12
- A to kto?- zapytałam, pokazując dłonią na gości.
- To jest..- przerwał Justin, nie wiedząc co powiedzieć lub nie wiedząc co może MI powiedzieć.
- Jestem Dragon, to jest Eric, Paul i Patrick- powiedział Carl.
- Zostaną u nas na jakiś tydzień..- powiedział Justin, a mnie aż wbiło w ziemię.
- Okej. Tak w ogóle Jestem Victoria, a to jest Max- udawałam, że ta informacja mnie nie interesuje i nas przedstawiłam.
- To moja siostra- dodał Justin.
- Wiesz, ja bym tego tak nie powiedziała- powiedziałam chamsko.
Widziałam, że mój brat posmutniał, ale nie mogłam nic innego zrobić.
- Ile razy mam cię jeszcze przepraszać? Strasznie żałuję!- widziałam, że jeszcze chwila i by się rozpłakał.
Nie potrafię tego wszystkiego im wybaczyć. To zostanie już na zawsze.
Starałam się być miła, ale to był tylko zakład, dłużej już tak nie wytrzymam.
Założyłam się z Lucasem, że nie dam rady być dla nich miła do ich przyjazdu i miał rację.
- Przekaż Lucasowi, że wygrał zakład. Dłużej już nie wytrzymam- powiedziałam do Maxa, a on od razu wyjął telefon i wybrał numer Lucasa.
- Wiedziałem, że tak będzie- zaśmiał się, próbując się dodzwonić.
- O jaki zakład chodzi- zapytał ciekawy Nathan.
- Yyy nieważne- odpowiedziałam.
- Jeśli chcecie, mogę wam powiedzieć- powiedział Max.
- Nie! Nie możesz tego zrobić- powiedziałam I popatrzyłam na niego ostrzegawczo- Jeśli im powiesz to nici z TEGO- dodałam.
Wiedziałam, że zrozumie, o czym mówię. Chodzi o robienie śniadania. Zawsze, kiedy ktoś komuś wisi przysługę, odpłaca się w robieniu śniadań przez tydzień. To taka nasza zasada. A przez to, że gdy u nas był pomógł mi w naprawie auta, wiszę mu śniadanie.
- No Ej! Nie ma tak! Przecież Ci pomogłem, nie możesz tak robić!- powiedział zrezygnowany.
- Mogę- powiedziałam pewnie.
- Niech Ci będzie, ale następnym razem nie ujdzie Ci to na sucho- zagroził mi z rozbawieniem palcem, a następnie wszedł do kuchni, by porozmawiać z Lucasem.
- O co chodzi z tym TEGO- zapytał zdezorientowany Oliver.
- Yyy o nic. Nieważne- odpowiedziałam szybko.
- Wybaczcie, że wam przerywam, ale czy wy jesteście razem?- wtrącił Dragon, akurat gdy Max wrócił.
- Nie.
- Nie- powiedzieliśmy w tym samym czasie.
- I co? Dodzwoniłeś się?- zapytałam Maxa.
- Tak, już wie i stwierdził, uwaga cytuje "Tak! Wiedziałem od początku, że wygram! Muszę pójść to opić. Wracam za tydzień!"- mówił Max, próbując udawać głos Lucasa i muszę przyznać, że nawet mu to wyszło.
- Nie wierzę w tego debila- powiedziałam rozbawiona.
- A o ile się w ogóle założyliście?- zapytał Max.
- Nie wiesz?- zapytałam.
- Nie, bo mnie wtedy nie było- wyjaśnił.
- Aa, o tyle, co zawsze- powiedziałam. Tyle, co zawsze, to znaczy 2 koła. U nas nigdy nie zakładamy się o mniej niż tyle.
- A w ogóle, to coś mnie ominęło?- zapytał.
- W sumie to nic. Oliver pytał, co to jest ten TEGO- podkreśliłam ostatnie słowo.
- Aaa okej- powiedział z uśmiechem, mówiącym, że trzeba się bać, bo coś wymyślił. - Przypomniało mi się, jak podczas robienia TEGO zrobiłem Ci zdjęcie. Wyglądałaś tam naprawdę słodko- powiedział I wyjął telefon. - Czekajcie, pokaże wam.
- Jakie zdjęcie? Nic nie pokazuj- powiedziałam, ale on nic sobie z tego nie zrobił. - Max- warknęłam ostrzegawczo.
- Oo mam jeszcze lepsze zdjęcie!
- Uważaj, co pokazujesz, bo może się to dla ciebie źle skończyć- zagroziłam mu.
Jeśli pokaże zdjęcie z moją twarzą, może się to naprawdę źle skończyć, no bo halo, jest tu Dragon.
On jednak nie posłuchał moich gróźb i pokazał zdjęcie, najpierw mojemu bratu i jego paczce, później Dragonowi i jego kolegom, a na samym końcu mi.
Gdy zobaczyłam zdjęcie, odetchnęłam z ulgą. Nie było na nim widać mojej twarzy. Na zdjęciu byłam ja wtulona w śpiącego Alexa. Było naprawdę słodkie, ale zastanawiam się, skąd on ma te wszystkie zdjęcia ze mną w roli głównej?
- Masz szczęście debilu!- powiedziałam z wielką ulgą.
- Co się z tobą dzieje? Dziwnie się zachowujesz- powiedział Justin. - I zdejmij w końcu ten kaptur- kurwa.
Nie mogę go zdjąć, póki jest tu Dragon. Spojrzałam na Maxa wzrokiem, proszącym o pomoc.
- Nic mi nie jest- powiedziałam, całkowicie ignorując drugą część jego wypowiedzi.
- To może ściągniesz ten kaptur- powiedział, a raczej zapytał.
- Ja.. Yyy- nie widziałam co powiedzieć. Spojrzałam błagalnie na Maxa, żeby coś powiedział.
- Ona nie może go zdjąć, bo...- tu się na chwilę zatrzymał. Oby coś wymyślił. - Założyła się z Dylanem- powiedział szybko.
Spojrzał na mnie, a ja kiwnęłam lekko głową.
- Często się zakładasz- stwierdził Nathan, patrząc na mnie podejrzliwie.
- Vi?- zapytał Max, a ja na niego spojrzałam- Nie miałaś zadzwonić do Chrisa.
- Ni... Aa tak! Zapomniałam- powiedziałam. - Choć do mnie- powiedziałam do Maxa, i ruszyłam na górę do swojego pokoju.
Zamknęłam drzwi na klucz, i ściągnęłam kaptur z głowy. Wyjęłam telefon, żeby poinformować Chrisa o tym, co się tu dzieje.
- Co mam mu powiedzieć?- zapytałam.
- Nie wiem- powiedział I usiadł na łóżku- Powiedz, że Carl współpracuje z twoim bratem, i będzie tu mieszkać przez jakiś tydzień.
- Okey- powiedziałam w momencie, w którym odebrał telefon.
- Cześć księżniczko- powiedział radośnie Chris.
- Hej Chris- powiedziałam niepewnie.
Spojrzałam na Maxa, który pokazał, że mam dać na głośnik, co od razu zrobiłam.
- Co się dzieje? Nie mów mi, że nic, bo przecież słyszę- powiedział niskim tonem.
- Eee spotkałam Maxa- powiedziałam.
- To super- powiedział radośnie.
- I Dragona..- dodałam nieco ciszej.
- Czekaj... Kogo?!- krzyknął, a ja aż się wzdrygnęłam.
- Dragona.
- To w tej sprawie dzwonisz, czy jest coś jeszcze gorszego?
- Będzie u nas mieszkał przez jakiś tydzień...- usiadłam obok Maxa na łóżku.
- No nie! No po prostu no kurwa nie!
Ze stresu przygryzałam policzki od środka.
- Na razie wcisnęliśmy im kit, że założyła się z Dylanem o to, że musi nosić kaptur, ale nie możemy tego ciągnąć w nieskończoność- wtrącił się Max.
- Okey. Na razie musi to wystarczyć- powiedział Chris i było słychać, że próbuje się uspokoić. - Bracia powinni tam jutro być. Nie będziesz mogła się od razu przeprowadzić, bo będzie to zbyt podejrzane, że najpierw chodzisz w kapturze, a kilka dni później się wyprowadzasz.
- Wiem- powiedziałam spokojnie.
- Zaraz powiem chłopakom, że mają się pakować i do ciebie lecą. Reszta nie będzie wcześniej niż za dwa tygodnie- powiedział zmartwiony. - Przez wyjazd Dragona, mamy kilka dodatkowych spraw do ogarnięcia. I jeszcze musimy załatwić chłopakom szkołę.
- Dobra damy radę- powiedział Max. - Będę z nią aż do ich przyjazdu, a jak już będą, to razem będziemy jej pilnować.
- Nie możesz tu być cały czas- powiedziałam. - Będzie to zbyt podejrzane. Dam sobie radę, ty zaraz będziesz musiał wracać.
- Vici ma rację. Mogą zacząć coś podejrzewać, jak będziesz tam siedzieć cały czas.
- Dobra.
- Ja będę kończyć, bo muszę chłopakom szkołę załatwić- powiedział Chris I było słuchać, że piszę coś na komputerze.
- Dobra, pa.
- Trzymaj się, księżniczko- powiedział, a ja mogłabym się założyć, że się uśmiechnął.
Ja chyba serio mam jakoś problem z tymi zakładami.
- Będę dzwonić- powiedziałam I się rozłączyłam.
Opadłam na poduszki, ciężko wzdychając.
Max wstał i podszedł do okna. Otworzył je i usiadł na parapecie, wyciągając papierosa. Zapomniałam wspomnieć, mam bardzo duży parapet i mogę na nim spokojnie siedzieć i na przykład czytać książkę.
Wstałam, wzięłam swoją paczkę i podeszłam do okna.
- Choć- powiedział, a ja usiadłam między jego nogami.
Dla niektórych może to być dziwne, ale u nas to normalka.
- Będę musiał się za niedługo zbierać- poinformował mnie Max.
- Zostań jeszcze pół godziny- popatrzyłam na niego błagalnie.
- No dobra- mocniej mnie przytulił. - Ale nie dłużej.
- Niech Ci będzie- powiedziałam I oparłam głowę o jego klatkę piersiową.
Siedzieliśmy na parapecie naprawie długo. Była godzina 19³², a Max za dokładnie 8 minut będzie szedł.
Nagle ktoś zapukał do drzwi. Max krzyknął głośno Wejść! Bo drzwi otworzył już jakiś czas temu. Oby to nie był ktoś ze skorpionów. Na szczęście był to tylko mój brat.
- Co chcesz?- zapytałam niezbyt miło.
- Mam dwa pytania, a właściwie to jedno pytanie i jedno stwierdzenie- powiedział.
- Dajesz- powiedziałam, nie zmieniając pozycji.
- Okej. Po pierwsze, dlaczego chodzisz w kapturze?- wiedziałam! Musiał o to zapytać.
- No bo.. Yyy.. Dostałam wyzwanie od yyy kolegi, że mam chodzić w kapturze, przez yyy dwa dni- wymyśliłam na szybko, oby uwierzył.
- Noo Okej- powiedział niepewnie. - A jeśli chodzi o tą drugą rzecz...- tu się zatrzymał.
- No?
- Wiesz, ile jest pokoi w tym domu?- zapytał, a ja zmarszczyłam brwi.
- Jest ich 8, jeden jest nieumeblowany, drugi ma zepsute łóżko, a reszta zajęta- odpowiedziałam.
- No właśnie... Nie ma wolnych pokoi, a nasi znajomi mają zostać tu na tydzień...- mówił powoli.
- Do rzeczy- zaczynał mnie już irytować.
- Pomyślałem, że jedna osoba może spać tu, u ciebie- dokończył.
Chyba lepiej, żeby już więcej nie myślał, bo kiepsko mu to wychodzi.
- Nie może spać na kanapie w salonie?- zapytałam z nadzieją.
- Jedna osoba musi i tak tam spać. Słyszałaś kiedyś jak Nat chrapie!? U niego nie da się spać, więc zostaje tylko mój pokój, Petera I twój, bo Oliver ma obok Nathana i to słychać- No kurwa! Czemu ja!?
- A gdzie on w ogóle będzie spał?- zapytałam, rozglądając się po pokoju.
- Nie mamy żadnych materacy, więc...- niedane było mu dołączyć, bo Max mu przerwał.
- Nie ma takiej opcji! Żaden obcy typ nie będzie spał w łóżku z moją Vi!- oburzył się i jeszcze mocniej mnie przytulił.
- Nooo, to ja już sobie idę. Muszę pogadać z naszymi gośćmi. Zaraz któregoś tu przyprowadzę- powiedział Justin I wyszedł. Ugh.
- Fuck!- krzyknęłam, ale na tyle cicho, żeby mnie nie usłyszeli.
- Chcesz?- zapytał Max I podał mi paczkę papierosów.
Wzięłam jednego, a on mi go odpalił.
- Zaraz mogą tu być, więc kończ palić- powiedział, zakładając mi kaptur.
- Już- powiedziałam I zaciągnęłam się ostatni raz.
Po jakiś pięciu minutach usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Przez to, że obydwoje jesteśmy leniami i nie chciało nam się wstawać, krzyknęłam, że może wejść.
W drzwiach stanął mój brat, a za nim... No właśnie, kto?
- Tu będziesz spać- powiedział I odwrócił się przodem do nas.
- W końcu mogę poznać osobę, która jest na pierwszym miejscu mojej czarnej listy- szepnął do mojego ucha, Max.
- Vici, to jest twój tymczasowy współlokator, Dragon- a myślałam, że gorzej być już nie może.
Max cały się spiął, ale popatrzyłam na niego łagodnie, żeby się uspokoił, bo zaraz mi połamie wszystkie żebra.
- M... Max...du...sisz... mn...nie- wyjąkałam, a Max od razu się uspokoił i popatrzył na mnie przepraszająco.
- Sorki- powiedział, a ja się uśmiechnęłam.
- Wiem, że Ci to nie pasuje skarbie, ale niestety nie mam na to wpływu- powiedziałam spokojnie.
- Ale nie może z tobą spać jakiś obcy typ!- krzyknął.
- Ekhem- odchrząknął Justin. - My tu dalej jesteśmy- pokazując ręką na siebie i Carla.
- Niestety- warknęłam cicho, a Max się zaśmiał.
- Poda mi ktoś telefon?- zapytałam, pokazując na urządzenie leżące na łóżku.
Justin od razu ruszył po telefon i mi go podał.
- Dzięki- powiedziałam obojętnie I odblokowałam telefon. Zobaczyłam, że mam jedną nową wiadomość od nieznanego numeru.
Od: Nieznany
Jutro, 23, opuszczone lotnisko, samochody.
Wstałam z miejsca I odeszłam kilka kroków dalej, tak, żeby nie mógł nic zobaczyć. Nigdy nie lubił, jak jeździłam w wyścigach.
Schowałam telefon do kieszeni i spojrzałam na Justina, który uważnie mi się przyglądał.
- Dobra ja was zostawiam, jak coś to mam pokój obok- pożegnał się Justin I wyszedł.
- Muszę już iść- podszedł do mnie Max I mnie przytulił.
- Jasne- powiedziałam cicho.
- Uważaj na siebie. Jak coś to dzwoń- powiedział I się odsunął.
Kiwnęłam głową na znak, że rozumiem i postanowiłam odprowadzić go do drzwi.
- Przyjadę jutro po ciebie- powiedział Max, gdy założył już buty.
- Okej- uśmiechnęłam się lekko.
- Hej, będzie dobrze- załapał moją twarz w dłonie. - Zanim się obejrzysz, już po ciebie będę.
- Wiem- powiedziałam cicho i spuściłam wzrok.
- Jak coś to dzwoń- pocałował mnie w głowę I wyszedł.
Stałam tam jeszcze chwilę, aż nie przypomniało mi się, że Carl jest w moim pokoju.
Szybko się odwróciłam i uderzyłam w czyjąś klatkę piersiową. Osoba złapała mnie w pasie, żebym nie upadła.
Spojrzałam do góry, był to Peter.
- Sorki- powiedziałam, patrząc mu w oczy.
- Nic się nie stało- uśmiechnął się lekko. - Wszystko okej?
- Tak- odpowiedziałam.
- Stałaś tam pięć minut- pokazał na miejsce, w którym chwilę wcześniej stałam.
- Zamyśliłam się- uśmiechnęłam się lekko, żeby nie nabrał podejrzeń.
- No okej- powiedział niepewnie. - Czemu nosisz kaptur?
- Założyłam się z kolegą- powiedziałam szybko. - Jestem zmęczona, muszę iść- powiedziałam I go wyminęłam.
Szybko udałam się do swojego pokoju. Weszłam do środka, ze spuszczoną głową. Dragon siedział na łóżku i robił coś na telefonie.
Spojrzał na mnie i się uśmiechnął.
- Cześć- powiedział.
- Hej- powiedziałam chłodno i podeszłam do zdjęć, które były w całym pokoju.
- Może powiesz mi coś o sobie?- zapytał, a ja na niego spojrzałam.
- Jeśli ty zrobisz to pierwszy- powiedziałam I wróciłam do ściągania wszystkich zdjęć ze ścian.
- Okej- powiedział. Czułam na sobie jego wzrok- Czemu ściągasz te zdjęcia? Nawet nie zdążyłem ich zobaczyć.
- Muszę je wymienić- wymyśliłam na szybko- na lepsze.
- Okej- patrzył na mnie uważnie. - Więc co chcesz o mnie wiedzieć?
- Nie wiem- wzruszyłam ramionami. - Powiedz tyle, ile możesz.
- Więc..- zaczął- Mam 27 lat. Kiedyś miałem rodzinę, ale zginęła w wypadku. Jestem z Los Angeles- i tu skończył. Woow nie powiedział niczego, o czym nie wiedziałam wcześniej. - Teraz ty. Może później ci jeszcze trochę powiem o sobie.
- Okej- muszę uważać, co mówię, żeby nie powiedzieć o czymś, czego wiedzieć nie powinien. - Mam 17 lat. Moi rodzice zginęli trzy lata temu w wypadku samochodowym, a brata już znasz. Jestem z Sydney- powiedziałam, nie patrząc na niego. - Jakieś pytania?
- W zasadzie to mam kilka- powiedział, a ja kiwnęłam głową na znak, że ma kontynuować. - Powiedziałaś, że nie jesteś z tym chłopakiem, a powiedziałaś do niego skarbie, czemu?
- Zawsze tak do siebie mówimy. To normalne, a ja i tak wolę nie wchodzić w związki- powiedziałam zgodnie z prawdą.
- Czemu?
- Ostatni związek nie skończył się dobrze dla żadnej ze stron- powiedziałam obojętnie.
Nawet nie wiem, czemu mu o tym mówię. Miałam na niego uważać, a nie urządzać sobie z nim pogawędkę.
- Co się stało?- wstał z łóżka i poszedł kilka kroków w moją stronę. - Możesz powiedzieć.
- Nie ważne- powiedziałam oschle.
- Zrobił Ci coś?- zapytał niskim tonem.
- Nie.
- To o co chodzi- co on taki ciekawostki?- Czemu dla żadnej ze stron nie skończyło się dobrze?
- Zerwał ze mną...- powiedziałam cicho- Umierając.
- Co?- zapytał.
- Nie żyje. Zerwał ze mną w momencie, w którym się wykrwawił- powiedziałam wściekła.
Wiem, że słyszał, co powiedziałam, a i tak zapytał.
- Wybacz- powiedział I chciał się do mnie zbliżyć, ale zatrzymałam go gestem ręki.
- Nie zbliżaj się. Teraz idę się umyć, a ty masz nie grzebać mi w pokoju, bo źle się to dla ciebie skończy- powiedziałam I weszłam do garderoby.
Wzięłam tylko czystą bieliznę. Koszulki nie brałam, bo i tak będę mieć na sobie bluzę.
Weszłam do łazienki I zamknęłam drzwi na klucz. Odsunęłam się po drzwiach na podłogę.
Siedziałam na podłodze i myślałam o wszystkich chwilach spędzonych z Harrym. Nie płakałam. Nie umiałam.
Wstałam w końcu z podłogi i się rozebrałam. Weszłam pod prysznic I odkręciłam gorąca wodę.
Znowu się zamyśliłam i nie czułam jaka gorąca jest woda. Umyłam włosy I ciało, a później opuściłam kabinę.
Owinęłam się ręcznikiem, a drugim wytarłam swoje długie włosy, żeby z nich nie kapało.
Zmyłam resztki makijażu i wykonałam wieczorną pielęgnację twarzy. Rozczesałam włosy I się ubrałam.
Postanowiłam podsuszyć trochę włosy, bo przez kaptur by mi nie wypchnęły.
Założyłam kaptur i wyszłam z łazienki. Od razu weszłam do pokoju i zobaczyłam, że Dragon już śpi, albo udaje.
Wzięłam do ręki telefon I usiadłam na parapecie tyłem do Carla.
Zaczęłam przeglądać media społecznościowe. W pewnym momencie zasnęłam.
______________________________
Dziękuję za tyle obserwacji
Mam nadzieję, że wam się podoba rozdział i nikogo nim nie zawiodłam
Miłego dni/ wieczoru/ nocy
-justi-
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro