Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 34

Koniecznie sprawdzajcie załącznik, zrobiony specjalnie do rozdziału :)

- Niall, to wszystko dzieje się zbyt szybko. Dopiero co się zaręczyliśmy, a teraz ciąża? Nie czuję się gotowa, na taką odpowiedzialność...

Czułam się kompletnie rozbita, a od tego wszystkiego zaczynało mi się kręcić w głowie.

Zaraz będę miała dziewiętnaste urodziny, a za 6 miesięcy mogę zostać matką. Przecież to za wcześnie... Nie mam pojęcia gdzie popełniliśmy błąd, zagapiliśmy się, daliśmy ponieść się chwili. Jak ja mam zająć się dzieckiem, zapewnić mu dobry byt, jak nawet nie potrafię uporządkować swojego życia?

Niall starał się mnie ciągle uspokoić, widziałam, że się bardzo cieszy, ale facet zawsze jest w innej sytuacji. Sama myśl o porodzie sprawiała, że miałam ochotę się rozpłakać.

Chociaż z drugiej strony miałam w głowie obraz, jak Niall trzyma maluszka na rękach, wozi go w wózku, uczy kopać piłkę i boksować worek. Albo jak ja będę mogła uczyć córkę makijażu, układania włosów i stroić ją w piękne sukienki.

- Poradzimy sobie. Jesteśmy w tym razem - Niall wziął moją dłoń i ją ucałował. - Będziemy najlepszymi rodzicami.

Wystawiłam w jego stronę ręce, aby mnie przytulił, co od razu zrobił. Pocieszające w tym wszystkim było to, że miałam ogromne wsparcie. Niall sprawiał wrażenie, jakby chciał wszystkie problemy, komplikacje przelać na siebie, aby były zdala ode mnie.

- Proszę natychmiast udzielić mi informacji co się stało z moją córką! - z korytarza dobiegły nas krzyki, a ja już dobrze wiedziałam, że to moja matka.

Wymieniliśmy z Niallem zaskoczone spojrzenia. Szczerze mówiąc drżałam z niepokoju.

Po mojej wyprowadzce, mojej matce kompletnie odbiło. Wiedziałam, że chciała dla mnie dobrze po tym co przeżyłam, kiedy Niall wyjechał, ale pozbierałam się, wszystko minęło, a my znów byliśmy szczęśliwi więc w czym problem? Nie chciała nawet słyszeć o akceptacji mojego narzeczonego. Ba, ja byłam pewna, że ona wręcz się gotowała, gdy przypominała sobie o naszych zaręczynach.

Teraz miało nastąpić najgorsze. Nie wiedziałam jak zniosę tą konfrontację.

Niall wstał z mojego łóżka i podszedł do okna, przeczesując włosy. Widziałam, że on również nastawia się psychicznie na to spotkanie.

- Pani córka już się wybudziła, może pani sama z nią porozmawiać. Jest w sali 53.

- Cóż za obsługa! - zakpiła swoim zirytowanym tonem. O posadzkę dokładnie obijały się jej obcasy, dzięki czemu słyszałam, jak się zbliża.

Zanim zdążyłam odezwać się chodź słowem do Nialla moja matka wpadła jak burza, do pomieszczenia, w którym właśnie się znajdowaliśmy.

Miała jak zawsze idealnie ułożone włosy w delikatne fale, swobodnie opadające na ramiona. Jej różowe futro wyglądało naprawdę drogo, a jeansy idealnie opinały szczupłe nogi. Nawet podczas wizyty w szpitalu musiała być perfekcyjna. Wyglądała świetnie, co nie można było powiedzieć o mnie.

- O mój boże, Lily, co on z tobą zrobił! - pisnęła, podbiegając do mnie na swoich szpilkach. Skrzywiłam się, ponieważ nadal bolała mnie lekko głowa.

- Cześć, mamo - przewróciłam oczami.

- Jesteś z siebie dumny!? - wrzasnęła na Nialla, a jej biżuteria brzęczała tuż nad moim uchem. - Wiedziałam, że w twoim otoczeniu nie jest bezpieczna! Wygląda, jakby była jedną nogą w grobie!

To było już za wiele. Nie znała nawet sytuacji, a miała czelność oskarżać Nialla!

Niall zacisnął pięść, ale nie odezwał się ani słowem. Byłam pewna, że jest bliski wybuchu.

- Mamo, uspokój się, do cholery, przecież to nie jego wina! - uniosłam się, ale od razu tego pożałowałam.

Poczułam silny ból u dołu brzucha, aż opadłam znowu na materac. Stęknięcie wydobyło się z moich ust, a ja byłam przerażona, bo zrozumiałam wreszcie, że skończyły się żarty.

- Boże, co się dzieje!? Lily? - Niall momentalnie pojawił się koło mojego boku. Załapałam go za rękę i łapałam łapczywie oddech.

- Nie dotykaj jej! - moja matka szarpnęła Niallem. Miarka się przebrała.

- Nie dotykaj mnie, kurwa! Nie widzisz co się dzieje z twoją córką!? Mogłabyś włączyć chwilowo myślenie i zauważyć, że to nie są żarty! Ona może umrzeć, jeśli jej stan się nie poprawi! Uspokój się kobieto, albo zawołałam ochronę! - ryknął Niall, aż moja matka cofnęła się do tyłu.

Na jego czole pojawiły się żyły, a jego oddech był nieregularny, co świadczyło o jego wprowadzeniu z równowagi.

Wiedziałam, że był trochę za ostry i zbyt niegrzeczny, ale nie obchodziło mnie to wcale na tą chwilę. Jedynie w taki sposób udało mu się dotrzeć do mojej matki.

Zaraz Niall zawołał lekarza i zabrali mnie na kolejne badania.

Okazało się, że ból był to reakcją na nerwy, jednak na całe szczęście nie doszło do poronienia.

Na drugi dzień zostałam wypisana ze szpitala. Niall zawiózł mnie do domu, a po jakimś czasie pojawiła się również moja matka, która na jakiś czas zatrzymała się w hotelu. Mieliśmy dokładnie omówić zaistniałą sytuację i dojść do porozumienia.

Taa, jakby to jeszcze było możliwe w przypadku mojej rodzicielki.

Faktem było to, że na tą chwilę moja matka nie zdawała sobie sprawy, że jestem w ciąży. Została bowiem wyproszona wczoraj ze szpitala od razu po pojawieniu się personelu.

- A więc, dowiem się wreszcie o co chodzi? - spytała, siedząc przy stole i popijając kawę.

Ja w tym czasie leżałam na kanapie, gdzie Niall zrobił mi duże posłanie z poduszek i kocy. Nie mogłam wstawać, a on tak przejął się zaleceniem lekarza, że nawet do łazienki mnie zanosił.

- Lily, wyglądasz jak wrak człowieka. Wychodzę ci wszystkie żebra, a brzuch masz wydęty, jak przy opuchliźnie głodowej. Jeśli zaraz się nie dowiem o co chodzi zamawiam bilety dla naszej dwójki do Londynu i zabieram cię stąd!

Widział reakcje Nialla na ostatnie słowa, aż zacisnął mocniej blat, przy którym również siedział.

- Miałam dużo na głowie, zapominałam o posiłkach, w dodatku zaczęłam tak reagować na nerwy i sama nie zauważyłam, że robię się coraz chudsza - zaczęłam wyliczać, pomijając oczywiście moje wymuszanie wymiotów. Nie musiała o tym wiedzieć.

- A skąd to zagrożenie życia!?

- Bo widzisz mamo, właśnie się okazało, że to nie przepuklina głodowa, a ciąża. Jestem w trzecim miesiącu - powiedziałam na jednym wdechu, a moja matka robiła się bardziej blada z każdym następnym słowem.

- To niemożliwe, niemożliwe... - mówiła jakby sama do siebie, trzymając się za głowę.

- Zapomniała pani jak robi się dzieci? - odgryzł się Niall, a ja zgromiłam go wzrokiem.

Okej, czyli kwestię informacją mamy za sobą...

***

Moja matka została u nas na tydzień, a Niall ledwo to wytrzymał. Wiedziałam, że z całych sił powstrzymuje się, aby nie być niemiłym.

Do mojej matki informacja o ciąży docierała przez dwa kolejne dni, ale wreszcie pochodziła się z tym, że w wielu trzydziestu pięciu lat zostanie babcią. Doszło nawet do tego, że pod koniec wizyty w Nowym Jorku przeprosiła Nialla ale dobrze wiedziałam, że uraz w ich na kontaktach pozostawienie jeszcze na długo.

Portale plotkarskie nie dawały nam spokoju, a na każdym z nich były zdjęcia i nagrania z mojego upadku na walce Nialla, z żenującymi podpisami. Nawet nie mam ochoty tego cytować.

Przez cały ten czas czułam się, jakbym miała areszt domowy. Niall dokładnie pilnował, abym nie oddalała od łóżka lub kanapy. Zaczął nawet sam gotować i przy pomocy książki z przepisami wymyślał mi najbardziej wyszukane dania. Już po kilku dniach przybyło mi kilka kilo ponieważ na przemian z posiłkami podrzucał mi kilka batoników tłumacząc, że "dziecku należy się też trochę słodkości". Oprócz tego w każdej wolnej chwili przychodził, kładł się na moich nogach i rozmawiał do mojego ledwo widocznego brzucha. To było tak rozczulające, że pragnęłam już zawsze być w ciąży.

Mój telefon bez przerwy wibrował na stoliku, więc postanowiłam wreszcie odebrać.

Zdjęcie Jake'a na wyświetlaczu niespecjalnie mnie zdziwiło. Dzwonił do mnie co godzinę pytając się co u dziecka. Doszczętnie oszalał! Ciągle gadał o tym, że nie może doczekać się, aż zostanie chrzestnym i że już szykuje maleństwu prezent. Aż się bałam ile nazbiera się tego przez kolejnych sześć miesięcy.

W sumie mogłam spodziewać się tego od dnia, gdy tylko ogłosiłam mu tą nowinę.

Tydzień wcześniej:

Jake, po moim telefonie zjawił się w mieszkaniu już po piętnastu minutach. Do tej pory nie chciałam nikomu powiedzieć, co było powodem mojej wizyty w szpitalu, ale dzisiaj nadszedł ten dzień i to Jake miał być pierwszą osobą, która pozna prawdę.

W przeciwnym razie śmiertelnie by się obraził, ponieważ był prawdziwą królową dramatu.

- A więc!? - krzyknął zdyszany, co podpowiedziało mi, że nie czekał na windę i postawił na schody.

- Może najpierw usiądziesz? - zaśmiałam się, zamykając drzwi. Dobrze, że nie widział tego Niall, bo od razu wkurzyłby się, że podniosła się z łóżka.

Miałam wrażenie, że każdy w moim otoczeniu wpada w paranoję.

- SUKO, mów.

- A więc, będziesz wujkiem - powiedziałam zwyczajnie, jakby miało to dotyczyć dzisiejszej pogody.

Popatrzył na mnie pustym wzrokiem i zamrugał kilkakrotnie. Minęło chyba kilka minut, zanim informacja trafiła do jego mózgu a szaleńczy uśmiech wypłynął na jego twarz.

- BOŻE, PIEPRZONY CHRYSTE, WYSŁUCHAŁEŚ MOJEJ MODLITWY!!! DZIĘKUJĘ!

Podbiegł do mnie i chciał wziąć mnie na ręce, ale od razu mu zabroniłam. Tak na wszelki wypadek. Potem położył się obok mnie na łóżku i gadał do mojego brzucha.

Przysięgam, wyglądał jakby miał coś z głową.

Mówił oczywiście o tym, że będzie najlepszym 'gejo-wujkiem', cokolwiek to znaczy...

***

Była już połowa sierpienia, na dworze panował gorąc nie do wytrzymania, a mi pozostały zaledwie dwa tygodnie do terminu porodu.

Mój brzuch był ogromny i ciężko było mi się przyzwyczaić do nie widzenia swoich stóp, ani do tego, że nie mogłam normalnie się schylić. Moje hormony wydawały się szaleć, ponieważ w ciągu pięciu minut potrafiłam raz się śmiać, a raz płakać. To wszytko nie byłoby takie tragiczne jakby nie mój ból stóp i kręgosłupa...

Ugh, nigdy nie myślałam, że będę tak bardzo pragnęła porodu.

Dzisiaj miał odbyć się baby shower zorganizowany specjalnie dla mnie i Rosie. Tak właśnie postanowiliśmy nazwać naszą córkę.

Co najlepsze organizacją zajmował się Jake, który zachowywał się jakby to miało się właśnie mu urodzić dziecko. Od miesiąca biegał po sklepach i zamawiał wszystkie potrzebne rzeczy.

- Cześć kochanie! - krzyknął wesoło Niall, gdy tylko wszedł do domu ze swojego porannego treningu.

Ja aktualnie leżałam na łóżku z tabliczką czekolady na brzuchu i oglądałam Dirty Dancing.

Niall rzucił swoją torbę sportową na podłogę i wskoczył na łóżko, aby przywitać mnie buziakiem.

- Zdecydowanie musisz wziąć prysznic - zmarszczyłam nos.

- Wiem, ale musiałem przywitać Rosie - i zaczął całować mój brzuch, a także śpiewać do niego, aż poczułam kopnięcie.

Zawsze, gdy Niall śpiewał do mojego brzucha Rosie kopała mnie, jakby chciała zasygnalizować, że słyszy nas.

- Kocham was - złożył jeszcze po pocałunku na brzuchu i moim czole i ruszył pod prysznic.

O 14 byliśmy pod domem bractwa, gdzie na terenie ogrodu miało się wszystko odbyć. Szczerze mówiąc byłam niesamowicie przejęta, ponieważ wiedziałam, że Jake bardzo się starał.

Już z daleka mogliśmy zauważyć masę balonów i wielki napis "ROSIE" również z balonów.

Gdy wszyscy nas zobaczyli przywitali nas okrzyki i brawami, a potem każdy z osobna chciał z nami porozmawiać i dotknąć mojego brzucha. Sophia rozczuliła się do tego stopnia, że ciągle płakała, a Jake ciągle krzyczał, żeby wszyscy uważali, bo TO ON JEST CHRZESTNYM. Oczywiście Sophia się kłóciła, ponieważ ona również była chrzestną, ale Jake nie potrafił zaakceptować tego faktu.

Potem musiałam otworzyć każdy prezent i tego było naaaprawdę dużo. Najbardziej spodobał mi się ten od Harry'ego i Louis'a. Zrobili oni własnoręcznie album, gdzie były zdjęcia moje i Nialla jak i moje podczas ciąży. Było tam również kilka specjalnych miejsc na zdjęcie dziecka które musieliśmy sami uzupełnić.

Jake z Sophią, Gemmą oraz Liamem skupili się na tym, aby zapełnić garderobę naszego dziecka, a ja już zastanawiałam się gdzie to wszystko pomieścimy.

Cała reszta kupiła zabawki i całą masę innych rzeczy, które z pewnością przydadzą się Rosie.

Wreszcie, gdy emocje opadły wszyscy mogliśmy skupić się na rozmowie i wspominaniu różnych zabawnych imprez. W końcu teraz wszystko miało się zmienić.

Rozmową jako jedyny nie wydawał się zainteresowany Harry, który ciągle się rozglądał się za siebie, jakby kogoś szukał. Wtedy zauważyłam, że nie było z nami Gemmy. Ashtona również...

Poszłam do domu, aby nalać sobie soku, ale Niall oczywiście musiał być krok w krok za mną. Swoją drogą było to urocze, że aż tak się zaangażował.

Podczas gdy nalewałam sobie napoju, a z ogrodu dobiegały wesołe śmiechy, Harry minął nas jak burza, wprost do pokoju Ashtona, znajdującego się na tym samym piętrze.

Zablokowaliśmy z Niallem spojrzenie i prawdopodobnie właśnie pomyśleliśmy o tym samym - Harry nie zdawał sobie sprawy, z ukrywanego związku Ashtona i Gemmy. A istnieje pewna nie pisana zasada - kumpel nie tyka siostry kumpla. I chyba Harry właśnie sobie uświadomił, że owa zasada została złamana.

Ruszyliśmy prosto za kędzieżawym. Gdy wpadł z impetem do pokoju zastał Gemmę leżącą na Ashtonie, która w dodatku nie miała już bluzki.

Harry dostał ataku szału. Myślę, że chyba nawet to określenie w tej sytuacji było znacznym nieodpowiedzeniem.

Jednym ruchem zepchnął siostrę z chłopaka, a jego podniósł za koszulkę do góry, że jego nogi ledwo dotykały ziemi.

- Pieprzysz mi siostrę!? - ryknął.

W międzyczasie do pomieszczenia weszło więcej osób z podwórza. Harry miał już wymierzyć cios Ashtonowi, ale szybko Niall i Louis zareagowali i odciagnęli Harry'ego.

- Odpuść im, oni się kochają - powiedział Louis, a Harry przewrócić oczami.

Poczułam, że po moich nogach cieknie coś mokrego, a po sekundzie doszło do mnie co się właśnie dzieje.

- Niall!

Blondyn pojawił się od razu przy mnie.

Ja stałam przy ścianie podtrzymując się szafy, a uwaga wszystkich znajdujących się w małym pokoju nagle została zwrócona w moją stronę.

- Chyha... wody mi odeszły.

------------------------------------

JESTEM WRESZCIE!

Rozdział nie sprawdzony, ale chciałam WRESZCIE coś dodać.

Pisałam jednocześnie ucząc się angielskiego, ale się udało.

Wpadajcie na moje drugie opowiadanie:
SORRY BABY YOU'RE AN ASSHOLE 😍

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro