34
pov: Liam
Po wyjściu z pokoju Vici byłem wściekły. Kiedy tylko wróciłem do siebie, wziąłem papierosa i go odpaliłem. Otworzyłem okno I oparłem się o parapet.
Spojrzałem w lewo I zobaczyłem Vici, siedzącą na zewnętrznym parapecie, palącą papierosa.
Od kiedy ona pali?
Nie wyglądała na złą, tylko smutną, dziwne.
Zamknąłem okno I położyłem się do łóżka, niemalże od razu zasypiając.
___
Rano obudził mnie budzik, więc wstałem I poszedłem do łazienki, wziąć prysznic.
Ubrałem się w granatowe dżinsy I jasną bluzę. Włosy przeczesałem ręką I spryskałem się perfumami.
Wyszedłem z pokoju I zszedłem na dół. Nikogo tam jeszcze nie było, więc mam trochę czasu, żeby pomyśleć.
Wziąłem z miski jabłko I usiadłem przy blacie, zaczynając jeść. Ciekawe, jaki Vici będzie miała dzisiaj humor. Pewnie będzie zła o to, że wchodzę z butami w jej życie. Jest też możliwość, że wymyśli jakąś wymówkę, żeby nie iść do szkoły i nie musieć ze mną rozmawiać.
Chłopacy zeszli na dół, a ja wyrzuciłem ogryzek i poszedłem do pokoju. Spakowałem się do szkoły i wziąłem telefon do ręki.
Przez pół godziny sprawdzałem media. Muszę iść do szkoły.
Wziąłem plecak I wyszedłem z pokoju. Na korytarzu stał Justin I chyba czekał, aż Vici otworzy drzwi do swojego pokoju.
Kiedy ta tego nie zrobiła, otworzył je I wszedł do środka.
Tak jak myślałem, Vici źle się czuję I nie idzie do szkoły. Dziwne, że Justin tak szybko jej uwierzył.
Zszedłem na dół, ubrałem buty I wyszedłem z domu. Wsiadłem do mojego auta I pojechałem do szkoły.
Na miejscu byłem kilka minut przed dzwonkiem. Poszedłem do szafki, by schować niepotrzebne książki, a później do sali, w której będę mieć pierwszą lekcję.
___
Cały dzień, chłopacy z drużyny, pytali, co z Vici. Zaczęło mnie to irytować, więc zwyczajnie uciekłem z ostatniej lekcji.
Przyjechałem do domu i żeby Vici nie wiedziała, że ktoś przyszedł, postanowiłem wejść tyłem, bo taras przeważnie jest otwarty.
Zobaczyłem, że Vici siedzi w altanie, a ponoć była chora.
Zacząłem iść w jej stronę i akurat, kiedy miałem wchodzić, ta wyszła i uderzyła we mnie. Złapałem ją w pasie, żeby nie upadła i na nią spojrzałem. Pisnęła cicho I spojrzała w górę.
- Nie powinieneś być w szkole?- zapytała, marszcząc brwi i lekko przekrzywiając głowę.
- Powinienem- powiedziałem obojętnie.
- To, czemu nie jesteś?- położyła ręce na mojej klatce piersiowej.
- Bo nie chciało mi się tam dłużej siedzieć. A ty ponoć byłaś chora- niemalże wysyczałem przez zaciśnięte zęby I mocniej ją do siebie przycisnąłem.
Próbowała się ode mnie odepchnąć, ale ja nie dałem jej za wygraną I napiąłem mięśnie.
- Jak się czujesz?- zapytałem z zadziornym uśmiechem.
Przewróciła oczami I mrużyła powieki.
- Wspaniale- mruknęła. - Możesz mnie puścić? Wbijasz mi palce.
- Nie, nie mogę. Czemu nie chciałaś iść do szkoły?
Wiem czemu, ale chce, żeby sama to przyznała.
- Bo...- zacięła się.
- Bo?- zapytałem, podnosząc jedną brew do góry.
- Bo...- powtórzyła i spuściła głowę
Zaczęła bawić się moją koszulką.
- Bo?- powtórzyłem pytanie, tym razem nieco poważniej.
- Bo po naszej nocnej kłótni, nie chciałam się z tobą widzieć...- powiedziała cicho i niepewnie. - Wybacz za to, ja...
- W porządku- poluźniłem nieco uścisk.
- Nie, serio nie powinnam tak reago...
- Daj spokój- przerwałem jej. - Wszedłem z butami w twoje życie. Rozumiem, że mogło ci się to nie podobać.
- Oh... Cieszę się, że rozumiesz- podniosła głowę I uśmiechnęła się lekko.
- Skoro to mamy już wyjaśnione, to powiedz mi, dlaczego rzuciłaś tą książką? I nie mów mi, że to nie mój interes.
- Zbyt dużo myśli krążyło w mojej głowie, przez co nie wytrzymałam I rzuciłam książką, którą wcześniej czytałam- powiedziała bardzo niepewnie, jakby była zamyślona.
- Czemu tak dziwnie mówisz?
- Ee... Nie wiem...?
- Okej...?
Zacząłem, powili się do niej przybliżać, w celu pocałowania jej. Nawet w takich ubraniach wyglądała cudownie.
Lekko pocałowałem Vici, a ona prawie od razu oddała pocałunek.
Odsunęliśmy się od siebie I spojrzeliśmy sobie w oczy. Widzę, że coś jest nie tak i muszę się dowiedzieć, co.
- Wszystko w porządku?- zapytałem.
- Tak, a co?
- Wyglądasz na smutną.
- Nie jestem smutna- uśmiechnęła się lekko.
- Twoje oczy- powiedziałem.
- Co z nimi?- zapytała, wyraźnie nie rozumiejąc, o co mi chodzi.
- Wszystko zdradzają. Co się dzieje?
- Nic- mruknęła.
- Mów.
- Później...
- Tak, a Twoje "później" nigdy nie nadejdzie- powiedziałem, patrząc na nią z uniesioną brwią.
Dziewczyna westchnęła I oparła czoło o moją klatkę piersiową. Nie przeszkadza mi to, bo kocham kiedy jest blisko.
- Chodzi o to, że...- zacięła się.
- Nie musisz się spieszyć, mamy czas- powiedziałem spokojnie.
- Wiem, że już o to pytałam, a ty nie udzieliłeś mi jednoznacznej odpowiedzi. Co my tak właściwie robimy?- zapytała, dalej będąc w tej samej pozycji.
- Też się zastanawiam- mruknąłem.
W zasadzie to wiem, co robimy. Ja próbuje jakoś ją zdobyć, a ona myśli, że gadam z nią tylko przez nasz układ.
Spojrzała na mnie I lekko się uśmiechnęła.
- Reszta zaraz wróci i chyba powinniśmy iść do środka, bo wiesz... Jestem chora- powiedziała I sztucznie zakaszlała.
Uśmiechnąłem się i podniosłem ją lekko do góry, przez co owinęła się nogami wokół mojego pasa.
- Co ty robisz?- zapytała, kiedy zacząłem iść.
- Nie widzisz? Idę.
Zatrzymałem się przy brzegu basenu i spojrzałem na nią z uśmiechem.
- Możesz mnie postawić?- zapytała, spoglądając mi w oczy.
Nic nie odpowiedziałem, tylko zacząłem przymierzać się do skoku.
- To nie jest śmieszne, postaw mnie- powiedziała spanikowana.
Wziąłem lekki rozbieg I skoczyłem do wody, z dziewczyną na rękach.
Kiedy się wynurzyliśmy, odpłynęła ode mnie I przetarła twarz, patrząc na mnie morderczym wzrokiem.
- Czy ty jesteś normalny!?
Zaśmiałem się i pochlapałem ją wodą. Zaczęła płynąć do drabinki, żeby wyjść z wody.
- Co ty robisz?- zapytałem, podpływając do niej.
Wyszła z basenu I podeszła do jednego z leżaków, by wziąć ręcznik.
- Nie widzisz? Wycieram się- powiedziała, udając mój głos.
Wyszedłem z wody I podszedłem do niej od tyłu, dając ręce na jej biodra.
- Chcesz?- zapytała, odwracając się i podając mi ręcznik.
Spojrzałem na nią i wziąłem materiał.
- Idę do domu- mruknęła po chwili ciszy i zabierając telefon, zaczęła iść.
- Tak beze mnie?- zapytałem, podchodząc do niej.
- Tak, bez ciebie.
Podniosłem ją tak, jak wcześniej i poszedłem do domu.
- Wiesz, że jak wcześniej nie byłam chora, to teraz pewnie będę?- zapytała, gdy byliśmy już na schodach.
Chciałem powiedzieć, że przynajmniej oby dwoje będziemy chorzy, ale usłyszałem przekręcający się klucz w drzwiach wejściowych. Vici spojrzała na mnie spanikowana, a ja od razu pobiegłem do swojego pokoju I tam postawiłem ją na ziemi. Poszedłem do garderoby po ubrania dla Vi I siebie.
- Trzymaj- rzuciłem jej jakąś koszulkę. - Spodnie będą na ciebie za duże, ale ty i tak śpisz bez więc jeśli nie będziesz miała nic na nogach, to nie będzie to podejrzane.
Wiem, to trochę samolubne, że ja przebieram się w garderobie, a ona musi w pokoju, ale nie mogę jej teraz tu wpuścić, bo mam broń na widoku.
Wyszedłem z szafy i zobaczyłem Vici, dalej w tych samych ubraniach, rozglądającą się po pokoju.
- Czemu się nie przebrałaś?- zapytałem, podchodząc do niej bliżej.
- Mogę iść do łazienki?- zapytała cicho.
- Mogłaś tu się przebrać.
- No nie za bardzo- mruknęła niepewnie.
- Co masz na myśli?
- Bo ja...- przerwało jej pukanie do drzwi. - Nie mam stanika- dokończyła szybko, patrząc na mnie wystraszona.
Mój wzrok nieświadomie powędrował na przemoczoną koszulkę dziewczyny, przez którą było lekko widać jej sutki.
- Liam? Mogę wejść?- zapytał Nathan zza drzwi.
- Chwila!- krzyknąłem i spojrzałem na Vici. - Przebieraj się.
- Nie mogę tutaj- krzyknęła szeptem.
Przewróciłem oczami I stanąłem przodem do drzwi.
- Idź za mnie i się przebierz- szepnąłem.
Zrobiła to, co powiedziałem I ściągnęła koszulkę.
- Daj tą mokrą- wystawiłem do niej rękę.
Podała mi ją, a ja rzuciłem ją na krzesło.
Do pokoju wszedł Nathan, a Vici od razu wstrzymała każdy swój najmniejszy ruch.
- Cześć?- zapytał Nathan, patrząc za mnie.
- Hej- mruknąłem I dźgnąłem Vici łokciem, żeby się ubrała.
Szybko założyła koszulkę I stanęła obok mnie.
Nat spojrzał na nią zdziwiony. Pewnie myślał, że sprowadziłem do domu jakiąś dziwkę.
- Czy wy?... Znaczy, przeszkodziłem wam w czymś?...- zapytał zdezorientowany.
- Nie.
- Tak- powiedzieliśmy w tym samym czasie.
Vici spojrzała na mnie, a ja wzruszyłem ramionami. Przecież powiedziałem prawdę. Przeszkodził nam.
- To w końcu tak, czy nie? Bo nie wiem.
- Nie- tym razem tylko Vici się odezwała.
- Em, okej... Skoro wam nie przeszkodziłem, to czemu przed chwilą Vici była w samych majtkach? Dosłownie samych?- zapytał.
Spojrzała na mnie I zaczęła mówić.
- Bo wiesz...- nie dokończyła, bo Nathan jej przerwał.
- I czemu macie mokre włosy? Co wy się razem myliście?- zapytał, marszcząc brwi.
Dziewczyna uniosła wysoko brwi, widocznie nie wiedząc, jak ma to wytłumaczyć.
- Nie, my...- zacząłem i spojrzałem na nią wzrokiem, proszącym o jakąkolwiek pomoc.
- Co jest między wami?- zapytał chłopak, a my dwoje westchnęliśmy.
- Coś jest- zaczęła Vici, podchodząc do niego- ale żadne z nas- kontynuowała, prowadząc go w stronę drzwi- nie wie, co i chyba wolimy nie wiedzieć.
Skończyła mówić i zamknęła mu drzwi przed nosem. Zakluczyła je i odwróciła się przodem do mnie.
- Jeśli chodzi o mnie, to nie przeszkadzałoby mi, gdybyś przebrała się całkiem przy mnie- powiedziałem z uśmiechem.
Przewróciła oczami, ale zaśmiała się cicho. Podeszła do mojego łóżka I usiadła na nim.
- Wiesz, że wpadliśmy?- zapytała, patrząc na mnie.
- Wiem- zacząłem do niej podchodzić- ale czy to jest ważne?- zapytałem.
- Tak?- zapytała lekko oburzona.
- Czemu ty się tym tak przejmujesz?
- Sama nie wiem- wzruszyła ramionami- Może to dlatego, że nie chce, żeby cała szkoła uważała mnie za puszczalską.
- Przecież to tylko Nathan- powiedziałem tak, jakby to było oczywiste.
- Tylko albo aż- mruknęła.
- Zna dużo więcej twoich sekretów, a jakoś się tym nie przejmujesz.
Spojrzała na mnie zdziwiona. Pewnie nie wiedziała, że wiem o ich tajemnicach.
- Skąd wiesz, że on coś wie?
- Widzę, że wie więcej, niż cała reszta razem wzięta.
- Masz rację, wie więcej, niż wy, ale to tylko dlatego, że sam do tego doszedł. Całkiem sam.
Pewnie udało mu się włamać do jej bazy danych, tylko nam o tym nie powiedział.
- Czyli z żadnym z nas nie porozmawiasz szczerze, póki sami nie poznamy twoich sekretów?- zapytałem, siadając obok.
- Dokładnie- uśmiechnęła się lekko. - Ale ostrzegam, że jeśli będziesz grzebał w spawach, które ciebie nie dotyczą, pożałujesz, że kiedykolwiek mnie poznałeś- powiedziała poważnie.
- Jakoś to wszystko z ciebie wyciągnę- powiedziałem pewnie i położyłem się na poduszkach.
___
Przez następną godzinę próbowałem wyciągnąć z Vici jakieś informacje, ale nie dowiedziałem się niczego oprócz tego, że nie pierwszy raz ma z kimś taki układ jak ze mną.
Gdy dziewczyna wyszła, od razu poszedłem pod prysznic.
Kiedy już się umyłem i ogarnąłem, zszedłem na dół I wszedłem do kuchni. Usiadłem obok chłopaków na jednym z wolnych miejsc I starałem się wyłapać, o czym rozmawiają.
- Liam- zaczął Justin. - Czemu nie było cię na ostatniej lekcji?
- Nie chciało mi się na niej siedzieć- wzruszyłem ramionami.
- A ja myślę, że powód twojej nieobecności był inny- powiedział Nathan, patrząc na mnie wściekle.
O co mu chodzi?
- To lepiej nie myśl, bo nie wychodzi ci to na dobre.
- O czym ty mówisz?- zapytał Oliver Nathana.
- Jak przyjechaliśmy, poszedłem do nich i w czymś im przeszkodziłem.
- W czym?- zapytał Justin, patrząc na mnie.
- W niczym- mruknąłem, patrząc na Nathana z uniesioną brwią.
- Na pewno?
- Tak. Działo się coś ciekawego na ostatniej lekcji?- zapytałem, zmieniając temat.
- W sumie to nie.
Do pomieszczenia weszła Vici, obdarzając nas krótkim spojrzeniem.
- Jak się czujesz?- zapytał Justin.
- Dobrze- mruknęła, biorąc z lodówki serek.
Wyjęła łyżeczkę I wróciła do siebie. Zaśmiałem się I pokręciłem głową ze zrezygnowaniem. Dlaczego oni tak łatwo jej uwierzyli?
- Z czego się śmiejesz?- zapytał Justin.
- Z was- powiedziałem I wstałem z krzesła. - A dokładniej z wszej głupoty- dodałem I poszedłem do siebie.
Zamknąłem drzwi I stwierdziłem, że jak zwykle nie mam nic do roboty, więc obejrzę sobie film.
W trakcie oglądania usłyszałem kroki na korytarzu, a chwilę później uderzanie w drzwi.
- Nathan- krzyknęła szeptem Vici I zapukała.
- Nathan. Nathan. Nathan- mówiła, cały czas uderzając w drzwi.
- Nathan- mruknęła płaczliwym tonem.
- Nat?- załkała cicho.
Uderzyła jeszcze raz w drzwi I znowu zapłakała. Drzwi się chyba otworzyły, a pukanie ustało.
- Co się dzieje?- zapytał zaniepokojony Nat.
- On żyje.
- Choć do mnie.
Chwilę później drzwi do pokoju Nathana się zamknęły, a na korytarzu nastała cisza.
Kto żyje i dlaczego Vici tak zareagowała?
pov: Victoria
Po przeczytaniu maila, od razu zaczęłam szukać urządzenia, z którego był on napisany, by potwierdzić jego autentyczność.
Nie było łatwo, ale dowiedziałam się, że był wysłany z jednego z komputerów bazy gangu w LA. Tam wszystko jest bardzo silnie strzeżone i nikt nieupoważniony nie ma dostępu do urządzeń takich jak komputer. Muszę sprawdzić, czy chłopacy nie mają jakieś problemu i czy nie potrzebują naszej pomocy.
Wzięłam telefon I szybko wybrałam numer do Sama, czyli aktualnie "szefa" bazy w LA.
Czekając, aż odbierze, przygryzłam policzki od środka. Boję się, że mogą mieć poważne problemy.
- Hejka- przywitał się wesoło chłopak, przez co odetchnęłam z ulgą I nieco się rozluźniłam.
- Cześć.
- Co tam u ciebie, dawno nie rozmawialiśmy.
- U mnie wszystko w porządku, a u was?- zapytałam.
- U nas w sumie też. Wszystko idzie zgodnie z wszystkimi planami, a informacje o akcjach powinnaś mieć na mailu.
- Wiem, widziałam wszystko- powiedziałam spokojnie. - Jeśli jesteśmy w temacie mailów, to wiesz może, kto ma dostęp do komputerów?
- A po co ci to wiedzieć?- zapytał podejrzliwie.
- Dostałam dość... Ciekawą wiadomość, która została wysłana z twojej bazy- powiedziałam bez zbędnego przedłużania.
- W takim razie, dostęp mają tylko ci bardziej zaufani. Nikogo innego nie było w centrali.
Czyli to ktoś ważny. Nikt nie robiłby takich żartów na mnie, bo każdy wie, jak na nie reaguje. To chyba serio był Harry...
- Dobra, dzięki- mruknęłam cicho. - Pogadamy kiedy indziej, bo teraz muszę coś zrobić.
- Jasne, miłej nocy.
- Miłej nocy- odpowiedziałam I się rozłączyłam.
Muszę z kimś o tym pogadać. Teraz. Tylko nie mam z kim. Chłopcy są u siebie i znając ich, śpią, a przez telefon to trochę kiepsko. Zostaje mi tylko Nathan.
Zeszłam z parapetu i szybko wyszłam z pokoju. Poszłam do ostatnich drzwi na korytarzu i zapukałam.
- Nathan- krzyknęłam szeptem I zapukała.
- Nathan. Nathan. Nathan- powtarzałam, cały czas uderzając w drzwi.
- Nathan- mruknęłam płaczliwym tonem.
Jak Harry mógł mi coś takiego zrobić? Przyjaźniliśmy się przecież...
- Nat?- załkałam cicho.
Uderzyłam jeszcze raz w drzwi I rozpłakałam się na dobre.
Drzwi się otworzyły, a w progu stanął Nathan, w samym ręczniku.
- Co się dzieje?- zapytał zaniepokojony, uważnie mi się przyglądając.
- On żyje- mruknęłam, przecierając policzki.
- Choć do mnie- powiedział, szerzej otwierając drzwi.
Weszłam do środka I od razu wtuliłam się w chłopaka. Po chwili zdezorientowania oddał uścisk, głaszcząc mnie uspokajająco po plecach.
Po kilku minutach odsunęłam się od niego I wytarłam mokre od łez policzki.
- Kto żyje I dlaczego tak zareagowałaś?- zapytał, siadając na łóżku.
- Harry- powiedziałam cicho, a Nat spojrzał na mnie pytająco. - Chłopak, którego ponoć zabił Ben.
- Przecież... Byłaś przy jego śmierci- powiedział, marszcząc brwi.
- To był jego brat bliźniak- mruknęłam, przewracając oczami.
- O którym nie wiedzieliście- kiwnęłam głową i usiadłam obok niego zrezygnowana. - A skąd wiesz, że żyje?- zapytał po chwili namysłu.
- Napisał maila- powiedziałam obojętnie. - Zanim o to zapytasz tak, sprawdziłam wszystko. Wiem, że był wysłany z bazy w LA i wiem, że to ktoś z mojego gangu.
- Mogę przeczytać tego maila?- zapytał.
- Daj komputer i go odblokuj.
Chłopak wstał i zrobił to, o co prosiłam. Zalogowałam się na moje konto i pokazałam mu wiadomość.
Kiedy skończył czytać, odwrócił laptop w moją stronę I spojrzał na mnie zamyślony.
Przypomniało mi się, że jak tu weszłam, Nathan był w samym ręczniku i nawet nie poszedł się przebrać.
- Dzwoniłaś do bazy?- zapytał.
- Tak.
- I co?
- Nikt spoza gangu nie ma dostępu do komputerów. W zasadzie to mają tylko hakerzy i ci najbardziej zaufani- powiedziałam, a chłopak westchnął. - On równie dobrze mógłby napisać ze swojego prywatnego laptopa.
- Czyli ten ktoś zalicza się to tych dwóch grup osób...- umilkł na chwilę i podrapał się po karku. - A może ten cały Harry specjalnie użył któregoś z waszych urządzeń, żeby potwierdzić swoją autentyczność.
- Może...- mruknęłam, przecierając twarz rękoma.
- Podpisał się "Twój Hermionek". Może tym chce Ci coś przekazać?
- Zawsze tak na niego mówiłam, więc...- Nie dokończyłam, bo Nat mi przerwał.
- Chwila... Hermionek?- zapytał i wstał po telefon.
- No- odpowiedziałam niepewnie.
- Ktoś z taką nazwą na Insta zdjęcia wam komentuje- powiedział, szukając czegoś w telefonie.
- Nie zauważyłam tego.
- Patrz- podał mi telefon. - Kiedyś już Dylan zwrócił na niego uwagę, ale później chyba o nim zapomniał.
Wzięłam od niego telefon i zaczekam przeglądać wszystkie komentarze od Hermionka.
- Nie chce narzekać czy coś, ale możesz iść się ubrać- mruknęłam, patrząc na Nathana przelotnie.
Chłopak uśmiechnął się lekko zawstydzony i poszedł do łazienki, żeby się ubrać, a ja wróciłam do czytania komentarzy.
Zawsze w wolnej chwili starałam się przejrzeć wszystkie, ale jakoś nigdy nie zwracałam uwagi na nazwy. To, co pisał "Hermionek", wskazuje na to, że dużo o nas wie, a to potwierdza moje przypuszczenia o tym, że nas okłamał...
Odłożyłam telefon Nathana i oparłam łokcie na kolanach, zakrywając twarz rękoma.
Nie wierzę, że to zrobił. Kochałam go, próbowałam uratować, rozpaczałam po nim, a on jak gdyby nic, żył sobie, nie racząc nas poinformować, że to nie jego śmierć widziałam. Przecież... Znał mnie i wiedział, że nie byłabym zła, a i tak nic nie zrobił, żeby być z nami. Ze mną...
Poczułam, że materac obok mnie się ugina i rękę na ramieniu, więc podniosłam wzrok. Nathan patrzył na mnie zmartwiony, a ja bez zastanowienia mocno się w niego wtuliłam, praktycznie od razu się rozklejając.
Każdy czasem ma gorszy dzień, a mój akurat jest dzisiaj. W dodatku zaczyna boleć mnie gardło, co na sto procent jest winą Liama i naszej kąpieli w basenie.
Kiedy emocje już trochę opadły, poczułam, że robię się śpiąca. Odsunęłam się od Nathana i spojrzałam na niego smutno.
- Idę do siebie, bo jestem śpiąca- mruknęłam, ziewając.
- Jak chcesz, możesz spać u mnie- powiedział dość nieśmiało. - Będzie... Milej.
Zaśmiałam się cicho, widząc jego zakłopotaną minę.
- Jeśli to nie problem, to wolałabym nie zostawać teraz sama.
- To kładź się, ja idę się jeszcze napić- powiedział I wyszedł po cichu z pokoju.
Kilka sekund później wrócił i spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem.
- Chcesz coś do picia?- zapytał, a ja zaśmiałam się, kręcąc przecząco głową.
Chłopak wzruszył ramionami i ponownie wyszedł z pomieszczenia. Westchnęłam I opadłam na poduszki. Muszę przyznać, że wygodne ma to łóżko. Przykryłam się kołdrą I położyłam się na boku, tyłem do drzwi.
Usłyszałam, że Nat wszedł do pokoju I po cichu podszedł do łóżka z drugiej strony. Powoli, położył się obok mnie I się przykrył.
Otworzyłam oczy I spotkałam się z jego spojrzeniem. Niemal niezauważalnie rozłożył ramiona, a ja lekko się uśmiechnęłam i przesunęłam się do niego. Zamknął mnie w szczelnym uścisku. Zaciągnęłam się jego zapachem i zamknęłam oczy.
Kiedy jedną nogą byłam już w tej drugiej, dużo lepszej krainie, usłyszałam bardzo cichy szept Nathana
- Lubię cię i to bardzo.
Nic więcej już nie słyszałam, bo zasnęłam.
______________________________
Mam nadzieję, że wam się podoba
Oczywiście zachęcam do zostawienia gwiazdki
Kocham was, do następnego
-justi-
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro