Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

26. Chciałam być przez nich kochana

Madison

Minęło jedenaście lat, kiedy widziałam moich rodziców po raz ostatni jednak miałam wrażenie jakby minęły wieki. Mój tata wyraźnie się postarzał, ale nic w tym dziwnego, skoro niedawno przeszedł swój drugi zawał, który odcisnął na nim swoje piętno. Jego zawsze potężna sylwetka teraz wydawała się niezwykle wątła, jego włosy zostały przerzedzone a także w znacznej mierze zsiwiały a na twarzy odznaczały się niewielkie zmarszczki. Z kolei moja mama nic się nie zmieniła. Jej włosy miały taki sam odcień, ale co się dziwić, skoro cały czas farbowała je na jasny blond.

Nawet się nie zorientowałam w którym momencie jednak, kiedy Owen dowiedział się, że to moi rodzice z jakiegoś powodu nie chciał wyjść, zaciągnął nas do szpitalnej kawiarni. Dobrze wiedział, że nie utrzymywałam z nimi kontaktu od wielu lat a pomimo tego starał się abyśmy nawiązali za sobą ponownie kontakt. Nie mogłam tego zrozumieć jednak szłam za nim automatycznie jak zaprogramowana. A potem zajęliśmy miejsca naprzeciwko siebie.

- Jak się pan czuje? – zapytał Owen starając się podtrzymać rozmowę ze wszystkich sił.

- Teraz już dobrze. - wsłuchiwałam się w głos mojego taty i starałam się nie rozpłakać, kiedy usłyszałam ten znajomy ton, którym się do mnie zwracał zanim się wszystko między nami popsuło. - Wypisali mnie ze szpitala po dwóch miesiącach z dokładnymi zaleceniami. Kazali mi przestać pracować, ale to będzie ciężkie, zwłaszcza kiedy całe życie było się w ruchu.

- Po prostu musi pan zwolnić i dać sobie czas. – zapewnił uśmiechając się nieznacznie.

Tak łatwo przychodziła mu rozmowa z nimi, dotarło do mnie, że może to jemu brakowało rodziców i dlatego tak bardzo naciskał na to spotkanie. Wiele razy opowiadał mi o tym jak czuł się z tym, że tak szybko odeszli, jak mało czasu miał z nimi jednak dotarło to do niego o wiele za późno. Niektórych rzeczy nie dało się zmienić a zwłaszcza moich rodziców, którzy tak bardzo chcieli ułożyć mi życie.

- Możemy już iść? - wyszeptałam pochylając się w jego stronę.

- Jeszcze chwila. – odpowiedział łapiąc mnie za dłoń.

- A co u was? - po raz pierwszy głos zabrała moja mama spoglądając raz na mnie raz na niego.

Zastanawiałam się, ile wiedziała z gazet czy Internetu, ale może nie byłam dla nich tak ważna, aby śledzić dalej moją karierę. Może naprawdę przestali traktować mnie jak córkę już wiele lat temu i nie obchodziło ich co się wydarzyło.

- Dobrze. - odpowiedział za mnie Owen najwyraźniej wiedząc, że było mi niezwykle trudno. Poczułam mocny uścisk na dłoni, kiedy spojrzał na mnie przelotnie i wiedziałam, że przy nim wszystko będzie dobrze więc odpowiedziałam w ten sam sposób. Delikatnie oddałam uścisk. - Byliśmy na wizycie kontrolnej, żeby się dowiedzieć, jak się ma dziecko.

Powiedział to tak zwyczajnie jakbyśmy rozmawiali ze sobą codziennie jednak nie znał moich rodziców na tyle aby wiedzieć, jak zareagują. Sama w sumie już nie wiedziałam, ponieważ zbyt wiele czasu minęło, odkąd się widzieliśmy a znałam niektóre ich poglądy na ludzi. Nie mieli nic przeciwko osobom czarnoskórym jednak wiedziałam, że nie chcieliby abym spotykała się z kimś takim.

- A czy wy czasem nie jesteście po rozwodzie? – zapytał tata wpatrując się we mnie wnikliwie.

- Jesteśmy. – odpowiedziałam patrząc mu prosto w oczy.

- To chyba coś tutaj poszło nie tak.

- Nie wiedziałam, że tylko żonate kobiety mogą mieć dzieci. – dogryzłam mu zanim zdążyłam się powstrzymać. – Czasy się zmieniły.

- Madison! – Owen starał się załagodzić sytuację, ale na to już było za późno.

Między mną a moimi rodzicami było zbyt wiele wypowiedzianych złych słów, zbyt wiele czasu z dala od siebie, ale co najważniejsze za wiele niewyjaśnionych spraw. Nieważne jak bardzo bym się starała nie mogłam zapomnieć im tego co się wydarzyło, zranili mnie zbyt głęboko abym tak po prostu mogła tutaj siedzieć z nimi i rozmawiać.

- Przestań mną szarpać! - odwróciłam się w stronę mojego byłego męża i wyszarpałam dłoń z jego uścisku. – Nie jestem dzieckiem, żeby mnie uciszać.

- Ale tak się zachowujesz.

- A ty jakbyś wszystko wiedział, ale nie masz o niczym pojęcia. - nie chciałam dłużej przebywać w ich towarzystwie, zbyt wiele uczuć się z nimi wiązało.

Podniosłam się z miejsca i nie oglądając się za siebie opuściłam kawiarnię rzucając przez ramię tylko to, że będę czekała w samochodzie. Moi rodzice to był temat, którego lepiej było nie poruszać, tym bardziej że zawsze czułam, że nie byłam u nich na pierwszym miejscu. Że jeśli będą musieli wybierać to zawsze będzie to praca, która dawała im więcej szczęścia niż własne dziecko.

Bardzo za nimi tęskniłam jednak im więcej czasu mijało, tym bardziej zamykałam się w sobie co nie znaczyło, że nie czekałam na telefon. Przez pierwsze kilka tygodni, kiedy opuściłam dom miałam nadzieję, że tata w końcu zadzwoni powie żebym wracała. Nic takiego jednak się nie stało i to zabolało mnie najbardziej.

A ja po prostu chciałam być przez nich kochana nieważne jakie wybory podejmę i nieważne kim będę w przyszłości. Chciałam tylko tego.

Owen

Nie spodziewałem się, że spotkanie Madison z jej rodzicami wywoła tak wiele emocji, ale ja głupi myślałem, że w końcu cała trójka poszła po rozum do głowy, w końcu porozmawia ze sobą tak jak powinno to być zrobione od początku. Niewiele o nich słyszałem jednak za każdym razem, kiedy moja była żona o nich wspominała wiedziałem jak bardzo ją to boli, że nie było ich w jej życiu.

- To bardzo dobre dziecko tylko czasami nie potrafiliśmy jej pokazać jak bardzo ją kochamy. – akurat, kiedy podnosiłem się z miejsca jej ojciec zabrał głos, w jego tonie było coś takiego, że nie mogłem przejść obojętnie więc ponownie usiadłem. – Madison była naszym oczkiem w głowie, naszą jedyną córeczką, o którą dbaliśmy i chuchaliśmy, odkąd była maleńka. Z trudem przyszło nam pogodzić się z tym, że chciała podążać własną ścieżką a nie taką którą my jej wybierzemy. Za bardzo na nią naciskałem i powiedziałem kilka słów za dużo których jak widać do tej pory nie może mi wybaczyć. Nic nie zabolało mnie tak jak widok mojej córki, która odchodzi z domu tylko dlatego że jej własny ojciec był na tyle głupi, aby układać jej życie tak jak ona tego nie chciała. Zapłaciliśmy za to zbyt wysoką cenę.

Kiedy spoglądałem tak na nich widziałem rodziców, którzy ubolewali nad tym, że utracili kontakt z jedyną córką, która była dla nich całym światem. Nie wiedziałem jeszcze jak ale chciałem, aby udało im się nawiązać ponowną relację, tym bardziej że już niedługo zostaną dziadkami. Może to przekona Madison, aby coś zmienić.

- Porozmawiam jeszcze raz z Madison, ale jest bardzo uparta. - nie chciałem ich zostawiać z niczym, ale mogłem chociaż złożyć im tą obietnicę.

- Dziękujemy. - odpowiedziała jej mama, która była niezwykle cicha przez całą rozmowę a tylko przyglądała się swojej córce z wielką tęsknotą.

- Nie musi mi pani dziękować. - pokręciłem głową. – Madison jest dla mnie wszystkim pomimo tego co się pomiędzy nami wydarzyło i zawsze będę chciał tylko jej szczęścia. A wiem, że dręczy ją to, że straciła z wami kontakt.

Podniosłem się z miejsca jednak wziąłem od pana Edwarda numer telefonu, w razie, gdyby udało mi się przekonać moją byłą żoną do ponownego spotkania z rodzicami. Może kiedy sobie to na spokojnie przemyśli dojdzie do wniosku, że jednak pogodzenie się z nimi to nie była taka zła sprawa. Rozumiałem, że hormony w niej buzowały, ale była zbyt dobrą kobietą, żeby tak chować urazę więc musiało chodzić o coś całkowicie innego. Musiałem się dowiedzieć co to było.

Pożegnałem się z nimi i ruszyłem w kierunku wyjścia do czekającej na mnie Madison. Ten dzień zapowiadał się spokojnie, ale jak widać nic nie trwa wiecznie. Miałem wrażenie, że kiedy zaczynało być w miarę spokojnie coś musiało się wydarzyć w naszym życiu, żeby znowu pokrzyżować nam szyki. Jakby coś specjalnie przeszkadzało nam w szczerej rozmowie i wyjaśnieniu sobie wszystkiego jak należało.

Kiedy podszedłem bliżej samochodu od razu ją zauważyłem, jak siedziała w nim spokojnie jednak, kiedy wsiadłem do środka wiedziałem, że się zacznie. Wszystko można było powiedzieć o Madison, ale nie to, że tak łatwo odpuszczała. Zwłaszcza jeśli chodziło o kogoś jej bliskiego.

Nie miałem jednak wyjścia i w końcu wsiadłem do samochodu z westchnieniem czekając na wybuch bomby.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro