Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

8


Obudziłam się przez dzwonek mojego telefonu. Odebrałam go nie patrząc na to, kto dzwoni do mnie o tej godzinie. 

- Witaj księżniczko- powiedział głos ze słuchawki, a ja wiedziałam, kto do mnie dzwoni.

Spojrzałam na zegarek, była 7 rano. 

- Daj mi spać- powiedziałam zaspanym głosem i się rozłączyłam.

Rzuciłam telefon na łóżko i wtuliłam się w kołdrę. Zadzwonię do nich później i oby to było coś ważnego, bo zabije za zakłócanie mojego snu. 

Obudziłam się po 13. Wiem, późno, ale przynajmniej się wyspałam. Muszę korzystać, bo zostały mi tylko dwa dni spokoju, bo od poniedziałku muszę chodzić do szkoły.

Zwlekałam się z łóżka i poszłam do szafy. Udałam się do łazienki z ubraniami na dziś. Wzięłam prysznic i ubrałam się w szare dresy i krótki czarny top. Włosy związałam w luźnego koka i z telefonem poszłam na dół.

Od razu weszłam do kuchni i podeszłam do lodówki. Wyjęłam z niej jogurt z truskawkami. Nagle do kuchni wchodzi Liam. 

- Uważaj, bo przytyjesz kujonko- mówi, a ja aż kipię ze złości. 

- Odszczekaj to chuju- mówię do niego i odkładam swój posiłek na blat. 

- Oj nie popłacz się kujoneczko- mówi, udając płaczącą dziewczynkę.

Zaraz nie wytrzymam. Trzymajcie mnie. 

- No tak zapomniałam, że jesteś damskim bokserem- śmieje się, a on podchodzi jeszcze bliżej i chwyta mnie za nadgarstki.

Oddychaj. Wdech. Wydech. Spokojnie. 

- Odszczekaj to dziwko- Oj nie tak się bawić nie będziemy.

Podnoszę kolano I kopie go w krocze, po czym wyrywam rękę i patrzę ze zwycięskim uśmiechem na klęczącego Liama. 

- Nie pozwalaj sobie Thomson, bo będzie z tobą źle- syczę przez zęby i wiem, że moje oczy znów są czarne. Mam tak od kiedy prawie przedawkowałam. - A co do dziwki to nie ja sprowadzam panienki na jedną noc, tylko ty- mówię, patrząc mu prosto w oczy. 

- One same się do niego pchają, a zresztą jeszcze trochę i ty również się w nim znajdziesz- uśmiechnął się zwycięsko.

Oho, czyli tak chcesz się bawić. Wzięłam  zamach i uderzyłam go prawym sierpowym.

Oczywiście nie spodziewał się takiego posunięcia z mojej strony, więc zatoczył się do tyłu. Wykorzystałam to, że klęczy i chwyciłam go za włosy, następnie dostał z kolanka, a ja usłyszałam dźwięk łamanej kości. Ups.

- Jeszcze raz usłyszę taki tekst, to Twoi współlokatorzy cię nie poznają- wysyczałam i zobaczyłam, że biedaczek nie ma siły, więc wzięłam swoje jedzenie i spojrzałam na  chłopaków z otwartymi ustami. Nie mieli tego widzieć. Chciałam żeby myśleli że jestem zwyczajna.

Wyminęłam ich i poszłam do siebie, gdzie skończyłam swój posiłek.

Postanowiłam oddzwonić do chłopaków. Wzięłam telefon i wybrałam numer do Chrisa. Odebrał po dwóch sygnałach. 

- Hej Vicia- mówi radośnie Chris. 

- No hejka- odpowiadam. 

- Jak tam u ciebie?- pyta. 

- Ze mną wszystko dobrze, ale gorzej z Liamem- mówię. 

- Co zrobiłaś?- pyta. 

- Nic, tylko złamałam mu nos- uśmiecham się zwycięsko, czego nie mógł zobaczyć. 

- Jesteś niemożliwa. Można było się tego po tobie spodziewać. 

- Trzeba było nie zaczynać tematu kujonki- warczę. 

- Ale wszystko w porządku?- pyta a w jego głosie można było wyczuć troskę. 

- Tak. Ale dobra koniec o mnie. Po co dzwoniłeś rano?

- Chciałem Ci powiedzieć, że będziesz chodzić do klasy z Peterem. 

- Tylko to?- pytam.

Serio? Tylko dlatego dzwonił i przerwał mój sen?

- Nooo- przedłużył. - Sorki, że cię obudziłem. 

- Luzik

Pogadaliśmy jeszcze chwilę i dowiedziałam się, że u nich wszystko w porządku i powinni się wyrobić w dwa tygodnie, ale i tak wiedziałam, że czegoś mi nie mówią. Wyciągnę to z nich, jak przyjadą. 

Gdy skoczyliśmy rozmawiać była godzina 15. Wyszłam z pokoju i skierowałam się do kuchni. Wzięłam jabłko z blatu i poszłam do salonu. Nikogo tam nie było. 

Usiadłam na kanapie i włączyłam telewizor. Przeskakiwałam między kanałami, szukając czegoś fajnego. Po kilku minutach włączyłam film Kapitan Ameryka: Zimowy Żołnierz. Bardzo lubię ten film i to nie tylko dlatego, że grają tam fajni aktorzy. 

Gdy skończyłam jeść jabłko, poszłam wyrzucić ogryzek do kosza i wróciłam na swoje poprzednie miejsce. Chłopaków chyba nie ma, bo nadal nie zeszli na dół. 

W połowie filmu usłyszałam, że ktoś wchodzi do domu. Chwilę później weszli do salonu. Byli to chłopcy. 

- Ślicznie wyglądasz Liam- powiedziałam szyderczo, widząc Liama z zaklejonym nosem. 

Czyli byli w szpitalu. 

- Nie wkurwiaj mnie- warknął i poszedł na górę, a Peter I Oliver się do mnie dosiedli. 

- Gdzie Justin I Nathan?- zapytałam, nie patrząc na nich. 

- Musieli coś załatwić- odpowiedział Peter. 

Kątem oka zauważyłam, że się stresował. 

- Okej...- czyli są na jakiejś akcji. 

Resztę filmu spędziliśmy w ciszy. 

Po scenach po napisach bez słowa poszłam do pokoju. Położyłam się na łóżku. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam. 

___

Obudziłam się około 18. Wyszłam z pokoju w celu zjedzenia czegoś. Gdy schodziłam po schodach, usłyszałam kawałek rozmowy. 

- On jest w mieście- mówi zdenerwowany Peter I chodzi po pokoju, jakby się czegoś bał. 

- Nie mamy stuprocentowej pewności, więc nie możemy nic zrobić- próbuje uspokoić go mój brat. 

- Jak kurwa nie możemy nic zrobić!? Zabójca mojego ojca chodzi sobie po tym mieście, a my nic z tym nie robimy!- krzyczy Peter I dalej chodzi w kółko po pokoju. 

Mój oddech momentalnie stał się płytki i zauważyłam mroczki przed oczami. Wróciłam do pokoju i osunęłam się w dół, po drzwiach. Od razu wszystkie wspomnienia wróciły. 

Przed oczami miałam stary magazyn z łańcuchami i zakrwawionym ciałem Harry’ego. Stałam tam ze łzami w oczach. Nie panowałam nad sobą. Pociągnęłam za spust, a kulka trafiła między oczy Bena. 

Próbowałam się uspokoić. Jest jedna rzecz, która może mi pomóc. Wyścigi. Ale nie ma teraz żadnych. Muszę pojeździć. 

Wstałam z podłogi i sięgnęłam po kluczyki od auta. Wyszłam z pokoju i zbiegłam ze schodów, nie patrząc na chłopaków. Wsiadłam do auta i odjechałam z piskiem opon. 

Zmieniłam auto na czarne Lamborghini Adventure. Mam takich kilka. 

Od razu skierowałam się na autostradę. Jechałam z prędkością 300 km/h to wystarczyło, żeby nikogo nie zabić i mieć trochę frajdy. 

Po godzinie postanowiłam zjechać z trasy. Wjechałam w teren zabudowany, gdzie zwolniłam i włączyłam średniej dźwięczności bit i zaryczałam silnikiem. 

Widziałam starszych ludzi wyglądających przez okno i nastolatków robiących zdjęcia i nagrywających filmiki z podziwem w oczach. 

Dobra, koniec. Potrzebuję trochę adrenaliny. Zaczęłam jeździć szybko między uliczkami. Nagle usłyszałam syreny policyjne. Zaczął się pościg. Uruchamiam tryb turbo I jeździłam ulicami, uważając, żeby nikogo nie zabić.

Wjeżdżam w ulice, gdzie znajduje się skrzyżowanie ze światłami. Był kolor zielony, ale niestety, zanim zdążyłam tam dojechać, zmienił się na czerwony. 

Super. Jeśli się zatrzymam, złapią mnie, ale nikogo nie zabije, a jeśli przejadę możliwe, że spowoduje wypadek i złapią mnie martwą. Muszę pójść na kompromis. Przejadę, ale nikogo nie zabije. 

Przyspieszyłam, jadę i wyskoczyły przede mną dwa auta, ale na szczęście jechały w dużych odstępach. Widziałam również helikoptery. Muszę się zmieścić pomiędzy tymi autami. Włączyłam nitro i... udało się. Właśnie wykonałam jeden z trików Dark Devil. Mam nadzieję, że nikt z tych aut zawału nie dostał. 

Jadę dalej oczywiście psy zaraz za mną. Skręciłam w uliczkę a tam... ślepy zaułek. Super. Mogłam zrobić mój kolejny popisowy numer, ale miałam zbyt mało miejsca, a po tym triku gangsterzy na pewno mnie rozpoznają, więc nie zostało mi nic innego jak się poddać. Ale żeby nie było, nie poddałam się bez walki. 

Radiowozy mnie otoczyły. Trzech policjantów mnie zakuło. Cały czas trzymam głowę pochyloną w dół, bo są tu helikoptery, a jeśli mój brat zobaczy mnie w telewizji, będę miała przejebane. 

Jeśli moi wrogowie to oglądają, już pewnie poznali mnie po jeździe i trikach, więc jeśli spojrzę w bok, w górę lub gdziekolwiek, będzie jeszcze gorzej. 

___

Jestem właśnie na komisariacie i modlę się, żeby mój brat był takim debilem i zapomniał zapisać siebie jako mojego opiekuna prawnego, bo nie jestem pełnoletnia i wezwą kogoś, żeby mnie odebrał. 

Na nic zdały się moje modlitwy. Nie zapomniał. 

Właśnie siedzę na podłodze w celi z kajdankami na rękach, które już kilka razy ściągnęłam, ale cały czas zakładają mi je na nowo, i czekam na mojego brata. Mam nadzieję, że nie interesują się za bardzo Dark Devil, bo tylko ON potrafi zrobić takie sztuczki, jakie zrobiłam na drodze. Kogo ja chce oszukać? Oni wiedzą o NIM wszystko, tylko nie to, kim jest, bo w końcu zabił ojca Petera. 

Usłyszałam trzask drzwi. To pewnie on. Po pięciu minutach krzyków, do pokoju z celą, w której siedzę, wszedł mój brat. 

- Co ty odwalasz!?- krzyknął. 

Oho ktoś chyba się zezłościł. 

- Ja? Nic. Byłam pozwiedzać, ale ktoś mi przeszkodził- ostatnie słowa wysyczałam. 

- No dobra, ale 300 km/h i to w terenie zabudowanym? I skąd ty masz takie auto!? Przecież ono jest mega drogie!

- Od kolegi- mówię. 

- A ta sztuczka na światłach? Co ty się w Dark Devil bawisz?- po tych słowach zamilkł i wyraźnie się spiął. 

Oj wkopał się. Czas wypróbować mojej wspaniałej gry aktorskiej. 

- Kto to?- udaje zdziwienie. 

- Eee... Nikt, tylko mój... Przyjaciel- nie jestem jego przyjaciółką. 

- No to niezłego masz tego przyjaciela- daje delikatny nacisk na ostatnie słowo. 

- Wiesz, że mogłaś zginąć? Chyba sam bym się zabił, gdyby coś Ci się stało. Oglądałem to w telewizji, a potem policja zadzwoniła, że to Ty siedziałaś w tym aucie. Wiesz, jak mi było ciężko?- pyta i widzę łzę spływającą po jego policzku. 

O Boże mu serio zależy. Chciałam go przytulić, ale kajdanki mi w tym przeszkodziły. 

- Nosz kurwa- powiedziałam, gdy nie udało mi się wstać przez kajdanki, na co mój brat się zaśmiał. 

Potem zrobiłam coś, czego do końca nie przemyślałam. Rozpięłam kajdanki jednym ze sposobów, których nauczyłam się w gangu. Mój brat patrzył na mnie z wielkimi oczami. 

- Nauczyłam się na kursie samoobrony i... Przepraszam- mówię ze spuszczoną głową. 

- Nie przepraszaj. Miałaś prawo mnie znienawidzić po tym, co ci zrobiłem, wiem, że byłem dupkiem- mówi z żalem w głosie. 

- Oj byłeś- mówię ze śmiechem. - I dalej jesteś. 

- Ale to nie zmienia faktu, że masz szlaban na jazdę samochodem, chociaż nie wiem, kto dał ci prawko w wieku 17 lat i skąd masz takie auta I... musisz nas nauczyć odkuwania się z kajdanek- mówi z rozbawieniem. 

- No okej... Wypiszesz mnie?- pytam z nadzieją. 

- Emm... W zasadzie to powinienem cię tu zostawić za karę, ale chyba cię wypisze- mówi, drapiąc się po karku. 

Wtedy do pomieszczenia wszedł mój znajomy Wiktor. Jest porucznikiem i kiedyś był w gangu, oczywiście dalej nam pomaga, ale bardziej z boku. 

- Ja pierdole Victoria, ile razy ty się jeszcze rozkujesz?- powiedział Wiktor, a Justin spojrzał na mnie z pytającą miną. 

- Znamy się z LA, dlatego jesteśmy na TY, no i on też był na tych kursach- tłumaczę mu. 

- Ty zawsze robiłaś to najlepiej ze wszystkich. Pamiętam, jak połowa uczestników kursu brała od ciebie lekcje- zaśmiał się porucznik. 

- Braciszku może pójdziesz mnie wypisać? No już, migusiem- wygoniłam go.

pov: Justin 

- Braciszku może pójdziesz mnie wypisać? No już, migusiem- powiedziała, a ja popędziłem. 

Od kiedy ja się taki posłuszny zrobiłem? Ja pierdole i ja jestem w gangu. Ale misze przyznać, fajnie jej te sztuczki wyszły, pewnie sama nie wie, jak je zrobiła, ale jakby przyjąć ją do naszego gangu... Stop. Nie myśl o tym. To twoja siostra, nie wplączesz ją w to gówno, nie wplączesz w to jedyną osoby, która ci została, którą... Kochasz. 

Wypisałem szybko Victorie i miałem iść po nią do celi, ale przypomniało mi się, że przyjechałem tutaj z Liamem. Nie pomyślałem o tym, że oni się nie tolerują, zabierając go ze sobą. No ale trudno. Może się nie pobiją i nie zostanę ranny? Na co ja liczę, na pewno będą skakać sobie do gardeł. 

- I co?- zapytał Liam, gdy mnie zauważył. 

- Pamiętasz ten pościg z telewizji? To ona tam jechała!- krzyczę szeptem. 

- Czekaj, Co!? Nie umiem połowy z tych sztuczek, ale... Dark Devil już tak- mówi, a ja wiem, o co mu chodzi. 

Czemu w ogóle pomyślał, że to może być ona? Przecież to jest facet, chyba... Chociaż, ostatnio krążą plotki, że to jednak dziewczyna...

- Nie stary, nawet o tym nie myśl, wiem, jakie krążą plotki, ale to nie jest ona. Nawet niechcący powiedziałem jej o Dark Devil, ona nawet nie wie, kto to- mówię. 

- Albo dobrze udaje- mruczy pod nosem. 

Udam, że tego nie słyszałem. 

- Ale czaisz, że ona jechała sportowym autem 300 km/h I to w terenie zabudowanym!?- mówię I macham rękami, tym samym zwracając uwagę całego komisariatu. 

- Wcale nie widziałem tego w telewizji- powiedział sarkastycznie. 

- Skąd ona w ogóle ma takie auto- pyta po chwili ciszy. 

- Podobno od kolegi, ale nie wierzę jej za bardzo w tej kwestii. Ciekawi mnie, jak ona się tam nie zabiła?- zapytałem. 

- Miała farta i tyle. Wypisałeś ją?- pyta a poprzednie zdanie wypowiedział z wyższością i oburzeniem? Czy on czuje się zagrożony?

- Taaaa- odpowiadałam. 

- Zrobisz coś z tym? Dasz jakąś karę?- pyta zaciekawiony. 

- Nie wsiądzie za kółko przez jakiś czas- mówię, drapiąc się po karku. 

- Pff. Ja bym jej na rok nie pozwolił i musiałaby tu siedzieć co najmniej trzy dni- wywraca oczami i zakłada ręce na klatce piersiowej. 

- Justin, choć ją odebrać, bo zdążyła się już chyba z 15 razy uwolnić z kajdanek- krzyczy ten jej kolega-porucznik. 

Liam popatrzył na mnie pytającym wzrokiem. Odpowiadam mu wzrokiem, że później mu wytłumaczę i poszedłem w stronę cel, śmiejąc się pod nosem. 

To, co tam zobaczyłem, wywołało u mnie salwy śmiechu. Moja siostra trzyma pęk kluczy w ręku z miną "to nie ja, ja tylko je trzymam" i porucznika, który patrzy na nią wzrokiem zabójcy. 

- O, Witaj bracie, ja tylko wzięłam klucze, bo i tak mnie, wypiszesz, a znudziły mi się kajdanki. 

- Nawet nie będę pytać, jak je wzięłaś- wybuchłem jeszcze większym śmiechem. 

Do pokoju wbija Liam I też zaczął się śmiać. Mina mojej siostry zmieniła się z rozbawionej na wkurwioną. Wiktor, wykorzystując okazję, zabrał jej klucze, na co posłała mu mordercze spojrzenie. 

-A ten tu czego? Nie mogłeś wziąć kogoś innego, na przykład Petera lub, no nie wiem, Olivera?- pyta z wyrzutem. 

- Też się cieszę, że cię widzę- odpowiadał sarkastycznie Liam. 

- Zamknij się! Ryby i dzieci głosu nie mają- mówi Vici.

Jestem z niej dumny. 

- Pragnę ci przypomnieć, że to Ty masz 17 lat, nie ja- powiedział ze zwycięskim uśmiechem. 

- Za to twój umysł niczym się nie różni od umysłu 6 latki. Nawet podobny jesteś, blondynka z sukienką księżniczki- prycha moja siostra. 

Widać, że to nie jest już zwykła wymiana zdań. Chyba nadszedł czas na spisanie Testamentu. 

- Grabisz sobie- grozi jej palcem Liam. 

- Grabie to ja liście w jesień- odpyskuje Vici. 

- Justin, radziłbym pisać testament swojej siostrzyczce- zwraca się do mnie Liam. 

- Tobie radzę to samo Liam, a może 6-cio latko?- pyta Vici z wyższością, arogancją, chamstwem, gniewem i tym podobnym w głosie. 

Boję się jej i chyba sam zacznę pisać testament. 

Chwilę później siedzieliśmy już w aucie Liama. Ja z przodu na miejscu pasażera, a Vici z tyłu. 

Jedziemy 50 km/h. Nawet dla mnie to strasznie wolno. 

- A więc jak ty to w ogóle zrobiłaś?- zapytała "księżniczka".

- Co?- zapytała na pozór zdezorientowana Hood. 

Czegoś nam nie mówi I dobrze udaje. 

- Gówno. Jak przejechałaś na tych światłach pomiędzy autami- zapytał Liam, patrząc w tylne lusterko. 

- Miałam farta. Przejechałam na czerwonym i wycelowałam między auta, uprzednio włączając nitro- mówi obojętnie. - A teraz proszę cię, przyśpiesz- błaga Liama, który ukazał rząd śnieżnobiałych 

- Czyżby wielka Victoria Hood błagała o coś Liama Thomsona?- zapytałem kąśliwie. 

- Spieprzaj- odpowiada wkurzona i spojrzała na krajobraz za oknem. 

Po chwili Liam przyspieszył.  

Po 10 minutach drogi byliśmy już pod domem. Vici szybko wysiadła z auta I weszła do domu. 

Mnie z Liamem nigdzie się nie spieszyło. Weszliśmy do domu, a tam jakby nigdy nic, na całej kanapie leży rozwalony Peter z Oliverem I Nathanem, grając w gry. 

- O, już jesteście- odezwał się Peter. 

- Co ona taka wkurzona?- zapytał Nathan. 

- Dostała karę na jazdę samochodem- podpowiedział Liam. 

- Na ile?- dopytywał Peter. 

- No właśnie, na ile- Liam skierował pytanie do mnie. 

- A nie wiem- wzruszyłem ramionami. - Zobaczy się. 

- To była ona- mówi Liam. Chłopaki popatrzyli na niego niezrozumiale. - To ona prowadziła to auto- wyjaśnia, wskazując na telewizor. 

- Co!?- krzyknęli wszyscy w tym samym czasie, szybko podrywając się z kanapy. 

- Ale... Jak?

- A ja wiem? Mówi, że po prostu miała farta- wzruszyłem ramionami i usiadłem na kanapie, a reszta za mną. 

___ 

Siedzimy i gadamy o tym, co zrobiła moja siostra, aż nagle rozległ się głośny huk z góry. 

Od razu wstaliśmy na równe nogi i pobiegliśmy na górę, do pokoju Vici. Uderzaliśmy w drzwi, ale nie otwierała, więc spróbowałem je otworzyć drzwi, ale były zamknięte na klucz. 

- Pójdę po zapasowy- mówię I już chce wchodzić do siebie, gdy odzywa się Oliver. 

- Zmieniła zamki- mówi. To co teraz? Co jeśli coś się jej stało? 

Dalej uderzaliśmy w drzwi do jej pokoju. Po chwili usłyszeliśmy dźwięk przekręcającego się klucza, a drzwi się otworzyły. 

Od razu wtargnąłem do środka, by zobaczyć, czy nic się nie stało. Rozejrzałem się po pokoju, ale na szczęście, nie zobaczyłem nic niepokojącego. 

Obróciłem się w stronę drzwi i zobaczyłem Petera pomagającego wstać Vici z ziemi. Od razu do niej podbiegłem. 

- Nic ci nie jest?- zapytałem, oglądając ją z każdej strony. 

- Nie, nic mi nie jest. Tylko dostałam drzwiami- warknęła. 

- Co to był za huk?- zapytał zaniepokojony Peter. 

- Eee... Spadła mi książka- powiedziała niepewnie.  

Kłamała. 

- Nie kłam. Spadająca książka nie zrobiłaby takiego hałasu- powiedział Liam, patrząc na nią podejrzliwie. 

- Nie kłamie. Naprawdę spadła mi książka- coś się stało. 

Wcześniej była wkurzona, a teraz jest jakaś zaniepokojona. Zrobiłem krok w stronę szafy, a Vici od razu na mnie spojrzała. Widziałem w jej oczach, że nie chce, żebym tam wchodził. 

Nie zamierzam tego robić. Od razu się zatrzymałem. 

- Wszystko okej? Dziwnie się zachowujesz...- powiedziałem. 

- Tak, wszystko jest okej. Nic mi nie jest, nic się nie stało, możecie iść- pokazała gestem ręki, żebyśmy wyszli. 

Była dziwnie niespokojna. 

- Nie wyjdziemy, póki nie dowiemy się, co się stało- powiedział Oliver, rozglądając się po pokoju. 

- Nic się nie stało- warknęła. 

- Nie wierzę ci- powiedział Nathan. 

- Trudno- powiedziała I wzruszyła ramionami. - Możecie już wyjść? Chciałbym pójść, się umyć, bo jestem zmęczona. 

- Tak, jasne- powiedziałem i ruchem głowy pokazałem chłopakom, że wychodzimy. 

Gdy przeszliśmy przez próg, drzwi od pokoju, od razu się za nami zatrzasnęły. Wszyscy skierowaliśmy się do swoich pokoi. 

Leżałem na łóżku, myśląc, co mogło spowodować takie zachowanie z jej strony. Była zdenerwowana. Poznałem to po tym, że wyginała palce na różne strony i przygryzała policzki od środka. Zawsze tak robiła gdy się stresowała lub coś ją gryzło. 

Coś musiało się stać, gdy była sama w pokoju. Nie chciała, żebym wszedł do jej garderoby. Może tam coś było? Albo gorzej, ktoś? 

Trzymała telefon w ręce, więc może z kimś rozmawiała? Ciekawi mnie co to był za huk. Na pewno nie była to spadająca książka. Brzmiało to bardziej jak wybuch, strzał ewentualnie gdyby czymś rzuciła. 

Dziwnie zachowywała się w naszym towarzystwie. Może znalazła broń i się wystraszyła? Nie, to niemożliwe. Cały czas siedziała u siebie w pokoju. 

Było już po 22, więc postanowiłem wziąć szybki prysznic I pójść spać. Dużo się dzisiaj działo. 

Po prysznicu położyłem się do łóżka I niemal od razu zasnąłem

______________________________

Jak myślicie co się takiego stało I dlaczego Victoria się tak zachowywała?

Koniecznie zostawcie gwiazdkę I do następnego

-justi-

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro