Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

24. Kochasz go nadal prawda?

Madison

Zaszyłam się w pokoju, ale przecież byłam we własnym domu. Uciekałam jak tchórz i to w dodatku po raz kolejny przed byłym mężem tylko dlatego że nie chciałam go widzieć. Na szczęście kłujący ból w podbrzuszu zniknął więc było to spowodowane stresem na co już wcześniej wyczulił mnie lekarz.

Z całych sił starałam się jakoś z nim porozumieć jednak, kiedy wychodziły na światło dzienne takie rzeczy jak artykuł w sieci wszystko zaczynało się od nowa, przypominałam sobie, że nasze małżeństwo się skończyło a nawet że on znalazł już sobie kogoś nowego. Chciałam to zrozumieć, że pragnął mojego szczęścia i może bym mu to wybaczyła, gdyby nie to, że tak szybko po naszym rozstaniu zobaczyłam go w towarzystwie innej kobiety. To najbardziej z tego wszystkiego mnie zabolało.

A kiedy powiedział, że postanowił się ze mną rozwieść abym nie rezygnowała z kontraktu i swojej kariery myślałam, że wybuchnę śmiechem. Przecież tak wiele razy rozmawialiśmy o tym, że zrezygnuję z modelingu nie dlatego że musiałam, ale dlatego że chciałam, bo życie z nim było dla mnie o wiele ważniejsze niż jakieś tam wybiegi czy pokazy.

- Madison. – usłyszałam pukanie a po chwili drzwi uchyliły się i zauważyłam czubek głowy Evana. – Mogę wejść?

- Pewnie.

Nigdy bym mu nie powiedziała, żeby się wynosił, bo on jako jedyny potrafił mnie rozśmieszyć i podnieść na duchu dobrze wiedząc, że jedyne czego pragnęłam to szczerości. Evan może i był bawidamkiem, który nigdy się nie ustatkował jednak miałam wrażenie, że był o wiele bardziej rodzinną i uczuciową osobą z nich wszystkich. Starał się z każdy sił, aby jego bliscy byli zadowoleni i to najbardziej w nim kochałam.

Przyglądałam się jak zamknął za sobą drzwi i ruszył w moim kierunku, żeby w końcu położyć się na łóżku obok mnie. W ostatniej chwili powstrzymałam się, żeby nie krzyknąć na niego o zdjęcie butów jednak miałam to gdzieś. Musiałam wyrzucić z siebie wszystko a także te uczucia, które się we mnie skumulowały od rozmowy z Owenem.

- Wiesz, że on chciał dobrze. Na swój pokręcony sposób. – Evan jak zwykle nawet nie dał mi dojść do słowa i starał się wytłumaczyć swojego brata.

- Wiem, ale twój brat czasami jest tak durny, że nie mogę tego zrozumieć. - pierwsze wzburzenie, które czułam na dole w salonie minęło jednak w dalszym ciągu starałam się to wszystko ogarnąć, ale i tak nie potrafiłam.

- Ale właśnie za to go pokochałaś. – położył głowę tuż obok mojej i przysunął się jeszcze bliżej nie spuszczając ze mnie wzroku. – Kochasz go nadal prawda?

To było tak łatwe i proste pytanie jednak przez chwilę zastanawiałam się czy był sens na nie odpowiadać. Miłość znaczyła dla mnie bardzo wiele i nigdy bym nie przypuszczała, że kiedyś ją spotkam. Nie taką jaką bym pragnęła. Pełną dobroci, szczerości, zaufania i wsparcia. Wzbraniałam się przed tym uczuciem tylko dlatego że czekałam na tą jedną wyjątkową osobę i nie spodziewałam się, że spotkam ją w tak nieoczekiwanym momencie.

- Tak. – odpowiedziałam z niezachwianą pewnością.

- To dobrze. - pokiwał głową jakby do siebie.

- Że kocham kogoś kto zostawił mnie przez jakieś głupie ego. - prychnęłam. – Jakby tego było mało jest ta cała Lucy.

- Może to wszystko nie wygląda tak jak się wydaje. - pomimo jago słów widziałam, że nie wierzył w to tak samo jak ja.

- A ja jestem zakonnicą. – prychnęłam.

Wyciągnęłam dłoń i chwyciłam pomiędzy palec wskazujący a kciuk łańcuszek z matką boską którego praktycznie nigdy nie zdejmowałam jakbym miał ukoić moje nerwy. Moja wiara w Boga była niesamowicie silna jednak, kiedy moje życie wywracało się do góry nogami a miłość mojego życia odeszła czasami doszukiwałam się w tym wszystkim sensu. Z całych sił starałam się podtrzymać moje przekonania jednak było to niezwykle trudne. Wmawiałam sobie, że to próba jaką musiała przejść każda osoba tylko w różnym stopniu jednak nie było to takie łatwe jak mogło się wydawać, zwłaszcza kiedy w grę wchodziły uczucia.

- Kochasz go i dlatego tak bardzo cię to boli. - złapał moją dłoń, którą w dalszym ciągu oplatałam wokół łańcuszka i mocno ścisnął. - I on ciebie też kocha jestem o tym przekonany dlatego wiem, że kiedyś wszystko się pomiędzy wami ułoży.

- Skąd ta pewność?

- Bo nigdy nie widziałem tak bardzo zakochanych w sobie ludzi jak wy.

- Chyba masz wadę wzroku. – stwierdziłam.

- A ty masz wadę mózgu, skoro tego nie dostrzegasz. – odgryzł się.

Moje wargi same wygięły się w uśmiechu. Uwielbiałam się z nim przekomarzać, bo sprawiał, że nawet podły i beznadziejny dzień stawał się o wiele przyjemniejszy.

- Dziękuję, że jesteś.

- Zawsze.

Odetchnęłam z ulgą na jego zapewnienie, ponieważ nie chciałam tracić tej niesamowitej rodziny, którą zyskałam. Która potrafiła mnie wspierać i rozumieć w każdej mojej decyzji i wyborze życiowym.

Nie to co moja rodzina, która zawsze mówiła mi co miałam robić i nigdy nie chciała słuchać mojego zdania. Nie opowiadałam zbyt wiele Owenowi na ich temat tylko poza niektórymi rzeczami, które sprawiły, że przestałam się z nimi kontaktować po tym jak nie potrafili zrozumieć, że chciałam od życia czegoś więcej niż małżeństwo i dzieci. Chciałam coś osiągnąć w swoim życiu i może dopiero zaczynałam swoją karierę jako modelka nie miałam zamiaru z tego zrezygnować. Tym bardziej że moja własna rodzina miała całkowicie odmienne plany.

Jedenaście lat temu

Niedawno obchodziłam swoje osiemnaste urodziny i pomimo że byłam pełnoletnia moja rodzina nie zaprzestawała w wysiłkach, aby po raz kolejny postawić na swoim. Moi rodzice byli bardzo wpływowymi ludźmi w świecie finansów i inwestycji, musieli być bezkompromisowi i bezlitośni co pokazywali brylując wśród socjety. Czasami miałam wrażenie, że nie potrafili rozróżnić swojej pracy od rodziny. Rose i Edward Young może i mieli wszystko jednak nie potrafili docenić tego co najważniejszego. Mnie.

Cała moja przyszłość została zaplanowana i pomimo tego, że teraz moja kariera zaczęła nabierać rozpędu wiedziałam, że moi rodzice będą chcieli to zakończyć. Już nieraz próbowali jednak to co zrobili w tej chwili przeszło moje wszelkie pojęcie.

- Że co zrobiliście! - podniosłam głos chociaż wiedziałam, że tego nienawidzą. Zawsze powinnam mieć nienaganne maniery i zachowywać się w sposób odpowiedni do swojego statusu jakby to miało cokolwiek zmienić.

- Znaleźliśmy ci męża. - oświadczył tata tak spokojnie jakby rozmawiał o zwykłej pogodzie.

Ledwo co weszłam do domu a oni zaatakowali mnie jakbym co najmniej chciała im coś ukraść a po prostu spóźniłam się o godzinę, ale nie mogłam tak po prostu zawieść tylu ludzi. Nie moja wina, że przyjęcie przeciągnęło się w czasie a tym samym nie mogłam wyjść, zwłaszcza że to moja agencja to wszystko zorganizowała. Oczywiście moi rodzice od razu to wykorzystali.

Miałam wrażenie jakby byli ze mnie niezadowoleni jednak wiedzieli jak dobrze mi szło w modelingu i jak wiele osiągnęłam w zaledwie dwa lata, odkąd zaczęłam się tym interesować. Nie byłam jak większość modelek, które nie miały skrupułów, aby uczestniczyć w rozbieranych sesjach zdjęciowych jednak ja byłam wyjątkiem. Dobierałam sobie skrupulatnie każdy kontrakt tak aby nikt nie wymagał ode mnie pokazania więcej niż sama bym tego chciała. Nie przysporzyło mi tu wielu przyjaciół jednak miałam swoje własne zasady i nie miałam zamiaru przenigdy ich łamać nawet jeśli oznaczałoby to koniec mojej kariery.

- Naprawdę myślicie, że się na to zgodzę!? - parsknęłam śmiechem. – To nie średniowiecze żebyście wybierali mi męża i mówili, jak mam żyć.

- To będzie dla ciebie dobre. – mama starała się zaplanować nad sytuacją, tym bardziej że widziała jak sekundy na sekundę zaczynało się to robić coraz bardziej niebezpieczne. Ja i tata mieliśmy tak samo zawzięte charaktery i tak samo nienawidziliśmy odpuszczać więc to będzie bardzo ciężka batalia.

- Nie ma mowy. – pokręciłam głową.

- To nie podlega dyskusji. – po raz kolejny tata nie miał zamiaru się ze mną cackać.

Przyglądałam się jego wysokiej posturze, która przez lata ani trochę się nie zmieniła a był już dobrze po czterdziestce. Na jego głowie nie było ani jednego siwego włosa jakby natura nie chciała tego zmieniać, ale za to na jego twarzy zaczęły pojawiać się już pierwsze zmarszczki. Pomimo tego, że zawsze był w stosunku do mnie opiekuńczy i zawsze mnie wysłuchał z czasem zaczęło się to zmieniać jakby nie mógł zrozumieć, dlaczego chciałam zostać modelką. Jakby to jedno nie pasowało do jego ułożonego świata i nie mógł się z tym pogodzić.

- Reed będzie dla ciebie dobry. – zapewniła mama. – To dobry chłopak. Z dobrej rodziny.

- Reed Woods?

- Tak. - odpowiedziała moja mama uśmiechając się nieznacznie.

Znałam się z Reedem od małego i wiedziałam, że to dobry i miły chłopak jednak nie dla mnie. Wiele razy spędzaliśmy ze sobą czas, tym bardziej że nasi rodzice byli bliskimi przyjaciółmi jednak poza przyjaźnią nic nas nie łączyło. Tym bardziej że traktowałam go bardziej jak brata i moje uczucia nigdy nie wykraczały poza coś więcej. Zacisnęłam mocniej dłonie na pasku od torebki starając się z całych sił powstrzymać napływające z każdej strony emocje, które groziły wybuchem.

- Nie możecie mnie zmusić. - odparłam niezwykle zadowolona z siebie.

Cofnęłam się w stronę wyjścia chcąc im pokazać, że jeśli teraz nie zmienią zdania wyjdę z tego domu. Może wrócę za godzinę a może za kilka dni, żeby pokazać im, że tym razem nie miałam zamiaru ich posłuchać. To było moje życie i miałam zamiar przeżyć je w taki sposób jaki chciałam i to nie podlegało dyskusji.

- Jeśli teraz wyjdziesz nie będzie powrotu. - ostrzegł mnie tata tak poważnym tonem, że po raz pierwszy poczułam, jak to było być niekochaną.

Myślałam, że nigdy tego nie doznam tym bardziej od nich jednak nie mogłam zrozumieć, jak mogli przedłożyć własne dziecko ponad kogoś obcego. Tym bardziej że byłam jedynaczką i w każdym momencie mojego życia miałam wrażenie, że czegoś mi brakowało. Rodzeństwa, z którym mogłabym się bawić, spędzać czas a nawet śmiać się z głupich żartów. Z czasem pogodziłam się z tym, że byliśmy tylko we trójkę jednak kochałam moich rodziców pomimo ich wad i pomyłek jakie popełnili przez te wszystkie lata.

Czułam, że musiałam sprostać ich oczekiwaniom a presja była tak wielka, że momentami miałam wrażenie, że już nie dam rady. W tej właśnie chwili poczułam, że po raz pierwszy byłam wolna od ich wymagań i nie miałam zamiaru dalej tak żyć.

Przeniosłam wzrok ma stojącą obok niego mamę i ona wiedziała. Patrzyłam jak na jej twarzy pojawiało się czyste przerażenie, kiedy dotarło do niej, że tym razem nie posłucham. Że miałam zamiar żyć według własnych zasad nawet jeśli z dala od nich.

Pomimo tego, że wszystkie moje pamiątki, rzeczy i ubrania zostały w tym domu podjęłam już decyzję. Pomimo tego jak bardzo bolało mnie w piersi odwróciłam się na pięcie i pomimo ich krzyków i protestów nie oglądałam się za siebie.

Moje serce zostało rozerwane na tysiąc kawałków za sprawą słów mojego taty.

Odeszłam wiedząc, że tylko tak będę mogła znaleźć szczęście nawet jeśli z dala od nich.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro