Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 18

- Co? - otworzyłam szeroko oczy, bo nie dowierzałam w to co właśnie powiedział Niall.

- Zamieszkamy razem, ponieważ czuję się za ciebie odpowiedzialny i nie pozwolę, by coś ci się stało. A w dodatku ten twój pokój w akademiku jest do dupy. A teraz jeszcze nawaliło im ogrzewanie, nawet jeśli ono było, to i tak można było tam zamarznąć. Nie możesz tam dłużej mieszkać. Jutro z samego rana umówię się z deweloperem, by znalazł jakieś ładne mieszkania.

- A-ale jak to?

- Przecież nie będziemy mieszkać na jednym pokoju, w domu z ponad piętnastoma facetami. Nie mógłbym cię nawet na krok wypuścić choćby na korytarz - przygryzł wargę z uśmiechem.

Ale mi wcale nie było tak zabawnie.

Nie, kurwa nie teraz.

Nie mogę z nim zamieszkać w tej chwili, gdy jestem kompletnie spłukana, a matka nie prześle mi już żadnej gotówki. Z czego mam się niby dopłacać na czynsz? A jedzenie? Nie, ja tego kompletnie nie widzę.

Tak w ogóle jak to się stało, że Niall Horan proponuje mi wspólne zamieszkanie. To do niego nie podobne, serio.

- Ale ja całkiem lubię pokój w akademiku... - staram się jakoś odwinąć jego plany w czasie.

Niall marszczy brwi i pociera kciukiem moje kolano.

- Lils, co się dzieje? Przecież ty nie znosisz tego akademika. Zawsze narzekałaś, że jest ci tam zimno, jest mało miejsca, meble są dość stare i tak dalej. Co znowu ukrywasz? Mów co się dzieje.

Na prawdę nienawidzę tego, że on zawsze wie, gdy kłamie.

- Ugh, pokłóciłam się z matką, gdy dowiedziała się, że znowu jesteśmy razem no i nie przyśle mi już żadnych pieniędzy na czynsz, bym mieszkała w akademiku. W Nowym Jorku za nic nie znajdę pracy, a jakby tego było jestem totalnie spłukana i nie wiem co mam robić. Nie mogę z tobą mieszkać, gdyż nie będę miała pieniędzy, by złożyć się na rachunki i inne wydatki - chowam twarz w dłoniach, bo powoli dochodzi do mnie, że niedługo będę bezdomna i nie mam żadnych oszczędności, by chociażby kupić sobie coś do jedzenia.

- Dlaczego dopiero teraz mi o tym mówisz? - zapytał zmartwionym głosem.

- Nie wiedziałam jak to zrobić, a w dodatku znając ciebie zaraz chciałbyś za mnie za wszystko płacić, a ja miałabym wyrzuty sumienia, bo byłam jak taki pasożyt - schowałam twarz w jego klatce piersiowej, bo poczułam, że robię się cała czerwona na twarzy.

- O kurwa, Lily... - westchnął zrezygnowany. - Dobrze wiesz, że pieniądze dla mnie nie są problem. Nie były rok temu, gdy mieszkałem w Londynie i nic nie robiłem, a teraz już w ogóle, gdy nagrywam nowe piosenki i wygrywam walki. Mam ich wręcz za dużo, niż potrzebuję i dodatkowa osoba do utrzymania nie stanowi problemu. Będę się tobą opiekował ile będzie trzeba, a nawet ciągle. Uważam, że nie musisz pracować i nie będziesz tego robić.

- Niall, dobrze wiesz, że nie lubię, gdy mi rozkazujesz i zabraniasz wielu rzeczy.

- Ale tym razem mam rację i nawet nie próbuj dyskutować. Może będziesz pracować wtedy, gdy zakończysz studia, lub znajdziesz coś satysfakcjonującego, ale teraz nie. Ja tu od tego jestem.

Przewróciłam z uśmiechem oczami, no bo boże. On jest taki uroczy i opiekuńczy.

- Czyli się zgadzasz? - wyszczerzył się.

- Tak, ale mam nadzieję, ze nie jesteś typem, który rozrzuca brudne skarpetki po pokoju i zagania kobietę do kuchni, huh? - zażartowałam.

- Przekonasz się, a do skarpetek dołączam jeszcze bokserki - zmarszczyłam nos na jego słowa, oczywiście dalej żartując.

- Uważaj, bo jeszcze się rozmyślę.

- Nie masz wyboru! - przewrócił mnie na plecy, usiadł na mnie okrakiem opierając się na kolanach, by mnie odciążyć i zaczął mnie łaskotać przez co śmiałam się be zprzerwy.

Chyba wszystko wraca do normy, a nasz związek robi się coraz poważniejszy i ciekawszy...

***

- Co, kurwa?! - Soph otworzyła szeroko oczy jak i buzię cztery dni temu, gdy poszłyśmy razem do starbucksa bo chciałyśmy poplotkować po wykładach.

Właśnie jej oznajmiłam, że jutro wraz z Niallem idziemy spotkać się z deweloperem, na oglądanie apartamentów. Tak, właśnie apartamentów, a nie małych mieszkanek, ponieważ Niall preferuje wygodę...

- Soph, nie będę się powtarzać - wystawiłam jej język i zamówiłam latte i muffinke (Sophie na sto procent będzie mnie teraz pilnować, bo sytuacji z przed paru dni, więc wolę nie ryzykować, a w dodatku już normalnie jem i moje włosy przestały wypadać).

- O ja pierdole, to jest świetne, aww! Mam nadzieje, że jak tylko kupicie to mieszkanie to dasz mi pierwszej znać! I zrobicie super parapetówkę.

- O to nie musisz się martwić - uśmiechnęłam się szeroko.

Przez kolejne pięć minut robiłyśmy zabawne snapy i dawałyśmy je na my story, a potem jeszcze wysłałam Niallowi sms'a, że jestem w kawiarni z Soph i wrócę jakoś za dwie godziny. On w tym czasie miał za zadanie zabrać moje wszystkie rzeczy z akademika i przywieść je do domu bractwa. Już oficjalnie nie mieszkam z Soph. Na całe szczęście naprawili jej ogrzewanie.

- A nie uważasz, że to aby nie za szybko? Niekiedy małżeństwa zamieszkują ze sobą dopiero po ślubie.

- Soph, proszę cię, to jest dwudziesty pierwszy wiek nie średniowiecze. I Niall bardzo naciskał, a w dodatku co nam szkodzi?

- A może on ci się niedługo oświadczy? - rozszerzyła oczy.

- Sophie, to jest Niall. On nie chce ślubu, podobnie jak ja. To bez sensu. Po co komu ślub, jeśli można żyć bez niego? To tylko głupi papierek.

- No ale jakoś przypadkiem po zajęciach jakoś tydzień temu chłopaki zaczęli gadać o takich rzeczach, a ja byłam wtedy z nimi. Niall powiedział, że mógłby się ożenić, jeśli naprawdę by mu zależało. A wszyscy wiemy, że jesteś jedyną osobą w jego życiu, na której mu zależy.

Tak dziwnie to słyszeć, zważywszy, że mowa jest o Niallu.

Nie chcąc dłużej o tym gadać postanowiłam zmienić.

***

- Dzień dobry - przywitała nas rudowłosa kobieta po czterdziestce.

- Dzień dobry - opowiedzieliśmy jednocześnie i podaliśmy kobiecie ręce.

Nadszedł dzień naszego spotkania z deweloperem. A w tej chwili stoimy w ogromnym lobby i zaraz będziemy oglądać pierwszy apartament.

- Nazywam się Jennifer Wenson i mam za zadanie zaprezentować wam dzisiaj trzy apartamenty. Czy możemy zacząć? - posłała nam szczery uśmiech.

- Oczywiście - powiedział Niall i złapał mnie za dłoń. Jennifer poprowadziła nas do windy i pojechaliśmy na trzecie piętro.

Pierwsze mieszkanie nie spodobało się Niallowi. Uznał, że za dużo w nim kolorów, a jednocześnie mało miejsca. Ja osobiście uważałam, że jest całkiem w porządku, ale wiadomo jaki jest Niall. Drugi apartament także nie przypadł blondynowi do gustu. Był wręcz za duży, a nie miał nawet balkonu, ani tarasu, a Niallowi głównie o to chodziło, ponieważ nie chce palić w domu. A no i jeszcze stwierdził, że sypialnia jest beznadziejna bo była za mała (nie mam pojęcia skąd te wymagania, no ale okej).

Trzeci i ostatni apartament miesi się na Wall Street. W lobby jest bardzo ładnie i przestronnie, a my właśnie czekamy z Jennifer na windę. Kobieta sprawdza swoje dokumenty.

- Tak, to tutaj. Piętro 6, to właściwie penthouse.

- Słucham? - zaskoczona wypalam. Jak to penthouse? O-mój-boże!

- Coś nie tak? - zapytała rudowłosa, kiedy wiedliśmy do windy.

- Czemu mi nie powiedziałeś? - zapytałam Nialla, a ten wzruszył ramionami.

- Nie pytałaś.

Przewróciłam oczami, a on puścił mi uśmieszek. Mam ochotę zacząć skakać z radości.

Jennifer otworzyła kluczem drzwi z ciemnego drewna i wpuściła nas przodem, a ja odruchowo uścisnęłam dłoń Nialla, na co on nie starał się ukrywać uśmiechu. Przeszliśmy krótki biały przedpokój i naszym oczom ukazał się ogromnyy pokój dzienny, salon. Cały w bieli, z białymi kanapami i dekoracjami. Panele na podłodze były z ciemnego drewna, ale tak naprawdę wszystko było tu białe. Najbardziej urzekła mnie szklana ściana na całej długości pokoju, z której można było zobaczyć cały Nowy Jork. Niesamowity widok. Jeszcze lepiej musi to wyglądać nocą.

- Szklana ściana jest ze specjalnego szkła niczym lustro weneckie. Wy możecie zobaczyć wszystko, jednak nikt nie dojrzy nic od zewnątrz. To zapewnia sto procent prywatności - mówiła Jennifer, a Niall poruszał do mnie wymownie brwiami, na co przewróciłam oczami i pociągnęłam go dalej.

Zakręcając korytarzem mieliśmy drzwi od dużej garderoby, dwóch pokojów gościnnych. Wszystko urządzone w świetny sposób, a przyszła mi nawet myśl, że jakbyśmy zdecydowali się na ten apartament to nic nie musielibyśmy zmieniać. Do tego cały salon i przed pokój jest w bieli, a to mój ulubiony kolor!

W następnym korytarzu były większe ozdobne drzwi, za którymi kryła się sypialnia. Gdy ją zobaczyłam, aż zaniemówiłam. Była cała w bieli, a pierwsze co rzucało się duże łóżko, które na oko miało wymiary jakoś 2,30x2m. Po bokach szafki nocne, po drugiej stronie ozdobne meble, wyglądająca na zabytkową toaletka stojąca w kącie, parę ozdób, osobna łazienka i wyjście na mały balkon. Tu było naprawdę ślicznie, jednak to nie koniec niespodzianek bo w pozostałej części apartamentu kryła się druga łazienka, kuchnia połączona z jadalnią i jak na prawdziwy penthouse przystało duży taras, wyglądający niczym ogromny balkon.

I jedyne co poczułam, że to musi być to!



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro