Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

35. Chcieliśmy dla niej tego co najlepsze

Madison

- Co tu się dzieje? – zapytałam przystając niepewnie w przejściu.

Na kanapie tuż obok siebie siedzieli moi rodzice gawędziliśmy sobie w najlepsze z moim byłym mężem. Dostrzegałam ironię tej sytuacji, tym bardziej że z tego co mu ostatnim razem powiedziałam nie chciałam do tego więcej wracać a teraz oni byli tutaj i miałam niewielkie wrażenie, że to jego sprawka.

Emocje podpowiadały mi abym po prostu odwróciła się na pięcie i trzasnęła drzwiami, bo tylko tak potrafiłam sobie z tym wszystkim poradzić. Jednak rozsądek podszeptywał abym stawiła czoło wszystkim przeciwnościom więc tak też zrobiłam. Z dumnie podniesioną głową kroczyłam w ich kierunku, aby zająć fotel tuż przy rogu kanapy. Nie było to łatwe, tym bardziej że musiałam najpierw oprzeć dłonie na oparciu a potem dopiero unosić się na wygodnym siedzisku jednak się udało.

- Madison... - zaczął Owen, ale kiedy spojrzał na moją twarz od razu zamilkł.

- Masz coś ciekawego do powiedzenia? – zapytałam. – Bo jeśli nie to lepiej zamilcz dla twojego dobra.

Nawet we własnym domu nie mogłam mieć spokoju i ciszy jakiej bym się spodziewała. Poprawiłam się na fotelu podsuwając poduszkę pod plecy a potem spojrzałam na swoich rodziców.

Wtedy w kawiarni bardzo im się przyjrzałam i dostrzegłam wiele zmian, które mnie ominęły, ale to nie była moja wina. To oni sami postanowili, że znikną z mojego życia przez wybory jakich dokonali więc nie wiedziałam po co teraz przyjechali.

- Co się takiego stało, że postawiliście zawitać w moim domu? – zapytałam nie spuszczając z nich wzroku. Pomimo tego, że tak wiele spraw nas podzieliło potrafiłam dostrzec, że sytuacja musiała być poważna.

- Madison... - zaczęła mama po czym spojrzała szybko na tatę i znowu na mnie. Ta jedna rzecz bardzo mi się w nich podobała, ponieważ potrafili porozumiewać się bez słów co kiedyś było dla mnie nie do pomyślenia jednak teraz kiedy poznałam taką miłość jak oni doceniałam to. Do czasu aż tego nie straciłam. – Wiem, że bardzo wiele rzeczy nas podzieliło jednak, kiedy zobaczyliśmy cię wtedy w szpitalu w pełni dotarło do nas, że popełniliśmy błąd. Naprawdę cieszyliśmy się, że spełniasz się zawodowo jednak nie spodziewaliśmy się, że to będzie tak bardzo poważne, że postanowisz zająć się tym na stałe. Chcieliśmy abyś miała wszystko co najlepsze dlatego wpadliśmy na ten pomysł, aby znaleźć ci dobrego mężczyznę, który się tobą zaopiekuje i myśleliśmy, że jest nim właśnie Reed Woods. Przecież znaliście się od dziecka więc wydawało nam się to naturalne, że może pojawić się pomiędzy wami uczucie. – pozwalałam jej mówić aż w końcu zamilkła jakby nie wiedziała co powiedzieć.

Kompletnie nie wiedziałam, jak miałam na to wszystko zareagować, ponieważ nie spodziewałabym się usłyszeć od nich kiedyś takich słów. Zdawałam sobie sprawę z tego, że moi rodzice bardzo mnie kochali i chcieli dla mnie jak najlepiej jednak nigdy w całym swoim życiu nie słyszałam, aby kiedykolwiek przyznali się do błędu. To było dla nich jak plama na honorze a jednak byli tutaj i właśnie to robili.

- Chcieliście państwo, aby wyszła za kogoś kogo jej wybraliście i myśleliście, że tak po prostu się na to zgodzi? - niedowierzanie w głosie mojego byłego męża było tak wielkie, że sama na niego spojrzałam, ale on w pełni skupiał się w tej chwili na moich rodzicach. – Chyba nie znacie swojej córki tak bardzo jak ja, skoro myślicie, że zgodziłaby się na to.

Poczułam wdzięczność, że tak stał w mojej obronie, ale i tak czułam urazę, że wpuścił ich do domu. Dotarło do mnie, że nawet nie mówiłam im, gdzie mieszkałam więc prawdopodobnie on to musiał zrobić czym jeszcze bardziej mnie podjudził, ponieważ to był mój azyl i do którego miały wstęp tylko te osoby którym ufałam. I które chciałam widzieć. Nawet nie wiedziałam na które z nich bardziej się wściekałam. Czy na Owena, który zawiódł moje zaufanie czy na czy na moich rodziców?

- Chcieliśmy dla niej tego co najlepsze. – wtrącił mój tata zachrypniętym głosem.

- Mogliście normalnie zapytać mnie o zdanie zamiast decydować za mnie. - nie miałam zamiaru siedzieć cicho, kiedy mogłam powiedzieć to co leżało mi na duszy od tak wielu lat. - Gdybyście tylko zapytali dowiedzielibyście się, że Reed ma kogoś kogo nie akceptują jego rodzice jednak pomimo tego miał zamiar ją poślubić. Gdybyście choć trochę interesowali się tym co jest dla mnie ważne wiedzielibyście, że kariera modelki to nie tylko występowanie na wybiegach i pozowanie do zdjęć a styl życia który promowałam. Bardzo wiele nastolatek czuje się zagubionych, dlatego byłam ich wzorem do naśladowania i mogłam pomóc, gdy tego potrzebowały. Byłam ich starszą siostrą, do której mogli się udać, kiedy miały jakiś problem a ja zawsze je wysłuchałam, ponieważ też byłam taka zagubiona.

- Nie wiedzieliśmy, że to tak dla ciebie ważne. – mama spojrzała na mnie po raz pierwszy tak jakbym pragnęła. Z pełnym zrozumieniem i wsparciem.

- To teraz wiesz.

Owen

Siedziałem i tylko przesłuchiwałem się ich wymianie zdań chłonąc każde z nich. Nie chciałem bardziej się w to mieszać, ponieważ wiedziałem, że czekała mnie niezła rozmowa z Madison o tym, dlaczego zdecydowałem za nią i wpuściłem jej rodziców jednak widziałem jak bardzo cierpieli nie mając kontaktu z dzieckiem. Ona tak samo, jednak była na tyle dumna, aby się do tego nie przyznawać.

Ta rozmowa w szpitalu nie dawała mi spokoju, dlatego jakiś czas temu skontaktowałem się z nimi i przekazywałem im wszystkie informacje o Madison i o ich wnuku albo wnuczce. Pomimo tego, że nie mogli się z nią zobaczyć chłonęli każdą z nich jakby naprawdę cieszyli się z tego, że mogli w pewnym stopniu uczestniczyć w życiu swojego dziecka. A ja ukrywałem to wszystko przed nią nie chcąc, aby czuła się w obowiązku być do czegoś zmuszona.

Kiedy wyskoczyła z tym, że musiała coś załatwić i nie będzie jej kilka godzin wpadłem na pomysł, że to idealna okazja, aby ich zaprosić. Wiele tym ryzykowałem jednak nie mogłem patrzeć na to, że rodzina, która może wspólnie ponownie zacieśnić więzi tego nie chciało. W pewnym stopniu dotknęło mnie osobiście. Ja nie miałem tej okazji dlatego chciałem zrobić co w mojej mocy, aby chociaż oni potrafili odnaleźć znowu tą radość ze spędzanie ze sobą czasu.

- Może zostaniecie na kolację? - zaproponowałem wiedząc, że robi się coraz bardziej niezręcznie a żadne z nich nie wiedziało jak z tej sytuacji wybrnąć.

Przyglądałem się jej rodzicom, którzy wymieniali pomiędzy sobą takie spojrzenie, które były zrozumiałe tylko dla nich jednak widziałem nadzieję rodzącą się na ich twarzach. Naprawdę chcieli spędzić ze swoim jedynym dzieckiem więcej czasu. Kiedy przeniosłem wzrok ona Madison zauważyłem, że nie była z tego powodu zadowolona.

- Wiem, że chcesz dobrze jednak nie jestem na to jeszcze gotowa. - powiedziała głośno i wyraźnie tak aby jej rodzice ją usłyszeli. Od razu spojrzeli na nią z zawodem, ponieważ dotarły do nich jej słowa. – Owen chciałby, aby wszystko się między nami ułożyło jednak to nie jest takie proste jakby mogło mu się wydawać. - przeniosła wzrok na swoich rodziców. - Minęło zbyt wiele lat, aby tak po prostu zachowywać się jakby nic się nie wydarzyło.

- Rozumiemy. - wyszeptała jej mama. – Poczekamy, ile będzie trzeba. – zapewniła spoglądając na swojego męża, który także pokiwał głową mówiąc jej tym, że poczeka, ile tylko będzie trzeba.

Ucieszyłem się, że chociaż trochę doszli pomiędzy sobą do porozumienia i chociaż nie było to na co liczyłem miałem nadzieję, że był to pierwszy krok w dobrym kierunku.

Madison

Wiedziałam, że moi rodzice myśleli, że przyjadą i tak szybko wszystko się wyjaśni jednak chociaż wysłuchali tego co miałam im do powiedzenia w spokoju. Po raz pierwszy poczułam jakbym miała władzę nad własnym życiem i dopiero teraz do mnie dotarło, że bardzo mi ich brakowało. Bardziej niż byłam zdolna się do tego przyznać.

Moi rodzice wyszli, ale z zupełnie innym nastawieniem. Teraz na ich twarzach widziałam niewielkie uśmiechy zadowolenia, że mogli ponownie ze mną porozmawiać, ale ja po całym tym dniu nie miałam nawet siły, aby odpowiedzieć im w ten sam sposób. Po prostu pożegnałam się z nimi rzucając mimochodem jak tylko będę gotowa na pewno się z nimi skontaktuję.

- Bardzo jesteś zła? - zapytał przestępując z nogi na nogę jakby od mojej odpowiedzi zależało to czy zostanie w tym domu czy będzie musiał się wynieść.

- Najdziwniejsze jest to, że właśnie nie. - powiedziałam powoli przyglądając mu się wnikliwie. - Po tej rozmowie dotarło do mnie, że bardzo mi ich brakowało jednak byłam zbyt dumna, aby się do tego przyznać i aby ponownie się z nimi skontaktować.

Może po prostu ciąża tak na mnie wpływała, że chciałam zakopać topór wojenny pomiędzy mną a rodzicami a może po prostu przyszedł na to czas. Tak czy inaczej miałam nadzieję, że to początek spokojnego okresu w moim życiu.

- To może przygotuję ci coś do jedzenia? – zasugerował.

- Myślisz, że przekupisz mnie jedzeniem i łatwiej zapomnę o tym co zrobiłeś?

- Tak.

- Niezła próba. - zaśmiałam się. - Dawaj co tam masz. - nie miałam zamiaru się z nim więcej kłócić, ponieważ ten dzień był zbyt intensywny, aby to dalej roztrząsać.

Owen pokiwał głową a zaledwie kilka sekund później rozdzwonił się mój telefon. Myślałam, że na ten dzień wyczerpałam pulę niespodzianek, ale najwidoczniej się przeliczyłam, bo kiedy tylko odebrałam połączenie usłyszałam coś co wprawiło mnie w osłupienie.

- Że co!!!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro