Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

3


#poprawione

Chwilę po moim przyjeździe, do domu Matta wrócili jego rodzice. Z Ann rzuciłyśmy się sobie na szyje, jak dobre przyjaciółki. Przez ponad godzinę rozmawiałyśmy o rzeczach, które wydarzyły się w ciągu ostatnich dwóch lat. Wreszcie Matt zaciągnął mnie siłą z powrotem do swojego pokoju i do późnej nocy oglądaliśmy nasze ulubione filmy do czasu, aż oboje zasnęliśmy.

Ze snu wyrwał mnie bezlitosny dźwięk telefonu. Kiedy udało mi się uporać z ciężkim ramieniem Matta otulającym mnie ciasno w pasie, zaspanym wzrokiem spojrzałam na wyświetlacz, gdzie pojawiło się zdjęcie mojej matki. Zegar wskazywał godzinę dziesiątą.

- Halo? - ziewnęłam do słuchawki.

- Ty jesteś niereformowalna! Wracaj natychmiast do domu, za godzinę jedziemy zakupy i nawet nie próbuj się spóźnić. Nie pozwolę ci tym razem naruszyć mojego grafiku.

Niewzruszona przeciągnęłam się w łóżku.

- Chyba sobie żartujesz. Nigdzie nie jadę.

- Jak sobie chcesz! - sapnęła do słuchawki i się rozłączyła.

- Co za suka - syknęłam pod nosem i wstałam z łóżka.

Przez krótką dyskusję z matką musiałam obudzić Matta, bo przewrócił się na plecy i zamrugał kilkakrotnie oślepiony przez rażące światło wpadające przez okna.

- Co robisz? - uniósł jedną brew. - Wracaj natychmiast do łóżka.

Z samego rana jego chrypka była jeszcze głębsza.

- Pójdę do siebie się ogarnąć, nawet nie zdążyłam się rozpakować - chwyciłam za jeansy, które leżały przewieszone na krześle.

Dla ścisłości - były tam ponieważ w jeansach nie śpi się zbyt dobrze, a nie dlatego, że Matt mi je ściągnął. Byliśmy najlepszymi przyjaciółmi i mimo, że potrafiliśmy pocałować się na imprezie po sporej ilości alkoholu i nie raz widzieliśmy się nago, to nigdy nie przerodziło się to w jakąś skomplikowaną relację. Najlepszy dowód na istnienie przyjaźni damsko-męskiej.

Sfrustrowany głośno jęknął.

- I pewnie jako najlepszy przyjaciel powinienem teraz wstać i pójść ci pomóc?

- Dokładnie tak - patrząc na niego z uśmiechem zapięłam rozporek spodni.

- Chyba wybieram łóżko - odwrócił się na bok i nakrył kołdrą.

Nie dałam za wygraną i szybkim ruchem zerwałam z niego pościel.

- Kurwa, zabije cię. A poza tym właśnie ukazałaś mój poranny wzwód.

Parsknęłam śmiechem.

- Wstawaj i załatw swój problem. Będę czekać na ciebie na dole - ruszyłam do drzwi, wcześniej złośliwie odsłaniając wszystkie rolety, by uniemożliwić mu zaśnięcie.

***

- Krzyk za trzy, dwa, jeden... - odliczyłam, gdy przekroczyliśmy próg mojego domu.

Jak na zawołanie moja matka wparowała do przedpokoju w swoich różowych szpilkach.

- Jesteś z siebie dumna?! Wczoraj miałyśmy spotkanie z projektantem, dla którego miałaś szanse reklamować ubrania! Przeniewierzyłaś taką szansę, bo wolałaś szlajać się gdzieś przez całą noc! - uszy pękały mi od jej piskliwego tonu.

Nie zauważyła, że razem ze mną w pomieszczeniu znajdował się Matt. Kiedy stanął przy moim boku omiotła go zaskoczonym spojrzeniem.

- Dzień dobry, Pani Collins - wyszczerzył się szelmowsko ignorując awanturę, którą właśnie robiła.

- No tak, kogo mogłam się spodziewać jak nie ciebie Mckibben - nagle zmieniła ton i przeczesała swoje loki.

Zawsze wdzięczyła się przy moich kolegach. Zawsze.

Nie mogąc na to dłużej patrzeć chwyciłam Matta za rękę i ruszyłam przed siebie, szturchając barkiem jędzę zwaną moją matką.

- Taka jaką ją zapamiętałem - pretensjonalna, zapatrzona w swój wygląd i lubiąca młodszych - zaśmiał się pod nosem, kiedy wchodziliśmy po schodach.

Wymierzyłam mu cios łokciem w żebra.

- Zamknij się.

***

- Chciałabym zrobić coś szalonego - jęknęłam, kiedy wkładałam ostatnią stertę koszulek do szafy.

Razem z Mattem rozłożyliśmy się na podłodze rozpakowując wszystkie kartony oraz walizki. Na całe szczęście udało nam się z tym szybko uporać. Teraz, kiedy wszystko było gotowe chciałam wyjść na miasto i się zabawić. Może miał to być symbol rozpoczęcia wszystkiego od nowa, a może po prostu potrzebowałam rozrywki?

- Może pójdziemy do klubu ze striptizem i zatańczysz dla mnie na rurze? - poruszał sugestywnie brwiami.

- Chcę zrobić coś, czego jeszcze nie miałam okazji zrobić - machnęłam na niego ręką.

Zaskoczony zerwał się na równe nogi.

- Tańczyłaś już na rurze? - jego oczy świeciły jak u małego dziecka na widok łakoci.

- Wiele rzeczy nie zdążyłam ci jeszcze opowiedzieć o Leeds - wzruszyłam ramionami. - Zbieraj się, postawie na spontaniczność.

***

- Chcesz pójść zrobić sobie tatuaż?! - zdziwił się Matt, kiedy wskazałam na wielki baner „Tattoos and Piercing" w samym centrum Londynu.

- Chyba mam lepszy pomysł - uśmiechnęłam się szaleńczo.

Matt posłał mi niepewne spojrzenie i oboje weszliśmy do środka studia. W tle leciała nieznana mi rockowa kapela. Całe pomieszczenie miało przytłaczające czerwone ściany, a na ścianach znajdowały się gabloty z kolczykami do różnego rodzaju przekłuć oraz oprawione w ramy projekty tatuaży.

Do lady podeszła rozpromieniona młoda dziewczyna z czarnymi długimi włosami. Jej ręce w całości były pokryte kolorowym tuszem, a w brwi, nosie oraz wardze posiadała kolczyki.

- Hej, co będzie robione? - wesoło zagadnęła.

- Hmm, chciałabym... coś przekłuć! - podjęłam szybką decyzję.

- Tak się składa, że mamy teraz wolny termin. Jesteś gotowa?

- Jasne - wyszczerzyłam się.

- A więc zapraszam za mną.

Znalazłyśmy się w sąsiednim pokoju, gdzie znajdował się już chłopak z zielonym irokezem. Powitał mnie uśmiechem i przedstawił się jako Trevor. Od razu poprosił, abym usiadła na specjalnym fotelu podobnym nieco do tego stomatologicznego, na którym siada się zawsze u dentysty.

- A więc co przebijamy? Nos? Pępek?

- W zasadzie interesowałoby mnie przebicie w tym miejscu - uśmiechnęłam się niewinnie i dotknęłam skóry pomiędzy moimi piersiami.

Tak, na to wpadłam dosłownie minutę temu.

Chłopak uniósł jedną brew, ale nic nie powiedział. Z uśmiechem zabrał się do pracy.

Cały zabieg nie trwał więcej niż dziesięć minut i prawie w cale nie poczułam bólu. Uregulowałam opłatę przy ladzie i kiwnęłam do Matta, który siedział w poczekalni z nosem w telefonie.

Wyszliśmy na zewnątrz, a mój przyjaciel westchnął z ulgą.

- Nie mogłem już znieść tej muzyki. A więc co takiego zrobiłaś?

Bez słowa podeszłam do niego i odchyliłam bluzkę tak, by mógł dostrzec wszystko, co miałam pod nią. Jego oczy powiększyły się do wielkości spodków.

- To jest genialne! - wyraz jego twarzy stał się na chwilę poważny, gdy dalej zerkał za bluzkę. - Twoje cycki naaaprawdę urosły!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro