Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

27

- Twoim opiekunem jest Christian Black?- zapytał, a ja spojrzałam na niego lekko zdziwiona.

W świecie gangów, nazwisko Black, jest dosyć rozpoznawalne, bo należy to szefa Immortals, czyli jednego z najniebezpieczniejszych gangów. Niewiele osób wie, jak wygląda, bo wszyscy staramy się zakrywać twarze, by nie zesłać na siebie zbyt wielu kłopotów, ale Nathan, chyba wie, że znam szefa Nieśmiertelnych i pewnie podejrzewa, że wiem więcej, niż może się wydawać...

- Tak, a co?- zapytałam niepewnie.

- Nie, nic- powiedział szybko. - Dużo słyszałem o niejakim Christianie Blacku i chciałbym się dowiedzieć, czy to wszystko jest prawdą- mruknął spokojnie.

Nie wiem, co mam mu powiedzieć. Jakbym powiedziała, że Chris nie jest moim opiekunem, to pytałaby, skąd go znam, jak poznałam I dlaczego dalej z nimi jestem, a powiedziałam prawdę, czyli, że jest nim, to pewnie wiedzie, jakie mam powiązanie z nim i z gangiem, więc może nie być zbyt ciekawie...

- Nie wiem, co o nim słyszałeś, ale jest możliwość, że to, co wiesz, jest prawdą- powiedziałam powoli.

- Czyli on jest twoim opiekunem?- zapytał niepewnie.

- Ta- mruknęłam cicho i spojrzałam na ścianę, która tym momencie, wydaje się bardzo ciekawa.

- A co o nim wiesz?

- Wszystko- powiedziałam od razu, ale za bardzo tego nie przemyślałam.

Kiedy zrozumiałam, co dokładnie powiedziałam, szybko na niego spojrzałam. Patrzył na mnie z lekkim uśmiechem, ale nie takim miłym, tylko kpiącym, zadziornym.

- Wszystko?- zapytał podejrzliwie.

- Nie, że wszystko, po prostu...

- O gangu też wiesz?- zapytał, a ja cała zesztywniałam, co chyba zauważył.

- Gangu?- zapytałam, udając, że nie wiem, czym mówi.

- Nie udawaj, że nie wiesz, o czym mówię- powiedział, wstając łóżka I powoli idąc w moją stronę.

- Nie udaje- powiedziałam spokojnie.

- Czyżby?- zapytał, stając kilka kroków ode mnie. - Jestem pewny, że słyszałaś o Dark Devil, zanim, Justin o NIM wspomniał- powiedział, dając nacisk na użycie formy męskiej.

- Mówiłam już Carlowi, że nie wiem, kim on jest- powiedziałam bardzo spokojnie.

- Nie wierzę ci- powiedział, podchodząc jeszcze bliżej.

Oparł ręce o boki krzesła tak, żebym nie miała jak wstać I wyjść. Stał bardzo blisko, co przeszkadzało mi, bo od zawsze ceniłam sobie przestrzeń prywatną, którą on w tym momencie przekroczył.

- To już twoja sprawa- mruknęłam, wzruszając ramionami.

- No dobra, powiedzmy, że Ci wierzę- powiedział spokojnie, prostując się. - Czyli tak po prostu, spotkałaś Chrisa, czy tam kogoś innego w parku, a on tak o cię przygarnął?- zapytał podejrzliwie.

- Jeśli mam być szczera, to tak właśnie było.

- Dziwne, że ktoś, kto ma swój gang, przygarnął zwykłą czternastolatkę do siebie- powiedział.

Westchnęłam zrezygnowana, bo nie mam już siły na tę głupią rozmowę. Jeśli wie, że mam powiązania z gangami, to niech powie to prosto z mostu, a nie czeka, aż sama się przyznam.

- O co ci chodzi z tym gangiem, co?- zapytałam.

- Dziwne, że nie wiesz- powiedział z kpiną w głosie.

- O czym nie wiem?- zapytałam "zaciekawiona", co ma na myśli, choć prawda jest taka, że jestem w pełni świadoma tego, że on coś wie.

- O tym, że cała twoja "paczka"- zrobił z palców cudzysłów. - Jest w gangu, a twój opiekun, jest ich szefem- powiedział.

- Cóż...- zaczęłam, mając już tego dość. Postanowiłam zrobić chyba najgłupszą rzecz na świecie, której na pewno zaraz będę żałować, czyli powiedzieć mu, że wiem, o ich gangu. - Może i są w gangu, co jest tylko i wyłącznie ich sprawą, więc wy nie macie nic do gadania, ale zapomniałeś wspomnieć o innym bardzo istotnym fakcie.

- Jakim?- zapytał, marszcząc brwi.

- O tym, że wy też macie swój gang, którego szefem jest Justin- powiedziałam, zadziornie się uśmiechając.

Gdy tylko usłyszał, co powiedziałam, mina zrzedła mu momentalnie, a ja uśmiechnęłam się jeszcze bardziej.

- Co?- zapytał zdezorientowany.

- To, co słyszysz.

- Skąd ty o tym wiesz?

- Wiesz... Moi znajomi, są w gangu- powiedziałam obojętnie.

- No tak- mruknął cicho. - A ty?- zapytał, a ja spojrzałam na niego pytającym wzrokiem.

- Co ja?

- Czy jesteś w gangu?- doprecyzował wcześniejsze pytanie. - Może jako Dark Devil?- zapytał poważnie, z miną mówiącą, że nie ważne, co powiem, on i tak wie, jaka jest prawda.

- Wow, jako pierwszy całkiem samodzielnie dowiedziałeś się prawdy o Dark Devil- powiedziałam z poważnym wyrazem twarzy.

- Czekaj, czyli to ty nim, to znaczy, nią jesteś?- zapytał, a raczej stwierdził Nathan.

- Tak, to ja zabiłam ojca Petera- powiedziałam, wstając. - Ja wbiłam się na miejsce króla toru Sydney- zrobiłam krok w jego stronę. - Ja niszczyłam część waszych akcji i to ja cię zabije, jeśli piśniesz choć słówko- powiedziałam poważnie, patrząc na niego wzrokiem Dark Devil.

Chłopak, że strachem w oczach, cofnął się krok do tyłu. Uśmiechnęłam się szeroko, widząc, że się mnie boi.

- Jak na to wpadłeś?- zapytałam spokojnie.

- Wiesz... Najpierw te drogie auta, później okazało się, że zmieniłaś nazwisko na Black i jeszcze twoje dziwne zachowanie w obecności Dragona wskazywało, że coś musi być na rzeczy- zatrzymał się na chwilę. - Poszukałem w różnych bazach informacji i zdjęć Dark Devil, czyli jak się później okazało, twoich.

- Mądre- mruknęłam.

- Nie wiem, jakim cudem reszta na to nie wpadła, ale cieszę się, że w końcu wiem, z kim mieszkam w jednym domu.

- No właśnie, nie wpadła na to i nie wpadnie, bo Ty ich od tego odciągniesz- powiedziałam poważnie.

- Okej- powiedział szybko. - Skoro jeszcze mnie nie zabiłaś, to mogę zadać pytanie?

- Jasne.

- Czemu zabiłaś Bena?- zapytał, a mój humor, który nie wiedzieć czemu był nawet dobry, od razu się zepsuł.

- Porwał, przetrzymywał i torturował mojego przyjaciela przez długie tygodnie, a to tylko po to, by zranić mnie- powiedziałam beznamiętnie z obojętnym wyrazem twarzy.

- Wybacz, nie powinienem...

- Racja, nie powinieneś, ale skoro już zacząłeś, to masz jeszcze jakieś pytania?

- Jak ty to robisz.

- Co robię?- zapytałam.

- Wszyscy się ciebie boją, jesteś najlepsza, ukrywasz się od jakiś dwóch lat, pod przykrywką faceta, zabijasz każdego, kto dowie się, kim jesteś lub pokrzyżuje Ci plany i w dodatku musisz sobie radzić, z tym że ojciec twojego przyjaciela zabił twojego innego przyjaciela, więc ty zabiłaś go, a teraz mieszkasz z synem swojej ofiary od jednym dachem- zakończył swój słowotok i spojrzał mi w oczy, a jego wyraz twarzy od razu zmienił się z przejętego na smutny.

Poczułam łzę spływającą po moim policzku, więc szybko ją starłam, nie chcąc pokazać mu swojej największej słabości, jaką jest Harry. Niby minął już ponad rok od jego "śmierci", ale jego temat dalej jest dla mnie tematem tabu.

Miłość do niego już dawno wygasła i nie czuję do niego nic oprócz przywiązania po tak długim okresie znajomości, ale w moim sercu i tak będzie na zawsze...

- Zamierzałaś nam kiedyś o tym powiedzieć?- zapytał.

- Nie- mruknęłam cicho. - Chcecie mnie zabić, więc lepiej dla mnie i dla was, żebyście nie wiedzieli.

- Faaakt- przedłużył lekko I spojrzał na mnie nieco poważniej niż wcześniej. - A co z Peterem? Wiesz, że jak się dowie, to cię znienawidzi?- zapytał.

- Wiem- powiedziałam smutno. - Dlatego wyraziłam się jasno na temat naszej znajomości. Przyjaźń i tyle.

- Ale on i tak liczy na coś więcej...

- Ale tego nie dostanie. Nie chcę go zranić bardziej, niż jest to konieczne...- powiedziałam cicho.

- Ej dobra, twój gang kradnie nam teraz dostawę, a my sobie tu jakąś pogawędkę urządzamy- zaśmiał się Nat, przez co również trochę się rozpogodziłam.

- Od jak dawna o tym wiesz?- zapytałam po chwili.

- Od około tygodnia, nie więcej- wzruszył ramionami.

- I dopiero teraz postanowiłeś mnie o tym poinformować?- zapytałam z wyrzutami.

- Nie byłem tego pewny, ale kiedy z taką łatwością wyskoczyłaś z tą kulką w łeb, to nie miałem żadnych wątpliwości.

- No jasne, znowu przez swoje zachowanie się zdradziłam- warknęłam.

- Znowu? Kto jeszcze wie?- zapytał.

- Carl- mruknęłam.

- W sensie Dragon!?- zapytał.

- No- powiedziałam od niechcenia.

- Przecież zabiłaś mu rodzinę i chciał się na tobie zemścić.

- Wiem I też nie rozumiem jego zachowania. Przyjechał tu specjalnie po mnie, a jak dowiedział się, kim jestem i mnie znalazł, wyjechał- powiedziałam, machając rękami.

- Mega dziwne- powiedział zamyślony. - A mówił ci coś?

- Straszył mnie, ale nic więcej. Nie powiedział nawet, co chce mi zrobić- wzruszyłam ramionami.

Tak swoją drogą, to bardzo często to robie, tak samo jest z unoszeniem brwi. To chyba już przyzwyczajenie albo jakiś tik nerwowy (?) Dobra, cokolwiek.

- A okej- mruknął. - Nam mówił, że chce się na tobie odegrać za... Dobrze wiesz, za co i mieliśmy mu pomóc cię znaleźć. Jeśli mam być szczery, to myślałem, że ma zamiar, jak się okazuje, ciebie, porwać, torturować lub nawet zabić, ale jak widać, wcale tak nie jest albo... Czeka na odpowiedni moment, żeby to zrobić.

- No może- znowu wzruszyłam ramionami. - Tak czy siak, jestem silniejsza i mam więcej ludzi po mojej stronie, którzy są zawsze i jeśli trzeba, zawsze pomogą.

- Musisz być teraz bardzo czujna, bo z tego co wiem, dalej jest w Sydney- powiedział, a ja zmarszczyłam brwi.

Czemu mi o tym mówi? W końcu jesteśmy wrogami i od dłuższego czasu on I reszta próbuje mnie zabić.

- Dzięki za info, ale czemu mi o tym mówisz?

- Bo... Jesteś siostrą Justina I jeśli by Ci się coś stało, to odbije się to na nas.

- Uważasz, że jestem słaba?- zapytałam poważnie, robiąc krok w jego stronę.

- Nie, nie, po prostu nie chce, żeby coś ci się stało. Przez ten twój krótki pobyt tutaj, stałaś się dla nas wszystkich bardzo ważna- powiedział z lekkim zakłopotaniem, ale w jego głosie mogłam usłyszeć, że jest pewny tego co mówi.

Nic nie odpowiedziałam, bo nie wiedziałam co. Jakby okej, zależy im na mnie, ale czemu? Przecież wcale mnie nie znają i... Nie wiedzą, kim tak właściwie jestem. Ufają mi w pewnym stopniu, bo pozwolili mi tutaj mieszkać, ale nie wiedzą, że nie powinni tego robić.

Nie odzywałam się przez dłuższą chwilę, wlepiając swoi wzrok w podłogę. Nat chyba uznał, że coś jest nie tak, bo podszedł do mnie I ostrożnie mnie przytulił. Przez dłuuugą chwilę, stałam jak kołek, nie mając pojęcia, czy mam go przytulić, czy odepchnąć. Objęłam go ostrożnie i poczułam, że chłopak rozluźnił się i odetchnął z ulgą.

Tę niezręczną sytuację, przerwał dzwonek mojego telefonu. Odsunęłam się i podeszłam do biurka, z którego wzięłam urządzenie.

Na ekranie wyświetliło się zdjęcie Matta, więc szybko odebrałam, bojąc się, że coś poszło nie tak i akcja się nie udała.

- Hej?- zapytałam wystraszona.

- Hejka- powiedział wesoło Matt.

- Jezu, człowieku nie strasz mnie tak- zaśmiałam się.

- Sorki- powiedział. - Udało się.

- To się cieszę.

- A co chciał Nathan?- zapytał.

- Wiesz...

- Nie wiem, może mnie oświecisz?- zapytał rozbawiony.

- Mamy problem, duży problem- powiedziałam poważnie.

- Czemu?

- On wie- powiedziałam.

- Jak to wie? Mam nadzieję, że nie mówisz o tym, o czym właśnie pomyślałem.

- Muszę cię zasmucić, bo właśnie o tym mówię...- powiedziałam powoli i spojrzałam na Nathana, który uważnie wsłuchiwał się w moją rozmowę.

- Skąd o tym wie?- zapytał.

- Połączył sobie kilka faktów i w ten oto sposób, doszedł do tej informacji.

- Mamy przechlapane.

- Nie. Nie my- powiedziałam poważnie. - Ja mam przewalone, bo ja niewystarczająco dobrze zataiłam informację.

- Jeśli mam być szczery, to jest to moja wina, bo to ja się tym zajmuje.

- To fakt- przyznałam. - Ty się zajmujesz hakowaniem, nie ja, ale to nie zmienia faktu, że to moja wina.

- Jutro postaram się do ciebie wpaść i obgadamy, jak powiemy o tym reszcie- powiedział.

- Przecież oni mnie zabiją- jęknęłam, siadając na krześle.

- Po pierwsze, żeby zabić ciebie, musieliby najpierw zabić mnie, a po drugie, nie opłaca im się to, bo bez ciebie, straciliby na sile.

- To fakt- przyznałam. - To ja odezwę się później, bo muszę coś jeszcze załatwić.

- No okej, tylko weź go tam nie zabijaj od razu ok?- zapytał rozbawiony.

- Ha, ha, ha bardzo śmieszne. Raz mi się zdarzyło, a ty mi to teraz wypominał będziesz- fuknęłam sztucznie sfrustrowana. - Nie martw się, on może mi się jeszcze kiedyś przydać- powiedziałam, patrząc z uśmiechem, na wystraszonego Nathana.

- No i super. Jak tam przyjadę, to chce go widzieć całego- podkreślił ostatnie słowo.

- Niech Ci będzie, do kiedyś tam.

- Paaa- powiedział, a ja się rozłączyłam.

Swój wzrok przeniosłam na wpatrzonego we mnie Nathana. Wstałam z krzesła I podeszłam do okna. Usiadłam na parapecie, znowu spoglądając na chłopaka.

Zmarszczył na chwilę brwi i spojrzał na mnie z przymrużonych powiek.

- Skąd wiedziałaś, że dzisiaj mamy dostawę?- zapytał, zakładając ręce na klatce piersiowej.

- Pamiętasz ten dzień, w którym Liam zostawił u mnie telefon?- zapytałam, a on przytaknął. - To obudziliście mnie wtedy krzykami, a kiedy nie przestawaliście się śmiać, to zeszłam na dół, a wy zaczęliście o niej rozmawiać- wyjaśniłam.

- Czyli tak jakby sami ci o tym powiedzieliśmy?- zapytał.

- Dokładnie- odpowiedziałam z uśmiechem. - Następnym razem, radzę wam lepiej uważać- puściłam mu oczko I się uśmiechnęłam.

- Zapamiętam to- zaśmiał się cicho.

Przez następne czterdzieści minut, rozmawialiśmy o tych trzech latach mojej nieobecności. Nathan wypytywał o różne rzeczy, a ja starałam się udzielić na nie odpowiedzi, ale nie tak, żeby od razu mu wszystko powiedzieć.

Drzwi od domu otworzyły się z hukiem, a Nathan od razu wstał z mojego łóżka I pospiesznie wyszedł z pokoju. Mogę się założyć, że chłopacy wrócili z nieudanej misji i są nieźle wkurwieni, więc nawet nie zeszłam z parapetu, tylko wzięłam telefon I zaczęłam sprawdzać media.

- No nie wierzę!- krzyknął któryś.

- Zabije ich, przysięgam!- powiedział wkurzony Justin.

- Kilkanaście tysięcy poszło się jebać!

- Nie daruje im tego!

Usłyszałam tłuczące się szkoło, ale dalej się nie ruszyłam z miejsca.

- Skąd te chuje o tym wiedziały!?- zapytał Liam.

- Mnie bardziej zastanawia, dlaczego nie było Dark Devil- powiedział głośno Peter, który był chyba najmniej zły z nich wszystkich.

- Na wyścigach też go nie było- powiedział dosyć głośno Oliver.

Chłopcy zaczęli się już trochę uspokajać i mówić ciszej, więc nie słyszałam wszystkiego. Zeszłam z parapetu i po cichu wyszłam z pokoju. Usiadłam na górze schodów, żeby zarazem dobrze słyszeć I żeby mnie nie zobaczyli.

- A może Dragon go dorwał?- zapytał Oliver. - W końcu mówił, że wie, już gdzie jest...

- Może, ale chyba by nas o tym poinformował, bo wie, że my też chcemy się zemścić, za dobrze wiecie co- powiedział Justin.

Mój telefon zawibrował, więc go odblokowałam. Wyświetliło mi się, że mam jedną nową wiadomość od Davida. Przewróciłam oczami I wygasiłam ekran, nawet jej nie odczytując.

- A jeśli chciał mieć go tylko dla siebie? W sensie zabić od razu, nie zostawiając żadnych śladów?- zapytał Liam.

- To też jest możliwe.

- Ale akcja była poprowadzona w jego stylu, więc może nie mógł tam być osobiście i pomagał im przez internet, czy coś- odezwał się Peter.

- To fakt, on dowodzi w dosyć charakterystyczny sposób, który ciężko jest podrobić- przyznał Liam.

Z jednej strony dobrze, że nie przyjmują do świadomości tego, że Dark Devil może być dziewczyną, ale z drugiej nie jest to zbyt fajne, w stosunku do płci pięknej, bo według chłopaków, żadna dziewczyna nie może być najlepsza w tym świecie i zabijać z taką łatwością.

- No.

- Nie wiem jak on w przeciągu dwóch lat, stał się znany w gangsterskim świecie i to w dodatku w wielu krajach. Wybił Immortals na pierwsze miejsce we wszystkich rankingach, a podkreślam, nie byli wcześniej nawet na podium- powiedział sfrustrowany Justin.

- W dodatku niski jest i chudy jak patyk. Żadnych mięśni nie ma, więc nie wiem, jakim cudem on jeszcze żyje. Przecież większość z nas pokonałby go jednym ciosem- dodał oburzony Oliver.

No dobra, może i jestem niska i nawet chuda, ale na sto procent, nie pokonaliby mnie jednym ciosem, prędzej ja bym to zrobiła. A jeśli chodzi o mięśnie, to jak na dziewczynę, mam dosyć dobrze zbudowany brzuch, czy ręce.

Mój telefon za wibrował już któryś raz z rzędu, co zaczęło mnie już irytować. Odblokowałam go I zobaczyłam, że to cały czas był David. Westchnęłam głęboko i weszłam na wiadomości z nim.

David
Siemka

Jak tam?

Noga dalej boli?

Kiedy będziemy robić tą prezentację?

Do: David
Hejka

Git jest nawet, a noga wcale nie boli

Jeśli chodzi o prezentację, to teraz mam mnóstwo czasu na to, więc jak ty będziesz miał czas to napisz

Usłyszałam za sobą odchrząknięcie, więc odwróciłam się lekko wystraszona. Za moimi plecami stał Fabian. Nie wiedziałam, że przyszedł z nimi.

- Nie ładnie tak podsłuchiwać- powiedział z zadziornym uśmiechem.

- To, że tu siedzę, nie oznacza, że podsłuchuje- powiedziałam, wstając.

- To, czemu siedzisz akurat tu?

- Bo chciałam iść na dół się napić, ale nie chciałam im przerywać w kłóceniu się o jakąś głupotę- powiedziałam, starając się brzmieć wiarygodnie.

- Czyli nic nie słyszałaś?- zapytał.

- Coś słyszałam, ale było to całkiem wyrwane z kontekstu- powiedziałam, wzruszając ramionami.

- Ta, jasne- powiedział wkurzony.

- To ja idę do siebie- powiedziałam, a gdy chciałam iść, złapał mnie mocno za ramię.

- Nie dotykaj mnie- warknęłam I spróbowałam się uwolnić, ale bezskutecznie.

- Czemu podsłuchiwałaś?

- Już Ci mówiłam, nie podsłuchiwałam.

- Co się dzieje?- zapytał Justin, stojący na dole schodów.

Za nim stała reszta chłopaków I uważnie nam się przyglądali.

- Choć- warknął do mnie Fabian I pociągnął mnie na dół.

- Puszczaj mnie idioto- krzyknęłam I uderzyłam go w plecy, na co nawet nie zareagował.

Dociągnął mnie na dół, do chłopaków. Justin patrzył na niego niezrozumiale, zapewne nie wiedząc, czemu tak się zachowuje. Nathan posłał mi współczujące spojrzenie i poszedł za nami do salonu.

Fabian "rzucił" mnie na jeden z foteli i czekał, aż reszta wejdzie do pomieszczenia. Spojrzał porozumiewawczo na Nathana, który niechętnie podszedł do mnie I stanął tak, żebym nie mogła uciec.

- O co chodzi?- zapytał Justin.

- Podsłuchiwała- powiedział poważnie.

Chłopacy najpierw spojrzeli na niego z niezrozumieniem wypisanym na twarzach, ale po paru sekundach spojrzeli na mnie wrogo.

No i zaczyna się...

______________________________

Mam nadzieję, że wam się podoba, a jeśli nie, to piszcie w komentarzu, a postaram się coś zmienić.

Nie zapomnijcie zostawić gwiazdki

Do następnego!

-justi-

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro