Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Wybuch

***Krystian***


To może dziwne, ale o ile Julię znam dosłownie całe życie, nie mogę tego samego powiedzieć w stosunku do jej brata. Nie wiem o nim zbyt wiele i jeżeli już mam okazję się z nim widzieć, nie bardzo wiem, o czym mam z nim rozmawiać. Raczej nie o Julii, bo jej temat wydaje mi się solą w jego oku. Owszem, mówi się, że inteligentni ludzie zawsze znajdą temat do rozmów. Problem polega na tym, że czuję  się czasem za głupi, by prowadzić konwersację  z uniwersyteckim profesorem biegle władającym chyba czterema językami, pomijając oczywiście ojczysty. Czemu mało o nim wiem, skoro wychowałem się z jego siostrą? Cóż, jako dzieciaka, o wiele bardziej interesowała mnie Julia. On był o pięć lat starszy, więc chyba jasnym jest,  że nie interesowały nas te same rzeczy. Później wyjechał studiować lingwistykę stosowaną do Gdańska. I tam został, do Torunia wpadając tylko parę razy w roku. Przez rok mieszkał we Florencji, później przenosząc się do Alicante. Tam spędził z kolei około trzy lata. Tę swoją włosko- hiszpańską przygodę zakończył ślubem na Lanzarote. 


Kiedy prawie osiemnaście lat temu urodził się jego syn, Julia wybór imienia skomentowała: ,,Karol? Tak po prostu? Nie żaden Giorgio, Armani czy  inny Versace?". Pamiętam, że ten drobny przytyk mocno wkurzył Aleksandra. Rzucił jej w odpowiedzi : ,,Pogadamy, jak ty będziesz miała dziecko. O ile znajdzie się kiedykolwiek ktoś, kto znosiłby cię na tyle, żeby ci je zrobić". 


Przez lata odnosiłem wrażenie, że wręcz się nienawidzą. Plują w siebie wzajemnie jadem, jakby w czymś miało im to pomagać. Kiedy już tu przyjeżdżał i widywał się z Juliett, wolałem nie zostawiać ich w jednym pokoju samych w obawie, że samą atmosferą, która ich  spotkaniom towarzyszyła, mogliby coś roznieść. 


Dopiero niedawno partnerka zdecydowała się wyłuszczyć mi całą tę historię i powód, dla którego jedno odpala się przy drugim jak dynamit. Ze strony Julii chodziło o pełną sprawność, jaką ma Aleksander. Jemu z kolei przyświecała...uwaga rodziców, której nie ma w sumie do tej pory. Czasem myślę sobie, że te wszystkie jego tytuły naukowe stanowią swoisty krzyk: ,,Patrzcie na mnie, jestem profesorem!". I nie ma to nic wspólnego ze zblazowaniem. On chciał być widziany i słyszany. Chciał świecić własnym światłem, a nie tym odbitym od Julii. Myślę, że - jakkolwiek dziwnie to nie brzmi- Alek zdążył przez te wszystkie lata  oswoić się z tym, że dla rodziców zawsze już będzie ,,tylko" profesorem, podczas kiedy moja partnerka będzie wznoszona na piedestał.


***


Przyjemnie mi patrzeć na Julię rozmawiającą  z bratem bez żadnych problemów. To pewne novum, biorąc pod uwagę to, że wcześniej odzywali się do siebie wyłącznie z konieczności.


- Na pewno nic nie chcesz?- patrzy sugestywnie na stojącą przed Aleksandrem szklankę wody z cytryną i lodem. 


- Dzięki. Nie piję. 


- No tak... zapomniałam, że ty byle sikacza się nie napijesz. Ale spoko, gdzieś w lodówce mam chyba trochę prosecco, więc aperol mógłby mi z tego wyjść. 


- Nie o to chodzi. Gdyby sytuacja była inna, pewnie bym skorzystał, ale w tej... nie mogę. Nie boję się, że czegoś mi dosypiesz. Po prostu nie mogę. 


- Czekaj... Co to znaczy: ,,Gdyby sytuacja była inna"?


-  Mam depresję - wypala, nagle wstając- Nie mogę łączyć leków z alkoholem. 


- Co masz?!- Julia niemal krztusi się winem i już zastanawiam się czy nie zacząć klepać ją w miejscu między łopatkami.


- Właśnie, synu. Powtórz. Co masz?


- Depresję, mamo.


- Że ci nie wstyd coś takiego mówić. Czyś ty w ogóle kiedykolwiek widział na oczy depresję?


-Ale...


- Gadasz. Chłop jak dąb, a depresję sobie wymyślił, no wiesz ty co...


- Mówiłem ci - zwraca się z zawodem do żony.


- Oleńku, spokojnie...


- Nie oleńkuj mi tu teraz - rzuca.- Mam wam jebnąć zaświadczeniem od psychiatry, żeby mi ktoś uwierzył? A może wasza zajebista córeczka uruchomi kontakty i ściągnie tu kogoś z wariografem?!


- Alek, ale ja ci...


- Zamknij się. Julia, proszę, chociaż raz się zamknij. Już wystarczająco dużo dla mnie zrobiłaś.


- C- co?


- Tak, to wszystko dzięki tobie, królewno rozpraw!  Te wszystkie ataki paniki mam, kurwa, przez ciebie! Całe życie nikt z was mnie nigdy nie widział. Nigdy. Wyjechałem za granicę, a nikt mnie nawet o zdjęcie pierdolonej plaży nie poprosił! Wy mieliście panią sędzię. Zbawicielkę narodu, to co wam jakiś  lingwista potrzebny, nie?


- Przecież wiesz, że innego wyjścia nie miałam.


- Nie miałaś- powtarza.-Właśnie o to chodzi, że wiecznie wszystko, kurwa, miałaś! A i tak ciągle ci było mało. Zawsze byłaś najbardziej poszkodowana, najbardziej niepełnosprawna...wszystko ,,naj". Chciałaś, żeby ci wszyscy współczuli, jaka to ty niby biedna jesteś. A prawda jest taka, że śpisz na kasie, a gówno robisz. Tylko siedzisz w tym swoim sądzie i pierdolisz o sprawiedliwości. To gdzie ona jest? Bo ja jej nie widzę. 


***


- W porządku,  kochanie?- pytam, obserwując,  jak Julią któryś już raz z kolei wstrząsa przerażająco wyglądający paroksyzm. Drżącą dłonią ściera z brody strużkę krwi z wargi, którą przed momentem nieświadomie sobie sama przegryzła.


- P- przeżyję. Idź sprawdzić, czy z Wiktorią wszystko jest dobrze.


Po chwili do niej wracam, uspokajająco się uśmiechając.


- Śpi jak zabita. Alek chyba nie zrobił na niej wrażenia- staram się lekko ją rozbawić.


- Za to na mnie zrobił wręcz piorunujące. Nigdy go takiego nie widziałam. Ale wiesz co? Nie minął się za bardzo z prawdą. On nawet w napadzie histerii gada mądrze, do cholery. Wyjechał przeze mnie. Nie chciał żyć w miejscu, gdzie nikogo nie interesował. 


- Ale wiesz, że to nie twoja wina, prawda?


- Jak to: nie moja. Właśnie głównie moja. On się ciął, przeżywał dramat, a ja mu jeszcze dowalałam. To kto tu jest winny?


- Nie udawaj prokuratora, ok? Czy twoja choroba jest wynikiem twojej  winy?


- Mojej nie.  Ale można byłoby dobrać się do ginekologa, który w porę nie zrobił mojej mamie cesarki. 


Cholera, kiepski przykład, myślę.


-  I w jego przypadku ty też nie jesteś winna. 




Hej!

Witam się z Wami w jednym z najtrudniejszych (o ile nie najtrudniejszym) rozdziale tej historii. 

Przepraszam za tę dosyć sporą ilość wulgaryzmów. Mają one na celu pokazanie tylko, że osoby dotknięte tego typu zaburzeniami, w trudnych chwilach mogą do końca nie panować nad językiem.

Nie był to najłatwiejszy do napisania rozdział, ale mam mimo wszystko nadzieję, że Wam się podoba<3

Do następnego!

P.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro