Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

5

pov: Victoria

Wstałam dzisiaj po piątej nad ranem, żeby popracować trochę nad formą. Wstałam z łóżka i udałam się do garderoby. Wyjęłam czarne legginsy, a do tego ciemny sportowy stanik i poszłam do łazienki się ubrać. 

Kiedy wróciłam do pokoju, związałam włosy w luźny kucyk. Z szafki nocnej wzięłam telefon, założyłam adidasy i zeszłam na dół. Nie było tam żadnej żywej duszy, więc wzięłam wodę oraz klucze i wyszłam, zamykając dom. Na zewnątrz rozciągnęłam się i zrobiłam krótką rozgrzewkę, żeby lepiej mi się biegało. Kiedy skończyłam i byłam gotowa, pobiegłam w nieznanym mi jeszcze kierunku. 

Kiedy przebiegałam obok dobrze znanego mi parku, wszystkie wspomnienia od razu do mnie wróciły. Zachciało mi się nawet płakać, gdy byłam w miejscu, w którym razem z Justinem byłam pierwszy raz na rowerze, ale szybko się powstrzymałam. Po ucieczce pierwszy rok spędziłam na "przygotowywaniu" się do dołączenia do gangu. Ciężko ćwiczyłam i praktycznie cały czas uczyłam się nowych dla mnie rzeczy. W tym wszystkim pomagali mi chłopcy, co było dodatkowym utrudnieniem. Nauczyłam się trzymać emocje w sobie, przynajmniej przy innych. W samotności nie dbałam o to, jak wyglądam kiedy płacze i czy ktoś uzna, że jestem słaba. Musiałam wyrzucić z siebie te wszystkie emocje, bo inaczej rozsadziłyby mnie od środka. Kiedy pokazuje emocje, będąc w towarzystwie, czuje się jak dziecko, które płacze całkowicie bez powodu. Właśnie dlatego płacze tylko w samotności, a na co dzień staram się bać twarda. 

___

Po dwóch godzinach wróciłam do domu i od razu poszłam pod prysznic. Z kabiny wyszłam po 30 minutach i od razu owinęłam się ręcznikiem. Podeszłam do lustra i zaczęłam suszyć włosy. Gdy skończyłam, weszłam do garderoby, żeby wybrać jakieś ubrania. Mam dzisiaj w planach pojechać do mojego magazynu, aby zobaczyć, jak wygląda. Ponoć jest dość duży, ale koniecznie muszę zobaczyć go na własne oczy. Z szafy wyjęłam czarne poprzecierane dżinsy, do tego kabaretki i czarny top z dość dużym dekoltem. 

Gotowa zeszłam na dół, żeby zjeść jakieś śniadanie. Wchodząc do kuchni, zobaczyłam Petera siedzącego przy blacie, który gdy tylko mnie zobaczył, posłał mi chyba jeden z najbardziej uroczych uśmiechów, jakie kiedykolwiek widziałam. 

- Siemka- przywitał się pierwszy. 

- Hejka- uśmiechnęłam się i usiadłam naprzeciwko niego. 

- Jak Ci się spało?

- Znośnie- odpowiedziałam zgodnie z prawdą. - A tobie? 

- Całkiem, całkiem- znów się uśmiechnął. 

- Zmieniłaś się przez te 3 lata- odparł szatyn, cały czas mi się przyglądając. 

- Ty też- odparłam i zeskanowałam widoczną część jego ciała, która była nawet dobrze wyrzeźbiona. 

Peter miał na sobie białą, lekko opinającą jego ciało koszulkę, a włosy ułożone w uroczym, artystycznym nieładzie. Kiedyś bardzo dobrze się dogadywaliśmy. Pomagał mi w trudnych chwilach i jako jedyny nie nastawiał wszystkich przeciwko mnie, tylko spędzał ze mną czas. 

- Masz jakieś plany na dzisiaj?- z zamyślenia wyrwał mnie jego głos. 

- Tak, jadę pozwiedzać- odpowiedziałam i lekko się uśmiechnęłam. - A ty? Robisz coś dzisiaj? 

Peter chyba liczył, że nie zadam tego pytania, bo wyraźnie się spiął. Pewnie będą jechać na jakąś akcje czy inne gówno. Szczerze nie interesowało mnie to, ale nie chciałam być niemiła, ucinając temat. 

- Emm tak. Jadę z chłopakami do... firmy odpowiedział bardzo szybko. 

Popatrzyłam na niego podejrzliwym wzrokiem. Przecież gołym okiem widać, że wciska mi kit. I jeszcze ta firma. Ja nie mogę. Widząc, jak bardzo się stresuje, parsknęłam śmiechem. Chcę mieć z nim dobre relacje, ale wiem, że kiedyś się dowie o tym, co zrobiłam mu i jego ojcu. 

- Spokojnie nie będę drążyć, słowo- powiedziałam i ułożyłam prawą rękę na serce, a lewą uniosłam do góry, próbując zachować powagę. 

Długo to jednak nie potrwało, bo po chwili obydwoje parsknęliśmy śmiechem. Jak widać mamy podobne poczucie humoru. Fajnie. 

- Naprawdę cię przepraszam za kiedyś. Ja wiem, że to żadne wytłumaczenie, ale musiałem to robić, żeby wpasować się to paczki. Wybacz mi, proszę. Ja naprawdę żałuję, że to robiłem- przeprosił mnie, a ja nie wiedziałam, co mu odpowiedzieć. 

Wybaczyłam mu to już dawno, tylko on o tym nie wiedział. Kiedy wpatrywał się we mnie, nie potrafiłam się na niego złościć. Zawsze w swoim spojrzeniu miał to coś i to się dalej nie zmieniło. Wstałam i odeszłam do niego, żeby go przytulić. Chłopak po chwili oddał uścisk. To było zwyczajnie miłe. 

- Nigdy nie miałam ci tego za złe- przyznałam, kiedy się odsunęłam. 

Widziałam w jego oczach szczęśliwe iskierki, przez co lekko się uśmiechnęłam. 

- Dziękuję. 

Jeszcze raz mnie przytulił, tym razem nieco mocniej. 

- Dusisz mnie- jęknęłam z trudem, a on od razu się ode mnie odsunął 

- Co ty na to, żeby zrobić naleśniki?- zapytał. 

- Jadłam ostatnio, ale można zrobić. Wyjmij potrzebne składniki, bo ja nie wiem, co gdzie jest- przyznałam. 

- Tak jest kapitanie- zasalutował Peter i zaczął wyciągać wszystko, co będzie potrzebne. 

Po chwili, gdy ciasto już było zrobione, zaczęłam smażyć. Peter za ten czas pokroił owoce i dał je do miseczki. Wyjął nutelle oraz bitą śmietanę i zaniósł do salonu. Jak już skończyłam, zaniosłam jedzenie i wróciłam do kuchni, żeby posprzątać to, co nabrudziliśmy. 

Chłopak poszedł obudzić resztę, a chwilę później słyszałam stado stóp zbiegających ze schodów. Po chwili przeszłam do salonu i usiadłam na kanapie obok Petera. 

- Ty je robiłaś?- zapytał mój brat z pełną buzią. 

- W zasadzie to razem je robiliśmy- odpowiedział za mnie Peter. 

Spojrzałam na niego i się uśmiechnęłam. Lubię go i wiem, że mogą być z nim dosyć spore kłopoty. Nie powinnam wchodzić z nim w bliższe relacje, ale czuje potrzebę odbudowania tego, co było między nami kiedyś. 

- Nie zatruje się, nie?- spytał Liam, patrząc to na mnie to na Petera. 

- Spokojnie gdybym chciała cię zabić, zrobiłabym to w nocy- odpowiedziałam i uśmiechnęłam się sarkastycznie. 

- Masz jakieś plany na dzisiaj?- spytał mnie mój brat, zmieniając temat. 

- No- mruknęłam. 

- Jakie? 

- Nieważne, lecę- powiedziałam i poszłam na górę. 

Wyjęłam dżinsową katanę i założyłam ją na siebie. Wzięłam telefon i założyłam białe converse. Wyszłam z pokoju, zamykając go na klucz i powoli zeszłam ze schodów. Krzyknęłam do chłopaków, że wychodzę i nie wiem, kiedy będę. Wyszłam na zewnątrz i wsiadłam do swojego auta. W nawigację wpisałam adres, pod którym znajduje się hangar i tam pojechałam. 

Na miejscu byłam po 10 minutach. Otworzyłam specjalnym pilotem bramę i wjechałam do środka. Zaparkowałam auto i z niego wyszłam. Postanowiłam się rozejrzeć po wnętrzu. 

Hangar, składał się z czterech "pomieszczeń" połączonych w jedną wielką całość pooddzielaną ścianami. W pierwszej części znajdowały się auta. W drugiej będą stały nasze motory. W trzeciej był taki ala warsztat, a w czwartej wszystkie potrzebne rzeczy, na przykład kaski, narzędzia do naprawy, stroje robocze, i różnego rodzaju części samochodowe.

Przebrałam się w niebieski strój roboczy i wzięłam najpotrzebniejsze rzeczy do naprawy mojego nowego nabytku, czyli czarnego ferrari f12 berlinetta. 

Raz na wyścigach ktoś postanowił przy nim pomajstrować i go zepsuł. Nie wiem, jak można być tak upośledzonym, żeby to zrobić. Nawet nie wiem, co to miało na celu, ale chyba wolę nie wiedzieć. 

___

Siedziałam tu dobre 6 godzin, a dalej nie skończyłam go naprawiać, ale postanowiłam wrócić do domu. Nie jadłam śniadania, ale nie czułam się jakoś bardzo głodna. 

W domu byłam około 17, bo pojechałam dłuższą drogą, aby trochę pozwiedzać. Wyszłam z auta i poszłam do domu. Drzwi były otwarte, czyli chłopcy pewnie są w domu. 

- Gdzieś ty do cholery była!?

Fajne przywitanie ze strony brata, nie? Ach, mogłabym mieć takie codziennie. 

- Nieważne- mruknęłam obojętnie.

Victoria pamiętaj, jesteś zwykłą, spokojną dziewczyną.

- Obchodzi mnie to bo jesteś moją siostrą i się o ciebie martwię. Powiedz mi gdzie byłaś- zaczął się lekko denerwować.

- Czy ty siebie słyszysz? Jakoś kilka lat temu nie interesowało cię co się ze mną dzieje, więc skończ pierdolić o daj mi przejść.

Byłam na niego tak wściekła, że moje oczy pewnie przybrały ciemnej barwy. Nie wiem, czemu tak mi się robi, ale już się przyzwyczaiłam. Wiele osób przez to się mnie boi, co nawet mi odpowiada. 

Wyminęłam chłopaków i weszłam do pokoju, z całej siły trzaskając drzwiami. Położyłam się na łóżku i poczułam wibracje w tylnej kieszeni spodni. Wyjęłam telefon i weszłam na wiadomości. 

Dylanek: witaj księżniczko, dzisiaj o 23 są wyścigi samochodowe na starym, opuszczonym lotnisku 

Dylanek: zapisać cię?

Ja: ty się mnie pytasz?

Ja: jasne, że tak

Dylanek: w takim razie powodzenia Dark King 

Dylanek: kocham cię 😘

Ja: niepotrzebne mi 

Ja: Ja ciebie też kocham <3

W końcu będę mogła się porządnie odstresować. Po otrzymaniu SMS od Dylana, od razu zadzwoniłam do znajomych z siedziby gangu w Sydney i poprosiłam ich, żeby przygotowali mi auto. 

Po załatwieniu wszystkich spraw poszłam do garderoby, żeby się przebrać. Założyłam jasną bluzę, czarną, skórzaną spódniczkę i białe adidasy. Nie będzie mnie widać, ale lubię ładnie wyglądać. 

- Victoria, my z chłopakami idziemy do klubu!- krzyknął mój brat i słyszałam, że wyszedł z domu. 

Jasne, do klubu. 

Rozczesałam włosy i wykonałam swój codzienny makijaż. Stanęłam przed lustrem i musiałam przyznać, że nawet ładnie wyglądałam. Nie widać żadnego z moich tatuaży, z czego w sumie się cieszę. To nie tak, że mi się nie podobają, po prostu do każdego przypięta jest jakaś historia, która niekoniecznie musi być wesoła. 

Gotowa, zeszłam na dół i zamknęłam drzwi na klucz. Na zewnątrz czekali już na mnie chłopcy. 

- Ślicznie wyglądasz szefowo- powiedział Ed. 

Ed, czyli Edward, to typowy lizus. Zawsze ma dobry humor i dużo żartuje, więc z nim nie da się nudzić. 

- Dziękuję. To co, jedziemy, zrobić rozpierdol?- zapytałam z entuzjazmem, na co reszta pokiwała głowami. 

Ja jechałam na środku, moim Bugatti, a za mną i przede mną jechały cztery czarno-czerwone Lamborghini Adventure. Na samym przodzie jechały dwa motory. Gdy dojechaliśmy na miejsce, było już pełno ludzi i samochodów. 

Osoby jadące na motorach, odpaliły czerwone race, a ludzie od razu zeszli mam z drogi, bo wiedzieli, że gang Immortals wraz z Dark Devil, zawitał na dzisiejszych wyścigach. 

Po moim pięknym wejściu pojechałam na linie startu. Ustawiłam się między moim bratem a Oliverem, po którego lewej stronie stał Liam. Dobrze, że mam przyciemniane szyby, bo chłopcy nie mogą się dowiedzieć kim tak naprawdę jestem.

- Witam wszystkich zgromadzonych na dzisiejszych wyścigach. Dzisiaj zawitał do nas gang Immortals, a razem z nimi, król toru w Los, Dark Devil. Czy uda mu się pokonać tutejszego króla toru?- po tych słowach widownia zaczęła krzyczeć moją ksywkę, a ja wydobyłam głośny ryk z silnika. - Dzisiaj jedziemy do końca pasu startowego i z powrotem. Ten, kto będzie pierwszy, wygrywa sto tysięcy dolarów. Życzę wszystkim powodzenia. 

Po tych słowach na linie startu weszła skąpo ubrana dziwka I opuściła chustkę na asfalt, rozpoczynając wyścig. Wszyscy ruszyliśmy z piskiem opon, tylko ja zostałam na swoim miejscu. Poczekałam 10 sekund, żeby dać im nadzieję na wygraną, a następnie również ruszyłam z pisakiem. 

Po wyprzedzeniu ostatniego auta, czyli mojego brata, było widać już koniec pasa startowego, a na liczniku miałam 275 km/h. Reszta została w tyle i patrzyła na to, co zaraz ma się wydarzyć. 

Gdy byłam już prawie na końcu pasa, zdjęłam nogę z gazu i zaciągnęłam ręczny, powodując obrót auta o 180° na drifcie i wcisnęłam gaz w podłogę, tym samym rozpędzając pojazd do maksymalnej prędkości i przekroczyłam jako pierwsza metę. 

Wszyscy stali w wielkim szoku, lecz po chwili można było słyszeć oklaski i mój pseudonim. Pojechałam po odbiór mojej wygranej i wróciłam do domu, wcześniej odkładając mój samochód do hangaru. 

Chłopaki pewnie pojechali do klubu opić przegraną, bo widziałam, że nieźle się wkurwili. 

Po przekroczeniu progu domu wpadłam na świetny pomysł pogrzebania w pokojach moich nowych współlokatorów. Może znajdę coś ciekawego lub przydatnego. 

Na pierwszy rzut poszedł pokój Justina. W środku oczywiście był niezły bałagan. Wszędzie były opakowania po pizzy i ubrania. Podeszłam do szafki przy łóżku, gdzie znalazłam dwa czarne pistolety i woreczek z narkotykami. Nie wiedziałam, że ćpa. Kiedy nic innego tu nie znalazłam, wyszłam z jego pokoju. Następny pokój, który odwiedziłam, należał do Olivera. Nie było tam nic, oprócz dużego bałaganu i sporej sterty brudnych naczyń. Kolejny pokój należał do Petera. Przeszukałam wszystkie szafki, ale nic nie znalazłam, więc udałam się do garderoby. To, co tam zobaczyłam, zbiło mnie z nóg. Znajdowała się tam wielka tablica korkowa, a niej duży napis z gazety:

Ben Parker zamordowany

Od napisu ciągnęło się wiele czerwonych niteczek do bardzo dobrze znanej mi osoby, czyli Devil of revenge. Otóż diabeł zemsty to ja. Mówił tak do mnie jedynie gang taty Petera. Każdy mówi na mnie, jak chce, a na nie mieszam się w to zbytnio. Szczerze zwisa mi to i powiewa.

Nikt nie wie, jak wyglądam, bo zawsze mam na sobie kominiarkę i jestem ubrana tak, żeby nie było widać, że jestem dziewczyną. Informacje na mój temat mają tylko zaufani ludzie z mojego gangu i nikt inny, dlatego ciężko jest się dowiedzieć, kim jestem. A Peter nie wie, że mieszka z mordercą swojego ojca pod jednym dachem. Nawet pewnie nie wie, że to jest dziewczyna. 

Pewnie chcecie wiedzieć, czemu zabiłam jego ojca, zaraz wam to wszystko wytłumaczę. 
Ponad rok temu on, wraz ze swoim gangiem porwał mojego chłopaka, ale też najlepszego przyjaciela. Harry był dla mnie bardzo ważny i nikogo nie kochałam tak, jak jego. Ojciec Petera chciał mojego cierpienia i wiedział, że Harry to moja jedyna słabość, więc postanowił go zabić i to w dodatku na moich oczach. Postrzelił go w klatkę piersiową i zmarł na miejscu. Stałam wtedy w miejscu i patrzyłam, jak jego martwe ciało, zwisa z łańcuchów. W pewnym momencie chwyciłam za pistolet, który miałam za paskiem spodni i strzeliłam w głowę Bena, zostając sama w ogromnym magazynie, z dwoma martwymi ciałami. Ben nie spodziewał się takiego obrotu spraw, więc nie przepisał gangu na swojego syna i w ten oto sposób gang Bena się rozpadł, a ja byłam szczęśliwa. No nie do końca, ale cóż, bywa. Niby już dawno pogodziłam się ze stratą, ale ta tablica przywołała wszystkie wspomnienia.

Chwilę jeszcze patrzyłam na tablice, a następnie opuściłam posiadłość i wsiadłam do auta. Jechałam, łamiąc wszystkie przepisy. Ścigałam się z różnymi kierowcami. Pojechałam do hangaru, by wymienić samochód. Wybrałam czarne BMW E60. Wyjechałam z hangaru i szczelnie go zamknęłam. Jeździłam ulicami Sydney, aż do 3 nad ranem, wtedy postanowiłam wrócić do domu. Szybka jazda mnie odstresowuje i dzięki niej, mogę poukładać myśli. 

Zaparkowałam przed domem i weszłam do środka. Drzwi były zamknięte, więc musiałam użyć klucza, który wzięłam wcześniej. Po ilości kurtek było widać, że chłopcy już wrócili. Udałam się do pokoju i wykonałam wieczorną toaletę. Ten dzień był dla mnie dość ciężki, więc podłączyłam telefon i od razu poszłam spać. 

______________________________

Jak wam się podoba?

Dajcie znać w komentarzu 

Kocham was i do następnego 

-justi-

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro