27. Czemu ty musisz być tak idealnie idealny
Madison
Nie spodziewałam się ich tutaj zobaczyć. W ogóle się nie spodziewałam, że kiedykolwiek znowu ich zobaczę tym bardziej po tym co się między nami wydarzyło. W dodatku Owen został tam z nimi gawędząc sobie jakby byli dobrymi znajomymi a przecież nigdy się nie spotkali. Nie mogłam tego zrozumieć, dlaczego tak bardzo chciał nas pogodzić, skoro i tak by to nic nie dało, zarówno ja jak i mój ojciec byliśmy zbyt uparci, aby się przyznać do błędu.
Chciałam, aby moja rodzina była normalna to znaczy, żeby moje dziecko miało dziadków jednak wiedziałam, że w tym przypadku to się nie uda. Nieważne jak bardzo bym się starała nigdy nie będę wystarczająco dobra ani nie osiągnę tego co sobie dla mnie zaplanowali.
Wyciągnęłam telefon z torebki chcąc się przekonać, ile czasu minęło, odkąd opuściłam całe towarzystwo, ale dotarło do mnie, że wsiadłam do samochodu zaledwie pięć minut temu a może i mniej. Czas dłużył mi się niemiłosiernie jednak podczas nieobecności Owena mogłam nadrobić zaległości wiadomościach, które zaczęły napływać na moją komórkę.
Najwięcej było od Evana co nie było wcale takie dziwne, bo to on najbardziej interesował się mną, dzieckiem a nawet zakończonym małżeństwem moim i Owena jakby chciał w jakiś sposób naprawić to co się wydarzyło. Otrząsnęłam się z tych niemiłych wspomnień i w końcu skupiłam na ekranie telefonu.
Evan: Nie wiem na co patrzę, ale to słodkie ;)
Evan: To, kiedy dokładnie przywitamy je na świecie?
Evan: Stwierdziłem, że chyba wolę dziewczynkę.
Evan: Albo jednak nie. Chłopca. Nauczę go podrywu ;)
Chciałam się śmiać z tego wszystkiego a tym bardziej z mojego byłego szwagra, który nad wyraz przejął się rolą przyszłego wujka. Kto by przypuszczał, że będzie chciał zostać najlepszym wujkiem, chociaż nie należał do odpowiedzialnych osób.
Ja: Ale wiesz, że to nie działa w ten sposób, że możesz sobie wybrać płeć?
Evan: Ale pomarzyć zawsze można co nie. Kiedy tak myślę o sobie jak o wujku to nawet miłe uczucie. Oczywiście od razu zaznaczam, że nie będę zmieniał mu albo jej pieluchę.
Ja: Oczywiście że nie (a tak naprawdę mało mnie to obchodzi, bo i tak będziesz robił to co ci każe)
Evan: Jesteś okrutna.
Ja: Chcesz być wujkiem czy nie?
Evan: No dobraaaaa. Będę robił wszystko co mi każesz. Nawet to ze zmianą pieluch :(
Ja: Liczę na ciebie :):):)
Rozmowa z nim nieco poprawiła mi humor jednak wiedziałam, że to jeszcze nie koniec, bo prędzej czy później będę musiała porozmawiać z Owenem a lepiej to zrobić od razu, żeby wszystko było jasne. Nie wiedziałam, kiedy wróci, ale chciałam być przygotowana na wszelką ewentualność więc poodpisywałam na wszystkie wiadomości zarówno do Bena jak i Eli po czym zaczęłam się rozglądać czy nie było go gdzieś w pobliżu. Musiałam być zbyt zaabsorbowana telefonem, bo dopiero kiedy trzasnął drzwiami i usiadł na miejscu kierowcy zorientowałam się, że w ogóle przy mnie był.
- Madison...
- Jedź. – powiedziałam na wstępnie. – Porozmawiamy, jak odwieziesz mnie do mojego domu.
Może i raniłam go tymi słowami jednak w tej chwili byłam zbyt wzburzona, aby cokolwiek z tego mnie obchodziło. Chciałam tylko znaleźć się w bezpiecznym miejscu a takim był mój dom, w którym mogłam się zaszyć i odciąć od świata. Z tego wszystkiego zapomniałam o artykule w Internecie, ale kiedyś będę musiała coś z tym zrobić.
Ale nie teraz i nie dzisiaj, zwłaszcza że miałam ważniejsze sprawy na głowie.
***
Kiedy tylko weszliśmy do domu od razu ściągnęłam z nóg balerinki, bo pomimo płaskiej podeszwy i tak nogi zaczynały mnie boleć. Z czasem dotarło do mnie, że lepiej, kiedy chodziłam boso, bo przynajmniej odczuwałam pewną ulgę niż nawet w zwykłych klapkach. Najwyraźniej przez ciążę moje nogi buntowały się i nie chciały słuchać reszty ciała, tak więc musiałam sobie jakoś z tym poradzić.
Zsunęłam też torebkę z ramienia i położyłam ją na kanapie w salonie, gdzie obróciłam się w stronę Owena z rękami na piersiach. Przez ten czas, kiedy jechaliśmy do domu przez chwilę udało mi się opanować emocje, ale kiedy przypomniałam sobie jak rozmawiał z moimi rodzicami od razu wszystko wróciło.
- Rozumiem, że chcesz pomóc, ale proszę cię nie wtrącaj się więcej pomiędzy mnie a moich rodziców. - starałam się to powiedzieć w taki sposób, aby go nie urazić jednak najwyraźniej patrząc na jego zranioną minę nie udało mi się.
- Ty masz swoich rodziców a nawet nie starasz się z nimi pogodzić. - powiedział przyciszonym tonem. - Ja starałbym się cofnąć czas gdybym tylko mógł, aby chociaż raz z nimi porozmawiać. Może nie byli idealni, ale byli moimi rodzicami.
- Nie wiesz co nas poróżniło. - pokręciłam głową, bo gdyby się dowiedział całkowicie inaczej by o nich myślał.
- Więc mi wytłumacz.
Westchnęłam, bo naprawdę nie chciałam do tego wracać, ale on nie odpuści tak łatwo. Zajęłam miejsce na kanapie wyciągając przed siebie nogi, poruszając powoli palcami. Starałam się przeciągać tę chwilę, ile tylko mogłam, ale jak w końcu powiem mu, dlaczego tak bardzo nie chciałam utrzymywać kontaktu z rodzicami zrozumie moje postępowanie. I przestanie się wtrącać w nieswoje sprawy.
- Moi rodzice może i teraz tego żałują jednak, kiedy byłam młoda bardzo starali się kontrolować moje życie. Zrobiło się to tak uciążliwe, że w pewnym momencie nie wytrzymałam i odeszłam tak jak stałam. - wpatrywałam się tępo w ekran telewizora jakbym znalazła w nim coś fascynującego jednak widziałam tylko swoją niewyraźną sylwetkę i nic, poza tym.
- Ale co dokładnie zrobili? – zapytał nie podchodząc do mnie ani na krok.
- Znaleźli mi męża.
- Możesz powtórzyć?
- Chcieli żebym wyszła za swojego przyjaciela z dzieciństwa, nie mogli się pogodzić z tym jaką karierę wybrałam. - pokręciłam głową na samo wspomnienie, kiedy stałam przed rodzicami i oznajmili mi ten fakt.
- Tego się nie spodziewałem. - przyznał szczerze.
- Ja też nie i dlatego odeszłam. - w końcu spojrzałam w jego kierunku, starałam się, aby na mojej twarzy było widać wszystkie emocje. Bez żadnych oszustw czy ułudy, bo chciałam, żeby sam zobaczył jak się wtedy czułam.
Owen przez chwilę stał w miejscu, ale widziałam, że miotał się czy podejść do mnie czy w dalszym ciągu rozmawiać ze mną na odległość. Wybrał pierwszą opcję, ale i tak byłam mu wdzięczna, że zamiast usiąść obok mnie zajął miejsce naprzeciwko w fotelu jakby wiedział, że potrzebowałam tej odrobiny odosobnienia.
- Kiedy rozmawiałem z twoimi rodzicami a zwłaszcza z twoim tatą powiedział mi, że żałuję tego co się wydarzyło, że stracił swoje jedyne dziecko przez głupią decyzję. - każde jego słowo było tym które pragnęłam usłyszeć od swoich rodziców. One jednak nigdy nie nadeszły.
Chciałam, aby przyznali się do tego, że nie mogli wiecznie kontrolować mojego życia i że popełnili błąd. Jako ich dziecko powinnam im od razu wybaczyć jednak gdybym robiła to do tej pory, nie wiadomo, gdzie bym teraz była. Może już dawno zrezygnowałabym z kariery i siedziała w domu z trójką dzieci niczym kura domowa której największą perspektywą było zajmowanie się domem.
- Tak łatwo powiedzieli to tobie, ale jakoś, kiedy siedziałam obok ciebie czuli się dziwnie skrępowani. - zaśmiałam się na ironię tej sytuacji.
- Może po prostu nie wiedzieli, jak mają ci się wytłumaczyć. Nie widzieliście się tyle lat więc to normalne, że pojawiła się pewnego rodzaju niezręczność.
- Czemu ty musisz być tak idealnie idealny. – westchnęłam.
- Że co?
- Nie da się z tobą kłócić. - stwierdziłam masując sobie dłonią czoło w wyrazie frustracji. – Myślałam, że będziesz bardziej stanowczy a wtedy ja będę mogła się na ciebie wydrzeć i powiedzieć, żeby się nie wtrącał w nie swoje sprawy. A potem ty byś chciał przekonać mnie do spotkania z rodzicami więc ja bym jeszcze bardziej krzyczała żebyś spadał na drzewo albo coś. Ale ty zawsze musisz postępować inaczej i mówić mi to co dokładnie chciałabym usłyszeć.
- Z tego co pamiętam to właśnie to we mnie polubiłaś. – zaśmiał się. – Bo nie chciałem się z tobą kłócić.
- Nie tylko za to cię pokochałam. - nawet nie wiedziałam, dlaczego to powiedziałam jednak, kiedy słowa opuściły moje usta zrozumiałam jak poważna stała się sytuacja. – Nie powinnam tego mówić. - pokręciłam głowę wiedząc, że to może zepsuć całkowicie naszą relację, która i tak już była na takim etapie, że wystarczyło jedno słowo, aby całkowicie ją zrujnować.
- A czy nadal tak jest? - zapytał tak bardzo poważnym tonem, żeby mentalnie się zdziwiłam. Spojrzałam na niego a on w tym samym czasie wpatrywał się we mnie z dłońmi, na kolanach które zaciskał tak bardzo mocno, że jeszcze chwila a zrobiłby sobie krzywdę.
- Dlaczego zadajesz mi takie pytania? - starałam się jakoś wybrnąć z tej sytuacji.
- Bo muszę wiedzieć czy całkowicie wszystko spieprzyłem.
- Owen to już za nami. Jesteśmy po rozwodzie, jedyne co nas w tej chwili łączy to dziecko. - mówiłam powoli ważąc każde słowo. – A poza tym jest Lucy.
Wypowiadając imię tej kobiety poczułam się jakby gula stawała mi w gardle jednak wiedziałam, że to nie jej wina, że zakochała się w moim byłym mężu i że on odwzajemnił to uczucie. Jeszcze nieraz będzie mi trudno, tym bardziej że na pewno będzie chciał, aby poznała nasze dziecko, będzie zabierał je, aby spędzała z nimi czas i zajmowała się nim. Chociaż niesamowicie mnie to bolało wiedziałam, że z czasem będzie o wiele lepiej.
- Z Lucy nie łączy mnie żadna romantyczna relacja o tym mogę cię zapewnić.
- Więc chcesz mi powiedzieć, że nie jesteście razem? - jakoś trudno było mi w to uwierzyć zwłaszcza po tym jak widziałam ich razem w kawiarni.
- Nie. - zapewnił mnie z pełną mocą.
Pomimo że nie byłam z reguły naiwną osobą w tej sytuacji albo byłam idiotką albo po prostu zaprzeczałam faktom, ale on mówił prawdę. Z jakiegoś dziwnego powodu po prostu czułam to, że po jego słowa, w których zapewnił mnie, że nic ich nie łączyło wszystko było szczere. Więc tym bardziej nasuwało mi się pytanie, dlaczego postąpił tak a nie inaczej.
- Aha.
- I tyle. Nie masz nic więcej do dodania?
- A co byś chciał żebym powiedział? - zapytałam podnosząc się z kanapy. - Nie mam pojęcia co dzieje się w twojej głowie, ale najwyraźniej coś jest z tobą nie tak skoro raz za razem podejmujesz głupie decyzje a potem jeszcze utwierdzasz mnie w przekonaniu, że coś cię łączy z sekretarką. Naprawdę nie wiem o co w tym wszystkim chodzi jednak nie mam na to dzisiaj siły, bo chyba wyczerpałam wszystkie pokłady spokoju jakie w sobie miałam.
- Zależy mi na tobie. - podniósł się w ślad za mną. – Wiem, że podjąłem złą decyzję tak łatwo przekreślając nas związek...
- Ty go nie przekreśliłeś tylko zniszczyłeś. – sprostowałam jego słowa. – A to wielka różnica.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro