Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

16. Powinniśmy porozmawiać

Madison

Zeszłam jako pierwsza i wiedziałam, że Eli zrobiła to specjalnie dając mi czas abym oswoiła się z sytuacją. Weszłam do salonu, gdzie wszyscy, czyli bracia raczyli się alkoholem z barku jednak zauważyłam, że pomimo że ze sobą rozmawiali atmosfera była bardzo sztywna.

- Madison! – krzyknął Evan po czym ruszył w moim kierunku. – Chodź usiądź sobie. – pociągnął mnie w stronę kanapy po czym usadził jakbym była małym dzieckiem i nie potrafiła zrobić tego sama. - Jesteś w ciąży i nie powinna się przemęczać! - z każdym słowem podnosił głos.

- Przestań! – syknęła wiedzą, że robił to specjalnie. – To dzień Eli i Bena, więc nie chcę żadnych kłótni. - złapałam go za przód koszuli tuż pod szyję i mocno ścisnęłam. – Rozumiemy się?

Spoglądał mi prosto w oczy i widząc powagę w moich pokiwał powoli głową jakby nie chciał mnie jeszcze bardziej denerwować. Może i chciał rozluźnić atmosferę, ale jeszcze bardziej sprawił, że żadne z nas nie mogło znaleźć jakiegokolwiek tematu do rozmowy więc siedzieliśmy w ciszy. Puściłam koszulę Evana a on zamiast się ode mnie oddalić usiadł obok.

- Chcesz coś do picia? – zapytał.

- Sok. Albo woda. – stwierdziłam.

Pokiwał głową i za nim się obejrzałam już go nie było. Jakimś dziwnym sposobem Ben też wyparował zostawiający mnie i Owena samych w pokoju. Patrzyłam wszędzie byle nie na niego podziwiając każdy kąt pomieszczenia chociaż byłam w nim tyle razy, że znałam wszystko na pamięć. W tej właśnie chwili poczułam, że najbardziej fascynująca jest zwykła biała lampa stojąca w rogu pomieszczenia w którą wpatrywałam się tak jakbym miała mi udzielić odpowiedź na wszystkie tajemnice wszechświata.

- Powinniśmy porozmawiać. - usłyszałam a dosłownie chwilę później poczułam, jak ugina się kanapa obok mnie.

- Zdaję sobie z tego sprawę, ale to nie jest odpowiednia pora. - odparłam beznamiętnie.

- Zrezygnowałaś ze swojej pracy. - powiedział to takim tonem jakby do tej pory w to nie wierzył. Nie powinnam tego robić jednak i tak spojrzałam w jego kierunku zauważając, że wpatruje się w moją twarz.

- Jestem w ciąży i nie mogłam dłużej pracować. - stwierdziłam fakt na co na jego twarzy pojawiło się coś w rodzaju smutku z czego bardzo dobrze zdawałam sobie sprawę i czego nawet nie starał się ukryć.

- Mogłaś po prostu zrobić sobie przerwę a nie zrywać kontrakt.

- Przecież powiedziałam ci, że to ostatni rok. - nawiązałam do naszej rozmowy sprzed kilku miesięcy.

Dokładnie sobie wtedy wszystko przemyślałam i planowałam utrzymać kontrakt z marką Youngbeauty do przyszłego roku, zwłaszcza że właśnie wtedy wygasała nasza umowa. Nie planowałam jej przedłużać i po prostu zakończyć swoją karierę z powodu przejścia na emeryturę, co kilka razy powtarzałam mu ze śmiechem.

Wiele o tym myślałam i wielu rzeczy nie powiedziałam mojemu mężowi wiedząc, że chciałby mnie od tego odwieść. Zwłaszcza gdyby usłyszał, że chciałabym założyć z nim rodzinę jednak nie spodziewałam się, że jeden z naszych nieplanowanych weekendowych wyjazdów zaowocuje dzieckiem.

To trochę przyspieszyło moje plany jednak chcąc zrobić mojemu mężowi niespodziankę chciałam z tym poczekać. Ale jak widać czas nie działał na moją korzyść jednak może to i dobrze, bo wtedy nie wiedziałabym, że zostanie ze mną tylko ze względu na dziecko. Znałam Owena i wiedziałam, że nigdy nie odwróciłby się od swojego syna czy córki nawet jeśli oznaczało to bycie w związku z kimś kogo już nie kochał. Pomimo wszystkiego co się pomiędzy nami wydarzyło wiedziałam, że był honorowy i zawsze dotrzymywał słowa.

- Nie wiedziałam, że myślałaś o tym aż tak poważnie. - wymamrotał bardziej do siebie niż do mnie.

- To teraz już wiesz. - złożyłam dłonie na kolanach jak do modlitwy w duchu prosząc o to, aby ktoś wszedł do środka i nas rozproszył. Nic takiego się jednak nie zdarzyło więc zrozumiałam, że robili to specjalnie. – Wiem, że musimy porozmawiać, ale również zróbmy to w inny dzień niż rocznica ślubu twojego brata. – zaproponowałam.

- Jak się czujesz? - zapytał ignorując moje słowa.

- Dobrze.

- A dziecko?

- Też dobrze.

- A czy...

- Czy możemy przestać udawać, że nam na sobie zależy. - przerwałam mu spoglądając w jego kierunku. - Jesteśmy po rozwodzie więc nie rozumiem, dlaczego tak bardzo chcesz wiedzieć, jak się czuje. Jedyne co powinno cię obchodzić to dziecko i nic więcej więc proszę cię nie rozmawiajmy o niczym innym jak o nim.

- Nie mogę ot tak wyłączyć uczuć i przestać o tobie myśleć. – zaprzeczył.

- Chciałabym ci przypomnieć, że to właśnie ty chciałeś rozwodu, więc nie rozumiem po co to teraz utrudniasz. - podniosłam się z miejsca mając serdecznie dość tej rozmowy. - Dotrwajmy do końca tego wieczoru jak cywilizowani ludzie i po prostu ignorujmy się nawzajem.

Dla mnie rozmowa już się zakończyła, dlatego odwróciłam się napięcie i postanowiłam poszukać reszty towarzystwa. Było mi niezwykle trudno patrzeć w jego oczy i udawać, że nic już do niego nie czułam, zwłaszcza że starałam się oszukać własne serce. Wmawiałam sobie, że wszystko skończone jednak wystarczyło, że spojrzałam na niego tylko raz i wszystko wróciło.

- Madison. - wystarczyło tylko kilka kroków, aby wyjść z salonu a on po prostu musiał do mnie podejść i chwycić mnie za nadgarstek. Przymknęłam oczy czując jego dotyk na mojej skórze i chociaż bardzo chciałam wyrwać rękę coś mi na to nie pozwalało. – Naprawdę mi na tobie zależy...

- Nie obchodzi mnie nic co ma związek z nami. - spojrzałam na niego w taki sposób, że momentalnie puścił mój nadgarstek. - Zniszczyłeś nasze małżeństwo i to nie była moja wina. - pokręciłam głowę. - Nie pozwolę abyś znowu sprawił, że poczuję się jak najgorszy śmieć obwiniając się o rozpad naszego związku. - kolejne słowa z trudem przechodziły mi przez gardło. - Podjąłeś decyzję, więc pozwól mi abym i ja to zrobiła.

Tym razem, kiedy ruszyłam w kierunku przyciszonych rozmów nie zatrzymał mnie.

Po prostu pozwolił mi odejść.


Owen

Zniszczyłeś nasze małżeństwo i to nie była moja wina. Nie pozwolę abyś znowu sprawił, że poczuję się jak najgorszy śmieć obwiniając się o rozpad naszego związku.

To co mi powiedziała bolało, ponieważ nie zdawałem sobie sprawy, że tak bardzo się o to wszystko obwinia. Nie tego chciałem. Pragnąłem jedynie, aby była szczęśliwa jednak nie przewidziałem takiego obrotu wydarzeń jakim była jej nieplanowana ciąża.

Kiedy wszedłem do jadalni, którą moja bratowa przygotowała na najwyższy poziom starałem się udawać, że pomiędzy mną a Madison było wszystko w porządku. W końcu złożyłem im życzenia rocznicowe a nawet przygotowałem dla nich prezent który im wręczyłem.

Jakie było moje zaskoczenie, kiedy zauważyłem, że Evan i moja była żona dali im jeden prezent z zastrzeżeniem, aby otworzyli go, kiedy będą sami. Wiedziałem, że moi bracia bardzo żyli się z Madison, ale nie wiedziałem, że tak bardzo.

Niedługo później usiedliśmy przy stole i po raz kolejny zostałem postawiony pod ścianką, kiedy zauważyłem, że wszyscy poza Madison która powoli się poruszała zajęli swoje miejsca. Ostatnie krzesło znajdowało się obok mnie więc to na pewno nie był przypadek jednak nie okazała, że jakikolwiek sposób jej to przeszkadzało. Potrafiła zachować się o wiele lepiej niż ja.

- Madison opowiedz nam jak to jest móc nie pracować i w końcu odpocząć. – rozmowę zaczęła Eli nakładając każdemu po kolei jedzenie i podając pełne talerze.

- Nudno. – zaśmiała się. – Nie spodziewałam się, że tak trudno będzie mi znaleźć sobie nowe zajęcie.

Obserwowałem ją kątem oka zauważając, że jedną dłoń trzymała cały czas na swoim brzuchu jakby to był bezwiedny odruch. Gdybym rozegrał to inaczej nadal bylibyśmy małżeństwem i wszystko byłoby w porządku jednak zniszczyłem wszystko swoim wyznaniem, że kogoś sobie znalazłem. Wiedziałem, że cokolwiek teraz powiem nie naprawi naszej relacji, zwłaszcza że oboje kiedyś obiecaliśmy sobie, że nigdy się nie okłamiemy i zawsze będziemy kochać tylko siebie.

- A jak dom? – usłyszałem kolejne pytanie i dotarło do mnie, że przez większość rozmowy się zawiesiłem.

- Jest o wiele ładniejszy niż w wcześniej. – wtrącił się Ben.

- A ty skąd niby wiesz? – zapytała Madison.

- Bo go wygooglowałem. – odparł podnosząc kieliszek z czerwonym winem do ust i pociągając niewielki łyk. Odstawił go na stół i dopiero wtedy spojrzał na nią. - Chyba nie myślałaś, że mogłaś się przed nami ukryć tak łatwo. Tym bardziej że twój agent bardzo szybko wszystko wyśpiewał.

- A myślałam, że jest po mojej stronie. – parsknęła.

- Jest, dlatego kiedy zaczęliśmy do niego wydzwaniać w końcu się ugiął. – wtrącił Evan.

Zazdrościłem im tego, że mieli tak dobry kontakt z moją żoną, tym bardziej że siedziałem obok niej a czułem się jak w obcym. Nie powiedziałem prawdę moim braciom, bo wiedziałem, że oberwałbym jeszcze bardziej. Kiedy przyglądałem się swojej rodzinie zauważyłem, że Eli nie spuszczała ze mnie wzroku.

- Owen pomóż mi z talerzami. - najwyraźniej miała ułożony w głowie cały plan, ale wiedziałem do czego była zdolna, dlatego nie sprzeciwiłem się jej.

Zostawiliśmy resztę towarzystwa i weszliśmy do kuchni, która była oddzielona od stołu czymś w rodzaju ścianki działowej przez pół pomieszczenia. W ten sposób nadal znajdowaliśmy się niedaleko stołu jednak mogliśmy prowadzić swobodną rozmowę, która nie dotrze do uszu pozostałych.

- Jak się czujesz? – zapytała.

- A jak myślisz. - spojrzałem na nią przeciągle.

- Wiem, że rozwiodłeś się z nią nie dlatego, że kogoś poznałeś. - położyła dłoń na biodrze obracając się w moją stronę. - Stało się coś o wiele poważniejszego więc nie rób z siebie takiego złego człowieka, który zdradza żonę, bo wiem, że nigdy tego nie zrobiłaś. Nie wiem o co tu chodzi, ale lepiej to naprostuj zanim będzie za późno.

- Już jest za późno.

- Nie dopóki dziecko się nie urodzi. - posłała mi niewielki uśmiech, który świadczył tylko o tym, że już ma jakiś pomysł. – Umysł kobiety w ciąży jest bombardowany wieloma myślami, problemami a jeszcze bardziej hormonami więc mogą wydarzyć się różne rzeczy. A ty przecież chcesz dobra swojego dziecka prawda? - wyciągnęła dłoń i poprawiła mi kołnierzy koszuli.

- Dobrze wiesz, że pragnąłem założyć z nią rodzinę.

- I jeszcze możesz. Tylko musisz odpowiednio się postarać. - poklepała mnie po piersi. – A kiedy najbardziej nie będzie się tego spodziewać powiedz jej w końcu prawdę i przestań zachowywać się jak dupek.

Wiedziałem, że chciała dobrze jednak to nie było proste jak mogłoby się wydawać. Chciałem uczestniczyć w życiu swojego dziecka od samego początku nawet jeśli jeszcze się nie urodziło. Chciałem zobaczyć, jak wygląda na zdjęciu USG, ponieważ to które otrzymałem od Madison w dniu rozwodu nie wystarczało.

- Co mam robić? - zapytałem wiedząc, że tylko na to czekała.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro