Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

12

Był piątek, a Matt od dwóch godzin wylegiwał się na kanapie w moim salonie oglądając mecz, gdy ja starałam się zrobić całą pracę domową. Zamierzałam od samego początku przykładać się do nauki, by sytuacja z Leeds nigdy się nie powtórzyła. Jednak dziś kompletnie nic mi nie wychodziło.

Myśl, że za kilka godzin miałam wyjść na imprezę, gdzie nikogo nie znałam wcale nie poprawiała sytuacji.

Nigdy nie miałam jakieś problemu z kontaktami z ludzi, jednak towarzystwo znajomych Molly sprawiało, że czułam się niepewnie.

Korzystając, że trwała przerwa między pierwsza a drugą piłową meczu, a Matt skupiał się jedynie na swoim telefonie postanowiłam podjąć próbę rozmowy.

— Matt — trąciłam go nogą, by zwrócić na siebie jego uwagę. — Chciałbyś pójść ze mną na imprezę?

Zmarszczył brwi.

— Nikt dziś nie robi imprezy. Z pewnością wiedziałbym jako pierwszy.

Jasne, że o niej nie wiedział, bo ludzie wybierający się na nią byli z innego środowiska.

— Molly z którą chodzę na historię zaprosiła mnie wczoraj, a ja nie potrafiłam jej odmówić.

— Molly? — skrzywił się. — Mówisz o tej dziewczynie w różowych włosach ze szkoły?

Pokiwałam głową.

— Zdajesz sobie sprawę, że ona należy do paczki tych świrów? Mówiłem ci już. Trzymaj się od nich z daleka — zacisnął szczękę w irytacji.

Przewróciłam na niego oczami.

— Molly wydaje się naprawdę w porządku, a w dodatku już się zgodziłam i nie mogę tak po prostu odmówić. Dlatego chciałabym, żebyś poszedł tam ze mną — zaproponowałam.

Doskonale wiedziałam, że odmówi, jednak zawsze warto było spróbować.

— To nie wchodzi w grę — powiedział z nieodgadnionych wyrazem twarzy.

Byłam trochę zaskoczona, ponieważ to było trochę nie w jego stylu. Zawsze troszczył się o mnie i był gotów pójść gdzieś ze mną, by mieć mnie na oku. Teraz jednak starał się uciąć temat.

— O co wam w zasadzie chodzi? — skrzyżowałam ręce na piersi. — Cała wasza drużyna nienawidzi Nialla i jego znajomych. Czy wy macie ze sobą jakiś nieoficjalny konflikt?

— Nie wiem czy można to tak nazwać. Po prostu się nie lubimy. Oni nie wchodzą nam w drogę, a my im.

— Dlatego nie możesz pójść na imprezę?

— Tak i tobie również to odradzam.

Rozpoczęła się druga połowa meczu, a Matt przygłosił znacznie telewizor, więc uznałam, że rozmowa się zakończyła.

***

Molly o dziewiętnastej napisała mi sms'a, że za półtorej godziny przyjedzie po mnie ze swoim chłopakiem, więc uznałam, że to najlepszy czas by zacząć się szykować. Matt wyszedł jakiś czas temu na trening dzięki czemu nie musiałam dłużej wysłuchiwać jego komentarzy podczas przeglądania użytkowniczek Tindera.

Ubrałam krótką, obcisłą sukienkę w kolorze różu i kurtkę jeansową na wypadek, jakby było mi zimno. Dłuższą chwilę poświęciłam na zastanowienie się czy białe Vansy są na pewno dobrą opcją, ponieważ łatwo mogą się ubrudzić jednak w końcu machnęłam na to ręką. 

Wysłałam Molly swój adres, gdy robiłam makijaż. Wreszcie, kiedy byłam już pomalowana, a moje włosy były wyprostowane zeszłam na dół, by być gotowa do wyjścia. 

I od razu natchnęłam się na moją matkę. 

— Gdzie ty się wybierasz?! — od razu zaczęła się wydzierać. — I Boże, jak ty wyglądasz! — omiotła mnie pogardliwym spojrzeniem. 

— Wychodzę — odpowiedziałam krótko i jeszcze raz podeszłam do lustra, by sprawdzić, czy prezentuję wystarczająco dobrze. Jak na mój gust.

— Jest późno, znowu zaczynasz robić to samo co w Leeds? O mały włos, a przeniewierzyłabyś swoją przyszłość, przez wieczne szlajanie się nocami! 

— Przecież już się tak nie zachowuje, a dzisiaj jest piątek — przewróciłam oczami. 

Boże, czy ona czasem mogłaby się zamknąć? 

Nadal stała nade mną z założonymi rękami na biodrach trajkocząc bez końca, kiedy dostałam sms'a od Molly, że już jest pod moim domem. Poczułam się, jakby nadeszło wybawienie. 

Odwróciłam się na pięcie i wyszłam z domu.

— Chociaż zmień tą torebkę na Lady Channel! — usłyszałam za sobą jej niemal błagalne wołanie, ale nic sobie z tego nie zrobiłam. 

Na podjeździe stał już srebrny, trochę pordzewiały samochód, który zdecydowanie pamiętał przynajmniej ostatnie cztery dekady. 

Wsiadłam na tył i od razu uderzyła we mnie chmura dymu i woń papierosów i trawy.  Molly momentalnie przywitała mnie radosnym piskiem. Wychyliła się zza miejsca kierowcy z papierosem w ręku, a ja modliłam się, by tylko mnie nie przypaliła. Dała mi całusa w policzek co było bardzo otwartym przywitaniem zważywszy, że w zasadzie się nie znałyśmy.

— To mój chłopak Travis — wskazała na chłopaka siedzącego z przodu, który miał całe ręce i szyję pokrytą tatuażami. Miał w dłoni skręta i nie zwrócił na mnie większej uwagi. Dziewczyna pchnęła jego ramię, dzięki czemu zauważył, że do niego mówiła. Był naprawdę spalony. 

— Travis — odwrócił się do mnie i wystawił rękę, którą uścisnęłam.

Niemal nie dostrzegłam jego oczu, które były zmniejszone on palonego narkotyku. Za to zauważyłam, że zbyt długą uwagę poświęcił mojemu dekoltowi. Rzuciłam mu skrzywione spojrzenie i podciągnęłam sukienkę do góry, a on tylko zaczął się śmiać po czym oblizał przekłutą wargę. 

Molly wydawała się niczego nie zauważyć. 

— Nie pijesz dzisiaj? — zapytałam, kiedy ruszyliśmy przez Kingsway. 

— Co?! Niby dlaczego? — roześmiała się. 

— Prowadzisz — odparłam. 

— Ah, no tak — wyrzuciła dopalonego papierosa za okno. — Travis nie ma prawa jazdy i ja zawsze odwożę nas na imprezy. Wszyscy zawsze zostajemy u Harry'ego na noc. 

Na noc? 

Nie brałam takiej opcji pod uwagę. Przecież nie znałam tych ludzi. 

Postanowiłam od razu napisać do Matta. 

Lily: Mógłbyś mnie dzisiaj odebrać?

Nie dostałam odpowiedzi, więc uznałam, że jeszcze nie skończył treningu. Zablokowałam telefon i zaczęłam rozmawiać z Molly, która podkreślała jak bardzo jest mi wdzięczna za ratunek na historii.

— Dlaczego twój przyjaciel nie dołączył do nas? — zapytała. 

— Nie mógł opuścić treningu — powiedziałam. 

Przecież nie mogłam jej powiedzieć, że miał alergię na ludzi pokrytych tatuażami i piercingiem. 

— Jest w drużynie? — dopytała zaskoczona. 

— Tak, jest kapitanem drużyny koszykarskiej. 

Zauważyłam w lusterku, że nieco się zmieszała. Dalej nie kontynuowała tego tematu. 

Kilka minut później dojechaliśmy pod dom jednorodzinny. Znajdował się na drugim końcu Londynu, co niezbyt mnie ucieszyło, ponieważ nadal nie byłam pewna w jaki sposób wrócę w nocy do domu. W najgorszym wypadku wiedziałam, że wezmę taksówkę, która będzie kosztować miliony.

Przed budynkiem roiło się już od ludzi, którzy w większości stali w grupach z plastikowymi kubkami i papierosami w dłoniach. Prawdę mówiąc spodziewałam się niewinnej domówki, jednak obraz przede mną przedstawiał odmienny scenariusz. 

Kiedy wysiedliśmy z pojazdu byłam w stanie dokładnie usłyszeć dudniącą imprezową muzykę. Sąsiadom to nie przeszkadza? 

Travis nie czekając na nas ruszył przodem, a Molly wydawała się do tego przywyknąć. 

— Mam ochotę się upić! – pisnęła podekscytowana, na co odpowiedziałam jej uśmiechem.

Weszłyśmy do środka, gdzie było gęsto od dymu i ludzi. Tłok był niesamowity; kiedy torowałyśmy sobie drogę do wnętrza musiałyśmy przeciskać się przez tańczące i skaczące ciała. Ktoś niespodziewanie wręczył mi czerwony kubek wypełniony jakimś alkoholem. Na jego widok wzruszyłam ramionami i wzięłam kilka łyków. 

— Chodź, zapoznam cię ze wszystkimi! — Molly krzyknęła mi do ucha, bym była w stanie ją usłyszeć przy dudniącej muzyce. 

Pociągnęła mnie przez pomieszczenie, które najprawdopodobniej było salonem. Na meblach ustawionych w kącie siedziało kilka osób. Z daleka dostrzegłam Nialla, siedzącego na samym środku kanapy, który śmiał się z czegoś głośno. 

— Cześć wszystkim! To moja znajoma Lily — wypchnęła mnie przed siebie.

Uśmiechnęłam się niezręcznie. 

Wszyscy przywitali mnie radośnie przedstawiając się. Jedynie Niall podniósł na mnie wzrok ze spowolnionym refleksem i skrzywił się.

— Dlaczego przyprowadziłaś tą cnotkę? 

Molly wytrzeszczyła oczy na jego komentarz, a dziewczyna siedząca po jego prawej stronie uśmiechnęła się pod nosem z satysfakcją. To była ta sama dziewczyna z wyścigów, z charakterystycznymi końcówkami. I jako jedyna mi się nie przedstawiła. 

— Niall ty pieprzony chamie! — Molly prawie się zapowietrzyła w szoku. 

— Cnotkę? — roześmiałam się. — Ja przynajmniej nie mam problemu z nadmuchanym ego, brakiem wychowania i chorobą weneryczną — omiotłam go pogardliwym spojrzeniem i w akompaniamencie śmiechów ruszyłam na poszukiwanie kuchni, by dolać sobie więcej alkoholu. 

To miała być bardzo długa noc. 


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro