Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

6

Wstałam po dziesiątej i o dziwo się wyspałam. Poszłam do łazienki wykonać poranną toaletę. Ubrałam się w ciemne kolarki i za dużą bluzę Alexa. Większość bluz z mojej szafy kiedyś należała do chłopaków, ale z czasem odnalazła swój dom właśnie u mnie. Mimo że materiał był już kilka razy prany, dalej było czuć perfumy chłopaka, których zapach szczerze uwielbiałam. Związałam włosy w luźnego koka, przez co pewnie wyglądałam jak żul i udałam się na dół. Weszłam do kuchni i podeszłam do lodówki. Czułam na sobie wzrok siedzącego przy blacie Liama i Nathana, ale w żaden sposób tego nie skomentowałam. Wyjęłam jogurt, a do pomieszczenia wszedł mój brat.

- Co tu tak pachnie męskimi perfumami? Żadne z nas nie używa takich perfum!- krzyknął, przechodząc blisko mnie.

- Zdaje się, że to jej bluza- powiedział Liam, wskazując na mnie.

Co za chuj. Zrzucił wszystko na mnie. Znaczy to, jest moja wina, ale mógł nic nie mówić. A poza tym nie wiem, czemu ten debil tak gwałtownie zareagował na ten zapach. Może mu się nie podoba?

- Czyja to bluza? Masz chłopaka? Używasz męskich perfum?- wypytywał mój brat.

Nie było go kilka lat, a teraz zachowuje się, jakby nigdy nic się nie stało. Ja pierdole, instynkt starszego brata mu się włączył. Oby szybko mi przeszło, bo na dłuższą metę może to być irytujące. Nie dam rady też znosić ciągłego wtrącania się do mojego życia.

- To bluza przyjaciela- wzruszyłam ramionami.

- Już mi się tu spowiadaj!- krzyknął Justin.

- Nie mam zamiaru ci o niczym gadać. To moja sprawa i moje życie, nie twoje- mruknęłam spokojnie.

Justin spojrzał porozumiewawczo na Nathana, który podszedł do mnie i posadził mnie na jednym z krzeseł, łapiąc mnie tak, żebym nie miała żadnej drogi ucieczki. Liam obserwował wszystko, nie ruszając się nawet o milimetr, za to mój brat stanął naprzeciwko mnie i oparł się plecami o szafki z tyłu.

W pierwszej chwili trochę się wystraszyłam ich nagłych ruchów, ale potem zdałam sobie sprawę, że w końcu są w gangu i takie coś jest codziennością. Zresztą z chłopakami często tak robiliśmy, więc powinnam być przyzwyczajona i spodziewać się takiego zachowania. Tylko nie mogłam się domyślić, że będą używać na mnie takich technik. Myślałam, że będą próbowali za wszelką cenę ukryć to, że są w gangu i zaczną zachowywać się całkiem zwyczajnie.

- Gadasz czy nie?- zapytał.

- Jak powiem "nie" to mnie uderzysz jak kilka lat temu?- zapytałam jak gdyby nigdy nic.

Kiedyś jak wspominałam o wydarzeniach z przeszłości, chciało mi się płakać, ale dzięki mojemu prywatnemu terapeucie, który jest też moją najlepszą przyjaciółką, doradcą, workiem treningowym i tak dalej oraz nazywa się Matt, wyleczyłam się z tego.

- Nie- mruknął, spuszczając wzrok.

Jeśli tak bardzo mu na tym zależy, to mu powiem.

- Mieszkałam z kilkoma chłopakami. Są dla mnie jak bracia. Poznałam ich po tym, jak wyjechałam- powiedziałam spokojnie.

- Z iloma chłopakami mieszkałaś?- zapytał Oliver.

- Z pięcioma. Możesz mnie już puścić?- zapytałam, patrząc z dołu na Nathana.

Chłopak posłał mojemu brata pytające spojrzenie, a kiedy ten kiwnął głową, puścił mnie. Jak gdyby nigdy nic wstałam z krzesła i udałam się po schodach na górę. Wchodząc do pokoju, uznałam, że mogłabym tu trochę posprzątać, bo trochę rzeczy walało się po pokoju, a ja strasznie lubię, jak jest czysto.

Myślami powędrowałam do Harry'ego i nierozwiązanej sprawy sprzed kilku lat. Nawet nie zauważyłam, kiedy skończyłam sprzątać i stanęłam na środku pokoju. Czułam, jak bardzo spięta byłam. Musiałam zapalić. Wyjęłam z szafki papierosy oraz zapalniczkę i podeszłam do okna. Otworzyłam je i wyjęłam z paczki jednego papierosa. Już chciałam go odpalić, ale coś przykuło moją uwagę, a dokładniej ktoś. Szybko wypuściłam z rąk przedmioty i utkwiłam swój wzrok w dwóch idiotach, wpatrujących się w moje okno. Nie wierzę, że można być aż tak tępym! Takiego zachowania mogłam się spodziewać po Liamie, bo w końcu jest typowym fuck boy'em, ale Oliver? Wcześniej uważałam go za jednego z mądrzejszych znajomych mojego brata i serio nie sądziłam, że będzie mnie tak bezczelnie podglądać. Mam tylko nadzieję, że nie widzieli, co miałam zamiar zrobić, bo to zniszczyłoby moją przykrywkę "grzecznej dziewczynki", którą starałam się udawać. Niby palenie to nic takiego, ale wtedy już nie wyglądałabym tak niewinnie. Już i tak przez tatuaże tak nie wyglądam, ale to by jeszcze bardziej pogorszyło sprawę.

Zacisnęłam szczękę, cały czas wpatrując się w chłopaków, którzy pod moim czujnym okiem zaczęli się powoli cofać. Przeniosłam swój wzrok na basen znajdujący się centralnie za nimi. Brakowało dosłownie dwóch kroków, żeby tam wpadli. Zaśmiałam się cicho, wyobrażając sobie, jak tam wpadają. I w tamtym momencie Oliver zachwiał się i wpadł do wody, ciągnąc za sobą Liama. Kiedy się uspokoiłam, zamknęłam okno i pozbierałam z podłogi papierosy. Schowałam je do szafki, w której wcześniej leżały.

- Chodźcie tu wszyscy! Ty Victoria też!- zawołał mój brat z dołu.

Westchnęłam, przewracając oczami, ale posłusznie wyszłam z pokoju. Ani trochę nie przejmując się rozmową chłopaków, weszłam do salonu i usiadłam wygodnie na jednej z kanap i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Ściany były pomalowane na beżowo, co przy tym ustawieniu mebli optycznie powiększało pokój. Na samym środku stała duża kanapa, po której obu stronach znajdowały się fotele. Naprzeciwko była komoda, na której znajdował się duży telewizor, a obok kilka szaf. Po mojej lewej stronie było wejście na taras, z którego można było dostać się do ogródka. Ogólnie cała tylna ściana była przeszklona, przez co pomieszczenie było bardzo dobrze oświetlone. Natomiast po mojej prawej stronie były drzwi, ale bez drzwi, które prowadziły do przedpokoju, z którego można było pójść do kuchni lub do góry.

- Po co nas wszystkich wołałeś?- zapytał Peter.

Przeniosłam wzrok na chłopaków, od razu natrafiając na mocny wzrok Liama. Przechyliłam głowę lekko w bok i uniosłam brew w pytający sposób. Podejrzewałam, o co chodzi. Pewnie widział, co robiłam, ale trudno. Życie. Chłopak odwrócił wzrok, a ja cicho prychnęłam pod nosem. Odwróciłam głowę i zauważyłam, że nie tylko Liam na mnie patrzył. Nathan też.

- Zagramy z Victorią w piętnaście pytań- odpowiedział mój brat, tym samym przerywając naszą bitwę na wzrok.

Justin's POV

- Zagramy z Victorią w piętnaście pytań- odpowiedziałem dumny, że wpadłem na pomysł jak dowiedzieć się o niej czegoś więcej.

- To my idziemy się przebrać- powiedział Oliver i wyszedł z pokoju razem z Liamem.

Wszyscy rozsiedliśmy się na kanapie i fotelach. Vic siedziała na środku, z miną, jakby miała nas zaraz zabić. Usiadłem na fotelu po lewej stronie. Naprzeciwko mnie siedział Nathan, który cały czas patrzył na moją siostrę dość podejrzanym wzrokiem.

Już chciałem zapytać, o co chodzi, ale reszta wróciła i zajęli wolne miejsca. Liam usiadł między Vic a Peterem, a Oliver obok mnie, tylko że na kanapie.

- Dobra, zaczynamy- powiedział widocznie zniecierpliwiony Peter.

- Ja pierwszy!- zawołał Nathan. - Masz chłopaka?

- Nie bawię się w związki- odpowiedziała obojętnie moja siostra.

Spojrzałem na Petera, który nieco zmieszany zaczął bawić się palcami. Wiem, co kiedyś ich łączyło i mam nadzieje, że młody nic do niej nie czuje, bo już mogę powiedzieć, że nic z tego nie wyjdzie.

- W czym mieszkałaś kiedyś?- zapytałem, a Victoria zmarszczyła na chwilę brwi.

- W małej willi.

- Pokaż tatuaże- palnął Liam.

Vic spojrzała na niego widocznie zdziwiona, a następnie przeniosła wzrok na mnie. Widziałem w jej oczach obawę. Skłamałbym, gdybym powiedział, że nie interesują mnie jej tatuaże. Siostra westchnęła i powoli wstała z miejsca. Stanęła tak, żebyśmy wszyscy ją widzieli i zaczęła pokazywać.

- Ten- podwinęła koszulkę, pokazując pasek kwiatów pod piersiami- był z nudów. Ten- odwróciła się do nas bokiem, wskazując na pistolet obok lewej piersi- zrobiłam z przyjaciółką, a ten zrobiłam po śmierci przyjaciela- pokazała na obojczyk.

- Wooow. Mogę dotknąć?- zapytał Oliver.

- No spoko- odpowiedziała spokojnie.

Oliver wstał i do niej podszedł. Dziwne, że w żaden sposób nie zareagowała na jego dotyk.

- Victoria, czemu teraz nie reagujesz na nasz dotyk?- zapytałem zaciekawiony.

- Bo teraz żyje ze świadomością, że mogłabym was sprać na kwaśne jabłko.- wzruszyła ramionami.

Chłopacy zadali Vic jeszcze kilka pytań, ale ja całkowicie się wyłączyłem. To już nie jest moja mała siostrzyczka. Teraz już jest silną i z pewnością niebezpieczną dziewczyną, której jak się okazuje, prawie wcale nie znam. Niemożliwe, jak bardzo się zmieniła przez te trzy lata.

Chwilę później wszyscy razem ze mną rozeszli się do swoich pokoi. Około piętnastej postanowiłem zamówić pizze na obiad. Kiedy usłyszałem dzwonek do drzwi, zszedłem na dół i odebrałem zamówienie.

- Obiad!- zawołałem, niosąc jedzenie do kuchni.

Po około minucie chłopcy zbiegli na dół, o mało się przy tym nie zabijając i dorwali się do pizzy.

-Gdzie Vici?- zapytał Peter.

- Nie wiem. Pójdę po nią- powiedział Oliver.

Co on tak za nią lata? Podoba mu się czy co? Oliver wrócił po kilku minutach, ale sam.

- I co?- spytałem.

- Nie ma jej- powiedział i wrócił do jedzenia.

Jak to nie ma? Przecież nie wychodziła. Wstałem od stołu i ruszyłem na górę do jej pokoju. Zapukałem, ale nikt nie otworzył. Powtórzyłem tę czynność jeszcze dwa razy, później już wszedłem do środka. Nikogo nie było w środku. Poszedłem do garderoby i tam też nic. Nagle coś przykuło moją uwagę, a mianowicie uchylone drzwi od łazienki i światło wypadające ze środka. Nie powinienem tego robić, ale zajrzałem do środka i zobaczyłem moją siostrę przed lustrem czeszącą swoje długie, brązowe włosy w dwa warkocze bokserskie.

Miała w uszach słuchawki, więc pewnie dlatego nie słyszała, że ktoś ją wolał.

Po cichu wyszedłem z jej pokoju i poszedłem na dół. Wziąłem telefon, chciałem zadzwonić do niej, ale przypomniałem sobie, że nie mam jej numeru.

- Ej chłopaki- zwróciłem się do jedzących znajomych- ma któryś z was numer do Victorii?- zapytałem, a wszyscy pokręcili głowami, wracając do jedzenia.

No to muszę tam znowu iść. Zapukałem głośno do drzwi jej pokoju i je otworzyłem. Zobaczyłem Victorie idącą w stronę drzwi.

- Choć na pizze- powiedziałem.

- Nie, dzięki- powiedziała i usiadła na łóżku.

- Wszystko w porządku?- zapytałem, widząc jej wyraz twarzy. Wyglądała na zmartwioną.

- Co? A tak, tak- powiedziała po chwili ciszy.

- Na pewno? Chcesz o tym pogadać?

- Tak, na pewno. Możesz już wyjść?- warknęła.

Coś musi być na rzeczy.

- Jak będziesz chciała pogadać, to przyjdź- uśmiechnąłem się. - Zostawię ci trochę pizzy- wyszedłem.

Cały dzień siedziałem przed telewizorem i myślałem, co mogło się stać. Może zrobiłem coś nie tak? Albo widziała, że tam stałem? Nie wiem. Nie zeszła na obiad, w ogóle nie wyszła z pokoju. To dziwne.

Około siedemnastej postanowiłem, że pójdę się przejść, żeby pomyśleć.

Wróciłem po dwudziestej drugiej.

Nikogo nie było na dole, więc pewnie poszli już spać. Udałem się na górę i wziąłem prysznic.
Podłączyłem telefon i postanowiłem zajrzeć do Vici. Zapukałem do jej pokoju, a następnie do niego wszedłem. Moja siostrzyczka słodko spała.

Zawiodłem ją jako starszy brat. Nigdy sobie tego nie wybaczę, ale mam nadzieję, że chociaż ona mi wybaczy. Wyszedłem z jej pokoju i udałem się z powrotem do mnie.

Położyłem się do łóżka i poszedłem spać.

Victoria's POV

Gdy byłam już u siebie, postanowiłam napić się soku, który miałam w pokoju. Wzięłam łyka i jak to ja zakrztusiłam się nim i zaczęłam kaszleć. Kiedy się już uspokoiłam, zobaczyłam, że trochę mi się rozlało i ubrudziłam podłogę i oczywiście swoje nogi. Westchnęłam i poszłam po coś, żeby posprzątać bałagan, który przed chwilą zrobiłam. Jak ja nienawidzę być brudna. Cała się kleje. Muszę pójść się umyć i to teraz.

Kiedy siedziałam w wodzie, zaczęłam myśleć, czy mam im wszystkim wybaczyć. Doszłam do wniosku, że powinnam zobaczyć, jak bardzo będzie im na tym zależeć, a dopiero później podjąć decyzję. W końcu było to już dawno, a przeszłości nie jestem w stanie zmienić. Nieważne jak bardzo bym się starała. Teraz mogę żyć tylko tą chwilą i ewentualnie niedaleką przyszłością.

Byłam pogrążona w swoich myślach, kiedy zadzwonił mój telefon. Wytarłam ręce w wiszący niedaleko ręcznik i spojrzałam na wyświetlacz. Szybko odebrałam połączenie, kiedy zobaczyłam, że dzwonił Christian. Włączyłam tryb głośnomówiący i ułożyłam się nieco wygodniej, czekając, aż Chris się odezwie.

- Ja jej nie mówię!- odezwał się Matt.

- Ja też nie!- Alex.

- Też!- Dylan.

- Ja nie!- Chris.

Okej... Chyba nie zauważyli, że już odebrałam. Dziwne, że Chris nie chce mi czegoś powiedzieć. Widocznie coś musi być na rzeczy, a ja się dowiem co.

- No ej!- krzyknął Lucas- Ja też nie chce.

Odchrząknęłam, żeby poinformować ich, że wszystko słyszę. Wszyscy momentalnie ucichli. Przez chwile nie słyszałam dosłownie niczego, aż w końcu Lucas postanowił przerwać niezręczną ciszę.

- Vi?- zapytał.

- Nie, Duch Święty- powiedziałam sarkastycznie. - Czego nie chcecie mi powiedzieć?

- No bo wiesz...- przedłużał Alex.

- Nie, nie wiem. Może mnie oświecisz?- spytałam coraz bardziej zirytowana.

- Eh- westchnął Chris. - No bo chodzi o to, że nie przyjedziemy. Znaczy, przyjedziemy, ale dopiero za dwa tygodnie lub więcej...

Co? I ja mam tu tyle wytrzymać? Bez nich? Z moim bratem i jego przydupasami? Przecież ja tu zwariuje.

- Co? Ale... Czemu?- zapytałam.

- Mamy do załatwienia jeszcze kilka spraw.- Tym razem odezwał się Matt. - Troszkę się wydłużyło. Przepraszamy.

- Nic się nie stało. To nie wasza wina, chyba- powiedziałam. - Co się dzieje?- spytałam, bo wiedziałam, że nie było zbyt dużo rzeczy do załatwienia.

- Znaleźliśmy coś- powiedział Dylan.

- Co?

- Jeszcze nie wiemy, musimy to sprawdzić, ale to chyba coś o Carlu...

- Oh, jasne. Jak będziecie coś wiedzieć, to zadzwońcie czy coś- powiedziałam, chociaż wiedziałam, że i tak by nie zadzwonili, "żeby mnie nie martwić".

- Ale jest jeszcze coś...- powiedział niepewnie Chris.

- No?

- Jest możliwość, że Harry jednak żyje...

- Co?- zapytałam głupio.

Jakim cudem, skoro umarł na moich oczach? Widziałam to! To niemożliwe.

- Niestety nie możemy ci teraz więcej powiedzieć. Nie mamy pewności.

Serio Lucas!? Skoro nie macie pewności to, po co mnie o tym informujecie, hmm?

- Okej- powiedziałam, próbując zachować spokój.- Jest coś jeszcze?

- Nie chyba ni- Alex nie zdążył powiedzieć, bo przerwałam mu.

- To pa!- rozłączyłam się.

Jakim cudem on żyje? Przecież sama sprawdzałam puls, sama próbowałam zatamować krwawienie, widziałam, że nie ma pulsu, wykrwawił się. Na moich oczach...

A może to nie był on? Może miał brata bliźniaka, tylko o tym nie wiedzieliśmy? I to nie go porwali tylko jego brata. Albo znaleźli jego brata, a on tam zginął? Jest tak wiele możliwości...

Gdy woda była już zimna, wyszłam z wanny. Wytarłam się i założyłam na siebie koszulkę i dresy. Stanęłam przed lustrem i wytarłam włosy. Postanowiłam zapleść je w dwa bokserskie warkocze. Włożyłam do uszu słuchawki i puściłam moją ulubioną playlistę. Podsuszyłam lekko włosy i zrobiłam przedziałek. Zaczęłam zaplatać warkocze i myślałam o tym wszystkim. Przez najbliższe dwa tygodnie będę musiała mieszkać z bratem. Ugh. Albo więcej. Będzie ciężko, ale nie może być aż tak źle. Może to zabrzmieć głupio, ale widziałam, że się zmienił lub stara się być dobrym bratem. Nie znam go za dobrze, nigdy nie znałam. Ale teraz będę miała na to czas. Moim celem jest poznanie Justina i jego znajomych, nieważne w jaki sposób, ważne, że to zrobię.

Skończyłam zaplatać włosy i wyjęłam kilka pasm włosów z przodu. Wyszłam z łazienki i usłyszałam pukanie do drzwi. Zdjęłam słuchawki i zaczęłam iść w ich stronę. Zanim zdążyłam je otworzyć, do pokoju wszedł mój brat.

- Choć na pizze- powiedział, kiedy mnie zauważył.

- Nie, dzięki- powiedziałam i usiadłam na łóżku.

Nie mam ochoty nic jeść, a tym bardziej fast foodów.

- Wszystko w porządku?- zapytał Justin.

- Co? A tak, tak- powiedziałam po chwili ciszy.

- Na pewno? Chcesz o tym pogadać?

Nie będę mu się z niczego spowiadać. A poza tym, wszystko jest okej.

- Tak, na pewno. Możesz już wyjść?- warknęłam.

- Jak będziesz chciała pogadać, to przyjdź- uśmiechnął się. Po moim, kurwa, trupie.- Zostawię ci trochę pizzy- wyszedł.

Z powrotem założyłam słuchawki i położyłam się na łóżku.

Nie wiem, ile tak leżałam. Może godzinę, może pięć? Nie wiem. Przez cały czas myślałam nad podejrzeniami chłopaków.

Wyjrzałam za okno, było już ciemno. Przez ten czas ani razu nie wyszłam z pokoju i nic nie zjadłam, ale mimo to nie byłam głodna.

W pewnym momencie poczułam, jak moje powieki robią się ciężkie, a ja nie miałam siły się z nimi siłować, więc zwyczajnie poszłam spać.

_____________________________


Dzisiaj trochę pomieszane, ale mam nadzieję, że połapiecie się
Nie będę już więcej przedłużać, kocham was i do następnego

-justi-

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro