Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1. Hymn o miłości

Madison

Miłość cierpliwa jest,
łaskawa jest.
Miłość nie zazdrości,
nie szuka poklasku,
nie unosi się pychą;
nie dopuszcza się bezwstydu,
nie szuka swego,
nie unosi się gniewem,
nie pamięta złego;
nie cieszy się z niesprawiedliwości,
lecz współweseli się z prawdą.

Uwielbiałam słuchać tych słów, zwłaszcza kiedy wybrzmiewały z ust mojego męża. Wierzyłam w Boga a z kolei on nie przywiązywał do niego zbyt wielkiej wagi, pomimo tego i tak go pokochałam. Za to jaki był w stosunku do mnie, ale ich do innych ludzi. Był uroczy, uczciwy, szczery, beztroski, ale i nieskończenie dobry.

Może dlatego zastanawiałam się jak do tego doszło, że byliśmy w tym punkcie naszego życia. Ja siedząca po jednej stronie sali rozpraw a on po drugiej, gdzie nasze życie chyliło się do ku końcowi. W ciągu zaledwie pięciu tygodni moje życie obróciło się o sto osiemdziesiąt stopi, odkąd dowiedziałam się, że mój mąż zażądał rozwodu. Nie wiedziałam, jak udało mu się to tak szybko załatwić jednak najwyraźniej musiał pociągnąć za jakieś sznurki tak że sędzia zgodził się na szybszy rozwód.

To bolało.

Wręcz rozrywało mnie na kawałki za każdym razem.

Myślałam, że nigdy nie spotka mnie coś takiego jakże bardzo się pomyliłam. Spoglądałam na mężczyznę w urzędowej szacie który właśnie w tej chwili kończył nasze czteroletnie małżeństwo a ja nie wiedziałam co miałam teraz zrobić ze swoim życiem. Wszystkie moje plany i to co zamierzałam zrobić miało na celu spełnić nasze marzenia. Nasze. Nie moje. Miałam odejść z pracy i założyć tak długo wyczekiwaną rodzinę z Owenem.

W jednej chwili to wszystko rozpadło się jak domek z kart a ja nadal nie wiedziałam, dlaczego. Ta myśl ciągle krążyła w mojej głowie sprawiając, że z trudem udawało mi się wysiedzieć na miejscu. Chciałam stąd wybiec i już nigdy więcej nie wracać.

Myślałam, że mój mąż mnie kochał jednak i w tym musiałam się pomylić. Ściskałam dłonie jak najmocniej wbijając w nie paznokcie aż do krwi, byleby tylko nie rozpaść się w jego obecności. Nie chciałam dawać mu tej satysfakcji, że słowa sędziego o rozpadzie naszego małżeństwa w jakikolwiek sposób mnie ruszyły.

Nieważne, że moje serce krwawiło i cierpiało z każdym słowem. Nie, nie pozwolę mu po raz kolejny mnie zniszczyć, kiedy już wystarczająco pozew rozwodowy rozwalił mnie na kawałki.

Byłam głupia chcąc uratować nasze małżeństwo starając się ze wszystkich sił przekonać go do tego, aby wycofał pozew. Nie spodziewałam się jednak, że mój mąż po raz kolejny wbije mi nóż prosto w serce i wyzna, że po prostu kogoś poznał. Dokładnie kilkanaście minut przed rozpoczęciem rozprawy.

Chyba nikt nie spodziewałby się takiej informacji. Ale padło na mnie. To ja byłam tą szczęściarą, bo jak gdyby nigdy nic weszłam do domu szczęśliwa, że w końcu mogłam spędzić z nim wieczór on po prostu rzucił mi na stół papiery żądając rozwodu. Nie powiedział, dlaczego. Nie wyjaśnił mi nic aż w końcu dzisiaj poznałam prawdę.

Kiedy słyszy się od własnego męża, że kogoś poznał to jak cios w prosto w serce. Ledwo trzymałam się na nogach, kiedy on po prostu wyszedł i zamknął za sobą drzwi. Niewiele pamiętałam z tamtego okresu tylko tyle że snułam się po domu jak cień i nie byłam w stanie wykonywać swojej pracy, która swoją drogą przestała mnie obchodzić. I tak miałam odejść za jakiś czas więc postanowiłam zrobić to wcześniej.

- ... rozwiązuje małżeństwo zawarte pomiędzy Madison Young-Blacksmith a Owen Blacksmithem w dniu dzisiejszym. - usłyszałam ostatnie słowa sędziny.

Spojrzałam na znajdujące się na moim palcu obrączkę i pierścionek zaręczynowy który podarował mi Owen. Miałam ochotę ściągnąć i rzucić mu je prosto w twarz jednak nie byłam taką osobą i nie chciałam nią być. Poczekałam aż rozprawa dobiegnie końca i dopiero wtedy postanowiłam rozmówić się z nim po raz ostatni.

- Zabiorę swoje rzeczy jeszcze dzisiaj. – oznajmiłam, kiedy nasi adwokaci odeszli od nas pozwalając nam przez chwilę porozmawiać samym.

- Nie musisz tego robić. - pokręcił głowę. - Mieszkanie jest twoje.

- Ty je kupiłeś więc należy do ciebie. – odparłam.

Nie miałam zamiaru nigdy więc mu ulegać tak jak do tej pory więc niech wsadzi je sobie gdzieś. Jeśli myślał, że tak po prostu zamieszkam w miejscu, które przez tyle czasu było wypełnione naszymi wspomnieniami to chyba naprawdę postradał rozum.

- Nie chcę zostawiać cię bez dachu nad głową. - pomimo tego, że mówił pewnie widziałam w jego oczach zmartwienia.

- Kupiłam dom. - powiedziałam to tylko po to, aby dał mi w końcu spokój.

- Kiedy?! - zapytał podnosząc głos.

- Tydzień temu. To, że ty zrezygnowałeś z naszych planów nie znaczy, że ja to zrobiłam. – chciałam, aby poczuł ten sam ból, który mnie rozrywał od kilku tygodni.

Jakiś cień przemknął przez jego twarz jednak szybko zdołał go ukryć. Nie mogłam przestać spoglądać w jego czekoladowe oczy otoczone długimi rzęsami, które tak bardzo mnie urzekły.

Ludzie mówili, że nasze małżeństwo nie przetrwa próby czasu i mieli rację. Tylko że oni twierdzili, że ja jako biała kobieta i on jako czarnoskóry to nie miało prawa bytu. Nas całkowicie nie obchodziło co mówili o nas ludzie jednak uczucie, które sądziłam, że było nieskończenie wielkie było niczym innym jak... nawet nie wiedziałam, jak miałam to opisać, skoro dla mnie życie z nim było wszystkim czym mogłabym sobie wymarzyć.

- Cieszę się, że spełniasz swoje marzenie. - rzucił jakby to co przed chwilą powiedziałam nie miało znaczenia.

Od zawsze pragnęliśmy kupić dom i założyć rodzinę jednak nie spodziewałam się, że zrobię to sama. Chciałam powiedzieć tak wiele rzeczy jednak zanim miałam okazję podeszli do niego starsi bracia. Miałam z nimi niezwykle dobry kontakt jednak po tym jak oznajmił, że wnosi o rozwód oni jakby się ode mnie oddalili. Rozumiałam to, bo na pierwszym miejscu stawiali swojego brata jednak po tak długim czasie to bolało. On miał za sobą całą rodzinę a ja zostałam całkowicie sama.

- Wpadnę wieczorem po ubrania i najpotrzebniejsze rzeczy. - powiedziałam ignorując ich. - To co zostawię możesz spokojnie wyrzucić.

Potem nie czekając na jego odpowiedź odwróciłam się na pięcie i odeszłam.

Kosztowało mnie to wiele wysiłku jednak dałam radę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro