Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

4. Naprawdę niesamowita z ciebie kobieta

Owen

Przyglądałem się znikającej za drzwiami kobiecie, która wywarła na mnie ogromne wrażenie. Nie potrafiłem tego opisać jednak coś sprawiło, że ciągle wracałem do niej wzrokiem, kiedy tylko wyłapałem ją w tłumie. Zatańczysz ze mną?, omal nie parsknąłem śmiechem, kiedy po raz kolejny sobie przypomniałem o tej całej sytuacji. Musiałem przyznać, że była niezwykle odważna, a kiedy mój brat oznajmił niby mimochodem, że nie miała pojęcia kim jesteśmy w pierwszej chwili mu nie uwierzyłem. Spojrzał na mnie swoim wszechwiedzącym wzrokiem i dotarło do mnie żona naprawdę nas nie znała a to zdarzało się niezwykle rzadko.

Piękna blondynka z ciemnymi oczami która sprawiała wrażenie jakby nie wiedziała w jakim miejscu się znajdowała. W dodatku zachowywała się inaczej niż większość tych kobiet no może poza wyjątkiem tego, że zaprosiła mnie do tańca. Miałem wrażenie, że robiła to nie dlatego że musiała a dlatego że tylko chciała więc tym bardziej mnie to dziwiło. Po raz pierwszy zaniemówiłem w towarzystwie kobiety co zauważył nawet Ben.

- Żałujesz, że wyszliśmy na to przyjęcie? - zapytał mnie brat wyciągając z kieszeni marynarki kolejnego papierosa. Cholera, że też nie miałem przy sobie pistoletu, na wodę którym mógłbym ugasić to dziadostwo. Ile razy bym go nie prosił, żeby już więcej nie palił to on zawsze znajdował do tego jakiś pretekst nawet pomimo tego, że dusił go potworny kaszel.

- A ty żałujesz tego, że będziesz tu musiał siedzieć ze mną do końca? - zapytałem z podniesioną brwią. - Bo tylko spróbuj wyjść a rozpuszczę o tobie takie plotki, że dotrą do twojej pięknej żony a tego byś chyba nie chciał. – wiedziałem, że pomimo miłości jaką darzył żonę potwornie się jej bał, ale nie dziwiłem mu się, bo kiedy wpadała w szał ja także wolałem się ulotnić, aby nie oberwać rykoszetem.

A mógł się ten dzień skończyć o wiele przyjemniej. Siedziałbym teraz w pracy i zajmował się interesami naszej firmy która prężnie się rozwijała a tym samym nie przejmowałbym się tymi wszystkimi ludźmi, którzy wpychali mi swoje córki. Że też zostałem z tym wszystkim sam. Ben się ulotnił jak najszybciej i dopiero teraz udało mi się go znaleźć. Z kolei Evan najpewniej czarował którąś z kobiet przy barze jak to miał w zwyczaju.

- Może jednak idź z nią zatańczyć, bo robisz się bardzo marudny. – wyburczał po czym na jego ustach pojawił się taki uśmiech, po którym wiedziałem, że coś jest na rzeczy. – Albo ja to zrobię. W sumie to nawet fajna dziewczyna.

Bezwiednie zacisnąłem dłonie w pięści co było do mnie niepodobne, bo nigdy nie byłem o cokolwiek zazdrosny, zwłaszcza jeśli tyczyło się to moich braci. Tym razem jednak z jakiegoś powodu na samą myśl, że mógłby trzymać tą kobietę w ramionach czułem, jak ogarnia mnie złość.

- Jakby co ma na imię Madison. - rzucił beztrosko, kiedy odwrócił się na pięcie i ruszył w kierunku najbliższych schodów, aby w spokoju móc znowu zapalić.

Stałem jak słup soli nie mogąc dojść ze wszystkim do ładu a zwłaszcza ze swoimi myślami. Miałem być teraz w pracy i siedzieć nad kolejnym projektem a byłem tutaj. Nie lubiłem takich imprez, ale byłem zbyt dobrze wychowany, żeby odmówić przyjścia, kiedy dostałem zaproszenie więc no cóż... westchnąłem głęboko.

Zanim zdążyłem pomyśleć nad tym co robiłem odwróciłem się na pięcie i wróciłem na przyjęcie, aby znaleźć tą niesamowitą kobietę, która wmurowała mnie w podłogę. Może byłem głupcem jednak miała ona w sobie coś takiego co ciągnęło mnie do niej a powiedzmy sobie szczerze nie byłem fanem modelek.

Nie zajęło mi długo czasu zanim wyłapałem jej w tłumie. Jej zwiewna zielona sukienka wyróżniała ją na tle innych ludzi więc nic w tym dziwnego, że ciągle podążałem w jej kierunku. Rozmawiała akurat z jakimś mężczyzną na co zaśmiał się szczerym śmiechem. Powinienem odpuścić widząc ich razem jednak coś mi na to nie pozwalało.

- Zatańczysz ze mną? - pochyliłem się w jej stronę, aby mogła mnie dobrze zrozumieć wśród dźwięku rozmów.

Zauważyłem jak minimalnie jej ramiona napięły się a po chwili odwróciła w moją stronę. Przyglądałem się zafascynowany jak jej piękne brązowe oczy rozszerzyły się z zaskoczenia a potem na jej twarzy pojawił się niewielki uśmiech. Nie potrafiłem tego opisać jednak miałam wrażenie jakby sama jej osoba była tak bardzo autentyczna, że nie spotkałem do tej pory nikogo takiego. Jej reakcje jasno wskazywały na to, że była szczera w tym co robiła i mówiła a to tylko kilka minut obserwacji.

- No nie wiem. - uśmiechnęła się do mnie wyciągając dłoń. - Będę musiała to dobrze przemyśleć.

Poprowadziłem ją w stronę parkietu po chwili już trzymałem ją w ramionach kołysząc w rytm spokojnej piosenki. Wydawało mi się to niezwykłym zrządzeniem losu, że akurat puścili jedną z najwolniejszych utworów tym samym sprawiając, że mogłem trzymać ją blisko siebie. Kiedy tak spoglądałem na nią a po chwili przyniosłem wzrok na nasze złączenia dłonie wydawało mi się to niezwykle dziwne. Jak połączenie bieli i czerni. Byliśmy tak różni od siebie a jednocześnie tacy sami.

- Co sprawiło, że zmienił pan zdanie?

- Mam na imię Owen. - mówiąc to odkręciłem ją wokół by po chwili przyciągnąć z powodem w swoje ramiona. - Tak sobie pomyślałem, że byłbym źle wychowany gdybym odmówił damie tańca. Zwłaszcza tak uroczej.

A tak, poza tym ten wieczór wydawał się o wiele lepszy w jej towarzystwie niż rozmowy z wychwalającymi mnie pod niebiosa ludźmi tylko dlatego żeby się podlizać. Skoro nawet mój brat namawiał mnie do tego tańca coś musiało być na rzeczy, ponieważ on był jedną z niewielu osób, które w tak perfekcyjny sposób potrafiły odgadnąć charakter danej osoby.

- Ja urocza. – parsknęła w taki sposób, że wydawało mi się to jeszcze bardziej urocze. - Chyba nie znasz w swoim życiu zbyt wielu kobiet.

- Więc jakbyś się opisała? - zapytałem niezwykle ciekawy jej odpowiedzi.

- Jestem osobą, która pomimo swojej rozpoznawalności woli spędzać czas w domu nad kubkiem kawy i dobrą książką. Nie pogardzę też jakimś filmem romantycznym. - spojrzałem na nią zachęcająco, aby mówiła dalej, ponieważ jej głos był jak czuła pieszczota na moim policzku. - Jestem osobą, która pomimo tego, że jest modelką nie podąża za trendami modowymi a wolała ubierać się w coś co było wygodne i praktyczne. Kimś to uwielbia spędzać czas na słońcu, ale tylko pod parasolem. Jestem marzycielką, która przez całe życie pragnęła, aby mieć swój własny dom, męża, dzieci... no i psa.

Naprawdę była jedyna w swoim rodzaju i jeśli to co mówiła było prawdą chyba nigdy nie mógłby spotkać takiej kobiety.

- Naprawdę niesamowita z ciebie kobieta. - powiedziałem to na głos jednak tego nie żałowałem.

- Nie pierwszy mi o tym mówisz. – spojrzała na mnie z niewielkim uśmiechem, który sprawił, że nie chciałem wypuszczać jej z ramion. – Ale gdybym była zwyczajna nigdy nie poprosiłabym cię do tańca chociaż cię nie znam.

- W takim razie cieszę się, że jesteś inna. - po raz kolejny obróciłem ją w swoich ramionach i nawet kiedy piosenka zmieniła się na kolejną nie przestawałem tańczyć nie chcąc, aby ta chwila się skończyła.

- Let the sky fall, When it crumbles, We will stand tall, Face it all together, Let the sky fall, When it crumbles, We will stand tall... - zaczęła nucić w takt piosenki zaskakując mnie coraz bardziej.

Madison z każdą kolejną chwilą sprawiała, że to co wydawało mi się zwyczajne i nijakie zmieniało się w coś niesamowitego. Tak samo jak ona swoim stylem bycia i zachowaniem pokazywała mi, że nie przytłoczyło jej to środowisko a jeszcze bardziej sprawiło, że była sobą.

- Jak to się stało, że do tej pory się nie spotkaliśmy? – zapytałem. W myślach zapamiętywałem sobie, aby wyszukać ją w Internecie. Ot taki pretekst, aby dowiedzieć się o niej czegoś więcej.

- Może za rzadko bywasz na takich przyjęciach. - zarzuciła mi z przyganą jakby i ona miała mi za złe, że tak późno się spotkaliśmy. - Wydajesz się osobą, która woli spędzać czas w pracy niż wśród ludzi.

- A może to ty bardzo szybko wychodzisz z takich przyjęć i do tej pory mnie nie zauważyłaś. - rzuciłem żartobliwie.

- Możliwe. - przyznała mi rację. - Dzisiaj też miałam wyjść wcześniej, ale mój agent stwierdził, że to nie będzie dobrze wyglądać.

- W takim razie muszę mu podziękować. Dzięki niemu mogłem cię poznać. - i taka właśnie była prawda, ponieważ ten wieczór miał być kompletną porażkę a zmienił się w naprawdę przyjemny.

Trzymając tą kobietę w ramionach miałem wrażenie jakby zyskał coś czego do tej pory mi brakowało i chociaż jeszcze nie potrafiłem tego określić wiedziałem, że nie mogłem tak łatwo sobie jej odpuścić. Wywoływała w mojej głowie tak wiele emocji i myśli jak nigdy do tej pory żadna kobieta.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro