Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

10

– Osiągnąłeś to co chciałeś. Teraz naprawdę nie chce cię znać – powiedziałam zakrywając twarz trzęsącymi się dłońmi.

Niall zatrzymał samochód na obrzeżach Londynu. Wokół rozciągały się jedynie pola i nie było najmniejszych szans na pojawienie się w tych stronach żywej duszy. Nie chciałam ani minuty dłużej siedzieć w jego obecności, a co gorsza sam na sam, a on postanowił robić mi na złość, dręczyć mnie, skazując na siedzenie w jednym wozie.

– Powinnaś zapalić – z obojętnością podał mi odpalonego skręta. – Zanim cię odwiozę musisz się uspokoić.

Popatrzyłam na niego ze wściekłością. Zabrałam mu blanta z dłoni i zamaszystym ruchem wyrzuciłam go przez oko.

– Skończ do mnie gadać i odwieź mnie do domu. Nie mogę na ciebie patrzeć.

Widziałam kątem oka jak uśmiecha się pod nosem i niewzruszony z wewnętrznej kieszeni kurtki wyciąga kolejnego skręta. Odpalił go i wydmuchał dym przed siebie.

– Mogłeś nas zabić nieodpowiedzialny dupku! Mnie do cholery zabić! Wystarczyłoby, że niedokładnie zapiął byś ten pieprzony pasek i skończyłabym jak tamta dziewczyna! Dlaczego w ogóle miałeś gdzieś co z nią będzie?! Każdy z was wszystkich tam zebranych podszedł do tej pary obojętnie! — zaczęłam krzyczeć.

Byłam rozgoryczona, przestraszona i wkurzona do granic możliwości, a ten idiota miał wszystko gdzieś. Przecież tu była mowa o ludzkim życiu!

– Jeśli decydujesz się na wyścig to jesteś świadomy, że możesz zginąć — przewrócił oczami. — Każdy sam podejmuje decyzje. Ty również mogłaś zginąć pakując się pod koła tym, którzy jeszcze nie skończyli wyścigu, w momencie gdy obudziła się w tobie bohaterka. Widzisz, teraz obydwoje jesteśmy nieodpowiedzialni — wydmuchał dym prosto w moją twarz.

Z irytacją wypisaną na twarzy machałam ręką w powietrzu by odgonić z przed twarzy duszący dym, aż wreszcie popatrzyłam na niego z niedowierzaniem. On mówił serio?!

— Ty naprawdę jesteś popieprzony! — w frustracji wyrzuciłam ręce ku górze. — Niewierze, że byłeś świadomy tak ogromnego ryzyka, a i tak zmusiłeś mnie do wzięcia w tym udziału. Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego.

Jego reakcja doprowadziła mnie do konsternacji. On zwyczajnie zamknął dwoje przekrwione oczy i wybuchnął gromkim śmiechem.

— Mało tego, że kretyn, to jeszcze ćpun — mruknęłam pod nosem i wyszłam z pojazdu, a na koniec z impetem trzasnęłam drzwiami.

Oparłam się o pojazd i chwyciłam za telefon. Wytrzeszczyłam oczy i zaklęłam. Miałam dziesięć nieodebranych połączeń od Matta i pięć smsów.

Gdzie jesteś? 🤨"

„Możesz odebrać ten pieprzony telefon?"

„Skończyłem trening 20 minut temu, a ciebie wciąż nie ma 🤬"

„Serio zaczynam się martwić Lils."

„Jadę do domu mając nadzieję, że po prostu wróciłaś wcześniej. Daj znać jak tylko to przeczytasz".

Kurwa mać.

Przez to wszystko całkowicie zapomniałam o Mattim. Musiał być nieźle zdziwiony i zmartwiony tym, że bez śladu zniknęłam ze szkoły!

Spróbowałam zadzwonić jednak na tym zadupiu nie było zasięgu. Po prostu cudownie. Ciekawe co w ogóle mam mu powiedzieć?

Usłyszałam, że Niall wysiadł z samochodu.

— Luke właśnie mi napisał, że dziewczyna jest już w szpitalu. Zaraz będą ją operować, jeśli cię to interesuje — powiedział.

— Może z tego wyjdzie — powiedziałam z nadzieją.

— Może — odparł lekceważąco. — Wsiadaj, odwiozę cię — rzucił i ruszył z powrotem do samochodu.

— Teraz? Przecież jesteś doszczętnie upalony. Ledwo widzę twoje oczy!

— Kiedy się zjaram przynajmniej nie łamię przepisów — wzruszył ramionami. — Rusz się, jestem już spóźniony.

***

Niall potem już nie odezwał się do mnie słowem. Przygłosił maksymalnie naprawdę irytującą kapelę rockową, której piosenki nie miały najmniejszego sensu. Ja starałam się cały czas złapać choć najmniejszy zasięg jednak bez rezultatów.

Wreszcie kątem oka zobaczyłam, że sięga do radia i przycisza muzykę.

— Dzięki Bogu, już myślałam, że ogłuchnę — przewróciłam oczami.

— Przypomniało mi się jak mocno ściskałaś mój pas, kiedy ruszyłem — zakpił.

Skrzywiłam się.

— Wcale nie — odparłam nie patrząc na niego.

— Na początku nie byłem w stanie złapać oddechu! — odchylił głowę do tylu ze śmiechem.

— Nie trzymałam cię mocno — zacisnęłam szczękę.

— Ah tak? — rzucił mi wyzywające spojrzenie.

Zatrzymał się na światłach i korzystając z tego podniósł swoją koszulkę do góry. Zobaczyłam jego umięśniony tors, a zaraz potem kilka siniaków w miejscu, gdzie godzinę temu go trzymałam. Było tam kilka mocniejszych zadrapań od paznokci.

Czułam jak rumieniec wypływa na moją twarz, jednak nie dałam po sobie poznać, że czułam się zakłopotana.

Niall przejechał palcem po odbiciu paznokci i sporym zadrapaniu.

— Powiem ci, że jestem zaskoczony — uśmiechnął się złośliwie. — Pewnie jakbym cię pieprzył miałbym całe podrapane plecy. Lubię takie ostre panienki.

— Twoje niedoczekanie — zmarszczyłam nos w obrzydzeniu.

Zapaliło się zielone światło, a on jak zwykle ruszył z piskiem opon.

— Stawiasz mi wyzywanie?

— Nie! — warknęłam. — Nigdy w życiu bym cię nie dotknęła.

Nic nie odpowiedział. Jedynie uśmiechnął się pod nosem z tą swoją pewnością siebie.

Jaka była moja radość, kiedy zauważyłam, że znaleźliśmy się już na mojej ulicy. Niall zatrzymał samochód pod moim domem.

Odpięłam pas i bez pożegnania wysiadłam z samochodu.

Zanim zamknęłam drzwi zdążyłam jeszcze usłyszeć:

— Jeszcze będziesz błagała, żebym cię pieprzył.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro