17
pov: Liam
Obudziłem się przez dźwięk mojego budzika. Była godzina 6³⁰, więc mam jakąś godzinę do wyjścia.
Wstałem z łóżka I poszedłem do łazienki wziąć szybki prysznic.
Gdy się już umyłem, podszedłem do lustra. Wytarłem włosy I lekko je podsuszyłem. Ułożyłem je i w samym ręczniku wyszedłem z łazienki po ubrania.
Z szafy wyjąłem ciemne dżinsy I jasną bluzę z nike. Wróciłem do łazienki, by się ubrać, a gdy już to zrobiłem, usiadłem na łóżku I wziąłem telefon.
Postanowiłem znaleźć Vici na Instagramie, by czegoś więcej się o niej dowiedzieć. Na moje nieszczęście nic nie znalazłem. Musi mieć przecież Insta. To niemożliwe, że zna takie osoby jak na przykład Max, a nawet nie ma konta na Instagramie.
Dalsze szukanie przerwał mi głośny krzyk.
- ŚNIADANIE!- to Vici.
Wstałem z łóżka I poszedłem do drzwi. Widziałem, że Ci idioci biegną na dół, tak jakby nie jedli co najmniej tydzień.
Zrzedłem na dół jako ostatni i usiadłem na wolnym miejscu obok Nathana.
Na stole stał cały talerz gofrów a obok owoce I bita śmietana. Mówiłem już, że kocham tę dziewczynę? Jak nie, to teraz mówię, po prostu ją kocham.
Wszyscy wzięliśmy się za jedzenie i zauważyłem, że Vici nic nie je. Chciałem ją zapytać czemu, ale Peter dugnął ją w bok I pokazał, aby spojrzała na Justina, który patrzył na nią groźnie.
- Czemu nie jesz?- zapytał.
- Nigdy nie jem śniadania- powiedziała obojętnie.
Wszyscy przy stole byli wpatrzeni w tę wymianę zdań.
- Ty nigdy nic nie jesz- powiedział pewnie.
- Jem.
- Kiedy ostatnio zjadłaś normalny posiłek?- zapytał Justin. Vici otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, ale zrezygnowała z tego, zamykając je. - No właśnie. Jedz- powiedział troskliwie.
- Zjem, jak będę głodna- powiedziała bardzo pewnie.
- Vici- upomniał ją groźnie.
- Justin- powiedziała to takim samym tonem, co jej brat.
Eric parsknął cichym śmiechem, ale nikt za bardzo nie zwrócił na to uwagi, bo byli zbyt ciekawi, co będzie dalej.
- Masz zjeść- powiedział Justin.
- Nie jestem głodna- warknęła Vici.
Z tego co zdążyłem zauważyć, jedzenie to dla Vici temat tabu, tylko nie wiem dlaczego.
- Trudno, masz zjeść.
- Nie będziesz mi mówił co mam robić. Nie jesteś nikim dla mnie ważnym- warknęła i wstała od stołu.
Wbiegła po schodach na górę I z całej siły trzasnęła drzwiami. Wszyscy siedzieliśmy w totalnym osłupieniu. Ciekawe, czy serio tak myśli, czy powiedziała tak tylko dlatego, że się wkurzyła.
Peter wstał od stołu i poszedł na górę. Nie wszedł do żadnego pokoju ani nie zapukał, dziwne.
- Ona mi nigdy nie wybaczy- powiedział cicho Justin.
Widziałem, że zabolało go to co powiedziała jego siostra. Peter wrócił na dół, ale bez Vici.
Wziął telefon I znowu poszedł na górę.
- Jeśli mogę wiedzieć, czemu tak się wkurzyła?- zapytał Paul.
- Praktycznie nic nie je- powiedział Oliver.
- Czemu?- zapytał Dragon.
- Tego nie wiemy- powiedział Nathan.
Wszyscy wróciliśmy do jedzenia. Żadne z nas się nie odzywało, byliśmy zajęci swoimi myślami.
Ciekawi mnie, czemu ona nie je. Nie może chodzić o to, że chce schudnąć czy coś, bo i tak jest już wystarczająco szczupła i ma świetną figurę.
Z tego co zauważyłem, musi dużo ćwiczyć, bo ma lekki sześciopak i ani grama tłuszczyku na brzuchu. Oprócz tego dobrze bije, o czym już zdążyłem się przekonać.
Od jej wyjazdu, bardzo się zmieniła. Kiedyś była zwykłą kujonką, która ani trochę nie przejmowała się swoim wyglądem, a teraz jest mega śliczna I wie jak się ubrać, by podkreślić swoje kształty. W dodatku, jeśli chce, to potrafi pokazać pazurki i nieźle komuś dopiec.
Ja naprawdę nie wiem, kogo ona poznała po wyjeździe, ale koniecznie muszę ich poznać. Ponoć jest to 11 chłopaków, więc musiało być ciekawie.
Gdy wszyscy skończyliśmy jeść, przenieśliśmy się do salonu. Usiadłem na kanapie, a obok mnie usiedli Oliver, Nathan i Patrick. Peter już zdążył wrócić, a minę miał bardzo smutną.
- Jak się trzymasz?- zapytał Eric Justina.
- Ona mi nigdy nie wybaczy!- krzyknął.
- O co tak w ogóle poszło?- zapytał Paul.
- Znęcaliśmy się nad nią I dlatego uciekła- wyjaśnił w skrócie Oliver.
- Co ona wam zrobiła, że tak ją traktowaliście?- zapytał Dragon.
- W tym rzecz, że nic- powiedział bardzo cicho Peter.
- Bardzo tego żałuję I cieszę się, że z nami mieszka, ale nie mogę żyć, z tym że wciąż mi nie wybaczyła- powiedział Justin.
Usłyszeliśmy dzwonek do drzwi I już chciałem wstawać, gdy zobaczyłem Vici, przebiegająca do drzwi.
Wszyscy poszliśmy za nią I zobaczyliśmy, jak przeciska się obok zdezorientowanego Maxa, I biegnie do jego auta.
- Vici- zawołał Justin, ale ona go kompletnie zignorowała i wsiadła do auta.
- Co z nią?- zapytał Max.
- Długa historia- powiedziałem.
Chłopak poszedł do auta I wyjechał z naszego podjazdu. Wróciliśmy wszyscy do środka I część z nas poszła do swoich pokoi, w tym też ja.
Usiadłem na łóżku I sprawdziłem godzinę. Zostało mi 10 minut do wyjścia do szkoły.
Cały ten czas przeleżałem, myśląc o Vici. Co się ze mną dzieje, że od jej powrotu cały czas o niej myślę?
Wstałem z łóżka I wziąłem plecak. Wyszedłem z pokoju i poszedłem na dół. Założyłem swoje białe adidasy i w lustrze poprawiłem włosy.
- Idę!- krzyknęłam i wyszedłem z domu.
Wsiadłem do mojego auta, czyli srebrnego Audi A6, i pojechałem do szkoły.
Na parking wjechałem jakieś 15 minut do dzwonka na lekcje. Zaparkowałem i wyszedłem z auta. Zauważyłem Fabiana stojącego przed szkołą, wiec do niego poszedłem.
- Siema stary- powiedział I zbiliśmy męską piątkę.
- No cześć, cześć- powiedziałem z uśmiechem.
- Co ty się tak szczerzysz?- zapytał podejrzliwie. - Już jakąś przeleciałeś?
- Nie, po prostu mam dobry humor- powiedziałem.
Na parking wjechał Justin, Oliver i Nathan, a chwilę po nich Peter. Wszyscy wysiedli z auta I zaczęli iść w naszą stronę.
- Hejo.
- Hejka.
- Serwus.
- Hej- przywitali się wszyscy mniej więcej w tym samym czasie.
- Cześć- powiedział Fabian I przywitał się z nimi tak samo jak ze mną.
- A przez kogo masz taki dobry humor?- zapytał mnie Fabian, gdy na parking wjechały dwa motory.
Zaczęli jechać na tylnych kołach i przy parkowaniu zrobili obrót o 360°, piszcząc przy tym oponami.
Zsiedli z motorów I ściągnęli kaski. Jak się okazało, był to Max I Vici. Nie widziałem, że potrafi jeździć na motorze i to w taki sposób.
- Właśnie przez nią- powiedziałem cicho do Fabiana.
Spojrzał na mnie zdziwiony, a ja wzruszyłem ramionami. Uważnie śledziłem wzrokiem Vici.
Rozmawiała o czymś z Maxem, ale niestety nie wiem o czym. Zaśmiała się lekko, a on popatrzył na nią z uniesionymi brwiami i zagroził jej palcem. O czym oni do cholery rozmawiają?
Max coś do niej powiedział I pociągnął ją w stronę palarni. Nie wiedziałem, że ona pali. Najwidoczniej wielu rzeczy jeszcze o niej nie wiem.
- Choć- powiedział Fabian do mnie.
Popatrzyłem na niego ze zmarszczonymi brwiami, ale i tak za nim poszedłem, wcześniej żegnając się z resztą.
Poszliśmy do męskiej toalety. Fabian sprawdził, czy nikogo nie ma w którejś z kabin, a gdy już był tego pewny, podszedł do mnie.
- Podoba Ci się?- zapytał, a ja nie do końca wiedziałem, o czym on mówi. Chyba zauważył, że nie wiem, o co chodzi, bo przekręcił oczami I spojrzał na mnie jak na małe dziecko. - Młoda Hood.
Nic nie odpowiedziałem, bo nie wiedziałem co. On moje milczenie uznał chyba jako odpowiedź twierdzącą, bo zaczął się złowieszczo uśmiechać.
On coś wymyślił, a ja muszę się dowiedzieć co.
- Co się tak szczerzysz?- zapytałem obojętnie.
- Spodobała Ci się laska, i to nie jakaś dziwka, tylko bardzo ładna dziewczyna- powiedział zadowolony.
- Nie powiedziałem, że mi się podoba- zacząłem się bronić.
- Ale też nie zaprzeczyłeś- powiedział zadowolony i poklepał mnie po ramieniu. - Mój mały Liamek się zakochał- powiedział dumie i wytarł niewidzialną łzę w kąciku oka.
- Ogarnij się- powiedziałem poważnie i strzepnąłem jego rękę. - Wcale się nie zakochałem- warknęłam.
- W takim razie co?- zapytał I oparł się o parapet.
- Nie wiem- powiedziałem.
- Ale ja wiem- spojrzał na mnie poważnie. - Podoba Ci się.
- No dobra, może trochę- powiedziałem, a on zaczął się cieszyć jak dziecko- ale jeśli komuś powiesz, zabije cię- powiedziałem poważnie.
- Tak jest- zasalutował.
Zadzwonił dzwonek, więc poszliśmy na lekcje. Mamy teraz dwie godziny chemii. Jak ja nie lubię tej baby.
Weszliśmy do sali I usiedliśmy na wolnych miejscach, czyli w przedostatniej ławce w środkowym rzędzie.
Justin przez całą lekcję był strasznie nieobecny. Kilka razy pytałem, czy wszystko jest w porządku, ale on tylko wzruszał ramionami lub kiwał głową na tak.
Gdy zadzwonił dzwonek, kilka osób wyszło z sali, ale ja zostałem, bo nie chciało mi się wychodzić.
Wyjąłem telefon I postanowiłem, że będę dalej szukał Vici na jakiś mediach społecznościowych.
W ten sposób minęła mi cała przerwa. Gdy nauczycielka weszła do sali I odwróciła się do nas tyłem, żeby napisać coś na tablicy, wyjąłem telefon I położyłem go na ławce tak, żeby nie było go widać.
Może po 20 minutach lekcji to klasy ktoś zapukał, a następnie wszedł do środka.
- N...Nie pomyliła panienka klasy?- zapytała wystraszona pani Cross.
Spojrzałem na osobę, która weszła do środka, była to Vici. Czemu ta nauczycielka się jej tak boi?
- Nie- powiedziała I odwróciła się w naszą stronę- Justin? Możemy pogadać?- zapytała, a on od razu zaczął się pakować.
Spojrzała na Maxa, który tak samo jak reszta jego ekipy, uważnie jej się przyglądał i lekko się do niego uśmiechnęła.
Gdy Justin już wziął wszystkie swoje rzeczy, Vici spojrzała na panią groźnym wzrokiem, a ta pokiwała głową. Wyszli z sali, a Cross znów zaczęła prowadzić lekcje.
Justin nie wrócił już na lekcje. Ciekawe czy Vici chciała go przeprosić, czy jeszcze bardziej na niego naskoczyć. Zaraz się tego dowiem, bo właśnie idę na matematykę, a po drodze do Petera może on coś wie.
Spotkałem go na korytarzu, gadającego z jakimiś chłopakiem.
- Cześć, Peter choć na słówko- powiedziałem, a on pożegnał się ze znajomym i poszedł za mną.
Stanęłyśmy kawałek dalej obok szafek. Peter patrzył na mnie wyczekująco. Czasami zastanawiam się, jak on to robi, że potrafi udawać takiego grzecznego i niewinnego.
- Gadałeś z Vici?- zapytałem w końcu.
- Tak.
- Wiesz coś o tym, że przyszła na naszą lekcję i wyciągnęła z niej Justina?- zadałem kolejne pytanie, a on pokiwał głową.
- Poszła go przeprosić- powiedział.
- Wiesz, jak poszło?- zapytałem.
- Nie, ale Justin pewnie nam wszystko powie.
- Pewnie- powiedziałem. - Dobra, to ja lecę. Pa
- Cześć- powiedział I obydwoje poszliśmy pod swoje klasy.
Po dzwonku, gdy przyszedł nauczyciel, weszliśmy do sali. Usiadłem na swoim stałym miejscu i wyjąłem książki. Zapisałem temat i starłem się słuchać nauczyciela, ale moje myśli cały czas uciekały do tej małej zołzy, która chyba już porządnie zadomowiła się w mojej głowie.
- Thomson!- usłyszałem krzyk nauczyciela, więc na niego spojrzałem.
- No?- zapytałem obojętnie.
- Czy ty w ogóle słuchasz?- zapytał z pretensjami.
- Szczerze?- zapytałem. - Nie.
- Jeszcze raz przyłapie cię na zajmowaniu się czymś innym niż moją lekcją, będziesz musiał zrobić prace na temat dzisiejszej lekcji- powiedział poważnie, a ja pokiwałem głową.
- Czyżby młoda Hood była ważniejsza od lekcji?- zapytał cicho Fabian, gdy nauczyciel odwrócił się do nas tyłem.
- A żebyś wiedział- powiedziałem równie cicho i wróciłem do słuchania lekcji.
___
Właśnie idziemy na następną lekcję, czyli wf. Mamy ją z klasą Petera, czyli będzie tam też Vici. Jestem ciekawy, co będzie miała ubrane. Co by to nie było i tak będzie wyglądać mega seksownie.
Kurde, nie powinienem i tym myśleć, to siostra mojego kumpla.
Weszliśmy do szatni I przywitaliśmy się z chłopakami z drużyny.
- Widzieliście Hood? Wyładniała- powiedział jeden z nich.
- Noo I to jak. Chętnie bym ją przeleciał- powiedział ktoś inny, a we mnie aż się zagotowało.
- To, co powiecie na mały zakładzik?- zapytał z uśmiechem.
- Okey. Kto pierwszy ją przeleci, dostaje od reszty po pięć stówek- zaproponował David.
Co za gnój, wiedziałem, że coś kombinuje z Vici. W końcu sam z siebie dał jej swój numer.
Do szatni wszedł Justin, więc wszyscy momentalnie przestali o tym rozmawiać. W końcu to jest jej bart.
Wziąłem swój strój i podszedłem do Petera.
- Trzeba coś z tym zrobić- powiedziałem do niego cicho i zacząłem się przebierać.
- Nie trzeba- powiedział, a ja spojrzałem na niego zdziwiony.
- Jak to nie? Chcesz, żeby jej coś zrobili?- zapytałem oburzony.
- Nie. Ona wie, jak działają szkolne drużyny. Udaje, że podoba jej się David, by potem go upokorzyć przed całą szkołą- powiedział, a ja otworzyłem ze zdziwienia oczy.
- Wie?- zapytałem, a on pokiwał głową.
- Gadałem z nią o tym wczoraj, bo chciałem ją ostrzec, a ona powiedziała, że o tym wie I powiedziała mi, jaki ma plan- wyjaśnił I skończyliśmy się przebierać.
Odłożyłem swoje ubrania i plecak do szafki. Sprawdziłem jeszcze telefon I stwierdziłem, że muszę zdobyć jakoś numer od Vici.
Z tego co wiem, ma go tylko David, a sam z siebie mi go nie da, więc będę musiał sam se go wziąć.
Zadzwonił dzwonek, więc wszyscy zaczęli się kierować w stronę hali, tylko ja zostałem.
Otworzyłem szafkę Davida i wyjąłem z niej jego telefon. Z tego co pamiętam jego hasło to data urodzin jego siostry.
Nie myliłem się. Otworzyłem kontakty i zacząłem szukać numeru od Vici. Nie znalazłem jej, czyli zapisał ją jakoś inaczej. Wszedłem na wiadomości i tam ją znalazłem. Zapisał ją jako FAJNA DUPA. Fakt fajna jest, ale nie powinien tego robić.
Spisałem jej numer I odłożyłem jego telefon tam, skąd go wziąłem.
Zamknęłam szafki I wyszedłem z szatni. Poszedłem prosto na hale. Była tam już większość osób, ale Vici wciąż nie było. Stanąłem obok chłopaków i czekałem na trenera.
Do środka weszła Vici w czarnych legginsach i jakieś krótkiej czarnej koszulkę. Te spodnie super podkreślają jej pośladki i aż mam ochotę je.. Stop. Nie myśl o tym.
Zauważyłem, że jej koleżanka cały czas na mnie patrzy, ale zbytnio się tym nie przejąłem, bo obok niej stała śliczna brunetka z niebieskoszarymi oczami.
- Witajcie dzieciaki- powiedział jeden z trenerów, wchodząc na salę. - Dzisiaj będzie łączona lekcja, bo trenerowi wypadło coś ważnego. Na rozgrzewkę pobiegniecie pięć kółek. No już!
Większość dziewczyn po dwóch okrążeniach nie dawała już rady, ale nie Vici. Ona wyglądała, jakby ani trochę się nie zmęczyła.
Po skończonym bieganiu wszyscy staliśmy na środku i zaczęliśmy robić rozgrzewkę, którą prowadził Justin.
Gdy już skończył, podszedł do nas trener I przeleciał wzrokiem po wszystkich uczniach, po drodze zatrzymując go na Vici.
Przecież on ją rozbierał tym wzrokiem. Nic dziwnego, że wybrał ją, a nie te plastiki, które cały czas się do niego wypinają, ale niech już skończy.
- Zagramy sobie dzisiaj w koszykówkę. Podzielę was na cztery drużyny. Powiedz mi, jak masz na imię?- zapytał Vici.
Zrobił to tylko po to, by znać jej imię.
- Victoria- powiedziała zmieszana.
- W porządku jesteś kapitanem pierwszej drużyny. Justin ty drugiej, Liam ty trzeciej, a ty Max czwartej.
Później trener wybierał składy drużyn. Vici była z Peterem a jej koleżanka była z Justinem. Ich drużyny zostały na boisku a moja I Maxa zeszła na trybuny.
Vici bardzo dobrze szło. Większość ich koszy właśnie ona zdobyła, więc się nie dziwię, że wygrała. Zmieniliśmy się i teraz to moja I Maxa drużyna grała.
Justin I Vici przy schodzeniu z boiska śmiali się z czegoś, a on zarzucił jej rękę na ramię.
- Fuuuuj- pisnęła tak, że byłem w stanie ją usłyszeć.
Widziałem, że usiadła obok tej swojej koleżanki, która nawet tego nie zauważyła, bo była wpatrzona we mnie.
Musiałem odwrócić od nich wzrok, bo mecz się właśnie zaczął. Przez cały mecz byliśmy do przodu o kilka punktów, więc wygraliśmy z łatwością.
- SERIO!?- krzyknęła na całą salę koleżanka Vici, więc wszyscy tam spojrzeliśmy.
Vici zakryła jej usta ręką I coś do niej powiedziała. Zabrała rękę z jej buzi i rozejrzała się po boisku.
Jej śliczne tęczówki spotkały się z moim rozbawionym spojrzeniem. Uśmiechnąłem się lekko i puściłem jej oczko.
Gdy jej koleżanka to zobaczyła, powiedziała do niej coś podekscytowana. Vici odpowiedziała jej coś i uśmiechnęła się sztucznie.
Trener zagwizdał w gwizdek, co oznaczało koniec meczu. Wygraliśmy, więc gramy z Vici.
Drużyna Vici wyszła na boisko i wszyscy przygotowaliśmy się do gry.
Punktami byliśmy niemal na równi. Zostało bardzo mało czasu. Ktoś z drużyny Vici podał jej piłkę, choć według mnie nie było zbyt rozsądne, bo stała bardzo daleko od kosza, a nikogo nie było w pobliżu, żeby mogła mu ją podać.
Gdy była już wystarczająco blisko, rzuciła piłkę, a gdy ta wydostała się z jej rąk, jeden z tych plastików popchnęła moją Vici w bok, przez co widocznie źle stanęła i upadła na podłogę.
Czekaj, moją? Przecież ona nie jest Twoja, deklu.
Nikt nie zwrócił na to uwagi, bo wszyscy cieszyli się z tego, że piłka trafiła do kosza. Widziałem, że Vici próbowała wstać, ale z powrotem upadłam na ziemię.
Szybko podszedłem do niej, a chwilę później przyszedł też Justin. Max, widząc to, poszedł do trenera, by go o tym poinformować.
- Nic ci nie jest?- zapytał troskliwie Justin.
Zacząłem oglądać jej kostkę. Gdy tylko jej dotknąłem, Vici syknęła z bólu I zabrała nogę.
- Co za szmata- warknąłem. - Po chuj cię popychała?
- Cloe!- krzyknął trener. - Do mnie, już! A wy idźcie z nią do higienistki- zwrócił się do nas.
- Choć- powiedziałem i podniosłem Vici.
Jak się okazuje, jest mega lekka.
- Dasz radę iść sama, czy ci pomóc?- zapytał Justin.
Vici już miała coś powiedzieć, ale jej na to nie pozwoliłem.
- Nie widzisz, że nie jest w stanie normalnie stać, a co dopiero chodzić- warknąłem I chwyciłem ją w stylu panny młodej.
- Tylko pytałem- powiedział Justin I poszedł za mną.
- Poradziłabym sobie- powiedziała cicho Vici. - Możesz mnie postawić.
- Nawet nie czuję, że cię niosę- powiedziałem zgodnie z prawdą I podszedłem do drzwi gabinetu.
Justin zapukał, a gdy usłyszał, ciche proszę, otworzył drzwi I puścił nas przodem.
- Co się stało?- zapytała higienistka, gdy posadziłem ją na krześle.
- Ktoś ją popchnął i upadła i coś sobie z nogą zrobiła- powiedziałem
- Która noga?- pytanie skierowała do Vici
- Prawa.
- Dobrze. Chłopcy, możecie iść, poradzimy sobie- powiedziała higienistka do nas.
- Ja zostanę, ty idź- powiedziałem do Justina.
- Ale to moja...- nie zdążył powiedzieć, bo mu przerwałem.
- Wiem, ale ja zostanę, a ty weź jej rzeczy- powiedziałem, a Justin pokiwał głową i wyszedł.
Gdy higienistka już kończyła zawijać kostkę Victorii w bandaż, patrząc uważnie, co robi, powiedziała:
- Kostka nie jest złamana, ale niestety skręcona. Lepiej, żeby zobaczył to lekarz.
- Ile nie będzie mogła chodzić?- zapytałem.
- Nie wiem. Jeśli nie będzie jej zbyt nadwyrężać to może to potrwać do dwóch tygodni- powiedziała I spojrzała na Vici. - Zwolnię was z lekcji. Masz na nią uważać- ostatnie zdanie skierowała do mnie.
- Tak jest, proszę pani- powiedziałem poważnie.
- Ale radzę pojechać z tym do szpitala, może przepiszą coś przeciwbólowego.
- Jasne, zajmę się nią- powiedziałem i pomogłem jej wstać.
Wyszliśmy z gabinetu, przed którym stał Justin I Max z naszymi rzeczami.
- I co?- zapytał Justin I podał bluzę Vici, którą od razu założyła
- Najprawdopodobniej skręcona, ale lepiej pojechać do szpitala- powiedziałem I wziąłem rzeczy id Maxa.
- Pojadę z nią- odezwał się jej brat.
- Nie, ty zostajesz w szkole i na treningu, ja mam zwolnienie, więc z nią pojadę- oznajmiłem, a Vici zmarszczyła na chwilę brwi w niezrozumieniu.
Wyglądało to naprawdę słodko.
- No dobra, ale jak coś to dzwońcie- powiedział Justin.
- Max- powiedziała. - Trzymaj kluczyki, zrób coś z nim- dała mu kluczyki od motoru.
- Jasne. Zawiozę go do mnie, odbierzesz kiedyś.
- To my idziemy- powiedziałem I wziąłem ją pod rękę.
Wyjście ze szkoły zajęło nam trochę czasu, bo Vici nie chciała, żebym ją niósł.
Poszliśmy do mojego auta. Położyłem rzeczy na tylne siedzenia, a Vici usiadła na miejscu pasażera.
Zauważyłem, że wyjęła już telefon, tylko nie mam pojęcia kiedy. Usiadłem za kierownicą i odpaliłam samochód.
- Mocno cię boli?- zapytałem, włączając się do ruchu drogowego.
- Mogło być gorzej- mruknęła. - Czemu mi pomogłeś? Justina rozumiem, ale ty? Masz w tym jakiś interes?
- Nie mam w tym żadnego interesu, po prostu... Widziałem, że mocno upadłaś, i chciałem Ci pomóc- wyjaśniłem i spojrzałem na nią ukradkiem, co na pewno zauważyła.
- Ktoś do ciebie dzwoni- powiedziałem w pewnej chwili I pokazałem na dzwoniące urządzenie w jej ręce.
Na ekranie pojawiło się zdjęcie jakiegoś chłopaka z bardzo ciemnymi oczami. Odebrała telefon i przyłożyła do ucha.
- Cześć księżniczko- powiedział głos ze słuchawki.
Czekaj, księżniczko?
- Hejka- odpowiedziała.
- Wylądowaliśmy już- powiedział chłopak.
- To suuper- powiedziała z udawanym entuzjazmem.
- Nie cieszysz się?- zapytał. - Coś się stało? Zrobili ci coś? Ktoś cię uderzył? Zabije gnoja.
- Jak się nie zamkniesz, to ja cię zaraz zabije- powiedziała poważnie.
- Wybacz, po prostu martwimy się- wytłumaczył.
Czyli jest ich więcej niż jeden.
- Dziękuję, ale nie musicie. Wszystko jest w porządku, serio- powiedziała, a parsknąłem rozbawiony śmiechem.
Spojrzała na mnie piorunującym wzrokiem. Nie jest u niej w porządku. Ma skręconą kostkę, a cała drużyna chce ją przelecieć.
- Na pewno? Bo jakoś smutno brzmisz- powiedział, akurat, gdy wjeżdżaliśmy na parking przy szpitalu.
- Tak, na pewno. Widzimy się później, kocham was- powiedziała I się rozłączyła.
- Kto to był?- zapytałem, pomagając wysiąść jej z auta.
- Moi przyjaciele- odpowiedziała.
- Okey- powiedziałem. - Choć, zaniosę cię.
- Nie dzięki, poradzę sobie.
- Widzę, że cię boli, jak chodzisz. Zaniosę cię, będzie Ci łatwiej- powiedziałem I stanąłem w miejscu.
- Nie chcę robić ci problemu- mruknęła.
- Jakiego zaś problemu? Jeśli chodzi o to, że myślisz, że noszenie cię to jakiś problem? Jeśli tak, to masz o co się martwić, bo jesteś bardzo lekka- powiedziałem I bez ostrzeżenia podniosłem ją w stylu panny młodej.
Pisnęła cicho i owinęła się rękoma wokół mojej szyi. Uśmiechnąłem się zwycięsko i zacząłem iść w stronę wejścia.
Podszedłem do recepcji, dalej mając ją na rękach.
- W czym mogę pomóc?- zapytała pani za ladą.
- Mały wypadek na wf, nie może chodzić- wyjaśniłem.
- Jasne- powiedziała I zaczęła coś sprawdzać na komputerze. - Jak się nazywasz?
- Victoria Black- powiedziała pewnie.
Spojrzałem na nią ze zmarszczonymi brwiami, a ona wzruszyła tylko ramionami.
- Możecie poczekać pod gabinetem numer 37 na trzecim piętrze- powiedziała, pani za ladą.
Podziękowałem i poszedłem do windy. Gdy ta przyjechała, wszedłem do środka I wcisnąłem odpowiedni guzik.
- Black?- zapytałem w końcu.
- No- odpowiedziała cicho.
- To dlatego Oliver nie potrafił znaleźć cię w bazie danych.
- Dokładnie. Teraz już znasz jeden z moich sekretów- powiedziała.
- Ile mi jeszcze zostało?- zapytałem ciekawy.
- Duuuużo- powiedziała z uśmiechem.
- Czyli trochę zajmie mi poznanie reszty- mruknąłem i wyszedł z windy.
Poszliśmy pod drzwi numer 37. Przed nami była jedna osoba.
Postawiłem Vici ostrożnie na ziemi i usiedliśmy na krzesłach. Obydwoje wyciągnęliśmy telefony. Wyszukałem na Instagramie kogoś z nazwiskiem Black.
Szukałem przez chwilę, aż w końcu znalazłem to czego szukałem. Zrobiłem zrzut ekranu, by jakby co mieć zdjęcie jej profilu.
Gdy osoba przed nami wyszła już z gabinetu, pomogłem Vici wstać I weszliśmy do środka.
- Dzień dobry- powiedzieliśmy w tym samym czasie.
- Dzień dobry- zaśmiał się z naszego synchronu. - Co się stało?
- Mały wypadek na wf- powiedziałem.
- Chyba jednak nie taki mały, skoro tu jesteście- powiedział lekarz I wstał z miejsca.
- Usiądź- powiedział do Vici, a ona posłusznie usiadła na tym ala łóżku. - Co cię boli?
- Kostka, prawa- powiedziała.
Lekarz zaczął coś tam sprawdzać i odwinął bandaż.
- Nie wygląda to dobrze- powiedział. - Jest skręcona. Zawinę ci ją z powrotem I przepisze leki przeciwbólowe, bo może cię boleć.
- Mhm- mruknęła cicho.
- Jak to się w ogóle stało?- zapytał.
- Graliśmy w kosza, a jakaś dziwka ją popchnęła i upadła, ale i tak trafiła piłką do kosza- powiedziałem z uśmiechem.
Vici kolejny raz tego dnia popatrzyła na mnie podejrzliwie, ale znów to zignorowałem i skupiłem się na tym co robi lekarz.
- Rozumiem- powiedział. - Napisze ci zwolnienie z lekcji na dwa tygodnie, ale nie po to, żebyś latała po sklepach, bo takie przypadki już miałem, tylko po to, żebyś nie nadwyrężała tej nogi.
- Jasne, ja po sklepach i tak nie chodzę- powiedziała rozbawiona.
- To dobrze. Za te dwa tygodnie przyjdź na kontrolę, chyba że coś by się działo, to przyjdź wcześniej- powiedział I dał jej receptę oraz zwolnienie. - Dam ci jeszcze kule, żeby łatwiej było ci się poruszać.
- Mhm- przytaknęła i wzięła od niego przedmioty.
- Dziękuję, do widzenia- powiedziałem i wyszliśmy z gabinetu.
- Co za gnój- powiedziałem, a ona spojrzała na mnie niezrozumiale. - Teraz nie będę mógł cię nosić.
- Życie- powiedziała z lekkim uśmiechem.
Wyszliśmy ze szpitala i poszliśmy do apteki obok, by kupić leki z recepty.
Kupiliśmy wszystko, co potrzebne i poszliśmy do auta.
W drodze powrotnej rozmawialiśmy na różne tematy, typu sport i takie tam. Mamy ze sobą więcej wspólnego niż wcześniej myślałem.
Dojechaliśmy do domu i wysiedliśmy z auta. Wziąłem nasze rzeczy I poszliśmy do drzwi. Otworzyłem Vici drzwi I puściłem ją przodem jak prawdziwy gentleman.
Gdy Vici ściągała buty, do przedpokoju wszedł Dragon. Szybko spuściła głowę, a ja popatrzyłem na nią zdziwiony.
- Co tak szybko?- zapytał Dragon.
- Vici miała mały wypadek- powiedziałem I pomogłem jej wstać z ziemi.
- Dzięki- mruknęła i chciała wziąć kule, żeby dostać się do mojego pokoju, ale złapałem ją za rękę, a ona na mnie spojrzała.
- Hm?- mruknęła.
- Wszystko okej?- zapytałem.
- Czemu wszyscy o to pytają?
- Bo masz bandaż na ręce I jesteś jakaś spięta- wyjaśniłem.
- Bandaż mam, bo mnie ręka boli, a spięta wcale nie jestem- warknęła. - Mogę już iść do siebie?
- Jasne, pomogę Ci- powiedziałem I chciałem wziąć ją ręce, ale się odsunęła.
- Poradzę sobie- powiedziała I chciała już iść, ale przerzuciłem ją przez ramię, uważając przy tym, by nic jej nie zrobić.
- Ej!- krzyknęła I zaczęła mnie bić po plecach.
Nie bolało to jakoś mocno, ale było wkurzające.
- Powiedziałem, że Ci pomogę- powiedziałem. - I skończ mnie bić.
- To mnie postaw- warknęła, dalej nie przestając mnie bić.
Zrobiłem lekki zamach i uderzyłem ją w pośladek. Już dawno chciałem to zrobić. Znaczy co?
- Ał!- pisnęła i złapała się za bolące miejsce.
Syknąłem cicho z bólu, gdy poczułem uderzenie w tyłek.
Ona uderzyła mnie w tyłek!
Gdzieś za nami usłyszałem śmiech, ale to zignorowałem I poszedłem do jej pokoju.
Nie postawiłem jej przed tylko, wszedłem do środka. Rzuciłem ją lekko na łóżko I zawisnąłem nad nią.
Patrzyła na mnie ze zdziwieniem w oczach, a ja uśmiechnąłem się zwycięsko. Byliśmy bardzo blisko siebie, ale i tak wolałbym, żebyśmy byli bliżej.
- Teraz już nie jesteś taka cwana- zapytałem z uśmiechem.
Patrzyła na mnie, nie wiedząc co zrobić. Widziałem w jej oczach odrobinę strachu, ale więcej było zdziwienia.
- I co? Nic nie zrobisz?- zapytałem z uśmiechem.
- Zrobię- powiedziała I obróciła nas tak, że teraz na mnie siedziała. Uśmiechnęła się zwycięsko- I co? Nic nie zrobisz?- powtórzyła po mnie, a ja wpadłem na świetny pomysł.
- Zrobię- powiedziałem I ją pocałowałem.
Nie oddawała pocałunku, więc złapałem ją mocno za tyłek. Z jej ust wydobył się cichy jęk, dzięki któremu dostałem się do środka. Oddała w końcu pocałunek i zaczęła się walka o dominację, którą oczywiście wygrałem.
Przeniosłem swoje ręce pod jej koszulkę i trzymałem je na biodrach Vici. Nie protestowała, jak to ma w zwyczaju.
Gdy skończyło nam się powietrze, odsunęliśmy się od siebie.
Spojrzała mi przelotnie w oczy i ze mnie wstała. Wzięła telefon I do kogoś zadzwoniła.
- Hejka- powiedziała.
- Musiałam coś zrobić- powiedziała.
- Powinnam- położyła się na łóżku obok mnie.
Teraz dokładnie słyszałem, o czym rozmawiają.
- A czemu nie jesteś?- zapytał głos.
- Jak już mówiłam, musiałam coś zrobić- powiedziała I się uśmiechnęła.
- Jesteś w domu?- zapytał.
To jest chyba ten sam chłopak, z którym rozmawiała w drodze do szpitala.
- Tak.
- Będziemy za pół godziny- powiedział I się rozłączył.
Odłożyła telefon i wzdychając, zakryła twarz dłońmi. Cały czas uważnie jej się przyglądałem, a ona chyba to wyczuła, bo na mnie spojrzała.
- Kto to był?- zapytałem.
- Mój przyjaciel- odpowiedziała i odwróciła ode mnie wzrok.
Patrzyła w sufit.
- Ten sam co wcześniej?- zapytałem ponownie.
- Ta- odpowiedziała. - Będzie tu za pół godziny.
- Eee, no okej- powiedziałem po chwili namysłu.
- Możesz już wyjść?- zapytała i na mnie spojrzała.
- Nie- powiedziałem z uśmiechem I spojrzałem w sufit. - Gdzie są Twoje zdjęcia?
- Nie ma- powiedziała obojętnie.
- Okej- powiedziałem.
Czułem, że Vici na mnie patrzy i pewnie zastanawia się, czemu cały czas się uśmiecham, a odpowiedź jest bardzo prosta. Bo leżę obok niej, choć mógłbym robić z nią dużo gorsze rzeczy.
- Wiem, że jestem cudowny, ale nie musisz się na mnie gapić- powiedziałem I spojrzałem na nią z jeszcze większym uśmiechem.
Przewróciła oczami, ale dalej na mnie patrzyła.
W ciszy patrzyliśmy sobie w oczy. Kilka razy spojrzałem na jej usta, co chyba zauważyła, ale to ignorowała.
W pewnym momencie odwróciła wzrok, przenosząc go na sufit. Widziałem, że o czymś gorączkowo myśli, bo kilka razy zmarszczyła delikatnie brwi I cały czas gryzła wargę.
Przeniosłem swój wzrok przed siebie i usłyszałem pukanie do drzwi, ale nic sobie z tego nie zrobiłem.
Chwilę później do pokoju ktoś wszedł, a my dalej patrzyliśmy się tępo w sufit.
- Dzwoniłem do ciebie!- krzyknął ktoś, a Vici od razu spojrzała w tamtą stronę.
Popatrzyłem na drzwi. Stało w nich dwoje chłopaków, z przodu stał wyższy, a zaraz za nim trochę niższy.
Jest to ten chłopak, z którym Vici dzisiaj rozmawiała. Poznałem po oczach, które są niemalże czarne.
Vici wstała powoli z łóżka, a wyższy chłopak od razu do niej podszedł. Podniósł ją tak, że musiała owinąć się nogami wokół jego pasa.
Byli bardzo blisko siebie, a mi się to nie podobało.
- Puść mnie- powiedziała po chwili rozbawiona.
- Nie chce- powiedział chłopak I jeszcze mocniej ją przytulił.
- Zaraz mnie udusisz- zaśmiała się.
- Sorki- powiedział I postawił Vici na ziemię.
Gdy tylko stanęła, skrzywiła się lekko z bólu, a oni spojrzeli na jej nogę.
- Czyli to była ta ważna sprawa- powiedział ten drugi I ją przytulił.
- Co się stało?- zapytał wyższy.
- Mały wypadek na wf- odpowiedziała.
- To coś poważniejszego?- tym razem niższy zadał pytanie.
- Skręcona- wtrąciłem się. - Idę, pa.
- Pa- uśmiechnęła się lekko do mnie.
Wyszedłem z pokoju I zszedłem na dół. W salonie siedział Dragon, Eric i Patrick.
Usiadłem obok nich na kanapie i wyjąłem telefon.
- Kto to był?- zapytał Dragon.
- Powiedzieli, że idą do Vi, więc ich wpuściłem- dodał Eric.
- To są jej przyjaciele, chyba- wyjaśniłem, a oni pokiwali głowami.
Nikt się już nie odzywał, bo wszyscy byliśmy wpatrzeni w telefony.
Postanowiłem dokładnie przejrzeć profil od Vici na Ig. Wstawia bardzo dużo zdjęć, a większość z nich jest z samymi chłopakami.
W opisie jej konta zobaczyłem, że jest ktoś oznaczony. Wszedłem na ten profil I zobaczyłem, że jest nieaktywne od ponad roku. Ostatnie zdjęcie było właśnie z Vici, potem nie było już nic.
Zobaczyłem komentarze I coś tu nie grało. Było tam dużo komentarzy typu "Tęsknimy za tobą" lub "[*]". Ten chłopak chyba nie żyje.
Postanowiłem zobaczyć też inne zdjęcia, bo skąś go chyba znam.
Po kilku zobaczonych zdjęciach, w końcu mi się przypomniało, skąd go kojarzę. To właśnie tego chłopaka zabił ojciec Petera. Nie wiem, czemu to zrobił, bo nikt nie wie, ale chwilę po zabiciu go, również został postrzelony przez Dark Devil. Może to właśnie przez postrzelenie tego chłopaka go zabił.
Wyszedłem z jego profilu i postanowiłem zobaczyć, pod jakimi zdjęciami była oznaczana Vici. Pierwsze z nich przedstawiało ją i jakąś dziewczynę, z którą się całowała. Ee... Okej? Nie wnikam.
Prześledziłem wszystkie profile chłopaków, którzy ją oznaczali pod zdjęciami.
Było ich bardzo dużo, ale musiałem wiedzieć, co się z nią działo przez te trzy lata.
Gdy chciałem już wyjść z jej profilu, dostałem wiadomość od nieznanego numeru, że będą dzisiaj wyścigi.
- Ej, chłopaki- powiedziałem, a skorpiony od razu na mnie spojrzeli.
- No?
- Co jest?- zapytali.
- Chyba wiem, gdzie będzie dzisiaj Drak Devil- powiedziałem.
- Gdzie?- zapytał Dragon.
- Na wyścigach.
- O której i gdzie- zapytał poważnie Dragon.
Powiedziałem im wszystko na temat tych wyścigów. Uznaliśmy, że żaden z nich nie będzie brać w nim udziału, żeby nikt nie wiedział, że są w mieście.
- Aaa!- pisnęła Vici. - Pomocy!
Szybko wstaliśmy i pobiegliśmy na górę.
Otworzyliśmy drzwi z hukiem i zobaczyliśmy Vici, Lucasa I Matta, bo tak się nazywają jej przyjaciele, stojących na środku pokoju.
- Co się dzieje?- zapytał Paul, który też tu przyszedł.
- Nic- powiedział Matt I razem z Lucasem stanęli tak, że nie było widać Vici.
- To, czemu Vici krzyczała, a teraz ją zasłaniacie?- zapytał Dragon.
- Eee...- spojrzeli na siebie a później za siebie, nie wiedząc, co mają powiedzieć.
- Nic się nie stało- powiedziała w końcu Vici.
- To, czemu krzyczałaś?- zapytałem.
Gdy nic nie odpowiedziała, postanowiłem pójść zobaczyć czy nic jej nie jest.
- Co się dzieje?- zapytałem cicho.
- Nic- powiedziała I się zaśmiała.
Złapała się za brzuch, a spojrzałem na nią zmartwiony.
- Widzę właśnie- powiedziałem I podszedłem bliżej.
Zaczęła się znowu śmiać, trzymając się z brzuch. Chwilę później Matt I Lucas też zaczęli się śmiać. Z czego oni się śmieją?
- Skończ się śmiać- powiedział roześmiany Lucas.
- N...nie Mo...gę- powiedziała.
- Z czego wy się śmiejecie?- zapytał w końcu zdezorientowany Patrick.
- B... Bo ona...- zaczął Matt, ale nie dokończył, bo Vici uderzyła go nogą w zgięcie kolana, przez co upadł na ziemię.
Vici i Lucas zaczęli się jeszcze bardziej śmiać, a Eric też parsknął śmiechem. Jako pierwsza przestała się śmiać Vici I tylko patrzyła, jak reszta się śmieje.
Uspokoiła się i usiadła na ziemi. Dziwne, przed chwilą się śmiała, a teraz, no właśnie, co.
- Wszystko w porządku?- zapytałem, a wszyscy na nią spojrzeli.
- Mhm- mruknęła. - Noga mnie boli.
- Przyniosę Ci leki- powiedziałem I wyszedłem z pokoju.
Gdy wróciłem do pokoju, zobaczyłem, że Vici leży na ziemi I zakrywa twarz rękami. Musi ją mocno boleć.
Przyłożyłem do jej kostki lód, a gdy tylko poczuła zimno, syknęła z bólu I chciała zabrać nogę, ale nie udało jej się, bo ją trzymałem.
- To boli- powiedziała cicho.
- Wiem, ale zaraz będzie lepiej- powiedziałem.
- Hej skarbie- powiedział Matt. - Spójrz na mnie- powiedział, a ona pokręciła głową.
Skarbie!?
- Zabije szmatę- warknąłem.
Eric się cicho zaśmiał, ale nam nie było wcale do śmiechu.
- Skarbie- mruknął ponownie Matt. Vici odsłoniła twarz i na niego spojrzała. - W skali od jeden do dziesięć, jak bardzo cię boli.
- Trzynaście- mruknęła.
Wszyscy cały czas byli w pokoju. Nikt stąd nie wyszedł i każdy przyglądał się tej sytuacji.
- Jadłaś coś dzisiaj?- zapytał w końcu Lucas.
Co mu się tak nagle o jedzeniu wspomniało? Może to ma coś wspólnego, z tym że praktycznie nic nie je.
- Nie zaczynaj znowu- warknęła.
Oho. Coś musi być na rzeczy.
- Czyli nie, super- powiedział. - Ile razy mamy Ci jeszcze powtarzać, że...
- Daj jej spokój- przerwał Matt.
Podniosła się na łokciach i na nich spojrzała. Posyłali sobie nawzajem mordercze spojrzenia. Nikt się nawet nie odzywał.
- Chyba nie chcesz, żeby znowu musiała przez to wszystko przechodzić, nie?- zapytał Lucas.
Ale przez co przechodzić?
- Nie, ale ona też nie, więc się raczej pilnuje- warknął Matt.
Przyglądaliśmy się temu wszystkiemu z niezrozumieniem wypisanym na twarzach.
- Co ty jej tak bronisz, co?- zapytał z kpiną w głosie, Lucas. - Podoba Ci się, czy jak?
- To moja przyjaciółka, deklu- odpowiedział I wstał.
Oho, zaraz się chyba pobiją.
Stali bardzo blisko siebie. Vici patrzyła na to ze strachem w oczach.
- Kiedyś Ci się podobała, nie pamiętasz?- zapytał wrogo Lucas.
Czyli o to chodzi...
- Pamiętam, ale to ty chciałeś ją przelecieć na tej pieprzonej imprezie- warknął Matt I dźgnął go palcem w klatkę piersiową.
- Bo ta szmata mi coś dosypała!- bronił się Lucas.
Robi się coraz ciekawiej.
Dziewczyna patrzyła na to wszystko zdziwiona. Wyglądało to tak, jakby nic o tym nie wiedziała.
- Co z tego!?- krzyknął Matt. - To nie zmienia faktu, że prawie ją...- nie dokończył, bo Victoria postanowiła to przerwać.
- Uspokójcie się!- krzyknęła bardzo głośno.
Od razu na nią spojrzeli. Patrzyła na nich groźnym wzrokiem niewznoszącym sprzeciwu.
- Co wy odwalacie?- zapytała już nieco spokojniej.
Jak ona to robi, że najpierw jest wściekła i się drze na cały dom a później pyta o coś z takim spokojem?
- Znowu nie jesz- zaczął Lucas, a Matt spojrzał na niego groźnym spojrzeniem.
Aha, czyli ZNOWU nic nie je.
- Odpuść- warknął, niższy.
Vi przewróciła oczami. Lucas już chciał coś mu odpowiedzieć, ale wcisnęła mu się w zdanie.
- Koniec, chyba że chcecie, żebym wstała, a to źle się dla was skończy- powiedziała poważnie.
Gdybym był na ich miejscu, już bym się bał.
Posłali sobie jeszcze po jednym spojrzeniu i podeszli do niej.
- Sorki- pierwszy powiedział Lucas.
- Luzik- powiedziała obojętnie.
- Ja naprawdę nie chciałem wtedy tego zrobić...- powiedział zmartwiony.
- Luzik- odpowiedziała. - To było dawno i nie prawda- dodała z uśmiechem.
Czyli o tym wiedziała. Ale jak on mógł chcieć jej coś takiego zrobić? Przecież się przyjaźnią.
Ruszyła lekko nogą, od razu się krzywiąc. Złapałem ją lekko tak, żeby nie mogła nią ruszyć i spojrzałem na nią znacząco. Zaciągnęła usta w cienką linię I uśmiechnęła się niewinnie. Wyglądała mega słodko.
- Coś komuś dzwoni- powiedział Dragon.
- Podasz? Tam leży- powiedziała Vici do niego i pokazała na urządzenie leżące na łóżku.
Podał jej dzwoniący telefon, wcześniej patrząc na wyświetlacz. Zmarszczył brwi i jej go podał. Ciekawe kto dzwoni. Odebrała i połączenie i przyłożyła do ucha telefon.
- Halo?- zapytała.
Zmarszczyła na chwilę brwi w niezrozumieniu.
- Zależy, o co chodzi- mruknęła.
- Tak, to ja- powiedziała.
Rozejrzała się po pokoju I zobaczyła, że wszyscy uważnie jej się przyglądają.
- Jasne- powiedziała głosem całkowicie wypranym z emocji.
Zamrugała kilka razy, żeby odgonić łzy zbierające się w jej oczach. Coś jest nie tak.
Odsunęłam telefon I spojrzała na wyświetlacz.
- Wszystko w porządku?- zapytał Eric.
- Minę miałaś, jakbyś dowiedziała się o czyjeś śmierci- dodałem.
- Tak, tak Wszystko w porządku- powiedziała I żeby dodać swoim słowom trochę wiarygodności, uśmiechnęła się lekko.
Nie uwierzyłem jej.
Powoli podniosła się z ziemi I podeszła do łóżka. Usiadła na nim I spuściła głowę. Czemu cały czas chodzi ze spuszczoną głową?
Spojrzała na godzinę. Cały czas nad czymś myślała. Szkoda, że nie słyszałem, o czym rozmawiali.
- Nad czym tak myślisz?- zapytał Lucas, siadając obok.
- Szczerze?- zapytała, a my pokiwaliśmy głowami. - Jakie auta macie- powiedziała, patrząc na mnie.
- Serio?- zaśmiał się Matt, a ona pokiwała z uśmiechem głową.
- Pokaże ci, jak będziesz miała już zdrową nogę- powiedziałem.
- Gdzie są moje kule?- zapytała, szukając wzrokiem przedmiotów.
- Na dole chyba- powiedział Dragon. - Mogę Ci je tu przynieść.
- Poradzę sobie- powiedziała I wstała z łóżka.
- A ty dokąd?- zapytałem, stając jej na drodze.
- Napić się- powiedziała.
- Mogę Ci przynieść- zaproponowałem.
- Poradzę sobie, serio- powiedziała I mnie wyminęła.
Poszedłem za nią I gdy dochodziła do schodów, podniosłem ją i zacząłem iść z nią na dół.
- Co ty odwalasz?- zapytała.
- Nie chciałaś, żebym Ci przyniósł, więc cię niosę- powiedziałem z uśmiechem.
Posadziłem ją na blacie i poszedłem nalać jej soku. Podałem jej go, a ona napiła się powoli.
- My będziemy się już zbierać mała- powiedział Lucas I stanął między jej nogami.
Przytuliła go, a on oddał uścisk. Oni zachowują się jak jakaś para.
- No okej- powiedziała cicho. - A mała, to jest, Twoja pała- dodała z uśmiechem.
- Oj grabisz sobie- powiedział, odsuwając się.
Chyba wiem, co teraz powie.
- Grabie to ja liście w jesień- odpowiedziała.
Zgadłem.
- Chętnie ci pomogę- powiedział z zadziornym uśmiechem.
- Nie dasz rady- powiedziała z wyższością.
- Ach tak?- zapytał I położył ręce na jej biodrach.
Ej! Łapy przy sobie szczylu.
- Tak.
- Chętnie spróbuję- przybliżył się jeszcze bardziej.
- Nie ma nic za darmo- powiedziała I spojrzała na jego usta.
Tylko nie to.
- Co byś chciała?- zapytał.
- Ciebie- powiedziała I wpiła się w jego usta.
Co jest kurwa?
Zarzuciła mu ręce na szyję, a on dał swoje pod jej koszulkę. Całowali się bardzo namiętnie, ale nie aż tak, żeby się pożerać.
Odsunęli się od siebie gdy zabrakło im powietrza i od razu wybuchnęli śmiechem.
O co chodzi? Czemu oni się śmieją?
- O kurwa. A myślałem, że ostatnim razem lepiej być nie mogło, a tu proszę- powiedział Matt, śmiejąc się z nimi.
On jako jedyny nie był zaskoczony ich zachowaniem.
- Nie doceniasz mnie- powiedziała z uśmiechem Vici I zeszła ostrożnie z blatu.
Podeszła do Matta i go przytuliła. Szepnęła mu coś na ucho, ale oczywiście nie słyszałem co. Odsunęła się od niego I posłała mu lekki uśmiech, który bardzo niepewnie odwzajemnił.
- Dobra, my lecimy- powiedział Lucas. Podszedł do Vici I dał jej buziaka w policzek.
- Do jutra księżniczko- powiedział Matt I wyszli.
Znowu powiedział do niej księżniczko.
Wróciłem do kuchni I nalałem sobie soku. Vici wróciła na górę już z kulami.
Wypiłem mój sok do końca i poszedłem do salonu, gdzie siedzieli już chłopacy.
Oglądaliśmy jakiś film. Dragon w pewnym momencie, spojrzał na okno I zmarszczył brwi. Popatrzyłem w tamtą stronę, ale nikogo, ani niczego tam nie było.
- To, jaki jest plan?- zapytał głośno, ale nie na tyle, żeby Vici to usłyszała.
- Pojedziemy tam i będziemy na niego czekać. Zawsze robi tak, że przyjeżdża, wygrywa, odbiera swoją wygraną i od razu jedzie. Trzeba czekać przed lotniskiem. Gdy wyjedzie, wtedy go złapiemy- powiedziałem cały nasz plan.
- No okej, powinno się udać- powiedział I wrócił do oglądania filmu.
Jakieś pół godziny później, chłopacy wrócili ze szkoły.
- Siemka- przywitał się Peter I poszedł na górę, zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć.
- Jak tam Vici?- zapytał Justin I usiadł obok nas na kanapie.
- Nie jest źle, chyba- powiedziałem.
Peter wrócił na dół i spojrzał na nas.
- Wychodzę- powiedział I poszedł.
Słyszałem, że wziął jakieś kluczyki, ale nie słyszałem, żeby wyjeżdżał z podjazdu. Zignorowałem to i wróciłem do oglądania.
Chcąc odłożyć telefon, niechcący zaobserwowałem Vici na Instagramie. Nie wiem, jak to się stało, ale się stało i nic nie mogę z tym zrobić. Przynajmniej teraz nie będę musiał na bieżąco sprawdzać, czy czegoś nie wstawiła, bo będzie mi się od razu wyświetlać.
- Ej!- krzyknął Justin, który przed chwilą poszedł zobaczyć co z Vici. - Gdzie jest Vici?
- Nie ma jej?- zapytałem w tym samym czasie co Eric.
- Nie ma.
- Zadzwoń do niej- zaproponował Dragon.
- Nikt z nas nie ma jej numeru, no może Peter, ale go nie ma- powiedział I usiadł zrezygnowany na kanapie.
- Na pewno wróci- zapewnił go Nathan.
- Mam taką nadzieję- powiedział smutno Justin.
Dosyć długo czekaliśmy, aż Vici wróci. W międzyczasie Justin zadzwonił do Petera, który powiedział mu, że Victoria jest z nim i nie mają się o co martwić.
Wziąłem znów telefon I wszedłem na Instagrama. Zobaczyłem, że Vici wstawiła nowe zdjęcie.
x_vici_x: Też za wami tęsknię a w szczególności za tym ślicznym rycerzem na pięknym rumaku @x_alexis_x <3
7392 polubień 4.7 komentarzy
x_alexis_x: No ejj!
Emilka_xx: Sam się o to prosiłeś ;* ^
Hermionek: Mogłeś się domyślić że tak zrobi. To było oczywiste 😝 ^^
x_dylanek_k: Kim ty w ogóle jesteś? Od jakiegoś roku komentujesz nam posty i tym podobne choć nawet cię nie znamy ^
matteju_uwu: Łatwo z nim!
Lauren_love: Ja dużo lepiej ujeżdżam a @x_alexis_x może potwierdzić 🤤
x_alexis_x: W życiu bym Ci nie dał i daj mi w końcu spokój ^
Cloe_daddy: Jak tam noga? Trener się zmartwił 😗
im_liam: Zapłacisz za to. A noga ją praktycznie nie boli ^
zobacz więcej
Musiałem coś napisać. Teraz na pewno zauważy, że ją dodałem, ale trudno.
Usłyszałem, że jakiś samochód wjeżdża na podjazd. Chwilę później do domu ktoś wszedł i było słuchać, że ktoś zdejmuje buty.
Justin wstał z miejsca I poszedł do przedpokoju.
- Gdzieś ty była!?- krzyknął gdy tylko ich zobaczył.
- Byłam pozwiedzać- powiedziała niewinnie.
- Z tą nogą? Czy ty jesteś poważna!?- coś myślę, że długo nie wytrzyma i zaraz się odpali, a wtedy nie będzie mu tak fajnie.
- Byłam autem- powiedziała spokojnie.
- Ale ja prowadziłem- powiedział szybko Peter.
Justin na niego spojrzał i posłał mu groźne spojrzenie.
- O jesteś- powiedziałem, wchodząc do przedpokoju.
- Jestem- powiedziała spokojnie.
- Nie miałem okazji Ci tego powiedzieć- zacząłem, a ona spojrzałam na niego niezrozumiale. - Ta akcja była świetna- powiedziałem, a Vici się zaśmiała.
- Wiem- powiedziała z wyższością.
- Jaka akcja?- zapytał Justin.
Chciałem mu powiedzieć, że nie jego interes, ale Vici mnie wyprzedziła.
- Nieważne- powiedziała szybko i się uśmiechnęła.
- No w sumie racja- powiedziałem.
- Jak to nieważne? Wy się tam pawie na tym blacie pie...- zaczął mówić Eric, wchodząc do przedpokoju, ale nie skończył, bo zakryłem mu buzię ręką.
- Co?- zapytał Justin.
Peter szepnął coś na ucho Vici, a ona pokiwała rozbawiona głową.
- Idę do siebie- powiedziała I poszła do góry.
Wróciliśmy wszyscy do salonu i zaczęliśmy rozmawiać o naszym planie.
Gdy wszystko było już ustalone, zaczęło się już ściemniać. Vici ani razu nie zeszła na dół.
Gdy wszyscy rozeszli się do pokoi, ja poszedłem do kuchni odstawić naczynia z salonu.
Jak wychodziłem z kuchni i podchodziłem do schodów, ktoś na mnie wpadł. Była to Vici. Złapałem ją w pasie, żeby nie upadła.
- Nic ci nie jest?- zapytałem.
- Wszystko dobrze- powiedziała.
- Na pewno?- zapytałem, uważnie jej się przyglądając.
- Tak, na pewno- powiedziała tak jakby nieobecnie.
- Nie odbierałaś telefonu- powiedziałem I od razu ugryzłem się w język.
- Skąd masz mój numer?- zapytała.
- Odkryłem kolejną twoją tajemnicę- powiedziałem z uśmiechem.
Uwolniła się z mojego uścisku I poszła do kuchni. Nalała sobie do szklanki soki i oparła się o blat. Widziałem, że nad czymś myśli i chyba nawet wiem nad czym.
- Vici- powiedziałem, ale nie zareagowała.
- Vici.
- Viciiii.
- Vici!- krzyknąłem, a ona spojrzała na mnie zdziwiona.
- Co?- zapytała.
- Mówię do ciebie od pięciu minut!- powiedziałem rozbawiony. - O czym tak myślisz?
- David dał Ci moi numer?- zapytała, a ja pokiwnałem głową. - Zabije gnoja- warknęła.
- Spokojnie- podszedłem do niej. - Sam se go wziąłem.
- Po co?- zapytała.
- Żeby mieć jakikolwiek kontakt do ciebie- wyjaśniłem.
- Ale po co?
- Bo chciałem mieć twój numer- powiedziałem. Widziałem, że chce znów zadać to pytanie, ale jej na to nie pozwoliłem. - Nie pytaj.
- No dobra- powiedziała, wywracając oczami.
- I nie wywracaj tymi oczami- warknąłem.
- Bo co?- zapytałaa, zakładając ręce pod biustem.
- Bo to- powiedziałem I wpiłem się w jej usta.
Pocałunek oddała dopiero po chwili.
Gdy się od siebie odsunęliśmy, popatrzyła na mnie groźnie.
- Co się z tobą dzieje?- zapytała.
- Nic. A co ma się dziać?- zapytałem, odsuwając się.
- Dziwnie się zachowujesz..
- Dziwnie?- zapytałem z uśmiechem.
- Tak. Jesteś zbyt miły jak na siebie i w dodatku pocałowałeś mnie dwa razy- powiedziała, machając rękami. - Co ty kombinujesz?
- Nic.
- Dowiem się wszystkiego, ale nie teraz, bo mi się nie chce- powiedziała I wyszła z kuchni.
Ma rację, coś kombinuje, ale nie jest to głównym powodem mojego zachowania, po prostu mi się podoba...
Poszedłem do swojego pokoju i położyłem się na łóżku. Cały czas myślałem o Vici, aż w końcu zasnąłem.
_______________________________
Mam nadzieję że wam się podoba
Jeśli są jakieś błędy to strasznie was przepraszam
Jeśli już tu jesteście to koniecznie zostawcie gwiazdkę I komentarz
Miłego dnia, wieczoru lub nocy
-justi-
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro