Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

22

Nie chcę nic mówić, ale szykują się tu niezłe dymy...


Heidi

Nie pozwalam Travisowi wyjść z samochodu, kiedy po południu zawozi mnie do hotelu, bym mogła zabrać rzeczy. Bylibyśmy tu zaraz po śniadaniu, gdyby nie to, że przez moje poczynania Travis nie mógł ukryć swojego wzwodu. Tak więc spędziliśmy jaki czas na pozbyciu się tego „problemu".

W recepcji odbieram kartę, następnie windą docieram na szóste piętro i wchodzę do apartamentu. Nie miałam czasu wyjąć z walizki wszystkich swoich rzeczy. W łazience mam tylko kosmetyczkę, ciuchy leżące na łóżku wrzucam wraz z nią do bagażu. Zasuwam zamek, po czym ostatni raz taksuję pokój uważnym spojrzeniem, po czym chwytam za wysuwaną rączkę i opuszczam apartament. Wymeldowuję się w recepcji.

Bagaż wrzucam do bagażnika. Tak, jak prosiłam, Travis nawet się nie rusza. Wiem, że to trochę irracjonalne, skoro mówiłam, że paparazzi nie mają powodów, aby szukać mnie w Bostonie, a sama zachowuję się teraz tak, jakbym się kryła, bo nie pozwalam Travisowi sobie pomóc.

Nie chcę teraz mieć na głowie plotek o sobie i Travisie. On też tego nie chce. Póki nie załatwię sprawy z Kalebem, moja relacja z pilotem musi pozostać sekretem. Nie ujawnię naszego romansu, kiedy świat nadal żyje w przekonaniu, że poślubię Kaleba.

Najpierw znajdę sobie prawnika, zbiorę wszystkie dowody na zdradzę mojego, nadal, narzeczonego i ogłoszę zerwanie zaręczyn. Zacznę nowy rozdział w życiu.

– Mogłem ci pomóc. Nie widziałem tu nikogo z aparatem.

– Dałam radę. Ale skoro tak cię to drażni, wniesiesz tą walizkę do swojego mieszkania.

– Z przyjemnością – odgryza mi się.

Nie zaczynam innego tematu. Ruch jest dziś spory i Travis musi się skupić na drodze. Zajmuję się więc przeglądaniem Instagrama. Przerzucam posty innych modelek, niektórym daję serduszko albo udostępniam na swoim story. Nagle natykam się na nowy post Kaleba dodany wczoraj w środku nocy. Jest to filmik, krótki, ma zaledwie piętnaście sekund, ale wystarcza, aby w pełnej krasie pokazać nasz salon oświetlony kolorowymi światłami oraz tańczące, półnagie kobiety. Pod koniec nagrania Kaleb opróżnia kieliszek z alkoholem i całuję jakąś brunetkę.

Z jebanym języczkiem.

Robi mi się sucho w ustach. Cała się spinam, ściskam telefon w dłoni i mam ochotę wyrzucić go przez okno. Kaleb opisał nagranie jednym zdaniem: Era singla powraca.

Wchodzę w komentarze, które zalewa fala pytań.

Bluerain93: Zerwaliście?

Agatemind: Zerwałeś z Heidi?

Mahe.sopphia: Nie będzie ślubu? Zerwaliście?

Takich komentarzy jest więcej. O wiele więcej. Nie brakuje także obelg rzucanych w moim kierunku, bo niektórzy zarzucają, że to moja wina, że go ograniczałam i współczują Kalebowi. Nie powinni. To on okazał się złamanym chujem.

– Wieczorem możemy wybrać się do sklepu. Poszukamy ci kiecki. Co ty na to?

Nie odpowiadam. Czytam opis pod filmem któryś raz i nie wierzę, że on to zrobił.

– Heidi? Co się dzieje?

Wygaszam ekran.

– Kaleb zerwał ze mną poprzez filmik na Instagramie – wyjaśniam.

– I nie pisał do ciebie?

– Nie pisał, nie dzwonił. Po prostu się upił, sprowadził dziwki do naszego domu i nagrał filmik, oznajmiając, że rozpoczął erę singla.

To brzmi jeszcze bardziej żałośnie, gdy mówię to na głos. Kaleb jest taki cholernie dziecinny. Nawet nie potrafi zachować się jak dorosły i ze mną porozmawiać, tylko płacze w internecie i szuka atencji.

– Zajebię gnoja – warczę pod nosem. – Zniszczę mu życie.

– Masz już plan?

– Nie, ale to tylko kwestia czasu. Najpierw pogadam z...

Przychodzące połączenie przerywa moją wypowiedź. Na ekranie pojawia się zdjęcie Logana. Nie o nim myślałam, ale skoro już dzwoni, muszę z nim pogadać. To mnie nie ominie.

Przesuwam zieloną słuchawkę i przykładam telefon do ucha.

– Cześć, Logan.

– Po twoim głosie wnioskuję, że już wiesz.

– Tak – odpowiadam z westchnieniem. – Właśnie obejrzałam filmik.

– Nie sądziłem, że zerwaliście. Nic nie mówiłaś. Myślałem, że wam się układa.

– Układało, to złe słowo. Było dobrze do zaręczyn i przez jakiś czas po nich. Później wszystko zaczęło się psuć, a on posunął się do zdrady.

– Że kurwa do czego?! – wydziera się. – Ja pierdole, co za złamas. Już ja mu dojadę, cukiereczku.

– Nie będzie takiej potrzeby, Logan. Poradzę sobie z nim.

– Heidi. Nie chcę byś była z tym sama. Mogę ci pomóc.

Spoglądam na Travisa. Skupia uwagę na drodze.

– Nie jestem sama.

Gdy to mówię, mężczyzna nawiązuje ze mną kontakt wzrokowy. Trwa to tylko chwilę, ale wystarcza, bym ujrzała w jego oczach troskę. Mam w nim wsparcie. Wesprze mnie.

– Wiedz, że i tak ci pomogę, gdy będziesz tego potrzebować.

– Dzięki – odpowiadam, delikatnie się uśmiechając.

– Mam nadzieję, że nie zostałaś w tym domu.

– Nie, nie zostałam – zapewniam. – Wyjechałam dzień po powrocie z sesji. Posprzeczaliśmy się i pewnie to sprawiło, że nagrał ten głupi filmik. Jakoś to załatwię. Nie martw się.

– Skoro tak mówisz. W razie czego, zadzwoń.

– Okay – mamroczę w odpowiedzi, po czym się rozłączam.

Złość nadal ze mnie nie schodzi. Cała drżę z gniewu, koniuszki palców mnie mrowią, na piersi spoczywa niewidzialny ciężar, z kolei moje serce bije mocno i szybko. Oddech mam płytki.

Post Kaleba ma już kilka godzin. Ciekawe, czy już dotarło do niego, co zrobił? Był na tyle trzeźwy, by to pamiętać, czy może na tyle pijany, by nadal odsypiać nockę?

– Mam zdjęcia z jego zdrady – mówię nagle, bez namysłu. – Powinnam je udostępnić? Wyjawić, jakim draniem jest Kaleb?

– Nie wiem, gwiazdeczko – odpowiada słabym głosem. – Może najpierw porozmawiaj z prawnikiem? Dzielisz coś z Kalebem? Coś, o co mógłby się upomnieć?

Zastanawiam się przez chwilę.

– Dom. Chociaż nie wiem, czy chcę tam zostać, skoro zrobił z naszego salonu burdel.

Wzdycham. Nie ma mowy, że mogłabym tam teraz mieszkać. Kto wie, w jakim stanie zostawili pomieszczenia? Może nie bawili się tylko w salonie? Na samą myśl o tym, przechodzą mnie ciarki obrzydzenia. Budynek już jest stracony. Mam gdzieś, że włożyłam w niego swoje pieniądze.

– Możesz zamieszkać u mnie. Póki czegoś nie znajdziesz.

– Sądzisz, że to dobry pomysł? Wtedy ktoś na pewno nas razem przyłapie. I co wtedy?

Travis wzrusza ramieniem, skręcając do podziemnego parkingu.

– Wtedy wszyscy będą wiedzieć, że wasz związek oficjalnie został zakończony. Jakoś zniosę nagłówki o nas na pierwszych stronach magazynów.

Uśmiecham się promiennie. Zatem nie będziemy się ukrywać? Zero tajemnicy?

– Czyli możemy pojawić się na bankiecie jako para?

– Może nie jako para – stwierdza – ale wtedy możemy poznać się drugi raz. Myślę, że to lepsza historia dla brukowców, niż to, że zaczęliśmy ten romans, gdy jeszcze nosiłaś pierścionek zaręczynowy.

Ma rację. To dobra historia. Poznanie się na bankiecie podczas wspólnego tańca, niczym scena wyjęta z bajki o księżniczce i księciu. Taki początek brzmi magicznie.

– Sprzedam ten pierścionek – oznajmiam. – On i tak się o niego nie upomni.

A nawet jeśli, będzie już za późno.

*

Jeszcze tego samego dnia odwiedzam jubilera, który daje mi za pierścionek dwadzieścia pięć tysięcy. Nie sądziłam, że Kaleb mógł za niego tyle dać, ale to nawet lepiej. Za te pieniądze kupuję sobie nową sukienkę wraz z butami na sobotni wieczór, robię paznokcie, idę do fryzjera rozjaśnić odrosty i przy okazji załatwiam sobie prawnika. Kaleb dostanie stosowne pisemko, gdy tylko nakreślę prawnikowi całą sytuacje. Nie chcę niespodzianek ze strony byłego narzeczonego.

Przechodzę przez próg, mając w rękach dwie spore reklamówki. W jednej jest suknia, w drugiej pudełko ze szpilkami. Zadowolona z zakupów przemierzam przez mieszkanie aż do sypialni, gdzie zostawiam zakupy. Kiedy się odwracam, w drzwiach stoi Travis.

– Wnioskuję, że udało się sprzedać pierścionek i zakupy się udały.

Uśmiecham się do niego, podchodzę bliżej i zarzucam mu ręce na szyję. Nie obejmuje mnie, choć bardzo chciałabym, by to zrobił.

– Wszystko poszło zgodnie z oczekiwaniami.

– To pokażesz mi, co kupiłaś?

– Zobaczysz w sobotę. – Przesuwam palce wskazującym po jego twardym brzuchu. – Byłam też w dwóch innych miejscach. Zauważyłeś jakąś zmianę?

Travis mruży na mnie oczy. Ogląda uważnie, patrzy na włosy, na moją twarz, ręce i resztę ciała. Czekam cierpliwie, lecz z każdą kolejną mijającą sekundą zaczynam wątpić, że zauważy pewnie zmiany.

– Poważnie? Niczego nie widzisz?

Milczenie jest jasną odpowiedzią.

– Dlaczego faceci są tacy mało spostrzegawczy? – Wzdycham przeciągle.

Mam się już odsunąć, gdy wtedy przyciąga mnie do siebie i nie pozwala odejść. Nachyla się. Zanurza nos w moich włosach i wciąga powietrze do płuc.

– Byłaś u fryzjera. Twoje włosy pachną farbą.

– Naprawdę nie zauważyłeś, że rozjaśniłam odrosty? Te ciemne pasma na czubku głowy.

Tracę już nadzieję, że zauważy nowe paznokcie.

– Oczekujesz od faceta, że będzie zwracał uwagę na takie rzeczy? – Unosi brew. – Jeśli to cię jakoś pocieszy i przestaniesz mieć ochotę rzucić czymś we mnie wiedz, że kiedy cię poznałem zauważyłem, że farbujesz włosy.

– Nie poprawiasz swojej sytuacji. – Splatam ręce na piersi. – Musisz się bardziej postarać.

Nachyla się więc i całuje namiętnie.

– Bardziej.

Tracę grunt pod nogami, gdy mężczyzna mnie podnosi i zmierza przed siebie. Rzuca na łóżko i przygniata własnym ciałem. Pożera moje wargi, szyję, schodzi niżej i po uniesieniu mi koszulki, całuje brzuch.

– Bardziej – mówię na wydechu.

Z pośladków znikają spodnie oraz bielizna. Travis zrzuca je ze mnie i sprawnym ruchem rozszerza mi uda, nad którymi potem się nachyla. Owiewa gorącym oddechem czułe miejsce między nimi, by po chwili zanurzyć język między kobiecymi płatkami.

– Idziesz w dobrą stronę – oznajmiam.

Pieści mnie ustami. Sprawia niewyobrażalną przyjemność, przez którą mam zawroty głowy. Szumi mi w niej. Niemal słyszę przelewającą mi się w żyłach krew. Serce wali mi w piersi. Pragnie wyrwać się na wolność i uwolnić ze mnie napięcie.

Sięgam dłońmi w dół swojego ciała. Łapię za włosy Travisa i ciągnę za nie, chcąc oderwać go od siebie, ale jednocześnie pragnę zatrzymać. Świat wiruje mi przed oczami. Powietrze staje się tak gęste, że oddycham z trudem.

Wszystkie moje organy zdają się płonąć. Mięśnie mam napięte, biodra falują, próbując dostosować się do tempa narzuconego przez mężczyznę, a kropelki potu spływają mi po biuście. Gorąco mi. Ściągam koszulkę i tym samym odsłaniam nagie piersi.

Travis to zauważa. Chwilę potem ściska sutki obiema dłońmi, jednocześnie językiem doprowadzając mnie do obezwładniającego orgazmu.

Tracę oddech oraz głos. Wyginam kręgosłup w delikatny łuk. Nie przestaję poruszać biodrami, choć te drżą od zaciskających się mięśni w podbrzuszu. Ten stan trwa zaledwie kilka sekund, a i tak jest najlepszym uczuciem na świecie.

– Czy teraz postarałem się wystarczająco?

Unoszę powieki. Travis wisi nade mną z rękami opartymi po obu stronach mojej głowy. Ma uwodzicielski uśmiech. Do tego wysoko ułożone kości policzkowe oraz maleńki, pionowy dołeczek w brodzie.

– Tak. Wybaczam ci to, że nie zauważyłeś też tego, że mam nowe paznokcie.

Na dowód pokazuję mu prawą rękę.

– Rozumiem, że mają pasować do sukienki?

Uśmiecham się. Chociaż o tym ma jakieś pojęcie.

– I pasują, ale o tym przekonasz się w sobotę.

– Nie mogę się doczekać.

Przechyla się i chwilę później leży obok mnie z policzkiem opartym na ręce.

– Musimy porozmawiać o tym, jak będziemy się zachowywać na przyjęciu.

Wzdycham. Nie chciałam zaczynać tego tematu szczególnie po tym, jak Kaleb zerwał ze mną przez internet.

– Nie rób takiej miny. To cię nie ominie.

– No wiem. – Sięgam po koszulkę, po czym zarzucam ją na siebie. – Ale czy to zerwanie coś zmienia?

– Zmienia. Gdy reporterzy cię tam zobaczą, rzucą się na ciebie z pytaniami o twój związek. A kiedy zobaczą nas razem, media obiegnie wieść o naszym romansie.

– To będą tylko spekulacje, bo zachowamy to dla siebie. – Obracam się na brzuch. Wzrok Travisa od razu pada na moje pośladki. – Przyjadę tam sama, poszwędam się trochę, a ty zjawisz się nagle, zaczniesz rozmowę i tak rzekomo się poznamy.

Mężczyzna wykrzywia twarz w grymasie niezadowolenia.

– Mam lepszy pomysł. Wspominałem, że na bankiecie trzeba okazać zaproszenie.

Otwieram szeroko oczy.

– Nie wspomniałeś o tym słowem. Czyli nasz pierwszy plan też nie miał sensu – oburzam się.

– Dlatego mam nowy. – Unosi dłoń i palcem muska moje ramię. – Pojedziemy tam razem, a ludziom powiemy, że dla ciebie pracuję i namówiłem cię na ten bankiet, bo jesteś hojną kobietą, która chętnie daje pieniądze na szczytne cele.

– To akurat prawda. Tyle że zwykle daję pieniądze schroniskom dla zwierząt.

– To też szczytny cel – przyznaje. – Pozostaje tylko pytanie, co zrobisz, kiedy zaczną cię wypytywać o Kaleba?

Tu może pojawić się problem, z którym będę musiała sobie poradzić. Jakoś dam radę. W końcu nie będę sama.

– Coś wymyślę. – Uśmiecham się do niego.

– No to mamy plan. Wyzwaniem będzie tylko trzymanie rąk przy sobie, bo jak już wiesz – nagle ściska mój pośladek – przy tobie ciężko to robić. Szczególnie kiedy leżysz półnaga w moim łóżku.

– Jestem pewna, że dasz sobie radę – chichoczę. – Bo kiedy paparazzi opuszczą przyjęcie i nikt nie będzie na nas patrzeć – zbliżam się i zmuszam Travisa, by położył głowę na poduszce – wymkniemy się i pokażesz mi swoje ulubione miejsca w domu.

– A jeśli nie mam takich miejsc?

– To sprawimy, że jakieś polubisz – szepczę w jego wargi, które potem muskam swoimi.

Mruczy w odpowiedzi i szybko odbiera mi kontrolę nad pocałunkiem. Chwyta mnie za kark i za biodra. Unieruchamia w miejscu, co tylko sprawia mi więcej przyjemności. Chłonę tą chwilę niczym promienie słońca.

– Świetny plan.

Po tych słowach znowu leżę pod Travisem, zakleszczona między jego ramionami i obdarowywana milionem pocałunków.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro