Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Zajęta

***Julia***


Też masz tak, że jakiś tekst bardzo cię denerwuje? Spoko, ja też. Wszystkie te wyświechtane zdania typu: ,,Nie ma rzeczy niemożliwych" odkąd pamiętam, doprowadzały mnie do kurwicy. Może wbiję teraz kij w mrowisko i kogoś bardzo rozczaruję, ale dla mnie jest to największa, najbardziej krzywdząca gówno prawda, jaka krąży po świecie. Bo nie, nie wszystko da się zrobić. Gdyby rzeczywiście tak było, nie byłabym sędzią, a neurochirurgiem.  Prawo wybrałam nie tylko z powodu bycia małą, wredną żmiją i chęci utarcia nosa matematyczce, przez którą zimowałam.


Kiedy miałam dwanaście lat, głośno było o wyprawie Marka Kamińskiego i Jasia Meli (choć w zasadzie powinnam chyba powiedzieć, że Jana, bo to już dorosły człowiek, niewiele starszy ode mnie). Niespełna dekadę później powstał film opowiadający o ich wyprawie. Chciałam zrobić coś tak samo albo choć trochę dużego, jak Jasiek. A że góry nie leżą w kręgu zainteresowań, postanowiłam iść na prawo. Chciałam zyskać zdolność do tego, żeby mówić w imieniu tych, którzy sami odezwać się nie mogą albo nie mają na to odwagi. 


Kilka razy miałam tę wątpliwą przyjemność orzekać w sprawach dotyczących przestępstw seksualnych. W uzasadnieniu wyroku za każdym razem podkreślałam, że winnym jest zawsze sprawca. Nigdy nie ofiara. Że nie ma znaczenia, czy dziewczyna miała wtedy na sobie spódniczkę ledwo zasłaniającą pośladki, czy dres. To nigdy nie jest jej wina. 


Dopiero niedawno dotarło do mnie, że były też z reguły robił  mi krzywdę. Tata podkreślał, że seks nie powinien powodować bólu. A skoro pracuje jako ginekolog jakieś trzydzieści lat, to chyba się zna, nie? 


Byłam młoda, głupia i wręcz beznadziejnie zakochana. Boli? Trudno. Przecież Marcin mówi, że mnie kocha, więc na pewno nie chce robić mi krzywdy. Tyle że teraz mam przez to traumę i momentami niemal panicznie boję się zbliżeń. Teraz mam przynajmniej to szczęście, że Krystian to rozumie i do niczego mnie nie zmusza. 


Jest pierwszym facetem od wielu lat, przy którym czuję się jak normalna kobieta. Taka, której ktoś pragnie. Byłabym nawet skłonna zaryzykować tezę, że dzięki niemu zapominam o porażeniu. Może i coś w tym jest, ale ten stan trwa dosłownie kilka sekund.  Przypominam sobie o nim, kiedy tylko patrzę sobie na ręce. 


***


Wchodząc do gabinetu fizjoterapeuty, moim oczom ukazuje się wielki, szary stół do masażu. 


- Pani sędzio- słyszę od mężczyzny. Tytułem zawodowym zwraca się do mnie czasem, odkąd skończyłam aplikację. Kiedy przyszłam do niego zaledwie dwa dni po skończeniu osiemnastu lat, przywitał mnie słowami: ,,Dzień dobry, pani Julio".- Proponuję, żebyśmy nowy rok zaczęli jakby luksusowo. 


- To znaczy?- pytam z humorem.


- To znaczy, że ściągasz koszulkę kładziesz się na brzuchu i... terroryzujemy twój kręgosłup. 


- Będzie bolało- kiwam głową.


- No jasne. To ty myślałaś, że będziesz się tu relaksować?


- W żadnym wypadku. 


- Jak tam tatuaż, nie zmył się jeszcze?- zagaduje, przyciskając palce do poszczególnych odcinków mojego kręgosłupa.


- Jeszcze nie. Myślę, że do ferii na spokojnie się utrzyma - śmieję się, ale po chwili nie jest mi już ani trochę do śmiechu. Palący ból nieopodal ramienia diametralnie zmienia mój nastrój.- Co to?


- Łopatka. Powiedz, twoja mała nie ma jakoś teraz urodzin?


- Wczoraj miała.


- Ile to już lat? Pięć?


- Siedem. 


- To co, ona we wrześniu pójdzie do szkoły? Nie gadaj...


- Sama też w to nie wierzę.  Do tej pory pamiętam, jak pozwolili mi się z nią przywitać. Dotknęłam jej lewym policzkiem i pierwszym, co pomyślałam, było: ,,Boże, jaka ona jest ciepła!"


***

Jedną z niewielu rzeczy, które w liceum wspominam dobrze, jest fakt, że uczył się tam również syn mojego fizjoterapeuty. Sylwester był nawet moim partnerem podczas studniówkowego poloneza. 


- Hej - mówię na widok dawnego znajomego, kiedy wychodzę z rehabilitacji.


- Cześć. Dałabyś mi się może zaprosić na kawę?


- Wiesz, w innej sytuacji pewnie bym skorzystała. Ale od paru miesięcy jestem już zajęta, więc...sam rozumiesz. 


- Jasne - w jego głosie wyraźnie słyszę zawód.


- Ale dziękuję,  że o mnie pomyślałeś. 


- Nie ma sprawy. Fajnie było cię zobaczyć.


- Ciebie też.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro