Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

16

Rzucił mnie na łóżko i zawisnął nade mną. Był tak blisko, że nasze klatki piersiowe się stykały i czułam jego oddech przy uchu.

- Teraz już nie jesteś taka cwana- powiedział I uśmiechnął się zwycięsko.

Nie wiedziałam co mam zrobić, więc po prostu patrzyłam mu w oczy, które były wpatrzone we mnie. 

- I co? Nic nie zrobisz?- zapytał z uśmiechem. 

- Zrobię- powiedziałam I obróciłam nas tak, że to ja na nim siedziałam. Uśmiechnęłam się zwycięsko- I co? Nic nie zrobisz?- powtórzyłam po nim. 

- Zrobię- powiedział I wpił się w moje usta. 

Nie oddawałam pocałunku, więc złapał mnie mocno za tyłek. Z moich ust wydobył się cichy jęk, przez który Liam dostał dostęp do środka.

Oddałam w końcu pocałunek. Walczyliśmy o dominację, ale jak to ja, musiałam przegrać. 

Liam przeniósł swoje ręce pod moją koszulkę i trzymał je na moich biodrach. Ciekawi mnie co on kombinuje, cały dzień był dla mnie miły. 

Gdy skończyło nam się powietrze, odsunęliśmy się od siebie. Spojrzałam mu przelotnie w oczy i z niego wstałam.

Wzięłam telefon I wybrałam numer do Matta, bo powiedziałam mu wcześniej, że do niego zadzwonię. 

- Hejka- powiedziałam gdy już odebrał. 

- Witaj- powiedział, a ja mogłabym się założyć, że się uśmiechnął. - Co było takie ważne, że nie mogłaś gadać?

- Musiałam coś zrobić- powiedziałam. 

- Co?- zapytał podejrzliwie. - A ty nie powinnaś być w szkole?

- Powinnam- przyznałam i położyłam się na łóżku obok Liama. 

- A czemu nie jesteś?

- Jak już mówiłam, musiałam coś zrobić- powiedziałam I się uśmiechnęłam. 

- Jesteś w domu?- zapytał.  

- Tak. 

- Będziemy za pół godziny- powiedział I się rozłączył. 

Odłożyłam telefon i wzdychając, zakryłam twarz dłońmi. Przecież oni się wkurwią, jak się dowiedzą, że skręciłam kostkę. 

Czułam, że Liam się na mnie gapi, więc też na niego spojrzałam. 

- Kto to był?- zapytał. 

- Mój przyjaciel- odpowiedziałam i odwróciłam od niego wzrok.

Patrzyłam w sufit. 

- Ten sam co wcześniej?- co on taki ciekawski?

- Ta- odpowiedziałam. - Będzie tu za pół godziny. 

- Eee, no okej- powiedział po chwili. 

- Możesz już wyjść?- zapytałam i na niego spojrzałam. 

- Nie- powiedział z uśmiechem I spojrzał w sufit. - Gdzie są Twoje zdjęcia?

- Nie ma- powiedziałam obojętnie. 

- Okej- powiedział.

Spojrzałam na niego. Był uśmiechnięty i wpatrywał się w mój sufit. 

- Wiem, że jestem cudowny, ale nie musisz się na mnie gapić- powiedział I spojrzał na mnie z jeszcze większym uśmiechem.

Przewróciłam oczami, ale dalej na niego patrzyłam. 

W ciszy patrzyliśmy sobie w oczy. Liam kilka razy spojrzał na moje usta, ale ja za każdym razem to ignorowałam.

Odwróciłam w końcu wzrok, przenosząc go przed siebie, czyli na sufit. Zastanawiałam się, czemu to zrobił I czemu tak dziwnie się dzisiaj zachowuje.

Chwila, on jest w drużynie, więc pewnie założył się, że mnie przeleci. Co za gnój. Muszę pogadać z Maxem, żeby dowiedział się, czy to prawda. 

Usłyszałam pukanie do drzwi, ale nic sobie z tego nie zrobiłam. Chwilę później do pokoju ktoś wszedł, a ja dalej patrzyłam tępo w sufit. 

- Dzwoniłem do ciebie!- krzyknął, a ja od razu na niego spojrzałam.

Był to Lucas. 

Wstałam powoli z łóżka, a on od razu do mnie podszedł I przytulił. Podniósł mnie tak, że musiałam owinąć się nogami wokół jego pasa. 

- Puść mnie- powiedziałam rozbawiona. 

- Nie chce- powiedział I mocniej mnie przytulił. 

- Zaraz mnie udusisz- zaśmiałam się. 

- Sorki- powiedział I postawił mnie na ziemię.

Gdy tylko stanęłam, skrzywiłam się lekko z bólu, a oni to zauważyli i spojrzeli na moją nogę. 

- Czyli to była ta ważna sprawa- powiedział Matt I mnie przytulił. 

- Co się stało?- zapytał Lucas. 

- Mały wypadek na wf- powiedziałam. 

- To coś poważniejszego?- tym razem Matt zadał pytanie. 

- Skręcona- wtrącił się Liam. - Idę, pa. 

- Pa- uśmiechnęłam się lekko do niego.

Gdy już wyszedł, chłopcy od razu spojrzeli na mnie z uniesioną brwią i założyli ręce na biodrach. 

- Co?- zapytałam, siadając na łóżku. 

- Jak to, co!?- uniósł się Lucas. 

- Jak tu weszliśmy, leżeliście i to w dodatku na jednym łóżku!- dokończył Matt. 

- No właśnie, leżeliśmy i nic więcej- warknęłam I opadłam na poduszki. 

Chwilę później oni położyli się po obu moich stronach. 

- Wybacz- pierwszy odezwał się Matt. 

- Luzik- powiedziałam spokojnie. 

- Jak noga?- zapytał Lucas. 

- Boli. 

- A jak to się w ogóle stało?- zapytał Matt, a ja na niego spojrzałam. 

- Graliśmy w kosza I jakaś suka mnie popchnęła, a ja źle stanęłam I upadłam- powiedziałam w skrócie. - Nie muszę chodzić do szkoły przez dwa tygodnie- dodałam z uśmiechem. 

- I co my tam będziemy robić bez ciebie?- zapytał oburzony Lucas. 

- Macie Maxa I jego ekipę- powiedziałam rozbawiona. 

- No okej... Niech Ci będzie- powiedział nieprzekonany Matt. - A teraz opowiadaj, o co pokłóciłaś się z Justinem.

- Powiedziałam, że nie będzie mi mówił co mam robić, bo nie jest nikim dla mnie ważnym. 

- Mocne- uznał Lucas. - A mogę wiedzieć, czemu Liam tu leżał?

- Był ze mną w szpitalu i cały dzień był jakiś dziwny..

- Dziwny?- zapytał Matt. 

- No, miły był i dało się z nim porozmawiać- odpowiedziałam. - A był tutaj, bo się uparł, że pomoże mi wejść na górę- powiedziałam I zamilkłam. 

Chłopcy popatrzyli na siebie, posyłając sobie porozumiewawcze spojrzenia. 

- Było coś więcej- oznajmił Lucas I zmrużył na mnie oczy. 

- A ty nie chcesz powiedzieć co- dodał Matt. 

- Więc albo powiesz po dobroci- zatrzymał się Lucas. 

- Albo wyciągniemy to z ciebie siłą- dokończył Matt. 

- Wszystko wam już powiedziałam- starałam się brzmieć wiarygodnie, ale chyba mi nie wyszło, bo chwilę później leżałam pod Mattem, który mnie łaskotał. 

- Przestań- krzyknęłam. 

- Najpierw powiesz nam, co jeszcze się wydarzyło- powiedział spokojnie Lucas. 

- Wszystko już wam powiedziałam- powiedziałam, nie przestając się wiercić. 

- Kłamiesz- powiedział Matt, przestając mnie łaskotać na chwilę.

Nie miałam już siły. 

- Mówisz, czy mam kontynuować?- zapytał z uśmiechem Matt. 

- Powiedziałam już wam wszystko- powiedziałam, a on znów zaczął mnie męczyć. 

- Aaa!- pisnęłam. - Pomocy!- krzyknęłam na cały dom. 

- Powiedz, bo nie przestanie- powiedział Lucas. 

- Całowaliśmy się!- krzyknęłam, a Matt momentalnie przestał. 

Ostrożnie wstaliśmy z łóżka I poprawialiśmy ubrania, gdy drzwi do pokoju otworzyły się z hukiem, a do środka wyszedł Liam, a za nim Dragon I jego bracia. 

- Co się dzieje?- zapytał chyba Paul. 

- Nic- powiedział Matt I razem z Lucasem zasłonili mnie swoimi ciałami. 

- To, czemu Vici krzyczała, a teraz ją zasłaniacie?- zapytał Dragon. 

- Eee...- spojrzeli na siebie a później na mnie, nie wiedząc, co mają powiedzieć, a ja wzruszyłam ramionami, bo też tego nie wiedziałam. 

- Nic się nie stało- powiedziałam w końcu. 

- To, czemu krzyczałaś?- zapytał Liam.

Gdy nic nie odpowiedziałam, ktoś zaczął iść w moją stronę, a przez to, że chłopcy się nie ruszyli, mogłam się domyślić, że to Liam. 

- Co się dzieje?- zapytał cicho. 

- Nic- powiedziałam I się zaśmiałam, wspominając to, co przed chwilą się działo.

Złapałam się za brzuch, bo zaczął mnie już z tego śmiechu boleć, a on to zauważył i spojrzał na mnie zmartwiony. 

- Widzę właśnie- powiedział I podszedł do mnie bliżej.

Zaczęłam się znowu śmiać, trzymając się z brzuch. Chwilę później Matt I Liam też zaczęli się śmiać. 

- Skończ się śmiać- powiedział roześmiany Lucas.

- N...nie Mo...gę- powiedziałam. 

- Z czego wy się śmiejecie?- zapytał Patrick. 

- B...bo ona...- zaczął Matt, ale nie dokończył, bo uderzyłam go nogą w zgięcie kolana, przez co upadł na ziemię. 

Ja z Lucasem zaczęłyśmy się jeszcze bardziej śmiać, a Eric też parsknął śmiechem.

Jako pierwsza przestałam się śmiać I tylko patrzyłam, jak reszta się śmieje. 

Gdy zdałam sobie sprawę z tego, że teraz Dragon ma nieco lepszy widok na moją twarz, momentalnie się uspokoiłam.

Usiadłam na ziemi, bo nie dałabym rady już dłużej stać, przez ból brzucha i nogi. 

- Wszystko w porządku?- zapytał Liam, a wszyscy na mnie spojrzeli. 

- Mhm- mruknęłam. - Noga mnie boli. 

- Przyniosę Ci leki- powiedział I wyszedł z pokoju. 

Położyłam się na ziemi i zakryłam twarz dłońmi. Czemu to musi tak cholernie boleć? Ledwo powstrzymywałam się od płaczu. Niby miałam już kiedyś skręconą kostkę, ale na pewno tak bardzo nie bolała. 

Poczułam coś bardzo zimnego na kostce. Syknęłam z bólu I chciałam zabrać nogę, ale nie dałam rady, bo ktoś ją złapał.

- To boli- powiedziałam cicho.

- Wiem, ale zaraz będzie lepiej- powiedział Liam.

- Hej, skarbie- powiedział Matt. - Spójrz na mnie- powiedział, a ja pokręciłam głową.

- Zabije szmatę- warknął Liam.

Ktoś się cicho zaśmiał, ale nam nie było wcale do śmiechu.

- Skarbie- mruknął Matt. Odsłoniłam twarz i na niego spojrzałam. - W skali od jeden do dziesięć, jak bardzo cię boli.

- Trzynaście- mruknęłam.

Wszyscy cały czas byli w moim pokoju. Nikt stąd nie wyszedł i każdy patrzył się na mnie.

- Jadłaś coś dzisiaj?- zapytał w końcu Lucas.

- Nie zaczynaj znowu- warknęłam.

- Czyli nie, super- powiedział. - Ile razy mamy Ci jeszcze powtarzać, że...

- Daj jej spokój- przerwał Matt.

Podniosłam się na łokciach i na nich spojrzałam. Posyłali sobie nawzajem mordercze spojrzenia. Nikt nawet nie śmiał się odezwać.

- Chyba nie chcesz, żeby znowu musiała przez to wszystko przechodzić, nie?- zapytał Lucas.

- Nie, ale ona też nie, więc się raczej pilnuje- warknął Matt.

Chłopaki przyglądali się temu z niezrozumieniem wypisanym na twarzach.

- Co ty jej tak bronisz, co?- zapytał z kpiną w głosie, Lucas. - Podoba Ci się, czy jak?

- To moja przyjaciółka, deklu- odpowiedział I wstał.

Stali bardzo blisko siebie. Bałam się, że zaraz się pobiją, a wiem, że są w stanie to zrobić o byle głupotę.

- Kiedyś Ci się podobała, nie pamiętasz?- zapytał wrogo Lucas.

- Pamiętam, ale to ty chciałeś ją przelecieć na tej pieprzonej imprezie- warknął Matt I dźgnął go palcem w klatkę piersiową.

- Bo ta szmata mi coś dosypała!- bronił się Lucas.

Patrzyłam na to wszystko zdziwiona, to nie tak, że o tym nie wiedziałam, bo gdy się to działo byłam trzeźwa, po prostu nie wierzę, że w takiej sytuacji są w stanie sobie wypomnieć coś, co już dawno odeszło w zapomniane.

- Co z tego!?- krzyknął Matt. - To nie zmienia faktu, że prawie ją...- nie dokończył, bo po postanowiłam to przerwać.

- Uspokójcie się!- krzyknęłam bardzo głośno.

Od razu na mnie spojrzeli. Patrzyłam na nich groźnym wzrokiem, czyli takim, jakim patrzy Dark Devil. Wzrokiem niewznoszącym sprzeciwu.

- Co wy odwalacie?- zapytałam już nieco spokojniej.

- Znowu nie jesz- zaczął Lucas, a Matt spojrzał na niego tym swoim groźnym spojrzeniem.

- Odpuść- warknął.

Przewróciłam oczami, bo znowu zaczynają. Lucas już chciał coś mu odpowiedzieć, ale wcisnęłam mu się w zdanie.

- Koniec, chyba że chcecie, żebym wstała, a to źle się dla was skończy- powiedziałam poważnie.

Posłali sobie jeszcze po jednym spojrzeniu i podeszli do mnie.

- Sorki- powiedział Lucas.

- Luzik- powiedziałam obojętnie.

- Ja naprawdę nie chciałem wtedy tego zrobić...- powiedział zmartwiony.

- Luzik- odpowiedziałam. - To było dawno i nie prawda- dodałam z uśmiechem.

Ruszyłam lekko nogą, od razu się krzywiąc. Liam złapał lekko moją nogę tak, żebym nie mogła nią ruszyć i spojrzał na mnie znacząco. Zaciągnęłam usta w cienką linię I uśmiechnęłam się niewinnie.

- Coś komuś dzwoni- powiedział Dragon.

Okazało się, że to mój telefon.

- Podasz? Tam leży- powiedziałam do niego i pokazałam na urządzenie leżące na łóżku.

Podał mi dzwoniący telefon, wcześniej patrząc na wyświetlacz. Zmarszczył brwi i mi go podał. Nieznany. Odebrałam połączenie i przyłożyłam do ucha.

- Halo?- zapytałam.

- Czy dodzwoniłem się do niejakiej Victorii Black?- zapytała osoba po drugiej stronie, a ja zmarszczyłam brwi.

- Zależy, o co chodzi- mruknęłam.

- Nazywam się Dominic Jones. Zajmuje się sprawą śmierci niejakiego Harry’ego Stylesa- powiedział, a ja zamarłam. - Rozmawiam z panią Victorią, tak?

- Tak, to ja- powiedziałam.

Rozejrzałam się po pokoju I zobaczyłam, że wszyscy uważnie mi się przyglądają.

- Nie mogę zbyt dużo powiedzieć przez telefon. Wyślę pani adres i godzinę, tam przekażę wszystkie informacje- powiedział.

- Jasne- powiedziałam.

Skoro do mnie dzwonią, to chłopacy chyba mieli rację, z tym że coś znaleźli...

- To do zobaczenia- powiedział I się rozłączył.

Siedziałam z telefonem przy uchu jeszcze chwilę, patrząc w jeden punkt przed sobą.

Zamrugałam kilka razy, żeby wyostrzyć obraz i pozbyć się łez zbierających się w moich oczach.

Oddaliłam telefon i spojrzałam na wiadomość z miejscem i godziną spotkania. Mieliśmy się spotkać za pół godziny obok galerii handlowej. A miałam nie chodzić po sklepach, trudno.

- Wszystko w porządku?- zapytał Eric.

- Minę miałaś, jakbyś dowiedziała się o czyjeś śmierci- dodał Liam.

- Tak, tak Wszystko w porządku- powiedziałam I żeby dodać moim słowom trochę wiarygodności, uśmiechnęłam się lekko.

Powoli podniosłam się z ziemi. Zdałam sobie sprawę z tego, że nie mam tu żadnego auta, więc nie mam jak dostać się na miejsce.

Podeszłam powoli do łóżka, czując na sobie spojrzenia osób przebywających w moim pokoju.

Usiadłam na nim i spuściłam głowę, żeby nie było widać mojej twarzy. Spojrzałam na godzinę, zostało mi 25 minut, a nawet nie mam auta.

Myśl, myśl, myśl. Wiem, w przedpokoju leżą klucze od chłopaków, muszę jedne wziąć i szybko pojechać. Tylko nie wiem, czy dam radę z tą nogą... Muszę tam pojechać, więc nie mam innego wyjścia.

- Nad czym tak myślisz?- zapytał Lucas, siadając obok mnie.

- Szczerze?- zapytałam, a wszyscy tu obecni kiwnęli głowami. - Jakie auta macie- powiedziałam, patrząc na Liama.

- Serio?- zaśmiał się Matt, a ja pokiwałam z uśmiechem głową.

- Pokaże ci, jak będziesz miała już zdrową nogę- powiedział Liam.

- Gdzie są moje kule?- zapytałam, szukając wzrokiem przedmiotów, choć wiedziałam, że zostały na dole.

- Na dole chyba- powiedział Carl. - Mogę Ci je tu przynieść.

- Poradzę sobie- powiedziałam I wstałam z łóżka.

- A ty dokąd?- zapytał Liam, stając mi na drodze.

- Napić się- wymyśliłam na szybko.

- Mogę Ci przynieść- zaproponował.

- Poradzę sobie, serio- powiedziałam I go wyminęłam.

Gdy dochodziłam do schodów, poczułam, że ktoś mnie podnosi. Oczywiście był to Liam, bo któż inny mógł to zrobić.

- Co ty odwalasz?- zapytałam.

- Nie chciałaś, żebym Ci przyniósł, więc cię niosę- powiedział z uśmiechem. 

Kiedy weszliśmy do kuchni, posadził mnie na blacie, a sam nalał mi soku. Podał mi go, a ja powoli się napisałam. 

- My będziemy się już zbierać mała- powiedział Lucas I stanął między moimi nogami. Przytuliłam go, a on oddał uścisk. 

- No okej- powiedziałam cicho, żeby wyglądało, że mi się to nie podoba. - A mała, to jest, Twoja pała- dodałam z uśmiechem. 

- Oj grabisz sobie- powiedział, odsuwając się. 

- Grabie to ja liście w jesień- odpowiedziałam. 

- Chętnie ci pomogę- powiedział z zadziornym uśmiechem. 

- Nie dasz rady- powiedziałam z wyższością. 

- Ach tak?- zapytał I położył ręce na moich biodrach. 

- Tak. 

- Chętnie spróbuję- przybliżył się jeszcze bardziej. 

- Nie ma nic za darmo- powiedziałam I spojrzałam na jego usta.

To nie tak, że chce go pocałować, po prostu od czasu do czasu trzeba zrobić małe przedstawienie. 

- Co byś chciała?- zapytał I puścił mi oczko, mówiące, że mam powiedzieć coś, co całkowicie zbije z nóg naszą widownię. 

- Ciebie- powiedziałam I wpiłam się w jego usta. 

Zarzuciłam mu ręce na szyję, a on swoje wsunął pod moją koszulkę. Całowaliśmy się bardzo namiętnie, ale nie aż tak, żeby się pożerać.

Odsunęliśmy się od siebie gdy zabrakło nam powietrza i od razu wybuchnęliśmy śmiechem, widząc ich miny. 

- O kurwa. A myślałem, że ostatnim razem lepiej być nie mogło, a tu proszę- powiedział Matt, śmiejąc się z nami. 

- Nie doceniasz mnie- powiedziałam z uśmiechem I zeszłam ostrożnie z blatu.

Podeszłam do Matta i go przytuliłam. 

- Będziemy musieli pogadać- szepnęłam.   

- Coś się stało?- zapytał równie cicho co ja. 

- Nie, po prostu muszę z tobą pogadać- powiedziałam I się od niego odsunęłam.

Posłałam mu lekki uśmiech, który niepewnie odwzajemnił. 

- Dobra, my lecimy- powiedział Lucas. Podszedł do mnie I dał mi buziaka w policzek. 

- Do jutra księżniczko- powiedział Matt I wyszli. 

Zobaczyłam, czy nikogo nie ma za mną i szybko wzięłam jedne z kluczyków wiszących przy drzwiach. Schowałam je do kieszeni, wzięłam swoje kule I zaczęłam iść w kierunku schodów. 

- Może Ci pomogę?- zapytał głos za mną.

Odwróciłam się I zobaczyłam Dragona. 

- Nie trzeba, poradzę sobie- powiedziałam I z powrotem się odwróciłam, by pójść do góry.

Czułam na sobie palące spojrzenie Dragona, co było strasznie irytujące. 

Gdy weszłam już do swojego pokoju, zamknęłam drzwi na klucz I wzięłam do ręki telefon. Zostało mi 10 minut do spotkania. Nie zdążę.

Otworzyłam okno I spojrzałam w dół. Nie jest źle, powinnam dać radę zeskoczyć, ale może być problem z nogą... 

Trudno. Raz się żyje. Weszłam na parapet I wyszłam przez okno. Spojrzałam jeszcze w dół i zaczęłam odliczać od pięciu. Wzięłam głęboki wdech I skoczyłam.

Syknęłam z bólu gdy moja noga zetknęła się z ziemią. Zignorowałam ból i ruszyłam w stronę garażu. 

Weszłam do środka I nacisnęłam przycisk na kluczu, by znaleźć auto, do którego mam klucze.

Okazało się, że wzięłam klucze z auta od Liama. Zabije mnie, jak się dowie, ale trudno. 

Wsiadłam do auta I je odpaliłam. Zapięłam pasy i wyjechałam z garażu. Starałam się jechać cicho i chyba mi się to udało, bo nikt nie wyszedł z domu. 

Przez całą drogę do centrum handlowego towarzyszył mi okropny ból w kostce. Na miejsce dojechałam spóźniona o pięć minut.

W trakcie jazdy wysłałam wiadomość do niejakiego Dominica, że się trochę spóźnię. 

Wysiadłam z auta z telefonem w ręce i od razu syknęłam, krzywiąc się z bólu. Ugryzłam się w wargę i zamknęłam auto. Spojrzałam na telefon. Miałam jedną nieprzeczytaną wiadomość I to w dodatku od Petera. 

Peter
Wiem, że wzięłaś auto Liama

Jestem w stanie cię kryć, jeśli jak wrócisz wszystko mi opowiesz

Ja
Jasne

Nie wiem kiedy będę

Muszę lecieć

Napisałam I rozejrzałam się dookoła. Moją uwagę, przykuł mężczyzna, który mi się przyglądał. Spojrzał na telefon i coś na nim napisał. Chwilę później przyszła mi wiadomość.

Od: Nieznany
Fajne auto

Jak podniosłam wzrok, Dominic szedł w moją stronę.

- Dzięki, ale nie jest moje- powiedziałam, gdy był już wystarczająco blisko. 

- Nie? To, kogo- zapytał z uśmiechem.

Przyjrzałam mu się dokładniej. Był ubrany w ciemne poprzecierane dżinsy I białą opinają koszulkę. Swoje ciemne włosy postawione miał lekko do góry. Oczy miał podobnego koloru do moich, tylko że były bardziej niebieskie. 

- Współlokatora- odpowiedziałam z uśmiechem. - Ja mam lepsze. 

- To, czemu nim nie przyjechałaś?  

- Bo nie miałam czasu po żadne z nich jechać- odpowiedziałam I spojrzałam na telefon, który znowu zawirował.

Schowałam go do kieszeni I z powrotem spojrzałam na mężczyznę. 

- No dobra. Mam nadzieję, że kiedyś je zobaczę- powiedział I gestem głowy pokazał, żebym szła za nim. 

Gdy postawiłam pierwszy krok, dosyć głośno syknęłam z bólu. Dominic odwrócił się w moją stronę I spojrzał na kostkę, którą trzymałam. 

- Wszystko dobrze?- zapytał zmartwiony. 

- Tak, tak- powiedziałam I starałam się lekko uśmiechnąć, ale chyba mi to nie wyszło I zamiast tego na mojej twarzy pojawił się grymas bólu. 

- Widzę właśnie- powiedział i wziął mnie pod rękę. - Co się stało?

- Z tego co wiem, mieliśmy rozmawiać o Harrym- warknęłam. 

- Mieliśmy- zgodził się ze mną. - Ale najpierw powiesz mi, co się stało- powiedział poważnie. 

Weszliśmy do galerii i poszliśmy do jakiejś kawiarni. Siedzieliśmy w ciszy, nie odzywaliśmy się do siebie. On czekał, aż powiem mu, co mi się stało, a ja aż powie mi coś o Harrym. 

- To co, mówisz? Bo wiesz, ja mogę siedzieć tu cały dzień- powiedział I oparł głowę na rękach. 

- Skręciłam kostkę, koniec historii- powiedziałam obojętnie. 

- Czekaj, to jak ty jechałaś autem z tą nogą?- zapytał zdziwiony. 

- Łatwo nie było, ale mam już w tym wprawę- wzruszyłam ramionami. - A teraz gadaj, co masz. 

- To, czemu nie powiedziałaś? Przyjechałbym po ciebie, lub kiedy indziej byśmy się spotkali. 

- Chłopacy mieli już jakieś podejrzenia o tym, że Harry jednak żyje, ale nie chcieli mnie w to wtajemniczać, bo nie byli pewni i też nie było mnie w LA- powiedziałam poważnie. 

- Ich podejrzenia są słuszne- powiedział, a ja spuściłam głowę. 

- Ale jak, skoro wykrwawił się na moich oczach? To nie był on?- zapytałam z nadzieją w głosie. 

- Najprawdopodobniej... 

- Super. Po prostu zajebiście. Przez jakiś rok, starałam się nie załamać po jego rzekomej śmierci, a teraz się dowiaduje, że to wcale nie był on- warknęłam. 

- Najważniejsze jest to, że istnieje możliwość, że on jednak żyje i ma się dobrze- powiedział pocieszająco. 

- Dokładnie...

Siedzieliśmy w kawiarni już od godziny. Dowiedziałam się, że Dominic nie może pomóc szukać Harry’ego, więc muszę zrobić to sama.

Nie będę mówić o tym spotkaniu chłopakom, w końcu oni też przestali mnie wtajemniczać w różne rzeczy.

- Ja się będę już zbierać, bo znajomy mnie kryje i nie wiem, jak długo jeszcze da radę- powiedziałam I wyjęłam telefon, by sprawdzić wiadomości. 

- Jasne, jeśli będziemy mieć coś więcej, zadzwonię- powiedział I posłał mi drobny uśmiech, który odwzajemniłam. 

Spojrzałam na telefon I weszłam w wiadomości z Peterem. 

Peter
Uważaj na nogę

Napisz jak coś

Chwila, jak z nogą pojechałaś autem???

Jak będziesz wracać to napisz, przyjadę po ciebie

Ja
Uważam

Nie był to pierwszy raz

Jestem w galerii, możesz przyjechać

Peter
Już jadę

Zaraz będę

Wstałam od stołu, co uczynił też Dominic. Wyszliśmy z galerii I każde z nas poszło do swoich aut. 

Usiadłam na masce i wyjęłam telefon. Postanowiłam w końcu dodać zdjęcie Alexa, żeby się na nim zemścić. 

Gdy zdjęcie już się opublikowało, usłyszałam kroki gdzieś z boku. Spojrzałam w tamtą stronę I zobaczyłam Petera. 

- Hejka- powiedziałam I zeszłam z maski.

Podałam mu kluczyki I usiadłam na miejsce pasażera. 

- Cześć- powiedział I odpalił samochód. - A teraz, opowiadaj. 

- Eee... Musiałam coś załatwić- powiedziałam. 

- Wyszłaś z domu najprawdopodobniej przez okno, wzięłaś auto Liama I jechałaś nim ze skręconą kostką. Co było takie ważne?- zapytał I spojrzał na mnie przez chwilę.

Westchnęłam i zaczęłam mówić. 

- Zadzwonił do mnie gościu, który zajmował się sprawami związanymi ze śmiercią mojego przyjaciela- powiedziałam. 

- I czego się dowiedziałaś?- zapytał, uważnie patrząc na drogę. 

- Jest możliwość, że on jednak żyje...- powiedziałam cicho. 

W drodze powrotnej powiedziałam mu wszystko, co mogłam. Obiecał mi, że nie powie tego chłopakom i jak będę chciała, to mi w tym pomoże. 

- Dobra- powiedział Peter gdy wjeżdżaliśmy na podjazd. - Postanowiłem pokazać Ci trochę okolice, a jeśli chodzi o auto, to przypadkiem wziąłem od Liama. 

- Okej- powiedziałam I wysiadłam z auta. 

Weszliśmy do domu. Ściągnęliśmy buty i zaczęliśmy iść w stronę schodów z nadzieją, że nikt nas nie zauważy. Na nasze nieszczęście, gdy przechodziliśmy obok kuchni, wychodził stamtąd Justin. 

- Gdzieś ty była!?- krzyknął gdy tylko nas zobaczył. 

- Byłam pozwiedzać- powiedziałam, niewinnie na niego patrząc. 

- Z tą nogą? Czy ty jesteś poważna!?- Oj nie dam się tak traktować. 

- Byłam autem- starałam się brzmieć spokojnie. 

- Ale ja prowadziłem- powiedział szybko Peter.

Justin na niego spojrzał i posłał mu groźne spojrzenie. 

- O jesteś- powiedział Liam, wchodząc do przedpokoju. 

- Jestem- powiedziałam spokojnie. 

- Nie miałem okazji Ci tego powiedzieć- zaczął, a ja spojrzałam na niego niezrozumiale- ta akcja była świetna- powiedział, a ja się zaśmiałam. 

- Wiem- powiedziałam z wyższością. 

- Jaka akcja?- zapytał Justin.

Liam chciał coś powiedzieć, ale ja byłam pierwsza. 

- Nieważne- powiedziałam szybko i się uśmiechnęłam. 

- No w sumie racja- powiedział Liam. 

- Jak to nieważne? Wy się tam pawie na tym blacie pie...- zaczął mówić Eric, wchodząc do przedpokoju, ale nie skończył, bo Liam zakrył mu buzię ręką. 

- Co?- zapytał Justin. 

- Idę do siebie- powiedziałam I poszłam do góry. 

Weszłam do pokoju I od razu rzuciłam się na łóżko. Poczułam, że moje powieki robią się ciężkie, a chwilę później już spałam. 

___

Nie wiem, ile spałam, ale chyba długo, bo zaczęło się już ściemniać.

Wstałam z łóżka, uważając na nogę i wyszłam z pokoju, zabierając wcześniej telefon.

Zeszłam ze schodów i chciałam pójść do kuchni, ale na kogoś wpadłam. Był to Liam. Złapał mnie w pasie, żebym nie upadła. 

- Nic ci nie jest?- zapytał. 

- Wszystko dobrze- powiedziałam. 

- Na pewno?- zapytał, uważnie mi się przyglądając. 

- Tak, na pewno- powiedziałam jakby nieobecnie. 

- Nie odbierałaś telefonu- powiedział, a ja zaczęłam się zastanawiać, skąd on ma mój numer. 

- Skąd masz mój numer?- zapytałam. 

- Odkryłem kolejną twoją tajemnicę- powiedział z uśmiechem. 

Uwolniłam się z uścisku i poszłam do kuchni.
Nalałam sobie soku do szklanki i oparłam się o blat.

Zastanawiałam się, skąd ma mój numer i chyba już wiem. Jedyną osobą, której go dawałam, był David. To on musiał mu go dać, nie ma innej możliwości. No, chyba że Oliver gdzieś go znalazł, w końcu jest hakerem. 

- Vici!- krzyknął Liam, a ja spojrzałam na niego zdziwiona. 

- Co?- zapytałam. 

- Mówię do ciebie od pięciu minut!- powiedział rozbawiony. - O czym tak myślisz?

- David dał Ci mój numer?- zapytałam, a on pokiwał głową na tak. - Zabije gnoja- warknęłam. 

- Spokojnie- podszedł do mnie. - Sam se go wziąłem. 

- Po co?- zapytałam, nie rozumiejąc, czego on ode mnie chce. 

- Żeby mieć jakikolwiek kontakt do ciebie- wyjaśnił. 

- Ale po co? 

- Bo chciałem mieć twój numer- powiedział, a ja chciałam zapytać, po co, ale nie pozwolił mi nic powiedzieć. - Nie pytaj. 

- No dobra- powiedziałam, wywracając oczami. 

- I nie wywracaj tymi oczami- warknął. 

- Bo co?- zapytałam, zakładając ręce pod biustem. 

- Bo to- powiedział I wpił się w moje usta. 

Pocałunek oddałam dopiero po chwili.

Gdy się od siebie odsunęliśmy, popatrzyłam na niego groźnie. 

- Co się z tobą dzieje?- zapytałam. 

- Nic. A co ma się dziać?- zapytał, odsuwając się ode mnie. 

- Dziwnie się zachowujesz...

- Dziwnie?- zapytał z uśmiechem. 

- Tak. Jesteś zbyt miły jak na siebie i w dodatku pocałowałeś mnie dwa razy- powiedziałam, machając rękami. - Co ty kombinujesz?

- Nic. 

- Dowiem się wszystkiego, ale nie teraz, bo mi się nie chce- powiedziałam I wyszłam z kuchni. 

Poszłam do swojego pokoju. Na szczęście, nie było w nim Dragona, więc na spokojnie mogę się umyć.

Wzięłam wszystkie potrzebne rzeczy I poszłam do łazienki. 

Zamknęłam drzwi na klucz I zaczęłam napuszczać wodę do wanny. Odwinęłam bandaż I związałam włosy w luźnego koka. 

Rozebrałam się i weszłam do wody. Wzięłam do ręki książkę, którą tu wzięłam i zaczęłam ją czytać.

Siedziałam tam naprawdę długo I strasznie nie chciało mi się wychodzić, ale musiałam. 

Odłożyłam książkę I uważając na nogę, wyszłam z wanny. Owinęłam się ręcznikiem I podeszłam do lustra, aby wykonać swoją wieczorną pielęgnację twarzy. 

Po zrobieniu jej wytarłam swoje ciało I ubrałam się w piżamę. Rozpuściłam włosy I je rozczesałam.

Wyszłam z łazienki I wchodząc do pokoju, zobaczyłam Dragona siedzącego na łóżku I patrzącego się w ścianę. 

- Wszystko w porządku?- zapytałam cicho.

Carl od razu na mnie spojrzał, jego wzrok był jakiś nieobecny. 

- Tak, czemu pytasz?- zapytał, wstając z łóżka. 

- Wydajesz się jakiś nieobecny..

- Spokojnie, wszystko jest w porządku- powiedział I się lekko uśmiechnął. 

- No okej, skoro tak uważasz..- powiedziałam. - Łazienka jest wolna, możesz iść, jak chcesz- dodałam, siadając na łóżku. 

- Dzięki- powiedział I wyszedł z pokoju. 

Chwilę później wrócił ze swoimi rzeczami i poszedł do łazienki.

Położyłam się na plecach i tępo patrzyłam w sufit. Czemu ja nie ukrywam twarzy!? Ale ja jestem mądra. Zapomniałam o tym, że mieszkam ze swoim największym wrogiem pod jednym dachem i to w dodatku w jednym pokoju. 

Przez to wszystko, zapomniałam zawinąć z powrotem nogi. Usłyszałam cechę pukanie do środka, więc spojrzałam w tamtą stronę.

Drzwi się lekko uchyliły, a do pokoju zajrzała głowa Petera. 

- Hejka- powiedział, widząc, że na niego patrzę- mogę wejść?

- Hej, jasne- powiedziałam z uśmiechem i podniosłam się do pozycji siedzącej.

Peter wszedł do środka, a w ręce miał chyba jakąś apteczkę. 

- Tak myślałem, że nie zawiniesz tego- powiedział, najwidoczniej widząc, jak przyglądam się pudełku w jego ręce. 

- Zapomniałam o tym- przyznałam. 

Peter usiadł na łóżku I wyjął z apteczki potrzebne rzeczy. 

- Daj nogę- powiedział, a ja posłusznie mu ją dałam.

Rozmawialiśmy na różne tematy, pytał co z nogą i jak długo nie będę mogła chodzić. Była już godzina 21 I nie wiedzieć czemu robiłam się już trochę śpiąca. 

- Dziękuję- powiedziałam w pewnym momencie. 

- Za co?- zapytał zmieszany. 

- Za pomoc, za to, że mnie kryłeś- powiedziałam I się do niego przytuliłam. 

- Nie masz za co dziękować, w końcu tak robią przyjaciele- powiedział I zaczął gładzić mnie po plecach. 

Chciałam mu powiedzieć, że nie zasługuje na jego przyjaźń, bo zabiłam mu ojca, ale nie mogłam tego zrobić, bo wiedziałby, kim jestem.

Z łazienki wyszedł Dragon, ale ja i tak nie odsunęłam się od Petera. Potrzebowałam teraz jego bliskości, a on zdawał się to w pełni rozumieć. 

Dragon chyba dalej stał przy drzwiach od garderoby, bo Peter zaczął machać dziwnie ręką, a chwilę później słyszałam, że ktoś wychodzi z pokoju. 

- Jakbyś chciała o czymś pogadać, to pamiętaj, że zawsze możesz do mnie przyjść- powiedział Petera, a ja kiwnęłam lekko głową. 

- Jasne, jak coś to przyjdę- powiedziałam, chociaż wiedziałam, że nie będę mogła tego zrobić. 

Odsunęłam się od niego I westchnęłam. Kolejną noc będę musiała spędzić z moim wrogiem w jednym łóżku. 

- Co jest?- zapytał Peter, uważnie mi się przyglądając. 

- Nie chce z nim spać...- powiedziałam cicho, bawiąc się palcami. 

- To śpij u mnie- zaproponował. 

- Ale u ciebie też ktoś śpi- powiedziałam cicho. 

- Poproszę go, żeby spał tutaj. W końcu Eric to bart Dragona, więc to nie powinien być problem- powiedział. 

- No niby tak...- powiedziałam. - To ja pójdę pogadać z Carlem- powiedziałam I od razu ugryzłam się w język.

Fak. Powiedziałam do niego po imieniu, a według chłopaków nie wiem nawet, kim on jest. 

- Z kim?- zapytał zdziwiony Peter. 

- Eee... To idę pogadać z Dragonem- powiedziałam I wstałam z łóżka, co uczynił też Peter. 

- Nie, ty idź do mojego pokoju, a ja pójdę z nimi pogadać. Nie możesz nadwyrężać nogi- powiedział, a ja przytaknęłam. 

Wzięłam telefon I razem z Peterem wyszliśmy z pokoju.

Ja skierowałam się do pokoju Petera, który był naprzeciwko mojego, a chłopak poszedł na dół. 

Usiadłam na łóżku w jego pokoju i włączyłam telefon. Weszłam na Instagrama I zaczęłam sprawdzać aktywność pod moim ostatnim postem.

Było dużo komentarzy pod nim, ale nie chciało mi się ich teraz sprawdzać, więc tego nie robiłam.

Zobaczyłam, że kolejne osoby zaczęły mnie obserwować. Weszłam, by zobaczyć, czy jest tam ktoś, kogo znam, że szkoły, lub z innego miejsca.

Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to nazwa im_liam i zdjęcie Liama. Co jest kurwa? Jak on mnie znalazł?

No tak. Przecież zna moje nazwisko, a mam je tam napisane. No cóż, mogłabym go zablokować, ale wtedy powie reszcie, jak się nazywam, żeby widzieć moje zdjęcia.

Dobra, jebać to. Skoro chce, to nich mnie obserwuje. Przynajmniej zobaczy, jak żyłam po wyjeździe, że bardzo dobrze sobie radziłam. 

Usłyszałam, że drzwi do pokoju się otwierają, więc tam spojrzałam. Do pomieszczenia wszedł uśmiechnięty Peter. 

- Udało się- powiedział I rzucił się na łóżko. 

- To super- powiedziałam I opadłam na poduszki obok niego, ziewając. 

- Idziemy spać?- zapytał. 

- Mhm- mruknęłam. 

Peter wstał i ściągnął spodnie I koszulkę, a później położył się obok mnie. 

- Choć tu- powiedział I rozłożył ręce, żebym się przytuliła do niego. 

Położyłam głowę na jego klatce piersiowej, a rękę przełożyłam przez jego brzuch. Peter położył rękę ma mojej talii i wtulił się w moje włosy. 

- Jak będę wstawać do szkoły, to nie będę cię budzić- powiedział gdy już prawie spałam. 

- Mhm- mruknęłam bardzo cicho. 

- Dobranoc- powiedział I pocałował mnie w głowę. 

Nie minęło pięć minut, a ja już spałam.

_____________________________

Mam nadzieję że wam się podoba

I przepraszam za możliwe błędy

Miłego!

-justi-

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro