostatnim stopniu u góry. Uniósł głowę i nasz wzrok się spotkał. Po jego spojrzeniu wiedziałam jedno, był w rozsypce i tu wcale nie chodziło o nerwy przed oświadczynami. W takim stanie widziałam go tylko raz i to nie po najprzyjemniejszych wydarzeniach w jego życiu.

Podeszłam do niego, a on zadarł brodę do góry przyglądając mi się uważnie. Między nami panowała cisza i wiedziałam, że on nie przerwie jej pierwszy.

- Wejdźmy do środka, Luke. Tu jest chłodno – powiedziałam. Chciałam go minąć i podejść do odpowiednich drzwi, ale ledwie zrobiłam krok, a poczułam jego dłoń na swoim nadgarstku.

- Miałaś rację – powiedział cicho, a ja zmarszczyłam brwi. Kompletnie nie miałam pojęcia o co mu chodzi.

- Porozmawiamy w środku. No chodź – powiedziałam ciągnąc go za rękę, tym samym zmuszając go do wstania. Chwilę później byliśmy już w środku mojego mieszkania. Zamknęłam za nami drzwi i poprowadziłam chłopaka dalej. Opadł z westchnięciem na sofę. – Chcesz coś do picia?

- Whisky, najlepiej całą butelkę.

- Przecież masz się spotkać z May...

- Nie wymawiaj tego imienia przy mnie – warknął. Oh, drugi etap, złość. Wstał i skierował się do kuchni. Obserwowałam go uważnie. Po chwili wrócił na swoje miejsce z butelką z alkoholem w dłoni. Odkręcił ją i upił sporego łyka, krzywiąc się przy tym.

- Możesz mi powiedzieć co się stało? – zapytałam. Nie odpowiedział, tylko sięgnął po telefon, chyba szukając w nim czegoś i zaraz mi go podał.

- Zdradziła mnie – mruknął, kiedy ja włączałam jakiś filmik. Zamrugałam kilkukrotnie, patrząc na niego z niedowierzaniem, a po chwili spojrzałam na wyświetlacz. Obraz przedstawiał jakiś pokój, dokładniej mówiąc kawałek łóżka, May leżącą na nim i zarys szczęki chłopaka, który składał pocałunki na jej szyi, nie wspominając już o tym, że nie miała na sobie bluzki i zdecydowanie nie protestowała, widać było, że musiała nagrywać to ta druga osoba. Nagranie kończyło się zaraz po tym jak dziewczyna kazała mu się pospieszyć. Chyba musiałam przetrawić to, co właśnie zobaczyłam. Jak, do chuja? Dlaczego?! – Dostałem to od tego kolesia, kiedy byłem jeszcze w pracy, razem ze screenami z ich wiadomości.

- On Ci to wysłał?

- Eric. Jej, pierdolony, przyjaciel – wysyczał. Nawet nie wiem, co mam powiedzieć. – Pierdolona szmata. Musiałem przyjechać do Ciebie, gdybym się z nią spotkał, to mogłoby się źle skończyć.

- Jakby co, dałabym Ci alibi – burknęłam, na co zaśmiał się gorzko. Usiadłam obok niego.

- Zmarnowałem prawie trzy lata swojego życia. Kurwa! Chciałem się jej oświadczyć, do chuja...

- Nie wie co straciła. Będzie tego żałować. Nie znajdzie drugiego takiego faceta jak ty.

- Mówisz? –prychnął i znów napił się alkoholu. Westchnęłam, siadając obok niego i sięgnęłam po butelkę.

- Więc, nie masz mi za złe, że się wygadałam?

- Co?

- Przyszła do mnie dzisiaj. Ah... żałuję, że nie spaliłam jej twarzy czy coś – zaczął się śmiać.

- Mogłaś to zrobić.

- Zrobiłabym, gdybym wiedziała.

- Nie wątpię. Odwiedzałbym Cię w kiciu.

- Dzięki, to pocieszające – burknęłam i oparłam głowę o jego bark. Ponownie przystawił butelkę do ust, a zaraz po nim i ja to zrobiłam, czując gorzki posmak w ustach. Oh, to nie skończy się dobrze.

Godzinę, butelkę whisky i multum wyobrażeń na temat możliwości morderstwa May później, siedzieliśmy na podłodze w kuchni, próbując otworzyć butelkę wina, co nawet z korkociągiem sprawiało nam spory problem.

- Można po prostu rozwalić szyjkę butelki... - mruknął.

- Wino ze szkłem mmm, pychota i ten posmak krwi – zaczęliśmy się śmiać, chociaż to wcale nie było zabawne. – Po prostu to pociągnij Hemmings! – podniosłam głos, przytrzymują butelkę. Jedna z jego dłoni znalazła się na moich.

- Nie drzyj się na mnie, Watkins! – drugą dłonią złapał za korkociąg, ciągnąc go.

- Wreszcie! – krzyknęliśmy równo ucieszeni niczym małe dzieci, które dostały właśnie wymarzony prezent, kiedy w końcu pozbyliśmy się korka.

- Zajęło nam to tylko jakieś piętnaście minut – mruknęłam. – Świetny czas.

- Jeszcze nie tak źle – powiedział, kiedy upijałam łyka.

- Jest teraz dziwnie słodkie – roześmiał się na mój komentarz, zabierając ode mnie butelkę i sam upił trochę trunku.

- Rzeczywiście, zwykle tak nie smakuje – wzruszył ramionami i znów przystawił butelkę do ust.

- Ej! A ja to co? – oburzyłam się.

- Jesteś mała, potrzebujesz mniejszej ilości alkoholu – burknął.

- Nikt Ci nie kazał zostawać żyrafą – prychnęłam, przejmując butelkę. Wciąż pozostawaliśmy w kuchni i raczej nie zapowiadało się na to, abyśmy szybko się stad przenieśli. Już wcześniej zdarzało się nam, że po większej ilości alkoholu lądowaliśmy akurat w tym pomieszczeniu i kompletnie nie mam pojęcia dlaczego.

Z westchnięciem oparł się plecami o szafki i sięgnął do kieszeni bluzy, którą miał na sobie wyjmując z niej granatowe, lakierowane pudełeczko, które już wcześniej widziałam. Otworzył je i wyjął pierścionek, upuszczając opakowanie na podłogę. Przyglądał się błyskotce przez chwilę.

- Masz młotek?

- Co?

- Rozważam możliwość zniszczenia go.

- Sprzedaj go.

- Chcę się go pozbyć, nie potrzebna mi z powrotem kasa za niego – burknął. – Gdyby nie ten kutas, mogłem popełnić największy błąd w swoim życiu. Już nawet nie wiem czy mam być na niego wkurwiony czy wdzięczny mu za to, że pokazał mi jaka jest – prychnął. – Kobiety myślą, o kastracji faceta po zdradzie, ale co może zrobić facet w takiej sytuacji?

- Poharatać jej ładną buźkę, aby nikt jej więcej już nie zechciał?

- Jakieś rozwiązanie – przytaknął. - Masz same drastyczne pomysły, chciałaś ją wrzucić do kwasu.

- Nie wrzucić, tylko dodać kwas do maseczki aby wyżarł jej twarz, ale spokojnie, dopiero się rozkręcam - potarłam dłonie.

- Nie wiedziałem, że zadaję się z psychopatką – przyglądał mi się uważnie, na co ja tylko się uśmiechnęłam. – Ta mina jest przerażająca.

- Wcale nie.

- Wcale tak. Wyglądasz jak szurnięte dziecko z psychiatryka.

- Komplemenciarz z Ciebie, Luke – zaśmiałam się, na co mi zawtórował.

- Daj rękę – powiedział i sam chwycił za moją lewą dłoń.

- Po co? – mruknęłam. Chwilę później wsunął mi pierścionek na serdeczny palec, wciąż przytrzymując moją rękę w swojej. – Co ty robisz?

- Sprawdzam jak wygląda. Pasuje na Ciebie.

- Tak Lukey kochanie, wyjdę za Ciebie – starałam się skopiować głos May, co na tysiąc procent mi nie wyszło. – Ale i tak będę się pieprzyć ze swoim przyjacielem za twoimi plecami – dodałam.

- Ja jestem twoim przyjacielem – pochylił się w moją stronę, podpierając jedną dłoń o podłogę i złączył nasze usta, za nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć. Nie wiele myśląc oddałam pocałunek, który od razu pogłębiliśmy, a nasze języki poruszały się w chaotycznym rytmie. Moje serce biło cholernie szybko i nie chciałam tego przerywać.

Odsunął się ode mnie, opierając swoje czoło o moje i patrząc mi prosto w oczy. Nasze przyśpieszone oddechy przecinały się ze sobą. Przygryzłam dolną wargę.

- Nie powinniśmy – powiedział.

- Nie powinniśmy – powtórzyłam, a chwilę później znów czułam jego usta na swoich. Tym razem pocałunek był mocniejszy i bardziej zachłanny. Objęłam ramionami jego kark, a on złapał mnie w pasie, przyciągając bliżej siebie, tak że wylądowałam okrakiem na jego udach. Oddawałam każdy pocałunek z taką samą zachłannością, jaką on starał się mi przekazać. To było nieodpowiednie, ale tak bardzo tego pragnęłam. Jego dłonie wkradły się pod materiał mojego swetra, a ja mogłam poczuć ciepło bijące od nich na swojej skórze. Złapałam za jego bluzę i zsunęłam ją z jego ramion. W zamian pozbył się mojego swetra.

- Przenieśmy się do sypialni – mruknął, na chwilę przerywając nasz pocałunek.

- Yhym – podniosłam się razem z nim. Nasze wargi znów toczyły swoją wojnę, a ja powoli wycofywałam się z kuchni, kiedy on prowadził.

Pozbyłam się jego koszulki, a chwilę później wylądowałam na miękkim materacu. Znalazł się nade mną, podpierając się na przedramionach i musnął pewnie moje usta, po czym zszedł pocałunkami na moją szyję. Pozbył się mojego stanika, a ja wplotłam dłonie w jego włosy.*



Zacisnęłam mocno powieki i niechętnie otworzyłam oczy, czując nieprzyjemny ból głowy i suchość w ustach. Podniosłam się do pozycji siedzącej, rozglądając się po pokoju, w którym byłam sama. Moje ubrania walały się po podłodze, tak samo jak i bielizna.

- O kurwa... - zamrugałam kilkukrotnie przetwarzając informacje, które właśnie do mnie dotarły. Przespałam się Luke'iem! O mój Boże. Co my najlepszego zrobiliśmy? Alkohol i negatywne emocje to zła mieszkanka. Ja pierdole...

Podniosłam się, szybko zakładając dolną część bielizny i jakąś bluzę. Opuściłam pokój, rozglądając się po mieszkaniu, w którym panowała grobowa cisza.

- Luke?

- Jestem w kuchni – usłyszałam. Nabrałam powietrza w płuca i powoli je wypuściłam. To nic nie dało. Byłam jednym, wielkim kłębkiem nerwów. Do cholery, przespałam się z nim! Spojrzałam na niego, wchodząc do pomieszczenia. Miał na sobie wczorajsze ubrania, nie licząc bluzy i stał przy lekko uchylonym oknie, paląc.

- Przypadkiem nie rzuciłeś? – spojrzał na mnie.

- Nie tak łatwo pozbyć się nałogu – odpowiedział uśmiechając się lekko i zaraz odwrócił wzrok. Oh, okay. – Jedziemy na lunch? – zapytał.

- Um, tak, jasne. Tylko się przebiorę – powiedziałam odgarniając włosy do tyłu. Czułam jak o coś zahaczają. Spojrzałam na dłoń, na której wciąż znajdował się pierścionek. Ściągnęłam go, odkładając na blat. Czułam na sobie jego spojrzenie. – Daj mi kilka minut – przytaknął, a ja szybko odwróciłam się i opuściłam pomieszczenie.

Po moim policzku spłynęła łza, którą szybko otarłam. Choćbym nie wiem jak bardzo tego chciała, to bolało. Nie skomentował nawet słowem tego co zaszło między nami. Nie żebym liczyła na to, że nagle mnie pokocha, doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że gdyby nie alkohol, do niczego by nie doszło, a on nic do mnie nie czuje. To był tylko impuls, sposób na rozładowanie emocji. Poniosło nas. Pozwoliłam mu na to, choć mogłam go odtrącić, ale nawet jeśli to wiedziałam, wciąż czułam się w jakimś stopniu wykorzystana.





* tak wiem, chcielibyście seksy, ale nie one są najważniejsze w tym rozdziale i spokojnie, jeszcze będą, kiedyś xD

Okay... obiecuję, że w końcu biorę się za dokończenie dmd i TFTLWY, fuck... xD Ale musiałam to napisać :D

To dziwne uczucie, kiedy pomysł na nową historię Ci się śni... Ja już chyba żyję tylko pisaniem xD

Lov U♥

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro