5. Jak mogłeś mi nie powiedzieć!
Madison
Kilkanaście ostatnich dni to była istna bieganina, w której ledwo miałam czas na jeżdżenie czy spania jednak nie narzekałam. Tym bardziej że chciałam przed trzydziestką skończyć swoją karierę i zastanowić się co chciałam dalej zrobić ze swoim życiem. Miałam na to jeszcze sześć może maksymalnie siedem lat a potem będę już za stara na świat modelingu więc to normalne, że chciałam zabezpieczyć swoją przyszłość.
- Koniec zdjęć! - z ulgą przyjęłam słowa fotografa. Przez cały poranek nic tylko stałam albo przyjmowałam różne pozy, aby zrobić dobre zdjęcia do kolejnej rozkładówki magazynu modowego.
Rozluźniłam napięte mięśnie czując, że bez dobrego masażysty się nie obędzie. W dodatku nogi bolały mnie tak bardzo od tych szpilek, że z ulgą przyjęłam, kiedy mogłam je w końcu z siebie zdjąć. Nie mogłam zrozumieć, jak ludzie wymyślali tak niepraktyczne rzeczy, zwłaszcza że większość kobiet chodziła w nich cały dzień więc to one powinny być dostosowane do nas a nie my do nich.
- Zmęczona? – zapytał mnie Louis podchodząc z małą butelką wody niegazowanej którą po chwili mi podał.
- Nawet nie wiesz jak. - pociągnęłam kilka dużych łyków wody i otarłam usta palcem wskazującym. - Szpilki są naszym znakiem rozpoznawczym a nikt jeszcze nie wymyślił takich w których czułybyśmy się wygodnie.
Oddałam te nieszczęsne buty garderobianej z ogromną ochotą, bo już nigdy więcej nie chciałabym ich widzieć. Po chwili odebrałam białe tenisówki od Louisa i założyłam je na moje obolałe nogi z wielkim trudem. Praca modelki miała swoje plusy i minusy a jedną z nich były niemiłosiernie bolące stopy od wielogodzinnego stania w niewygodnych butach. Do tego trzeba było się po prostu przyzwyczaić i zacisnąć zęby jak najmocniej.
- Jak zawsze sukienka jest twoja! - oznajmia zadowolony z siebie.
- A czego innego mogłabym się spodziewać.
Praktycznie w większości sesji w których brałam udział ubrania jakie dawali mi do zdjęć miałam już dla siebie. To był taki ukłon projektantów moją stronę, że ufali mi i mojej pracy. Z początku nie chciałam na to przestawać, bo nie czułam się z tym zbyt dobrze jednak z czasem zrozumiałam, że odmawiając popełniałam wielką wpadkę, ponieważ otrzymanie od projektanta jednej z jego prac było wielkim zaszczytem.
- Mamy coś jeszcze na ten tydzień czy mam już wolne? - zapytałam ruszając w kierunku przymierzali na tyłach w której zostawiłam swoje ubrania.
Nie chciałam, aby te które miałam na sobie się pogniotły albo w jakiś sposób zniszczyły, bo sukienka była niesamowita. Może nie byłam fanką białego koloru jednak ten krój sprawiał wrażenie idealnie wpasowującego się w moją sylwetkę. Była to suknia typu syrenka z odkrytymi plecami praktycznie pod same pośladki. Musiałam przyznać rację projektantowi, że była to jedna z jego najlepszych prac jakie wykonał i miałam nadzieję, że wkrótce będę miała okazję, aby się w z niej pokazać na jakimś spotkaniu, ponieważ ukrywanie takiego cuda w szafie to było zwykłe przestępstwo.
- Do końca tygodnia możesz odetchnąć spokojnie przez cztery dni a od przyszłego znowu zaczynamy pracować pełną parą. - cały czas mówił idąc obok mnie. - W pierwszej kolejności masz trzy pokazy mody w ciągu pierwszych dni, w ostatnim natomiast będzie wielkie przejęcie, na którym powinnaś się pokazać, następnie będzie całodzienne spotkanie z twoimi fankami zorganizowane przez markę Youngbeauty a potem znowu kilka sesji fotograficznych. – wiedział, że tych ostatnich miałam serdecznie dość jednak zatrzymał je na koniec, żeby jakoś poprawić mi humor innymi wydarzeniami.
- Odwieziesz mnie do domu? – zapytałam wchodząc do garderoby.
- Jeszcze nie. - pokręcił głową. - Musimy podjechać w jeszcze jedno miejsce.
Na samą myśl, że czekała mnie kolejna sesja zdjęciowa z trudem opanowałam cisnące mi się na usta wyzwiska jednak wiedziałam, że to moja praca, dlatego odetchnęłam mocniej kilka razy chcąc odzyskać upragniony spokój.
***
- Jak mogłeś mi nie powiedzieć! - uderzyłam mojego przyjaciela mocno w ramię wiedząc, że to odczuje. Sama nie wiedziałam co miałam o tym myśleć, zwłaszcza że ani przez moment nie zająknął się, gdzie jedziemy i w jakim celu. Spodziewałam się, że będzie to związane z pracą jednak bardzo się pomyliłam.
- Bo jeszcze byś się wymiksowała z tego spotkania a wiem, że go potrzebujesz. - spojrzał na mnie z braterską troską. - Zachowujesz się jak zakonnica o czym kilka razy ci przypominałem więc w końcu wyjdź z tej skorupy i zaszalej.
- Ale mogłaś się coś powiedzieć. Chociaż jedno słowo a ty nic. – wyburczałam.
- Idź do niego. - popchnął mnie do przodu, kiedy w dalszym ciągu stałam obok niego na chodniku. - Facet bardzo się napracował, żeby się z tobą skontaktować, a kiedy mu się nie udało wziął się za mnie. Muszę przyznać, że jest bardzo wytrwały.
Kompletnie nie spodziewałam się ponownego spotkania z Owenem, zwłaszcza że po naszym tańcu został odciągnięty przez jednego ze swoich braci i do końca wieczoru zniknął mi z oczu. Nie miałam więc zamiaru dłużej przebywać na tym przyjęciu i wyszłam po zaledwie kilkunastu minutach. Taniec z tym mężczyzną sprawił, że przez pierwsze noce nawiedzał mnie w snach i nie mógł wyjść z mojej głowy, ponieważ ciągle odtwarzałam naszą rozmowę.
A teraz siedział w kawiarni kilka metrów ode mnie uśmiechając się jakby dostał najprawdziwszy prezent. Nie mogłam się oprzeć i ruszyłam w jego kierunku z niesamowitą lekkością w nogach a jeszcze zaledwie kilkanaście minut temu ledwo mogłam na nich ustać.
- Witaj. - podniósł się z miejsca zanim jeszcze do niego dotarłam a po chwili wyciągnął przed siebie bukiet żółtych tulipanów.
- Cześć i dziękuję. - odebrałam od niego kwiaty podziwiając jak pięknie zostały udekorowane zieloną wstążką.
- Mam nadzieję, że się nie gniewasz, że tak to przed tobą ukrywaliśmy razem z twoim agentem? - zapytał nerwowo podsuwając mi krzesło, na którym po chwili usiadłam. Ułożyłam otrzymany bukiet na wolnym krześle po mojej lewej stronie nie chcąc, aby chociaż jeden z nich się złamał po czym odwróciłam się w jego stronę.
- Nie gniewam się, ale muszę przyznać, że bardzo mnie zaskoczyłeś. Nie spodziewałam się ponownego spotkania. - postanowiłam być z nim szczera.
Przyglądałam mu się w zupełnie innym wydaniu, które niezwykle mi się podobało. Miał na sobie zwykłą szarą koszulkę z napisem, który już nieznacznie wyblakł, czarne dżinsowe spodnie, ale udało mi się to zauważyć tylko dlatego że wstał i podał mi kwiaty a potem podsunął dla krzesło.
- Twój agent powiedział, że nie lubisz zbytniej elegancji. – powiedział, kiedy zauważył mój wzrok, który zatrzymał się dłużej na jego koszulce. W dalszym ciągu próbowałam odczytać niewyraźnie napis jednak w końcu dałam za wygraną.
- Tak ci powiedział? - ułożyłam łokcie na stole, aby móc swobodnie oprzeć na nich głowę. - Co jeszcze takiego powiedział ci mój przyjaciel?
- Że nie lubisz, kiedy ktoś za ciebie decyduje i mówi ci co ma robić. Że zamiast do ekskluzywnych restauracji wolisz wyjść na miasto do kawiarni czy do zwykłego baru. Że uwielbiasz żółte tulipany. Że zawsze jesteś szczera i mówisz to co myślisz. I że lubisz słodycze. – dodał na koniec.
Przez cały czas patrzyłam na niego z lekko zmrużonymi oczami, bo musiałam przyznać, że powiedział wiele rzeczy, które były prawdą. Najwyraźniej bardzo mu zależało na tym spotkaniu a najbardziej na tym, żeby mnie do siebie przekonać.
Swoim pewnym zachowaniem chciałam ukryć to jak bardzo stresowałam się tym spotkaniem, zwłaszcza że nie mogłam się do niego wcześniej przygotować. Nie pamiętałam czy kiedykolwiek byłam na spotkaniu z mężczyzną, który tak bardzo ceniłby sobie moje zdanie i to co myślałam. To była niezwykle miła odmiana od wszystkich tych spotkań i przyjęć podczas których ludzie traktowali mnie jak naiwną idiotkę, bo byłam blondynką.
- Ty wiesz o mnie bardzo wiele jednak ja o tobie nic. - stwierdziłam ze nieznacznym uśmiechem. - Opowiedz mi coś o sobie.
- Może coś na początek zamówmy? - zasugerował przywołując ręką kelnerkę.
- Chcesz odciągnąć w czasie przesłuchanie? - zaśmiałam się. - Możesz próbować, ale ci się to nie uda.
Od razu złożyliśmy zamówienie. Ja zamówiłam zwykłą latte a Owen zaskakując mnie jeszcze bardziej poprosił o to samo. Spojrzałam na niego z podniesioną brwią, kiedy stwierdził, że trzeba próbować nowych rzeczy. A na koniec dodaliśmy do naszego zamówienia po jednym kawałku ciasta na co przystałam z wielką ochotą. Może powinnam trzymać się swojej diety, ale od czasu do czasu potrzebowałam zastrzyku cukru, który nie pozwoli mi zwariować w dbaniu o swoją wagę.
- No opowiadaj. - zachęciłam go, kiedy kobieta oznajmiła, że za chwilę wróci z naszym zamówieniem.
- Co dokładnie Chcesz wiedzieć?
- Czym zajmuje się twoja firma. - rzuciłam na początek.
- Ty naprawdę nie wiesz! - podniósł głos zaskoczony. – A myślałem, że nie istnieje kobieta, która nic by o mnie nie wiedziała.
- Co ci mogę powiedzieć. – rozłożyłam bezradnie ręce. - Jestem jedyna w swoim rodzaju.
- To widzę. - spojrzał na mnie takim wzrokiem, od którego zrobiło mi się gorąco. Poruszyłam się niespokojnie na swoim krześle jednak wtedy zaczął o sobie opowiadać.
Mówił czym dokładnie zajmowała się jego firma i nigdy bym nie przypuszczała, że działa w branży informatycznej a w szczególności produkowaniem telefonów, tabletów i laptopów nie tylko takich dla zwykłych ludzi, ale i specjalistycznych wykorzystywanych w wielu firmach. Z wieloma dodatkowymi programami dostosowanymi tak aby ludziom pracowało się wygodniej i sprawniej. Dowiedziałam się nawet że mój telefon został stworzony przez jego firmy o czym nie miałam zielonego pojęcia, ale to może dlatego że nie przywiązywałam zbytniej wagi do tego jakiej był marki. Ważne było dla mnie to aby działał.
Byłam pod ogromnym wrażeniem do czego doszedł razem ze swoimi braćmi. O nich też mi opowiedział. Ben był najstarszy z nich wszystkich, miał trzydzieści trzy lata i zajmował się w głównej mierze inwestowaniem pieniędzy swoich braci co szło mu na tyle sprawnie, że zajmował się tylko tym. W dodatku od dziesięciu lat był szczęśliwie żonaty i miał dwójkę dzieci.
Evan urodził się jako drugi, miał trzydzieści jeden lat i był przysłowiowym lekkoduchem, który nigdzie nie zagrzał miejsca na dłużej. Kiedy mimochodem określiłam go jako wiecznego kawalera, którego lata za panienkami przyznał mi rację.
Z kolei Owen był najmłodszy z nich wszystkich a tym samym miał dwadzieścia dziewięć lat. Sam zajmował się całą firmą wiedząc, że jego bracia mają inny pomysł na życie. Nawet nie chciałam myśleć jaki ogrom pracy musiał ogarniać, aby to wszystko działało sprawnie i bez zarzutu.
Dowiedziałam się też, że mieszkał w apartamencie w samym środku miasta i codziennie rano chodził na siłownię na najwyższe piętro tego samego budynku. Im bardziej o sobie opowiadał tym szybciej zaczynałam go lubić, bo ponieważ był szczery do bólu i nie krył prawdy. Właśnie takie cechy ceniłam sobie u mężczyznę, z którym mogłabym się spotykać jednak nie spodziewałam się, że to będzie właśnie on.
Nie dlatego że odróżniał nas kolor skóry a dlatego że wydawał mi się niezwykle inteligentny i dobrze wychowany. Świadczyło to też o tym jak opowiadał o swoich rodzicach, którzy zmarli kilkanaście lat temu w wypadku samochodowym. Nigdy nie miałam tak dobrych kontaktów ze swoimi rodzicami więc nie mogłam zrozumieć jego bólu, ale widziałam w jego oczach jak wiele go kosztowało, kiedy o nich opowiadał.
Im dłużej rozmawialiśmy tym bardziej się do niego przekonywałam i nie chciałam kończyć tego spotkania. Nawet jeśli coraz bardziej ogarniało mnie zmęczenie zbyt sobie ceniłam tę chwilę, aby tak szybko je zakończyć.
Zastanawiałam się co przyniesie nasze kolejne spotkanie, ponieważ byłam co do tego przekonana, że w końcu kiedyś nastąpi. Nie mogłam przecież po prostu pozwolić odejść tak dobremu mężczyźnie, zwłaszcza kiedy mogło wyniknąć z tego coś dobrego. Potrzebowałam swoim życiu właśnie kogoś takiego kto oceniłby mnie za to jaka była a nie za to kim byłam.
Żeby widział we mnie kogoś więcej niż tylko kobietę na rozkładówce gazet.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro