Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Part 2.


Już od rana nie czułem się najlepiej. Miałem zawroty głowy, a cała zawartość żołądka podchodziła mi do przełyku. Siedziałem w łazience z butelką wody i telefonem w ręce. Czekałem aż moje ciało zareaguje w jakiś sposób. Liczyłem, że wymioty przyniosą ulgę, ale nie umiałem się do nich zmusić. Zapach jedzenia sprawiał, że było jeszcze gorzej, a wiedziałem, że powinienem coś przekąsić. Nie mogłem wziąć leków czy zastrzyku bez wcześniejszego przekąszenia nawet zwykłej kanapki. W końcu wybrałem numer lekarki, która mówiła, że gdyby wymioty się nasiliły to mam do niej zadzwonić. Troszczyła się o mnie, a ja miałem wrażenie, że robi to tylko dlatego, bo jestem jedynym facetem w ciąży i to jest swego rodzaju ciekawe. Nie miałem ochoty myśleć teraz o tym wszystkim. Chciałem żeby coś zaradziła, bo cała sytuacja naprawdę mnie męczyła. Kobieta ucieszyła się i przestraszyła jednocześnie, gdy przywitałem się i przedstawiłem. Opowiedziałem o złym samopoczuciu, a ona zaleciła herbatę z imbiru i małe, częste posiłki. Podziękowałem i obiecałem, że niedługo spotkamy się na badaniach. Założyłem dres i wolnym krokiem ruszyłem do sklepu. Nie miałem imbiru czy żadnych suszonych owoców. Czułem się naprawdę fatalnie i denerwowała mnie każda napotkana osoba, która szturchnęła mnie albo głośno się zachowywała. W końcu udało mi się wrocić do domu. Zaparzyłem herbatę i położyłem się w sypialni. Oglądałem telewizję, a w tej samej chwili zadzwonił Louis. Przywitałem się, a on zapytał czy wszystko w porządku.

- Jasne - skłamałem. - Właśnie wróciłem z zakupów. Jesteś już w hotelu?

- Tak, zaraz mam spotkanie z jednym mężczyzną. Co będziesz robić?

- Muszę zrobić pranie. I umyć okna w salonie, bo są poodbijane palce na szybach. Kiedy wracasz?

- W piątek będę w domu.

- Tęsknię, Louis. Kocham cię.

- Ja ciebie też, pa.

Zakończył połączenie, a ja chwyciłem kubek z gorącym napojem. Skrzywiłem się czując nowy smak, ale zmusiłem się do picia. W międzyczasie odebrałem połączenie od mamy, która pytała co u mnie. Wiedziała, że Louis czasami ma gorszy humor, a ja to przeżywam. Nie wiedziała o ciąży, ciągłych krzykach chłopaka czy moich myślach dotyczących aborcji. Wolałem udawać przed nią, że nadal jesteśmy kochającą się parą.

- Przyjedziesz do nas? - zaproponowała, słysząc, że jestem sam w domu przez kilka dni.

- Mam trochę pracy w domu, mamo. Planujemy remont to wiesz... - skłamałem, bo nic innego nie przychodziło mi do głowy.

- Pomóc wam?

- Nie, mamo, nie trzeba.

Pożegnaliśmy się, a ja prędko rozłączyłem się. Nie chciałem żeby coś jej się przypomniało i rozpoczęła nowy wątek. Chciałem się przespać, bo liczyłem, że to mi pomoże. Po południu czułem się o wiele lepiej. Rozwieszając pranie patrzyłem na małych sąsiadów, którzy grali w piłkę z ojcem w ogrodzie. Ich matka siedziała na tarasie i napawała się piękną pogodą. Głaskała się po brzuchu, w którym rozwijało się trzecie dziecko i uśmiechała się. A może znowu będą mieli bliźniaki?

Wróciłem do domu i wyjąłem zdjęcie USG spomiędzy innych dokumentów. Chciałem opowiedzieć komuś o wszystkim co się dzieje. Chciałem żeby ktoś mi pomógł, doradził, ale zwyczajnie wstydziłem się. Nie wiedziałem co zrobić, a wiedziałem, że jeśli będę chciał aborcję to jest to ostatni dzwonek, bo później będzie to zwyczajnie nielegalne. Obiecałem sobie, że powiem Louisowi, gdy wróci, a wtedy razem coś postanowimy.

Obiecałem sobie, że powiem, ale stchórzyłem, gdy tylko go zobaczyłem. Przywitał się ze mną całusem i mówił, że wychodzi wieczorem na drinka z Aaronem, jego współpracownikiem. Byłem zazdrosny o mężczyznę, który nie lubił mnie. Zjedliśmy wspólny posiłek, a potem chłopak opowiadał o sprawach biznesowych za granicą. Cieszyłem się jego sukcesem, a jego ekscytacja była całkiem słodka. Po szóstej brał prysznic i szykował się do wyjścia. Stałem w progu łazienki i przypatrywałem się brunetowi, który starannie układał włosy i golił się.

- Tak stroisz się na zwykłego drinka? - zażartowałem.

- O co ci chodzi? - zapytał nawet na mnie nie patrząc.

- O nic, po prostu mówiłeś, że to tylko zwykły drinki z Aaronem. Mogę iść z tobą?

- Będziesz się nudzić.

- Długo będziesz?

- Jezu, Harry, wrócę to wrócę. O co ci chodzi?!

- Ten Aaron mnie wkurwia! - podniosłem głos. - Był z tobą w jebanym Dubaju, teraz wyciąga cię na imprezę, a mnie jak zwykle masz gdzieś!

- Z tobą siedzę całe dnie! Chyba mam prawo opić nowy kontrakt ze wspólnikiem!

- Tylko wspólnikiem?! Jakoś ja nie śliniłem się do żadnego ze swoich kolegów w sposób jaki Aaron ślini się do ciebie!

- O co ci chodzi?!

- Pieprzysz go?

- Oszalałeś?! Jak możesz w ogóle coś takiego podejrzewać?! Może sam dajesz dupy innemu, co?! Zejdź mi z oczu!

Poczułem jak moje serce rani ostry nóż. Tomlinson powinien zauważyć, że bardzo mi na nim zależy i jestem zwyczajnie zazdrosny. Skierowałem się do drugiej łazienki, bo znowu nie czułem się najlepiej. Po kilku minutach słyszałem jak Louis odjeżdża z podjazdu i wybuchałem płaczem. Czułem, że tracę mężczyznę mojego życia, z którym łączyło mnie coś więcej niż wspólne konto, dom czy dwa koty. Łączyło nas dziecko, które nie wzięło się znikąd.

Poczułem charakterystyczne mroczki przed oczami, a moje ciało zalała fala gorąca. Moja głowa pulsowała, a brzuch dziwnie bolał. Chwyciłem telefon, ale nie byłem w stanie odblokować klawiatury. 


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro