Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

31

pov: Liam

Jak Vici poszła do trenera, krew się we mnie aż zagotowała. Co ten zbok od niej chce? Nie może wyrywać którejś z tych dziwek, tylko musi moją Vici?

Spojrzała błagalnie na swojego przyjaciela, ale on niestety nie mógł nic zrobić. Stanęła daleko od trenera I wyglądało to jakby się go bała.

- Nathan robisz rozgrzewkę!- krzyknął trener.

Zacząłem powtarzać po przyjacielu, cały czas patrząc na Vi. Ten gościu już kilka razy zeskanował ją wzrokiem, a ona albo tego nie widziała albo wolała nie widzieć.

Podszedłem do Nathana, bo już nie mogłem znieść tego, w jaki sposób trener patrzy na Vici.

- Kończ już- warknąłem do chłopaka.

Spojrzał na mnie zdezorientowany, a ja pokazałem na trenera. Spojrzał tam i praktycznie od razu krzyknął:

- Już!

Trener spojrzał przepraszająco na Vi I zaczął, powili iść w naszą stronę.

Dziewczyna wycofała się i powoli zaczęła iść na trybuny. Bardzo ładnie jest dzisiaj ubrana, ale te krótkie spodenki trochę mnie niepokoją. Nie odkrywają prawie wcale tyłka, bo są na tyle długie, ale chłopacy i tak patrzą na nią, jakby chcieli ją przelecieć tu i teraz.

Podbiegłem do niej, ściągając bluzę, którą następnie przewiązałem na jej biodrach. Odwróciła się do mnie, nie wiedząc, za bardzo o co mi chodzi.

- Co ty odwalasz?- zapytała, kiedy się odsunąłem.

- Te spodenki są zdecydowanie zbyt krótkie- powiedziałem, a ona przewróciła oczami. - Widziałaś, jak trener się na ciebie gapi?- zapytałem oburzony.

- Tak- mruknęła cicho. - Boję się go trochę- przyznała.

Wiedziałem! Jak ten zbok coś jej zrobi, to przysięgam, że go zabije.

- Hej- spojrzałem na nią troskliwie. - Nie musisz. Nic ci nie zrobi, bo zawsze cię ochronie.

- Dzięki- mruknęła.

- Co jest?- zapytałem.

- Nic- uśmiechnęła się lekko.

- Właśnie widzę.

- Pogadamy o tym później- powiedziała I cofnęła się o krok.

- Jasne- mruknąłem smutno.

- Idź ćwiczyć- uśmiechnęła się, co odwzajemniłem.

- Dla ciebie wszystko- powiedziałem niskim tonem.

Vici odwróciła się szybko, ale i tak zdołałem zauważyć na jej twarzy szeroki uśmiech. Usiadła na samej górze I wyjęła telefon.

Wróciłem na środek boiska i zająłem się lekcją.

Przez większość czasu, czułam na sobie jej wzrok, a gdy ja spoglądałem na nią, szybko go odwracała, rumieniąc się przy tym. To słodkie. Były też takie momenty, że to ona przyłapywała mnie na gapieniu się, ale wtedy tylko uśmiechała się lekko I wracała do przeglądania telefonu.

Kiedy lekcja się skończyła, wszyscy poszliśmy do szatni się przebrać. Nathan wystrzelił stąd jak z procy i szybko pobiegł do szatni. Pewnie chce pogadać z Vici I bardzo mnie ciekawi o czym. Ostatnio dużo czasu ze sobą spędzają, co jest bardzo dziwne, bo jeszcze niedawno chciała wpakować mu kulkę w łeb.

Powili poszedłem się przebrać, bo nigdzie mi się nie spieszyło i wyszedłem z szatni. Usłyszałem czyjąś rozmowę, więc przystanąłem za ścianą, by posłuchać.

- Ale ty serio z nim jesteś?- zapytał Nathan.

- To nie jest na serio- powiedziała obojętnie Vici.

- To o co chodzi?

- Udajemy parę i tyle- powiedziała.

- Ale po co?

- Nie mam pojęcia. On to wymyślił- powiedziała głośno Vici.

- Ale ty masz w tym jakiś interes.

- Mam, ale on też ma- broniła się Vici.

- Dobra, ale nie o tym chciałem pogadać- powiedział już nieco poważniej chłopak. - Masz zamiar oddać nam... Dobrze wiesz co?

- Nie- mruknęła spokojnie dziewczyna.

Ciekawe, o co chodzi z tym "Dobrze wiesz co".

- Aha?

- Przecież wiesz, że to tak nie działa- powiedziała obojętnie. - Z resztą, mogliście lepiej pilnować tego, co należy do was, albo uważać kiedy i w jakim towarzystwie rozmawiacie o takich sprawach.

- Może i zawaliliśmy jeśli chodzi o to, ale wiesz ile to kasy jest?- zapytał lekko oburzony.

O czym oni rozmawiają? Vici niby zabrała mu coś warte kupę kasy, ale co to takiego?

- Wiem, ale takie jest życie- mruknęła. - Nie mam zamiaru wam pomagać jeśli chodzi o TE sprawy. Ja mam swój świat, a wy swój. Może i są niemalże takie same, ale i tak się od siebie różnią.

- Dobra, tym razem ci odpuszczę, ale następnym już nie- powiedział poważnie. - Następnego razu ma nawet nie być- obydwoje się zaśmiali.

- Niczego ci nie obiecuje...

- Czy ty kiedykolwiek komuś coś obiecałaś i dotrzymałaś obietnicy?- zapytał lekko rozbawiony.

- Tak- powiedziała pewnie dziewczyna. - Ja zawsze dotrzymuje obietnic. Prawie.

- No dobra, dobra- zaśmiał się. - Chodźmy.

Kiedy nie słyszałem już żadnych rozmów, wyszedłem zza ściany I poszedłem na lekcje. Teraz mam Fizykę, której szczerze nienawidzę. Nie wiem, jak można to lubić, już nie mówiąc o rozumieniu. Przecież to jest czarna magia.

Po tej lekcji jest przerwa obiadowa, więc będę mógł spędzić trochę czasu z Vici. Nie wiem jeszcze, przy którym stoliku będziemy siedzieć, ale znając Vi, będzie chciała siedzieć ze swoimi przyjaciółmi, czego nie mam zamiaru jej zabraniać.

Fizyka bardzo mi się dłużyła, ale to pewnie dlatego, że pani pytała na ocenę, a ja nic nie umierałem z tego tematu.

Idę na stołówkę, tłumacząc Justinowi, że mój związek z jego siostrą, nie jest na poważnie I nic jej nie zrobię, ale on mi wcale nie wierzy.

- Jeśli zranisz ją w jakikolwiek sposób, zabije cię- powiedział, wchodząc do stołówki.

Zauważyłem, że osoby z naszego stolika przesiadły się do Vici I jej znajomych. Usiadłem obok Vici, która widocznie nie zauważyła, że już tu jesteśmy, bo wzdrygnęła się, odwracając głowę w moją stronę. Uśmiechnąłem się lekko I objąłem ją ramieniem w tali, dając buziaka w policzek.

Choć opuściła głowę, widziałem, że lekko się zarumieniła. Uśmiechnąłem się szerzej i uszczypnąłem ją w brzuch. Dalej ma na sobie moją bluzę, z czego bardzo się cieszę.

Justin posłał mi ostrzegawcze spojrzenie I wstał, żeby pójść po jedzenie.

- Rozmawiałem z Samem- powiedział Matt do Vici.

- I jak?- zapytała zaciekawiona.

- Jakoś się trzyma- mruknął. - Ma przylecieć za niedługo, jak ogarnie wszystkie sprawy.

- Oo, to super- powiedziała z uśmiechem. - Na jak długo zostanie?

- Mówił, że będzie chciał tu zostać na dłużej.

- Będzie mieszkał u was?- zapytała już nie tak wesoło.

- Raczej tak, mamy kilka wolnych pokoi.

- A właśnie- zaczął wesoło Dylan. - Kiedy się do nas wprowadzisz?- zapytał, a ja poczułam, jak ciało Vici całe się napina.

Spojrzałem na nią, co chyba wyczuła, bo wtuliła się we mnie i westchnęła.

- Pytaj Christiana, nie mnie- powiedziała obojętnie.

Dalej jest spięta, a ja nie wiem, dlaczego. Ogólnie dzisiaj jest jakaś nieobecna i muszę się dowiedzieć, co się takiego stało. Najpierw będziemy musieli wyjaśnić naszym bliższym znajomym, że nasz związek nie jest prawdziwy, a później z nią porozmawiam, bo zaczynam się o nią martwić.

Znowu całkowicie odłączyła się od rozmów i po prostu siedziała, bawiąc się WYŁĄCZNYM telefonem oraz tępo patrząc w stolik.

- Vici- powiedziałem do niej, a ona od razu na mnie spojrzała.

- No?- zapytała zaciekawiona.

- Choć na chwilę- powiedziałem I wstałem z miejsca.

Dziewczyna siedziała chwilę, patrząc na mnie jak na idiote, ale kiedy zrozumiała, że ja nie mam zamiaru odpuścić, westchnęła i wstała powoli. Wzięła swoje kule I idąc krok w krok, wyszła ze stołówki.

Stanęliśmy przy szafkach i spojrzeliśmy sobie w oczy.

- O co chodzi?- zapytała w końcu Vici.

- To ja powinienem zapytać ciebie o co chodzi- powiedziałem, zakładając ręce na klatce piersiowej.

Spojrzała na mnie niezrozumiale, przechylając głowę lekko w bok. Dlaczego ona musi być taka słodka?...

- Czemu?

- Dziwnie się dzisiaj zachowujesz- wyjaśniłem. - Cały dzień jesteś jakaś nieobecna I dziwnie się spinasz w zwykłych sytuacjach.

- Nie prawda- powiedziała, marszcząc brwi w swój słodki sposób.

- Prawda, prawda.

- Wcale nie- mruknęła.

Normalnie już by po mnie krzyczała, a nie marudziła. Nie przypomina mi się, żeby dzisiaj wydarzyło się coś, co mogło być dla niej niekomfortowe, więc serio nie mam pomysłu, o co może chodzić.

- Mi o nic nie chodzi i nic się nie dzieje, ale chyba nie mogę powiedzieć tego samego o tobie- mruknęła. - Cały czas pytasz, co się dzieje, chociaż wszystko jest u mnie w porządku I ani trochę nie rozumiem twojego zachowania wobec mnie.

- Zmywamy się z lekcji- powiedziałem, a mina Vici była bezcenna.

- Nie mogę- powiedziała, kiedy w końcu dotarło do niej co powiedziałem. - Teraz będę prezentować ten projekt z edukacji seksualnej.

- Napiszesz do Davida jak będziemy jechać, że źle się czujesz, czy coś i pojechałaś do domu. Proste- powiedziałem.

- Ale...

- Choć- pociągnąłem ją lekko za rękę.

Najpierw poszliśmy do naszych szafek po książki, a później od razu do mojego auta. Kilka osób uważnie nam się przyglądało, ale będziemy musieli się do tego przyzwyczaić, bo na razie chyba nie mają zamiaru się odczepić.

Kiedy byliśmy już w aucie, ja wyjechałem z parkingu i włączyłem się do ruchu drogowego, a Vici tak jak mówiłem, napisała do Davida.

Jechaliśmy w ciszy tak samo jak do szkoły. Vici patrzyła w telefon, ale nic specjalnego na nim nie robiła. Po prostu na niego patrzyła.

- Gdzie jedziemy?- zapytała, kiedy wjechałem do lasu.

- Nie widzisz?- zapytałem. - Do lasu.

- Po co?

- Mam w planie cię porwać, zgwałcić i zostawić w lesie- powiedziałem poważnie.

Vici spojrzała na mnie ze strachem w oczach, a ja cicho się zaśmiałem i wróciłem wzrokiem na "drogę".

- Ty nie mówisz poważnie, nie?- zapytała I rozejrzała się dookoła.

- Jasne, że nie- zacząłem się śmiać. - O tym właśnie mówię. Jesteś jakaś zdezorientowana.

- Więc po co tu przyjechaliśmy?- zapytała.

- Żeby porozmawiać.

- Mhm, jasne- mruknęła. - W domu nie mogliśmy?

Zatrzymałem auto, bo ścieżka, po której można jechać już się skończyła i dalej będziemy musieli się przejść. Dla Vici to może być problem, ale jeśli się zgodzi a nic nie wiadomo mogę ją ponieść.

Zgasiłem silnik i schowałem swój telefon do schowka, bo go nie biorę, żeby mnie nie rozpraszał.

- Schowaj telefon- powiedziałem do Vici I wysiadłem z auta.

Dziewczyna spojrzała na mnie niepewnie, ale wykonała polecenie I ostrożnie wysiadła z samochodu. Chciała wziąć kule z tylnych siedzeń, ale podniosłem ją w stylu panny młodej i z bagażnika wyjąłem granatowy koc. Zamknąłem auto I zacząłem iść.

Z Vici na rękach szedłem prosto przed siebie, aż nie dotarłem na dużą polane. Co jest dziwne, Vici nie narzekała, ani nic z tych rzeczy. Nie żeby mi to przeszkadzało, ale ona serio się zepsuła.

Postawiłem ją na środku I rozłożyłem koc, żeby mogła na nim usiąść. Spojrzała na mnie jak na idiote, nie ruszając się z miejsca.

- Dobra, a teraz co się dzieje?- zapytałem I usiadłem na materiale.

- Nic- mruknęła I usiadła obok mnie.

- Dobra... Więc o czym tak cały dzień myślisz?- może w ten sposób czegoś się dowiem.

- O niczym- wzruszyła ramionami.

Ona chyba sobie ze mnie żartuje.

- Jasne, a ja umiem latać.

Vici westchnęła I spuściła głowę. Nad czymś myślała, ale ja nie mam pomysłu o czym.

- Hej- położyłem rękę na jej udzie. - Co się dzieje?

- Nie wiem- powiedziała po chwili zastanowienia.

- O czym cały dzień myślałaś?

- Po co ty to robisz?- zapytała.

- Ale co?- zmarszczyłem brwi.

- Po co zaproponowałeś, żebyśmy udawali parę? Co z tego będziesz mieć?

- Nic nie będę mieć- powiedziałem, choć to nie jest prawda.

Tak na prawdę będę mieć po prostu Vici. Normalnie nie chciała spędzać ze mną czasu, więc wymyśliłem to wszystko, ale nie sądziłem, że się zgodzi.

- Jasne- mruknęła I zaczęła bawić się palcami.

- Nie chciałaś spędzać ze mną czasu- powiedziałem, po chwili ciszy, a Vi na mnie spojrzała zaciekawiona. - Jak dowiedziałaś się o zakładzie, zaczęłaś mnie unikać i ignorować. Zanim się o nim dowiedziałaś... Złapaliśmy nawet dobry kontakt. Nie chcę, żeby on się skończył...

Vici cały czas patrzyła na mnie nieodgadnionym wzrokiem. Widocznie myślała nad tym, co teraz powiedziałem I nie chciałem jej przeszkadzać, więc siedziałem w ciszy na nią patrząc.

- Czego się spodziewałeś po tym jak się dowiem? Że wskoczę Ci do łóżka I wygrasz zakład?

- Nie- zaprzeczyłem niemalże od razu. - Od samego początku nie zależało mi na zakładzie. Spędzałem z tobą czas, bo zwyczajnie chciałem.

- Ale... Czemu?- zapytała smutno.

- Nie wiem- wzruszyłem ramionami. - Na początku nie przepadałem za tobą, bo cię nie znałem, ale teraz już zdążyłem cię poznać i polubić.

- Ty mnie pewnie nie znosisz, ale to akurat jest zrozumiałe- powiedziałem I oboje się zaśmialiśmy.

- To nie tak, że cię nieznosze, tylko wiem, jaki tryb życia prowadziłeś dotychczas i staram się trzymać cię na dystans, bo nie chce, żebyś... Coś mi zrobił- mruknęła.

Myśli, że mógłbym jej coś zrobić? Wykorzystać? Zgwałcić...?

Nie dałbym rady. Unikała mnie, ale moje uczucie do niej, wciąż nie wygasło. To fakt, chce się z nią pieprzyć, czuć jak zaciska się na moim p..., słyszeć, jak krzyczy moje imię, kiedy jest już blisko, ale to wszystko tylko za jej zgodą. Nie jestem w stanie zrobić niczego bez jej zgody i chęci.

- Boisz się, że coś Ci zrobię?- zapytałem, zbierając rękę z jej uda.

- Nie, że... ten... Tylko... Ugh, sama nie wiem- mruknęła, chowając twarz w ręce.

- Czemu nie chcesz mi zaufać?- zapytałem.

Vici podniosła głowę I na mnie spojrzała, lekko przygryzając wargę.

- To nie tak, że nie chce, po prostu, żeby to zrobić, potrzebuje trochę czasu.

Hmm... Ile jeszcze czasu będzie potrzebować? Co jeśli nie zaufa mi nigdy?

Vici położyła się na plecach i spojrzała w niebo. Przygryza policzki od środka, czyli nad czymś myśli.

Położyłem się obok niej, dalej uważnie jej się przyglądając. Jest idealna. Jej oczy niby takie niewinne, ale idealnie potrafią ukryć emocje. Usta, które świetnie całują i kto wie, co jeszcze potrafią zrobić...

- Nie patrz tak na mnie- powiedziała Vici, wyrywając mnie z moich myśli.

- Tak, czyli jak?- zapytałem.

- No tak- powiedziała, machając rękami.

- Nie wiem, o co ci chodzi- powiedziałem, dalej się jej przyglądając.

- Jestem brudna?- zapytała, a ja cicho się zaśmiałem.

- Nie.

- To czemu tak na mnie patrzysz?

- Bo jesteś śliczna- powiedziałem.

Vici lekko się zarumieniła i odwróciła wzrok. Dobrze wiedzieć, jak działają na nią komplementy z mojej strony.

Lekki uśmiech wkradł się na jej usta. Z tymi rumiencami wygląda strasznie słodko. Spojrzała na mnie, a jej uśmiech się poszerzył.

- Trzeba zrobić zdjęcie- powiedziała.- I już nawet wiem, jakie zrobimy.

- Jakie?- zapytałem.

- Dowiesz się w swoim czasie- uśmiechnęła się zadziornie.

- Powidz.

- Nie.

- Powiedz- zawisnąłem nad nią, łapiąc jej ręce nad głową.

Spojrzała na mnie zdziwiona, bo szczerze, ani ja, ani ona nie spodziewała się takiego obrotu spraw.

- Teraz mi powiesz?- zapytałem.

- Nie- powiedziała z uśmiechem, cały czas patrząc mi w oczy.

Nie widziałem w jej oczach ani odrobiny strachu, zamiast tego obydwoje zaczęliśmy się śmiać.

Ma cudowny śmiech. Mógłbym słuchać go bez przerwy.

Czy to dziwne, że chce ją teraz pocałować? Myślę, że tak. Czy właśnie to robię? Możliwe.

Vici niepewnie i delikatnie oddała pocałunek. Kiedy uwolniłem jej ręce, przeniosła je na mój kark, pogłębiając pocałunek.

Szczerze nie spodziewałem się takiego posunięcia z jej strony, ale może zrobiła to dlatego, że musiała w jakiś sposób złapać oddech.

Odsunąłem się od niej i oboje złapaliśmy oddech.

- Jakie zdjęcie będziemy robić?- zapytałem, a Vici się zaśmiała.

Pokręciła głową I spojrzała na mnie rozbawiona.

- Dowiesz się później- powiedziała powoli I wyraźnie.

Westchnąłem zrezygnowany I położyłem się obok niej.

- Czy ty musisz być taka uparta?- zapytałem.

- Tak- odpowiedziała stanowczo.

- Czemu nie możesz mi powiedzieć teraz?- spojrzałem na nią.

- Dowiesz się jak wrócimy do domu, bo przecież będziemy musieli je zrobić- powiedziała I odwróciła głowę w moją stronę.

- Nich ci będzie- mruknąłem od niechcenia.

Vici zaśmiała się cicho i odwróciła głowę.

___

Na polanie spędziliśmy ponad dwie godziny, cały czas śmiejąc się i wygłupiając. Myślę, że przez ten czas, naprawiliśmy trochę relacje, która jest między nami i zbliżyliśmy się trochę do siebie.

Ani razu nie poruszyliśmy tematu wcześniejszego pocałunku i nie wiem, czy Vici odebrała go jako próbę przekupstwa, czy prawdziwy, poważny pocałunek. Wolałbym, żeby pomyślała, że był on na poważnie, bo tak właśnie było, tylko ona może o tym nie wiedzieć.

Dojechałem do domu i zaparkowałem w garażu. Dziwne, bo nie ma oni jednego auta od chłopaków, a powinni już dawno być. Wysiedliśmy z samochodu I powili poszliśmy do domu.

- Idę się przebrać i zrobimy te zdjęcia- powiedziała Vici I zaczęła wchodzić po schodach, uważając przy tym na nogę.

- A ja mam się przebierać?- zapytałem, doganiając ją.

Dziewczyna zatrzymała się na chwilę I zaczęła zastanawiać się nad czymś. Zeskanowała moje ciało wzrokiem i uśmiechnęła się zadziornie.

- Co wymyśliłaś?- zapytałem niepewnie.

- Lepszy pomysł na zdjęcie- powiedziała z uśmiechem.

- Jaki?

- Muszę iść się ogarnąć- powiedziała I poszła do pokoju tak szybko jak nogą jej na to pozwoliła.

Powoli poszedłem za nią I wszedłem do jej pokoju. Usiadłem na łóżku I rozejrzałem się po pomieszczeniu. Nic się tu nie zmieniło od mojej ostatniej wizyty.

Po kilku minutach Vici wyszła z łazienki ubrana w szlafrok. Zwykły biały szlafrok. Podeszła do lustra I upięła włosy. Podłączyła do kontaktu lokówkę, czy coś w tym stylu i odwróciła się w moją stronę.

- Co ty robisz?- zapytałem.

- Muszę włosy ogarnąć, żeby zdjęcie dobrze wyszło- wyjaśniła.

- A ja muszę coś zrobić?

- Nie- mruknęła. - Na dworze cię ogarnę- powiedziała I wzięła do ręki to coś, czym będzie robić włosy.

Zakręciła lekko włosy I odłączyła urządzenie od prądu. Nałożyła jakieś kosmetyki na buzię I dała mi swój telefon razem ze stojakiem.

- Choć- powiedziała I biorąc kule, wyszła z pokoju, a ja zaraz za nią.

Co ona kombinuje? I ciekawe, co ma pod szlafrokiem.

Wyszliśmy bocznym wyjściem i poszliśmy do ogródka. Vici rozejrzała się i poszła w stronę altanki. Weszła za nią i tam się zatrzymała.

- Weź to- pokazała na kawałek materiału- I powieś tam- wskazała na starą dużą ala przyczepę.

- Ale po co?

- Bo potrzebuje ładne tło do zdjęcia- powiedziała, patrząc na mnie jak na idiote.

Podniosłem ręce w geście poddania i zrobiłem to, co kazała.

- Co teraz?- zapytałem.

- Przynieś skąś jakąś poduszkę lub koc.

Nie pytając o nic, poszedłem do domu po rzeczy.

Wróciłem i położyłem rzeczy. Vici już zdążyła ustawić aparat i teraz czekała na mnie.

- Okej- powiedziała, kiedy ułożyła koc. - Skoro fejkujemy nasz związek to zdjęcia czasami też musimy. Te jest po to, żeby mój były uwierzył, że kogoś mam i nie próbował się ze mną w żaden sposób kontaktować- powiedziała.

- I dlatego jesteś w szlafroku- zaśmiałem się.

- Ta- mruknęła I machnęła ręką. - Te zdjęcie będzie... Mocne. Dalej chcesz je zrobić?

- Dobra, robimy- zgodziłem się.

- No i super- uśmiechnęła się zadziornie.

______________________________

Jeśli wam się podobało, koniecznie zostawcie gwiazdkę

Do następnego

-justi-

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro