39. A gdybym kazała ci się wyprowadzić?
Madison
Czułam się jakbym miała deja vu, kiedy Owen wnosił mnie po raz kolejny do domu jednak byłam tak zmęczona, że nie miałam siły unieść nawet ręki, dlatego pozwoliłam mu na to wszystko. Kiedy emocje nieco opadły starałam się jakoś dojść ze swoimi uczuciami do ładu i musiałam przyznać, że w pewnym stopniu się udało.
Spoglądałam na swojego męża spod przymrużonych powiek zastanawiając się czy to nie aby przeznaczenie na każdym kroku dawało nam znaki czy tego chcemy czy nie i tak będziemy razem. Jeszcze kilka miesięcy temu miałam wrażenie, że moje życie całkowicie zostało zrujnowane jednak teraz gdy starałem się patrzeć na to z boku widziałam mężczyznę, który bardzo chciał mnie odzyskać. Który nie poddawał się i każdego dnia pokazywał mi jak bardzo mnie kochał, jak bardzo ciężko było mu z tym, że podjął tą jedną dramatyczną w skutkach decyzję.
Nie odzywałam się przez całą drogę nawet wtedy, kiedy wnosił mnie po schodach do sypialni, jak układał mnie delikatnie na łóżku, jak zdejmował mi z nóg buty i okrywał kocem. Miał przy tym tak bardzo skupioną minę jakby starał się zrobić wszystko idealnie abym nie miała się do czego przyczepić.
Przyglądał mi się przez dłuższą chwilę w zamyśleniu a na jego twarzy pojawiał się wachlarz emocji który po tylu latach potrafiłam perfekcyjnej rozróżnić. Ale to co wychodziło na pierwszy plan to była tęsknota za tym co utraciliśmy przez rozpad naszego małżeństwa, ale i za czasem który zmarnowaliśmy, bo nie potrafiliśmy dość ze sobą do porozumienia.
- Połóż się obok mnie. - naszła mnie jakaś dziwna myśl, że to może odpowiednia pora na to, aby w końcu powiedzieć to co myślałam, dlatego to zaproponowałam.
- Powinnaś odpocząć. Dzień był bardzo intensywny a wiem jak bardzo jesteś zmęczona ostatnimi czasy, więc nie chcę jeszcze bardziej cię nadwyrężać. – zaprotestował.
- Proszę. - nie spuszczałam z niego wzroku. - Chciałeś ze mną porozmawiać o tym co czujesz jednak ja potrzebowałam czasu. Teraz chcę wyjaśniać wszystko pomiędzy nami.
Wiedziałam, że się wahał jednak złapałam go za dłoń i nie puszczałam, bo jeślibym to zrobiła ta chwila minie. Zebrałam się na odwagę, aby szczerze porozmawiać ze swoim mężem, ponieważ poczułam, że to właśnie ten moment. Czułam, że tak trzeba, aby ruszyć dalej.
Kiedy myślałam, że będę musiała znowu go namawiać on pokiwał głową. Przesunęłam się na łóżku w jedną stronę, aby zrobić mu miejsce i poczekałam aż znajdzie się obok mnie. Oczywiście jak to on w pierwszej kolejności co zrobił? Zsunął z nóg buty, ściągnął zegarek z nadgarstka i przeczesał palcami swoje krótkie ciemne włosy. Dopiero kiedy zobaczyłam jego rutynę poczułam jak niesamowicie mi tego brakowało. Mogłam go wtedy obserwować bez ustanku i podziwiać z zachwytem wymalowanym na twarzy.
Kiedy w końcu znalazł się obok mnie sama zaczęłam mówić wiedząc, że musiałam dobierać każde słowo, aby nie zranić jego uczuć.
- Wiele myślałam nad tym jak potoczyło się nasze życie i nadal nie znam odpowiedzi czy postąpiłeś słusznie. Może w swoim własnym przekonaniu tak myślałeś jednak to ja powinnam decydować o swojej przyszłości związanej z karierą a nie ty. - moje słowa miały utwierdzić mnie w tym, że ten wybór należał do mnie a nie do niego.
Kiedyś wyobrażałam sobie nasze życie, kiedy będziemy starsi, będziemy mieli już wnuki czy nawet prawnuki i zawsze na moich ustach pojawiał się szeroki uśmiech, bo wiedziałam, że z nim te dni będą wyjątkowe. Taki mężczyzna jak on dobry, szczery, dbający o swoją rodzinę a co najważniejsze prawdomówny zdarzał się raz na milion. Wiedziałam, że nigdy nie będzie w moim życiu mężczyzny, który tak bardzo by za mną szalał i który poświęciłby dla mnie wszystko. Nie spodziewałam się jednak, że zrobi to rozwodząc się ze mną łamiąc mi tym samym serce. Dlatego każde z moich słów miało mu przekazać jak bardzo się pomylił.
- Kiedy cię poznałam nie przypuszczałabym, że możesz stać się dla mnie tak ważny jednak, kiedy patrzę na nas dzisiaj zastanawiam się, gdzie popełniliśmy błąd. Nadal wierzę w nasze małżeństwo i może to przeznaczenie, że ten rozwód nie doszedł do skutku jednak, jeśli nadal będziesz ukrywał przede mną to co czujesz to nigdy się nie uda. - odparłam w pełną mocą kończąc swoją przemowę.
To on sam musiał zrozumieć, że w małżeństwie nie chodziło o to, aby jedna osoba decydowała za drugą a o to, aby podejmować wszystkie decyzje wspólnie. Nieważne czy dotyczyłoby to wyboru, gdzie jechać na wakacje czy jaki ekspres do kawy kupić do kuchni. W swoim związku chciałam pełnego partnerstwa jednak Owen swoim zachowaniem i działaniami sprawił, że zaczęłam w to wątpić.
Musiałam wiedzieć, że w pełni rozumiał jak ważna była dla mnie szczerość w związku, bo pomimo tego co powiedział ostatnim razem, że jego uczucia do mnie nadal się nie zmieniły ja stałam się bardziej wyczulona na tym punkcie. Skąd mogłam wiedzieć, że to nie kolejny kaprys z jego strony i kiedy przyjdzie zmierzyć nam się z kolejną trudną sytuacją on się wycofa.
- Jesteś dla mnie całym światem, dlatego chciałem abyś była szczęśliwa. – jak w zwolnionym tempie wyciągnął dłoń i splótł nasze dłonie razem. - Ty i dziecko to wszystko czego potrzebuję. Nic więcej nie jest tak ważne, aby poświęcić się temu w pełni.
- A gdybym kazała ci się wyprowadzić?
- Wtedy to zrobię. - nie spuszczał ze mnie wzroku jednak wiedziałam, że moje słowa bardzo go zabolały. - Czegokolwiek będziesz ode mnie żądać zrobię to.
Poczułam jak w moim brzuchu dziecko nieznacznie się poruszyło jakby chciało powiedzieć „zatrzymaj go mamo" co było dla mnie kolejnym znakiem, aby doprowadzić sprawę do końca.
Chciałam zacząć w końcu cieszyć się tym, że jednak istniała dla nas szansa i możemy po raz kolejny zacząć od nowa. Każde z nas po tym co przeszło zmieniło się, ale może ta zmiana wyjdzie nam na dobre. A może jej potrzebowaliśmy. Kto to wie.
- Chcę żebyś zaczął mi ufać a co najważniejsze musisz mówić o tym, bo to był nasz wcześniejszy problem. – powiedziałam ledwo powstrzymując się przed tym, aby ponownie się nie rozkleić. Nasze dziecko najwyraźniej po raz kolejny się wtrącało i sądziło, że w tej chwili bardzo fajnie będzie sobie popłakać jednak udało mi się powstrzymać napływające do oczu łzy. – Chcę mieć przy sobie męża, któremu będę mogła ufać. Który będzie opowiadał mi jak ciężko mu jest, kiedy musi wracać późno do domu. Który będzie się śmiał z moich żartów nawet jeśli nie będą śmieszne. Chcę ciebie, ale musisz zacząć mi ufać.
Po moich słowach zapadła cisza, przez którą przebiło się pohukiwanie sowy którą odkryłam kilka dni temu, kiedy nie mogłam spać i zapatrzyłam się w okno. Wtedy dotarł do mnie nieznaczny dźwięk, którego nie mogłam z niczym powiązać do czasu aż podeszłam do okna i zobaczyłam na jednym z drzew wpatrując się we mnie ogromne ślepia.
To miejsce zaskakiwało mnie za każdym razem, bo gdy myślałam, że już całkowicie je poznałam wydarzyły się właśnie tak cudowne rzeczy. Wsłuchiwanie się w dźwięki tego zwierzęcia działało na mnie niezwykle uspokajająco i pomagało mi zasnąć.
- Kocham cię i ufam ci bezgranicznie.
Na jego słowa poczułam coś w rodzaju pyknięcia w sercu jakby właśnie tych słów potrzebowałam, aby być pewna swojej decyzji. To nie było łatwe, aby wybaczyć mu to co zrobił jednak wiedziałam, że nie mogłabym inaczej. Nie mogłabym pozwolić mu odejść wiedząc, że był miłością mojego życia.
- Nie będzie ci ze mną łatwo. - ostrzegłam go. – Twoje słowa są dla mnie tylko pustymi obietnicami jednak mam nadzieję, że jesteś wytrwały, bo dam ci tak popalić, że popamiętasz mnie do końca życia.
- Nie mogę się doczekać. – odparł.
Życie nauczyło mnie bardzo wiele i jeszcze więcej widziałam dlatego musiałam mu zaufać na nowo, bo czy tego chciałam czy nie także go kochałam.
Leżeliśmy obok siebie w ciszy i żadne z nas nie miało zamiaru się odezwać, ponieważ powiedzieliśmy wszystko co leżało nam na sercach. Teraz jednak rozkoszowałam się jego obecnością, która tak bardzo potrafiła mnie pokrzepić i tak bardzo dawała mi ukojenie.
- Trzymałem je w kieszeni. – wyszeptał wyciągając w moją stronę dłoń a pomimo ciemności panującej w pokoju zauważyłam błysk złota w jego dłoni.
Dzięki światłu księżyca padającemu z okna wyciągnęłam powoli dłoń i wzięłam pomiędzy palce pierścionek i obrączkę których tak bardzo mi brakowało. Pamiętałam moment, kiedy mi się oświadczał zapewniając o swojej dozgonnej miłości i o tym, że będzie mnie kochał do końca życia.
„Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą...".
Te słowa wybrzmiewały w mojej głowie raz za razem bombardując ją do czasu aż włożyłam na swój serdeczny palec te dwa uwielbiane przeze mnie pierścienie. Nie wiedziałam, ile czasu wpatrywałam się w nie wyciągając dłoń prosto przed siebie jednak w końcu obróciłam głowę w jego stronę i oparłam ją na jego ramieniu.
- Też cię kocham.
Pozwoliłam ukołysać się do snu biciem jego serca tak jak za dawnych czasów. Było to niesamowicie cudowne uczucie móc znowu leżeć obok niego wiedząc, że byłam dla niego najważniejszą osobą na świecie.
Jego żoną.
Miłością jego życia.
A on był dla mnie całym światem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro