Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

17. Czy mogę iść z tobą?

Madison

To był bardzo ciekawy wieczór jednak skończył się dość nieoczekiwanie. W jednej chwili stałam przy drzwiach wyjściowych żegnając się z Eli i Benem a w następnych siedziałam w samochodzie mojego byłego męża. Do tej pory jeszcze do siebie nie doszłam i zastanawiałam się jak znaleźliśmy się w takiej sytuacji.

Uparcie ignorowałam to, że co jakiś czas na mnie zerkał jednak nie miałam zamiaru z nim rozmawiać. Powiedziałam w jego kierunku tylko jedno zdanie podając mój adres, bo nie miałam wyjścia. Przeczuwałam, że co się dzisiaj wydarzyło było z góry zaplanowane a ja tak po prostu wpadłam w ich sidła.

- Będziesz tak milczeć całą drogę? – zapytał.

- To co miałam ci powiedzieć to już powiedziałem. - oparłam głowę o fotel spoglądając w kierunku okna.

Wszędzie panował mrok, ale co się dziwić, skoro było grubo po jedenastej w nocy. Poza kilkoma osobami, które wyprowadzały psy nikt więcej się nie pojawił. Obserwowałam mijające latarnie, które oświetlały swoim blaskiem pobliskie ulice i chodniki. Wszystko było lepsze od rozmowy z nim.

Wyciągnęłam z torebki telefon, kiedy zaczął zawzięcie uświadamiać mnie o przychodzących wiadomościach. Odblokowałam go i zauważyłam wszystkie należały do Evana które w dalszym ciągu je wysyłał.

Evan: Nie gniewaj się...

Evan: ..., ale to był jedyny sposób...

Evan: ...żebyście ze sobą porozmywali...

Evan: ... i jakoś się dogadali.

Evan: Przepraszam...

Evan: ..., ale wiem, że kiedyś...

Evan: ... będziesz nam wdzięczna.

Evan: :) :) :) :) :) :) :) :) :) :) :) :) :)

Czułam z jak z nerwów zaczynało drgać mi prawe oko dlatego potarłam je palcem wskazującym i środkowym do czasu aż upewniłam się, że mi przeszło. Bardziej spodziewałam się takiej zagrywki właśnie po nim, ale że reszta do niego dołączyła to było już dla mnie niezrozumiałe. Zwłaszcza Eli, która wiedziała jakie były stosunki pomiędzy nami, bo przecież jej dzisiaj o tym powiedziałam. Przy pierwszej najbliższej okazji nie omieszkam jej powiedzieć co o tym sądziłam.

Ja: Nie spodziewałam się tego po was ;(

Ja: Uważałam nas za przyjaciół a wy wbiliście mi nóż w plecy.

Włożyłam telefon z powrotem do torebki wiedząc, że znowu zasypie mnie wiadomościami jednak nie miałam na to teraz ochoty. Jedyny o czym w tej chwili myślałam to, żeby w końcu móc położyć się do łóżka i przespać najlepiej cały dzień. Poruszyłam niespokojnie nogami czując, że jak nic jeszcze bardziej spuchły a przecież specjalnie założyłam buty na płaskiej podeszwie, aby nic takiego się nie stało. Wyczytałam, że to pomagało, ale najwyraźniej to był znowu kolejny mit.

Obserwowałam kątem oka siedzącego obok Owena, który swoją drogą zaczął mnie lekko irytować a w następnej chwili zsunęłam z nóg buty oddychając z ulgą. Na szczęście paski podtrzymujące moje kostki rozpinały się na zatrzaski więc wystarczyło użyć trochę więcej siły i same puściły. Poruszyłam palcami chcąc nieco rozruszać nogi po czym ułożyłam je na czarnym dywaniku.

- Dobrze się czujesz? – zapytał nieznacznie zwalniając.

- Tak. - zdawałam sobie sprawę, że jeśli nie odpowiem to był w stanie zatrzymać samochód na poboczu a tym samym wszystko się przedłuży. - Trochę puchną mi nogi, ale myślałam, że w tych butach nie będę tego tak odczuwać.

- To normalne?

- Tak.

- Na pewno?

- Tak.

- Nie powinno tak być. - pokręcił głową jakby w swoim własnym świecie.

- A skąd niby wiesz? - odwróciłam się w jego stronę.

- Czytałem o tym. - powiedział jakby to wszystko wyjaśniało.

- Czytałeś? - przeglądałam mu się zaskoczona.

- Tak. - pokiwał głową wpatrując się uparcie w drogę, ale co jakiś czas zerkał na mnie przelotnie. - Problemy z nogami powinnaś mieć dopiero gdzieś w piątym miesiącu albo i dalej. W dodatku zauważyłem, że niewiele zjadłaś podczas tej kolacji więc to też mnie zaniepokoiło, bo pomyślałem, że może masz mdłości. - im dłużej mówił tym bardziej byłam zaskoczona, ponieważ nie spodziewałam się, że będzie mu tak bardzo zależało.

- Nogi mi puchną dlatego że jako modelka dużo chodziłam w niewygodnych butach co jest normalne dla mojej ciąży. Mdłości miewam tylko rano no co ogromnie się cieszę, bo słyszałam, że niektóre kobiety mają je całymi dniami i to czasami do rozwiązania. - wzdrygnęłam się mimowolnie na samą myśl, że przez dziewięć miesięcy ktoś może tylko wymiotować i wymiotować. To były tylko sporadyczne przypadki zdarzające się raz na ileś jednak sama świadomość tego, że coś takiego się działo wywoływała skurcz w moim żołądku.

- Może powinnaś umówić się do lekarza? – zasugerował.

- Mam wizytę za dwa tygodnie więc nie mam po co jej przyśpieszać. – westchnęłam. – Idealnie w czwarty miesiąc.

Byłam przewrażliwiona na punkcie wizyt u lekarza więc umawiałam się na nie, co cztery tygodnie albo i częściej jak znowu panikowałam. Na szczęście miałam tak dobrą lekarkę, która zawsze mnie wysłuchała i wspomogła dobrą radą, zwłaszcza że sama była po czterdziestce i miała piątkę dzieci. Ja nawet jeszcze jednego nie miałam a nie potrafiłam sobie wyobrazić jak poradzić sobie z tak dużą grupką dzieci, bo inaczej się tego nazwać nie dało. Nie dziwiłam się, że miała zapełniony cały kalendarz i z trudem udało mi się do niej umówić jednak dla tak cudownej kobiety i tak wspierającej każda przyszła matka chciałaby przyjść.

- Czy mogę... - zaczął Owen niepewnie. – Czy mogę iść z tobą?

W pierwszej chwili miałam ochotę mu powiedzieć, że nie jednak przecież to było tak że jego dziecko i odsuwanie go od tak ważnych chwil byłoby nie w porządku. Co z tego, że nie potrafiliśmy się porozumieć, skoro w jednym się zgadzaliśmy. Oboje chcieliśmy tego co najlepsze dla naszego dziecka.

- Przyślę ci w wiadomości dokładną datę wraz z godziną i adresem. – odpowiedziałam.

- Dziękuję.

- Nie musisz. - pokręciłam głową. – To też twoje dziecko.

I w pełni to teraz do mnie dotarło, bo gdybym to ja była na jego miejscu też chciałabym wiedzieć, jak się miało i czy dobrze się rozwijało. To było z mojej strony okrutne, że tak bardzo go odsuwałam chociaż dobrze zdawałam sobie z tego sprawę. Ja cierpiałam więc chciałam skazać go no dokładnie to samo jednak to nie tędy była droga, aby się porozumieć.

Im dłużej jechaliśmy tym bardziej czułam, jak ogarnia mnie senność. W dodatku Owen włączył nieznacznie ogrzewanie, kiedy poczułam na moich ramionach gęsią skórkę co jawnie mu pokazałam pocierając swoje ramiona. A że zostawiłam marynarkę u Eli zrobiło mi się trochę zimno. Nawet nie zorientowałam się, kiedy moje powieki opadły.


Owen

Zauważyłem, kiedy odpłynęła, ponieważ jej ciało stało się niezwykle nieruchome a głowa opadła na bok w moją stronę. Pomimo tego i tak cały czas trzymała dłonie na brzuchu w obronnym geście na to coś w moje piersi rozgrzało się i poczułem taką tkliwość jak podczas naszego ślubu, kiedy szła w moją stronę.

Kiedy podała mi adres nie spodziewałem się, że mieszkała tak daleko od Filadelfii. Tak daleko ode mnie, ale im bliżej jej domu byłem tym bardziej przekonywałem się, dlaczego go wybrała. Miał w sobie dosłownie wszystko to o czym kiedykolwiek marzyliśmy. Piękny duży ogród rozciągający się po horyzont, piękny wielkie okna w stylu wiktoriański, niewielkie lampy zawieszone nad drzwiami. A wiedziałem, że gdybym wszedł do środka byłoby jeszcze lepiej.

Zatrzymałem samochód i przez chwilę siedziałem w nim spoglądając w kierunku Madison która w dalszym ciągu się nie obudziła. Pochyliłem się w jej stronę i dotknąłem jej policzka.

- Madison. - wyszeptałem jednak poza delikatnym poruszeniem się nie otworzył oczu ani nie obudziła się.

Wiedziałem, że nie miałem wyjścia, dlatego w pierwszej kolejności sięgnąłem do jej torebki i wygrzebałem z niej klucza do domu. Odnalazłem ten największy który jak dla mnie pochodził od drzwi wejściowych i wysiadłem z samochodu cicho zamykając za sobą drzwi. Szybko obszedłem go dookoła już po chwili trzymałem ją w ramiona najdelikatniej jak potrafiłem.

Ruszyłem w kierunku jej domu i musiałem przyznać, że trochę się nagimnastykowałem zanim udało mi się trafić kluczem do zamka. Na szczęście dobrze trafiłem i wybrałem ten klucz co potrzeba, bo już po chwili wchodziłem do pogrążonego w ciemności pomieszczenia.

- Co się dzieje? - wymamrotała wtulona w moją pierś i patrząca na mnie zasnutym od snu wzrokiem.

- Zasnęłaś. – wyjaśniłem. - Którędy do twojej sypialni?

- Pierwsze drzwi po lewej na górze. - machnęła ręką i znowu przymknęła oczy więc najwyraźniej była na tyle nieprzytomna, że nie zdawała sobie sprawy w czyich ramionach się znajdowała.

Kiedy zrobiłem zaledwie dwa kroki uruchomiły się światła w całym pomieszczeniu, a kiedy zacząłem wchodzić po schodach i tutaj pojawiały się co jakiś czas czujki. Nie rozglądałem się za bardzo jednak zauważyłem kilka rzeczy, które wydawały mi się znajome jednak nie chciałem się na tym zbytnio skupiać.

Zauważyłem uchylone drzwi dokładnie te które powiedziała, że prowadzą do jej sypialni więc ruszyłem w ich kierunku. Popchnąłem je delikatnie nogą, ale tym razem, kiedy wszedłem do środka pomieszczenia żadne światło się nie zaświeciło. Nie było mi nawet ono potrzebne, ponieważ poświata z korytarza dała mi tyle pola manewru, że udało mi się położyć ją na łóżku i przykryć pościelą. Jej buty w dalszym ciągu znajdowała się w moim samochodzie więc postanowiłem, że przyniosę je jak tylko zejdę na dół.

Przyglądałem się jej przed dłuższą chwilę jednak wiedziałem, że nie mogłem nad nią wystawać jak jakiś stalker. Upewniłem się po raz ostatni czy aby dobrze była okryta pościelą i dopiero wtedy mogłem wycofać się z jej sypialni. Zamknąłem za sobą cicho drzwi nie chcąc, aby się obudziła, zwłaszcza że była wykończona co widziałem po jej twarzy, kiedy jechaliśmy.

Nie powinienem tego robić jednak nie mogłem oprzeć się, aby nie obejrzeć domu, który był naszym marzeniem a teraz należał tylko do niej. Obok jej sypialni znajdowały się kolejne drzwi które były szeroko otwarte więc nawet stąd miałem dobry widok na całe pomieszczenie. Nie musiałem się zbytnio po nim rozglądać, aby wiedzieć, że był to przeznaczony pokój dla dziecka. Pomimo tego, że ściany zostały odmalowane dosłownie nic nie zostało w nim dodatkowo zmienione tak jakby ktoś czekał na odpowiedni moment, aby zacząć przygotowania.

Nie mogłem na to dłużej patrzeć, dlatego odwróciłem się napięcie i zszedłem po schodach na tyle cicho, aby jej nie obudzić. Wróciłem na chwilę do samochodu, aby wyciągnąć jej buty i ułożyłem je tuż przy wejściu. Klucze zostawiłem przy komodzie znajdującej się pomiędzy salonem a korytarzem po czym zatrzasnąłem za sobą drzwi. Wiedziałem, że od tej strony otworzenie ich bez klucza nie było możliwe dlatego wiedziałem, że była bezpieczna więc mogłem wrócić do siebie.

Bolało mnie patrzenie na to, że odnosiliśmy się do siebie w ten sposób.

Bolało mnie to jak na mnie patrzyła.

Bolało mnie to, że nie mogłem być przy niej.

Bolało mnie to, że tak bardzo chciałem dać jej szczęście i dlatego dałem jej odejść.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro