7
Obudziłam się, bo poczułam, że ktoś na mnie patrzy. Otworzyłam leniwie oczy i od razu tego pożałowałam.
Gdy przyzwyczaiłam się do światła, otworzyłam oczy i rozejrzałam się po pokoju. Zatrzymałam swój wzrok na fotelu, na którym siedział Oliver.
Chyba nie zauważył, że się obudziłam, bo dalej patrzył w telefon. Spojrzałam na zegarek. Była godzina jedenasta. Ale co on tu robi? Może dowiedział się, że grzebałam w ich pokojach... Nie, na pewno nie. Bo niby skąd?
Siedziałam na łóżku i czekałam, aż Oli skapnie się, że już nie śpię.
Siedziałam tak jakieś pięć minut. Zaczęłam się nudzić. Postanowiłam zwrócić na siebie jego uwagę. Zakaszlałam głośno. Od razu na mnie spojrzał.
- O hej- powiedział. - Jak się spało?
- Nawet okey- powiedziałam zmieszana, no bo ej, on siedzi w moim pokoju i nic se z tego nie robi. - Po co tu jesteś, kto ci pozwolił tu wejść i ile już tu siedzisz?- zapytałam, a on wstał z fotela i uśmiechnął się zadziornie.
- Hmm, pomyślmy...- powiedział, udając, że się zastanawia.
Podniosłam lewą brew do góry i czekałam, aż skończy myśleć.
- Streszczaj się i wyjdź mi z pokoju- warknęłam, bo zaczynał mnie już irytować.
Wstałam z łóżka, nie zwracając uwagi na to, że mam na sobie tylko majtki i za dużą koszulkę.
- Nie lubisz, jak wchodzi ci się do pokoju, nie?- powiedział z cwanym uśmieszkiem.
On chyba wie, że byłam u niego.
- Mhm- mruknęłam.
- To super, bo ja też nie- uśmiechnął się i rozejrzał się po pokoju.
Chodził sobie po nim i oglądał moje zdjęcia.
- Możesz to zostawić!?- wyrwałam mu z rąk ramkę i ją odłożyłam na miejsce. On nic sobie z tego nie zrobił i dalej chodził po pokoju i dotykał MOICH rzeczy. Po chwili chyba mu się to znudziło i do mnie podszedł. - Dlaczego grzebiesz w moim pokoju?
- Wiesz, ja wolę wiedzieć, z kim mieszkam pod jednym dachem, a że nie ma cię w bazie danych, to postanowiłem poszperać w twoich rzeczach. To co? Justin ma się o tym dowiedzieć, czy powiesz mi, skąd to masz?- pomachał mi przed twarzą woreczkiem z narkotykami.
- Oddaj to po dobroci albo kicia pokaże pazurki- powiedziałam mu na ucho I momentalnie zostałam przygwożdżona do ściany.
- Nie ze mną takie numery. Mam propozycję. Ja Ci oddam to, co twoje i nie powiem Justinowi, a ty mi powiesz, dlaczego nie ma cię w bazie danych- no to jestem w dupie.
- Chuj cię to obchodzi- zabrałam moją własność i uśmiechnęłam się zwycięsko, a Oliver wyszedł z pokoju z naburmuszoną miną.
Czyli tak chce się bawić. Nie wyjdzie mu to na dobre. Właśnie rozpętał wojnę.
Poszłam do garderoby I założyłam na siebie dresy oraz dużą bluzę. Wzielam się za wymienianie wszystkich zamków w pokoju.
Kiedy skończyłam, wzięłam z torebki paczkę Marlboro i zeszłam na dół, na taras. Co jak co, ale nie będę palić w domu. Nie pale często, tylko jak ktoś mnie zdenerwuję, a temu idiocie się to udało.
Wyjęłam jednego z paczki i sięgnęłam po zapalniczkę, ale oczywiście nie działa. Ja to mam szczęście. Wzięłam zamach i wyrzuciłam ją daleko. Spojrzałam na niebo, bawiąc się papierosem w ręce. Nagle usłyszałam, jak drzwi tarasowe się otwierają. Po kiego grzyba on tu przylazł? Żeby jeszcze bardziej mnie zdenerwować?
- Masz- powiedział, podając mi zapalniczkę.
Niepewnie przyjęłam ją od niego i odpaliłam papierosa. Zaciągam się i poczułam, jak wszystkie moje mięśnie się rozluźniają.
- Emm dzięki- mówię i biorę do ręki paczkę. - Chcesz?- uśmiecha się i odpala jednego.
Stoimy w ciszy, patrząc w niebo.
- Może powiesz mi coś o sobie? Chyba że wolisz, żebym znowu poszperał w twoim pokoju?- odwracam się w jego stronę i ledwo powstrzymuje się od przywalenia mu w mordę.
- Wiesz, raczej tam nie wejdziesz, bo wymieniłam zamki- uśmiechnęłam się sarkastycznie. - A klucz mam tylko ja.
- Sprytnie. Daj mi trochę czasu, a dowiem się o tobie wszystkiego- powiedział, na co wywróciłam oczami.
- Tylko spróbuj się czegoś o mnie dowiedzieć, a Twoi współlokatorzy cię nie poznają- warknęłam i wyszłam z tarasu.
Udałam się do pokoju i spakowałam do sportowej torby na ramie legginsy, sportowy top i wszystkie inne potrzebne rzeczy na trening.
Przebrałam się w czarne poprzecierane dżinsy i szarą koszulkę, której przód wsadziłam do spodni.
Wyszłam z domu i weszłam do auta. Wyszukałam najlepszej siłowni i tam pojechałam.
Wysiadłam z auta obok fitness clubu i udałam się do drzwi.
Weszłam do środka. Naprzeciwko wejścia stała lada, a za nią siedział jakiś blond plastik. Podeszłam do niej, a gdy tylko mnie zobaczyła, zmierzyła mnie wzrokiem.
- Poproszę miesięczny kranet- warknęłam, na co znowu zmierzyła mnie wzrokiem.
- To raczej nie jest miejsce, dla takich, jak ty- zmierzyłam ją wzrokiem.
Nadawałaby się do burdelu, a nie do obsługi siłowni. Pewnie siedzi tu, tylko żeby patrzeć, jak faceci ćwiczą.
- Nie będę drugi raz powtarzać- warknęłam, a ona pospiesznie wykonała moje polecenie.
Weszłam do szatni, gdzie się przebrałam. Weszłam na salę i postanowiłam na początku pobiegać 30 minut szybkim tempem.
Po trzydziestu minutach na bieżni wzięłam moje czerwone rękawice bokserskie i podeszłam do worka.
Wymierzyłam pierwszy cios potem drugi, trzeci i kolejne. Nie wiem, ile ich było. Jak zacznę uderzać, to trudno jest mi przestać, a lepiej, żebym wyżyła się na worku niż na którymś z chłopaków.
Uderzając w worek, myślałam nad tym, dlaczego mnie to spotyka. Dlaczego muszę mieszkać pod jednym dachem z synem mojej ofiary? Jeszcze Oliver znalazł te prochy. Po co on do cholery wchodził do mojego pokoju? Co on kurwa, życia swojego nie ma!?
Wyszłabym sobie do klubu.
Od kiedy tu przyjechałam, Justin próbuje ze mną normalnie porozmawiać, ale cały czas zbywam go chamskimi tekstami. To nie tak, że nie chce z nim gadać, ale po prostu nie potrafię mu wybaczyć tego, co mi zrobił. Żadne przeprosiny się odbudują mojej zepsutej psychiki.
Nie wiem, ile tak uderzałam, ale już dłużej nie mogłam. Opadłam zmęczona na materac i patrzyłam w sufit.
- Nigdy nie widziałem dziewczyny, z taką siłą- usłyszałam głos nad głową.
Spojrzałam na chłopaka stojącego kilka kroków ode mnie. Był to wysoki brunet o niebieskich oczach. Był przystojny i wyrzeźbiony.
- Wiesz, nie należę do tych grupy plastików, które nie wiedzą nawet, co to jest siłownia- uśmiechnęłam się, a on zmierzył mnie wzrokiem.
- Po tej figurze można powiedzieć, że często tu jesteś- uśmiechnął się. - Vincent jestem- wyciąga dłoń w moją stronę, tym samym pomagając mi wstać.
- Victoria- uśmiecham się i już zaczęłam zmierzać w stronę wyjścia gdy zatrzymał mnie jego głos.
- Chcesz powalczyć?- zapytał, z nutką nadziei w głosie a ja się obróciłam i przytaknęłam.
Poszliśmy na ring i stanęliśmy po obu jego stronach- Co powiesz na mały zakładzik? Jeśli wygram, zabieram cię do kina, a jeśli przegram, to również zabieram cię do kina- zaśmiałam się z jego wypowiedzi, po czym zaczęliśmy walczyć.
Vincent uderzył mnie kilka razy w brzuch, chyba bał się, że coś mi zrobi, bo jego ciosy były bardzo lekkie. Dostał ode mnie mocnego prawego sierpowego, przez co upadł na matę.
Usiadłam na nim okrakiem i przygotowałam rękę do ciosu, lecz go nie zadam. Widziałam zaskoczenie na jego twarzy, więc uśmiechnęłam się zwycięsko.
- Wygrałam- uśmiechnęłam się I zeszłam z niego.
- Muszę przyznać, że mocnego masz tego sierpowego- powiedział, masując zaczerwieniony policzek.
Udałam się do szatni, ubrałam się w moje ubrania i wyszłam z klubu. Pojechałam do domu okrężną drogą.
Gdy podjechałam pod dom była, godzina 20⁴², długo mi zeszło. Wyszłam z auta i weszłam do domu. Od razu skierowałam się do mojego pokoju, by wziąć prysznic.
Po 40-minutowym prysznicu i po wykonaniu wieczornej rutyny podłączyłam telefon I poszłam spać.
______________________________
Mam nadzieję że wam się podoba
Kocham was
-justi-
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro