Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

6. Łatwo było się w nim zakochać

Madison

Spotykaliśmy się prawie od dwóch miesięcy i coraz bardziej byłam przekonana, że nie poznam w przyszłości nikogo tak cudownego jak on. Owen wydawał się na pierwszy rzut oka bezdusznym i bezkompromisowym biznesmenem jednak ja widziałam podczas wielu przyjęć i spotkań jaką hojnością się wykazał przekazując wielomilionowe kwoty na domy dziecka, szpitale czy fundacje. Każdą taką rzeczą pokazywał mi jak łatwo było się w nim zakochać.

Pomimo tego, że miał wiele pracy w swojej firmie zawsze znalazł dla mnie czas, żeby wyjść na kawę, na obiad czy po prostu do kina jak zwyczajny człowiek. Nie afiszował się ze swoimi pieniędzmi co jeszcze bardziej się w nim podobało, ponieważ był sobą w każdej chwili w każdym miejscu.

- Przepraszam za spóźnienie, ale nie dałem rady wcześniej. - podbiegł do mnie lekko zdyszany w tym swoim czarnym garniturze podkreślającym jego sylwetkę.

- Nic się nie stało. - mocny podmuch wiatru sprawił, że moje włosy znalazły się na mojej twarzy więc szybko je od garnęłam. – Ważne, że udało ci się dotrzeć.

Otuliłam się mocniej kardiganem czując jak zimno przenikało mnie na wskroś. Kto by przypuszczał, że pogoda tak szybko się zmieni a temperatura spadnie do kilkunastu stopniu. Zaczął się październik a ja miałam wrażenie jakby nadeszła zima co nie było niczym dziwnym, ponieważ zawsze było mi zimno. Nawet w lato.

- Nie będę mógł spędzić z tobą całej godziny. - wyznał zawiedziony. - Mam zaledwie kilkanaście minut a potem znowu muszę wracać do biura.

- Naprawdę nic się nie stało. - wzięłam go pod ramię i pociągnęłam do jednej z budek z kawą. - Wypijemy coś ciepłego żebyś mógł się rozgrzać przed powrotem do pracy.

Podeszliśmy do pierwszego lepszego stoiska wiedząc, że nie mieliśmy za dużo czasu i zamówiliśmy po czarnej kawie. Może niezbyt mi ona podchodziła jednak jej wykonanie zajmowało o wiele mniej czasu, bo wystarczyło tylko nalać ją z ekspresu do plastikowych kubków które po chwili wylądowały w naszych dłoniach.

Ruszyliśmy wzdłuż drogi prowadzącej wokół parku trzymając się za ręce i rozkoszując się chwilą jaką mieliśmy dla siebie. Właśnie dla tych momentów codziennie rano wstawałam z łóżka z uśmiechem na twarzy, bo dobrze wiedziałam, że będę mogła się z nim spotkać. Czy trwało to dziesięć minut czy dwie godziny w zupełności mi one wystarczały.

- Jak tam w pracy? Nie męczą cię za bardzo? – zapytał.

- Wiesz, jak jest. – westchnęłam. - Jak na złość w jednym czasie zeszło się kilka pokazów mody więc latam od jednego do drugiego ledwo nadążając, ale uwielbiam ten moment wyjścia na wybieg. Kiedy mogłam pokazać się z jak najlepszej strony. To ciężka praca jednak jest tego warta.

- Nigdy mi nie mówiłaś, czy chcesz zajmować się tym do końca czy może masz jakieś inne plany na przyszłość? – wiedziałam, że nie mówił tego, aby mnie zranić, ale dlatego że był po prostu ciekawy czy miałam jakieś marzenia do spełnienia. Pomimo jego pytania i tak to ciągle do mnie wracało co mogłabym potem robić, kiedy moja kariera przeminie a ludzie zaczną o mnie zapominać.

- Większość modelek pracuje, kiedy jest w kwiecie wieku więc rozumiem, że po trzydziestce będzie mi trudno utrzymać się na szczycie więc myślałam na tym, żeby za kilka lat zrezygnować z pracy i zająć się czymś co sprawi mi radość.

- Masz już konkretne plany?

- Jeszcze nie. - pociągnęłam wielki łyk kawy. - Kiedy się dowiem na pewno ci o tym powiem. Jak na razie chcę się skupić na tym co mam a potem może dowiem się czego tak naprawdę chcę od życia.

- A czego chcesz od nas? - powiedział to w taki sposób jakby się tego bał. - Czy myślisz, że jest dla nas jakaś przyszłość?

Spojrzałam na niego zaskoczona, bo nie spodziewałam się usłyszeć od niego takich słów. Może liczyłam na to, że musiał się przekonać do naszej relacji znacznie dłużej niż ja, ale zaskoczył mnie kompletnie. Zatrzymałam się w miejscu sprawiając, że on musiał zrobić to samo i spoglądał w moim kierunku jak takie małe dziecko czekające na to aż ktoś go karci.

Na to aż złamię mu serce.

W tej chwili nic mnie nie obchodziło, poza tym, aby pokazać mu jak ważne były dla mnie nasze spotkania i wspólnie spędzone chwile. Zrobiłam krok do przodu zbliżając się do niego i coraz bardziej pochylając się w jego stronę, aby w końcu zrobić to co pragnęłam od wielu dni. Musnęłam jego wargi swoimi i poczułam, jak zadrżał. W następnej chwili opuściłam kubek na chodnik, kiedy poczułam, jak obejmuje mnie w pasie i przyciąga do siebie.

To był nasz pierwszy pocałunek jednak nie spodziewałam się, że wywrze na mnie tak wielkie wrażenie. Jego wargi sprawiały wrażenie jakby czciły każdą cząstkę mnie a jednocześnie jakby chciały zabrać mnie na pokuszenie wprost do piekła. Nie mogłam się oprzeć i objęłam jego szyję dłońmi.

Wszystko przestało mieć dla mnie znaczenie a liczyło się tylko to jak delikatnie trzymał mnie w ramiona i jak nasz pocałunek pochłaniał nas do reszty. Jęknęłam wprost w jego usta czując jak moje ciało rozgrzewało się pomimo panującej wokół temperatury.

- Właśnie to do ciebie czuję. - powiedziałam odsuwając się od niego powoli i zatapiając się w jego pięknych oczach, które przypominały mi płynną czekoladę.

- To jest o wiele lepsze od kawy. – stwierdził.

- Mam nadzieję, że dzięki temu będzie ci się o wiele lepiej pracować. – dorzuciłam żartobliwie od siebie.

- To na pewno. - w dalszym ciągu nie wypuszczał mnie ze swojej ramion i chociaż powinien już wracać nadal tego nie robił. - Teraz już wiem czego się spodziewać po naszej relacji więc musisz wiedzieć, że tak szybko się mnie nie pozbędziesz.

- A czy powiedziałam, że tego akurat chcę? - pogładziłam go delikatnie po piersi czując szybki i mocny rytm jego serca.

Oboje powinniśmy wracać jednak żadne z nas nie miało na to ochotę, ponieważ w swoim towarzystwie czuliśmy się o wiele lepiej niż w swoich pracach. Kiedy tak o tym pomyślałam zrozumiałam, że to prawda, ale i zaczęłam się zastanawiać czy to dobrze, że tak podchodziłam do tego wszystkiego. Może za szybko wchodziłam w tą relację jednak z jakiegoś powodu nie mogłam przestać. Z każdym dniem miałam wrażenie, że coraz trudniej byłoby mi zerwać z nim kontakt.


Owen

Wracałem do biura czując jakbym unosił się w powietrzu a to za sprawą delikatnych ust Madison. Ta kobieta kompletnie zawróciłam mi w głowie i ani przez chwilę się z tym nie kryłem przez co moi bracia mieli ze mnie niezły ubaw. W szczególności Evan nie mógł zrozumieć moich uczuć po tak krótkim czasie jednak Ben mając żonę od przeszło ponad dziesięciu lat rozumiał, jak to było się zakochać i kompletnie stracić głowę.

Wszedłem do biura w wyśmienitym humorze chociaż od razu, kiedy zauważyłem w gabinecie swoich braci od razu uśmiech zniknął mi z twarzy. Skoro tu byli musiał być jakiś dobry powód, ponieważ nie odwiedzali mnie za często zwłaszcza w środku dnia.

- A było tak pięknie a musiałem zobaczyć wasze szpetne mordy.

- Też miło mi ciebie widzieć. - oznajmił z przekąsem Evan. - Jak się udała randka z Madison?

Od razu po jego słowach poczułem, jak drgnął mi kącik oka. Czasami zastanawiałem się jak oni tak szybko otrzymywali informacje o czymkolwiek co się działo w tym biurze a nawet do moim życiu. Ja nie wtrącałem się do tego co robili i tego samego wymagałem od nich więc takie pytania tylko mnie drażniły.

- A skąd to o tym wiesz? - spojrzałem na niego ze zmrużonymi oczami.

- Twoja sekretarka lubi plotkować. - machnął ręką przez otwarte drzwi do siedzącej za biurkiem Grety, która zajmowała to stanowisko już od przeszło trzydziestu lat. Powoli zbliżała się do wieku, w którym będzie musiała odejść z pracy, ale miałem nadzieję, że zostanie z nami jak najdłużej, ponieważ bardzo dobrze mi się z nią pracowało. No może do teraz.

- Jak zawsze Greto potrafisz utrzymać tajemnicę! - krzyknąłem do niej.

- Zawsze do usług kochaniutki. - odkrzyknęła niezwykle rozbawiona nie przejmując się tym, że byłem wkurzony za to, że tak szybko poleciała z plotkami do moich braci. - Pojawiliście się tylko dlatego że spotkałem się z Madison czy może stało się coś na tyle ważnego, że postanowiliście się pojawić w środku dnia?

Usiadłem za biurkiem przyglądając im się z irytacją, ponieważ za chwilę zaczynało się kolejne cotygodniowe spotkanie działów na którym musiałem się pojawić a użerałam się z nimi. Byłem najmłodszy a czasami miałem wrażenie jakbym to ja opiekował się nimi.

- Czy musi być coś ważnego abyśmy spotkali się ze swoim bratem? – Evan jak zwykle nic nie robił sobie z tonu mojego głosu rozsiadając się jak u siebie. Nawet założył nogi na stolik kawowy na którym codziennie jadłem obiad. Wiele mogłem znieść, ale nie to.

- Zabieraj te płetwy z mojego stolika! - warknąłem w jego stronę. – Czy ciebie zwierzęta wychowały!

Nie ma to jak starsi bracia, którzy zachowywali się jakby mieli po dziesięć lat. Jedynie Ben jakoś dziwnie milczał jakby się zastanawiał, jak mi ma to odpowiedzieć.

- Wyduś to w końcu z siebie. - zwróciłem się w jego kierunku.

- Jakie masz plany wobec niej. - nie wiedziałem, czy pytał czy po prostu stwierdzał fakt.

Jakie miałem plany wobec mniej? W mojej głowie od razu uformowała się odpowiedź jednak nie mogłem zrozumieć, dlaczego tak bardzo mu na tym zależało. Do tej pory nie przejmowałem się tym jak kierował swoim życiem i jakie kobiety wybierał a jednak z jakiegoś powodu tym razem się wtrącał. I to w moje życie.

- Poważne.

- Jeśli tak będziecie musieli się przygotować na falę krytyki. - usiadł w fotelu naprzeciwko mnie z tak poważną miną, że zastanawiałem się, dokąd doprowadzi ta rozmowa. – Może i mamy pieniądze, władzę, wpływy jednak ludzie cały czas patrzą na nas inaczej tylko dlatego że mamy inny kolor skóry. Lubię Madison, bo wiem, że to dobra kobieta jednak musisz być pewne tego co czujesz, ponieważ kiedy ujawnicie swój związek nie będzie wam łatwo to przetrwać. Ludzie będą różnie reagować, ale mogę cię zapewnić, że w większości będą się zastanawiać, dlaczego wybrała ciebie. I dlaczego ty wybrałeś akurat ją.

Dobrze wiedziałem o czym mówił jednak nie miałem zamiaru się poddać, zwłaszcza kiedy spotkałem kobietę, która tak dobrze mnie rozumiała i akceptowała.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro