11
Obudził mnie dźwięk budzika. Chciałam cię podnieść, żeby go wyłączyć, ale coś ciężkiego mi przeszkodziło. Była to ręka Petera, która spoczywała na moich biodrach.
- Peter- szepnęłam, ale nic.
- Peter- powiedziałam nieco głośniej, ale dalej się nie obudził.
- Peter- prawie krzyknęłam, ale też nic.
Jak można mieć tak mocny sen ja się pytam? Wpadłam na super pomysł. Zaczęłam go dźgać w żebra.
- W końcu się obudziłeś- powiedziałam wstając z łóżka
- To bolało, wiesz?
Wyłączyłam jego budzik i odwróciłam się do niego przodem.
- Masz strasznie mocny sen- powiedziałam I udałam się do garderoby wyjąć ubrania na dziś do szkoły.
Wybrałam czarne, proste jeansy a do tego czarny top z dekoltem w serek.
Ubrania zaniosłam do łazienki, a sama wróciłam do pokoju sprawdzić, czy Peter już wyszedł. On dalej siedział na łóżku.
- Musisz iść się ogarnąć do szkoły- powiedziałam do niego.
Od razu na mnie spojrzał.
- Wiem. Ale nie chce mi się- westchnął I przetarł twarz dłońmi.
- Idę się umyć. A ty idź do swojego pokoju się ogarnąć- powiedziałam I poszłam wziąć prysznic.
Zamknęłam drzwi na klucz I się rozebrałam. Weszłam pod prysznic I puściłam zimną wodę. Umyłam ciało i włosy, po czym wyszłam z kabiny, owijając się ręcznikiem.
Wytarłam włosy drugim ręcznikiem i zaczęłam je suszyć. Po wysuszeniu ubrałam się we wcześniej przygotowane ubrania.
Wyszłam z łazienki I od razu skierowałam się do toaletki. Petera nie było już w pokoju.
Nałożyłam korektor I wzięłam się za robienie kresek.
Po zrobieniu ich, pomalowałam rzęsy I usta ciemnobeżową pomadką. Założyłam złoty łańcuszek z serduszkiem, który dostałam od Alexa i bransoletkę z przywieszkami.
Rozczesałam jeszcze włosy i wzięłam się za pakowanie plecaka. Spakowałam trzy zeszyty i czarny długopis, bo więcej mi nie jest potrzebne.
Schowałam broń do odpowiedniej kieszonki, żeby mi nie wypadła lub nikt jej nie zabrał. Dopakowałam jeszcze portfel, ładowarkę i wzięłam telefon. Sprawdziłam godzinę. Była 7⁰³, a lekcje mam na 8, więc mam jeszcze dużo czasu.
Zeszłam na dół do kuchni I wyjęłam z lodówki jogurt. Usiadłam przy wyspie kuchennej I zaczęłam jeść.
Po chwili do kuchni weszli ledwo żywi chłopcy. Zaśmiałam się, widząc ich miny.
Tylko Peter był żywy. Wziął z miski pomarańcze i usiadł obok mnie.
- Zaatakowali cię już?- spytał szeptem, a ja posłałam mu pytające spojrzenie. - Oliver I Nathan- wyjaśnił, a ja się zaśmiałam.
- Jeszcze nie. A ciebie?- spytałam również szeptem.
- Nie. To dziwne- powiedział, patrząc na nich.
- Mhm- przytaknęłam, patrząc w tym samym kierunku.
Z boku musiało do dziwnie wyglądać. Siedzieliśmy blisko siebie i szeptaliśmy coś, nie patrząc na siebie.
- Co wy tam tak szepczecie?- spytał mój brat.
- Justin mam sprawę- powiedziałam poważnie.
- Tylko weź, mi nie mów, że wpadłaś- o czym on myśli?
- Niee, o tym kiedy indziej- machnęłam ręką i zaśmiałam się z min chłopaków. - Chodzi mi o to, że dałeś mi karę na jazdę samochodem, i chcę wiedzieć, do kiedy- powiedziałam poważnie.
- W sumie nie zrobiłaś nic głupiego przez weekend, więc możesz już jeździć- powiedział niepewnie, a ja uśmiechnęłam się szeroko. - Ale masz uważać I jeździć zgodnie z przepisami, bo nie wsiądziesz do samochodu przez rok- powiedział to tak, że brzmiało to jak groźba, ale nie boję się go, przecież i tak nie zabierze mi wszystkich aut.
- Okej. Będę uważać- powiedziałam z uśmiechem I przewróciłam oczami.
- Nie będziesz, nie?- spytał szeptem Peter.
Zaśmiałam się i pokręciłam głową. Oliver spojrzał na nas podejrzliwie, szturchnął Nathana łokciem w bok i pokazał głową, żeby na nas spojrzał.
- Dzisiaj jedziesz z nami do szkoły- powiedział Liam.
- Nie. Nie chcę zepsuć sobie reputacji, pokazując się z wami- powiedziałam I wyszłam z kuchni.
Poszłam do mojego pokoju po plecak i wróciłam na dół.
- Wychodzę- powiedziałam I poszłam założyć białe adidasy.
Zamówiłam taksówkę. Gdy przyjechała, podałam adres kierowcy, i ruszyliśmy.
Zatrzymaliśmy się kilka ulic od mojego hangaru. Podałam odpowiednią sumę kierowcy i wyszłam z auta.
Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Zastanawiałam się które auto wybrać. Padło na jednego z moich mustangów.
Wyjechałam z hangaru I zamknęłam go. Wpisałam w nawigację adres szkoły. Nie była bardzo daleko, dojadę tam w 15 minut.
Gdy byłam już obok szkoły, włączyłam średniej dźwięczności bit I dodałam gazu tak, żeby z silnika wydobył się ryk.
Wjechałam na parking i zaparkowałam. Zgasiłam silnik, wzięłam plecak z siedzenia obok i wysiadłam z auta.
Wszystkie oczy były skierowane na mnie. Szłam pewnie przez dziedziniec szkoły. Przy wejściu minęłam mojego brata i jego przydupasów, którzy stali z jakimiś plastikami. Pewnie są w tak zwanej elicie szkoły.
Weszłam do szkoły i udałam się do sekretariatu. Wiedziałam, gdzie to jest, bo chodzę do szkoły, do której chodziłam trzy lata temu z tą różnicą, że nie do podstawówki, tylko liceum.
Weszłam do środka. Naprzeciwko wejścia stało duże biurko, a zanim jakaś blond dziewczyna, chociaż nie wiem, czy można ją tak nazwać.
Zamknęłam za sobą drzwi i podeszłam do biurka. Dziewczyna od razu zmierzyła mnie wzrokiem.
- Przyszłam po plan I klucz od szafki- powiedziałam.
- Imię i nazwisko- powiedziała I zaczęła czegoś szukać na biurku.
- Victoria Hood- powiedziałam poważnie.
Od razu na mnie spojrzała ze zdziwieniem w oczach.
- Proszę bardzo. Wszystkie książki masz w szafce- powiedziała I podała mi klucze I plan.
- Dziękuję. Do widzenia- powiedziałam oschle i wyszłam.
Szłam pewnie korytarzem do mojej szafki. Okazało się, że mam tę samą szafkę co kiedyś, czyli 138.
Spojrzałam na plan. Pierwsza to chemia.
Zadzwonił dzwonek, ale nie przyjęłam się tym za bardzo. Wzięłam książkę i schowałam ją do plecaka. Zamknęłam szafkę i powoli udałam się do klasy chemicznej.
Było już 10 minut po dzwonku. Weszłam do sali bez pukania. Od razu spojrzałam na osobę siedzącą za biurkiem. Była to Pani Cross, moja stara nauczycielka z LA.
Wyjechała, bo się nas bała, a mówiąc NAS mam na myśli mnie i moją ekipę, ale najbardziej i tak bała się mnie.
Kiedyś widziała, że mamy pistolety I dowiedziała się, że jesteśmy w gangu. Od tego czasu mieliśmy same piątki i szóstki aż do jej wyjazdu.
- Czyli tu cię wywiało Cross- powiedziałam szeptem z zadziornym uśmiechem. - Czemu od nas uciekłaś?
- N-nie uciekłam. Dostałam lepszą ofertę pracy, grzechem byłoby z niej nie skorzystać- powiedziała wystraszona.
- Ale żeby nie pożegnać się ze swoimi najlepszymi uczniami?- zapytałam. - Nie ładnie- powiedziałam groźnie, kręcąc głową.
- P-przepraszam - cała klasa przyglądała się naszej wymianie zdań. Jedynie ci z przodu mogli cokolwiek usłyszeć.
Podeszłam do biurka i oparłam o nie ręce tym, samym nachylając się w stronę Cross, tak żeby tylko ona usłyszała to, co chce jej powiedzieć.
- Jeśli piśniesz choć słówko, możesz już nigdy niczego nie powiedzieć- szepnęłam w jej stronę i udałam się do ostatniej ławki, zostawiając ją wystraszoną.
Usiadłam w ławce i wyjęłam słuchawki. Włączyłam moją playlistę i postanowiłam napisać do chłopaków, na grupie kogo spotkałam.
Do: 😝IDIOCI😝
Młoda:
Nie zgadniecie, kogo spotkałam!
ALiEXpress:
Kogo?
Młoda:
Cross
Dylanek:
Nie gadaj!
Matti:
Czemu wyjechała? Przecież tak ją lubiliśmy..
Lucasek:
Pozdrów ją ode mnie :))
Matti:
Pozdrów ją od nas wszystkich
- Cross! - krzyknęłam na całą klasę. Wszyscy na mnie spojrzeli- Masz pozdrowienia od chłopaków- powiedziałam z zadziornym uśmiechem.
- D-dziękuję. Też ich pozdrów- powiedziała wystraszona.
Młoda:
Też was pozdrawia
ALiEXpress:
Spróbowałaby powiedzieć coś innego.
Resztę lekcji spędziłam na pisaniu z chłopakami. Dowiedziałam się, że nie wiedzą, gdzie obecnie znajduje się Carl.
Wyszłam z klasy równo z dzwonkiem. Sprawdziłam na planie, jaką mam następną lekcję i poszłam do szafki po książki.
Otworzyłam szafkę, wyjęłam z niej książkę z rozszerzonego angielskiego i schowałam ją do plecaka, uprzednio wyciągając tą od chemii. Przy okazji wzięłam książkę na następną lekcję, czyli Fizykę.
- Wiedziałem, że ten pościg to była twoja sprawka- usłyszałam głos za sobą, więc się obróciłam.
Stał tam mój stary znajomy z LA. Często u nas spał więc mieliśmy dobre relacje. Był wysokim i wysportowanym szatynem z brązowymi oczami.
- Czyli tu cię wywiało Max- powiedziałam z uśmiechem I przybyłam z nim męską piątkę.
- Wróciłaś do swojego brata?- zapytał.
Zamknęłam szafkę I ruszyłam w stronę klasy, w której będę mieć lekcje.
- Ta. Carl mnie ściga i dla swojego bezpieczeństwa musiałam wrócić- powiedziałam. - Przez ten pościg nie jestem bezpieczna. Ale czasu nie cofnę.
- Damy radę- objął mnie ramieniem. - Co masz po angielskim?
- Fizykę- powiedziałam.
- Przyjdę po ciebie i przedstawię cię swojej paczce, bo mam lekcje w sali obok.
- No okej- usiedliśmy na ławce obok mojej klasy. - Do jakiej klasy ty w ogóle chodzisz?
- 2b- powiedział sztucznie oburzony. - Jak możesz nie wiedzieć, do której klasy chodzę!?
- Oj no sorki. Nie gniewaj się- zaśmialiśmy się z naszej głupoty.
- Niech Ci będzie. A ty, do której chodzisz?-zapytał i się zaśmiał.
- 1a. Jestem w klasie o mniej więcej tym samym składzie, co trzy lata temu- powiedziałam. - Chyba nikt mnie jeszcze nie poznał.
- Ciężko byłoby cię poznać po tych trzech latach. Strasznie się zmieniłaś.
- Zaraz jest dzwonek, więc musisz chyba już iść- powiedziałam, patrząc na wyświetlacz.
- Fakt. Będę czekać przed salą. Pa- pomachał mi.
Chwilę później zadzwonił dzwonek I wszyscy się ustawili przed drzwiami. Przyszedł wysoki mężczyzna i otworzył drzwi, wpuszczając nas do środka.
Do klasy weszłam jako ostatnia.
- Ty musisz być nowa- powiedział nauczyciel, idąc za mną.
- Tak.
- Przedstaw się. Powiedz, jak się nazywasz i czym się interesujesz- polecił.
- A więc tak.. Jestem Victoria Hood- powiedziałam pewnie.
Wszyscy popatrzyli na mnie zdziwieni i słyszałam szepty.
- Interesuje się motoryzacją i gram w kosza- kontynuowałam. Spojrzałam na nauczyciela, który nie wiedział, czemu wszyscy tak zareagowali gdy dowiedzieli się, kim jestem. - Wystarczy?- zapytałam.
- Tak. Możesz usiąść- wskazał gestem ręki na wolną ławkę na końcu sali i podszedł do tablicy i napisał dzisiejszy temat.
- Zapiszcie temat do zeszytów- polecił.
Wyjęłam zeszyt i zapisałam temat.
Siedziałam i starłam się słuchać nauczyciela, gdy ktoś szturchnął mnie i podał mi kartkę. Zmarszczyłam brwi, ale wzięłam ją od niego.
Rozejrzałam się po klasie I zobaczyłam, że jeden chłopak na mnie patrzy. Nie kojarzę go.
Uniosłam do góry brew. Chłopak pokazał mi gestem głowy, że mam otworzyć kartkę. Rozłożyłam kartkę i zobaczyłam numer telefonu i imię. David.
Przewróciłam oczami I wzięłam do ręki telefon. Przełączyłam na drugą kartę i zapisałam numer. Postanowiłam do niego napisać i spytać się czego ode mnie chce.
Ja
Co chcesz
David
Co tak oschle?
Chciałem cię poznać.
Ja
Czemu?
Od: David
Tak o. Wydajesz się fajna
Spojrzałam na niego w tym samym czasie co ona na mnie z tą różnicą, że ja patrzyłam na niego jak na debila, a on na mnie z nadzieją (?).
Ja
Jak długo chodzisz do tej szkoły
Nie kojarzę cię zbytnio
David
Przeniosłem się tu dwa lata temu z USA
Ja
Aha
Odłożyłam telefon na ławkę i zaczęłam przepisywać z tablicy. Gdy skończyłam, wzięłam do ręki telefon I zobaczyłam kilka wiadomości od Davida.
Od: David
A ty skąd jesteś
I czemu jak się przedstawiłaś wszyscy tak na ciebie spojrzeli
Justin Hood to twoja rodzina?
Czy to zwykły zbieg okoliczności
Ja
Z Sydney, ale trzy lata temu wyjechałam do LA
Bo chodziłam do tej szkoły
Tak, to mój brat
David
Nigdy nie mówił, że ma siostrę
Ja
Miał swoje powody.
David
Chyba wolę nie wiedzieć jakie...
Ja
Słusznie
Pisaliśmy całą resztę lekcji. Nie jest taki zły. Dowiedziałam się, że nie dogaduje się z moim bratem I gra w kosza tak samo jak on.
Gdy zadzwonił dzwonek, pozbierałam swoje rzeczy i wyszłam z klasy. Przed klasą stała grupka osób oparta o szafki, wśród której znajdował się Max.
Gdy mnie zobaczył, od razu do mnie podszedł. Przybiliśmy męską piątkę. Wszyscy na korytarzu się na nas patrzyli. To chyba niecodzienny widok, patrzeć jak jakaś nowa laska wita się z osobami ze starszej klasy.
Reszta chłopaków do nas podeszła i ruszyliśmy korytarzem na wyższe piętro.
- A więc to jest Vici, moja przyjaciółka- powiedział Max do reszty.
- Jestem Leon- pierwszy odezwał się wysoki blondyn, o zielonych oczach.
- Nico- przedstawił się szatyn z brązowymi oczami.
- Thomas, ale mów mi Tom- jako ostatni powiedział brunet z loczkami i niebieskimi oczami. Był z nich chyba najwyższy i najprzyjemniejszy.
- Czyli jesteś Victoria tak?- zapytał Nico.
- Mhm- przytaknęłam.
- A nazwisko?
- Black- powiedziałam pewnie. Max spojrzał na mnie groźnie, na co przewróciłam oczami. - Hood- powiedziałam nieco ciszej.
Spojrzeli na mnie zdziwieni.
- Victoria Hood?- zapytał Leon.
- Ta- powiedziałam cicho.
Pewnie chodził do tej szkoły trzy lata temu i się ze mnie naśmiewał lub zna mojego brata.
- Ta Victoria Hood?- zapytał zdziwiony Tom, a ja spojrzałam na niego niezrozumiale. - Chodziłaś do tej szkoły trzy lata temu, ale uciekłaś. Nie poznałem się, zmieniłaś się.
- Ta dzięki- powiedziałam obojętnie.
- Byłaś kimś ważnym w szkole?- spytał ciekawy Leon.
Czyli chyba nie chodził do tej szkoły jeszcze.
- Nie. Byłam nikim- powiedziałam oschle, nawet na niego nie patrząc.
- Okej... Justin Hood to twoja rodzina?- spytał Nico.
- To jej brat, ale nie lubi o nim rozmawiać- odpowiedział za mnie Max, za co byłam mu bardzo wdzięczna.
- Czemu?- przecież on o tym wie, więc czemu pyta? Tom chodził do tej szkoły wtedy.
- Ty akurat powinieneś wiedzieć czemu- warknęłam.
Podniósł ręce w gęściej poddania.
- Sorki chciałem tylko zobaczyć, jak zareagujesz- przeprosił.
- Dobra koniec o tym idiocie- odezwał się Max gdy byliśmy obok klas. - Od teraz jesteś w naszej paczce. Siedzisz z nami na stołówce- powiedział do mnie, na co kiwnęłam głową. - Jest jeszcze kilka osób w naszej paczce, ale ich poznasz później.
- Okej- powiedziałam.
Czyli tak jak myślałam, w jego paczce jest dużo chłopaków. To super, bo lepiej się dogaduje z płcią przeciwną, niż z tą samą.
- W naszym towarzystwie będziesz bezpieczna, w końcu jesteśmy jedną rodziną- powiedział I spojrzał na mnie znacząco. Oznaczało to, że są w naszym gangu. - Żadne z nas nie trawi twojego brata i jego koleżków, więc nie gadamy o nim, chyba że jest temat kosza.
- No okej. Luzik- powiedziałam spokojnie.
- To dla ciebie nie problem, że będziesz zadawać się z samymi chłopakami?- zapytał zdziwiony Thomas, a ja z Maxem się zaśmiałam.
- Stary ona mieszkała z 11 chłopaków to dla niej żaden problem- powiedział Max, a chłopcy spojrzeli na mnie zdziwieni.
- Z 11??- niemal krzyknął Tom, a ja kiwnęłam z rozbawieniem głową. - Ale... Po tym co oni ci robili... Jak?
- Co i kto jej robił- zapytał szeptem Leon, ale my to zignorowaliśmy.
- Wiesz... Tak jakoś- wzruszyłam ramionami. - Nie potrafię tego wyjaśnić.
- Kurde dziewczyno, ja bym się po tym nie pozbierał, a ty wyjechałaś i od tego czasu zadajesz się z samymi chłopakami- powiedział dziwnie podekscytowany. - Powiedz jeszcze, że mieszkasz ze swoim bratem, to ja nie wiem, co zrobię. Będę odrabiał za ciebie wszystkie prace domowe.
- Tak się składa, że z nim mieszkam- powiedziałam rozbawiona.
- Czekaj, co!?- krzyknął na cały korytarz. - Czemu?
- Nie miałam innego wyjścia- powiedziałam I zadzwonił dzwonek. - Wy powinniście to zrozumieć- powiedziałam nieco ciszej i udałam się do sali ze spuszczoną głową.
___
Reszta lekcji minęła mi całkiem nieźle. Kilka razy minęłam się z Justinem, ale nie zwracałam na niego najmniejszej uwagi.
Właśnie szłam na stołówkę, a chłopcy już tam byli.
Otworzyłam drzwi I rozejrzałam się, szukając wzrokiem Maxa. Siedział przy stoliku na samym środku stołówki. Ruszyłam w jego stronę, po drodze mijając stolik, przy którym siedział mój brat. Szłam pewnie przez środek pomieszczenia. Kilka osób uważnie mi się przyglądało.
Gdy byłam już blisko stolika, ktoś złapał mnie z rękę. Odwróciłam się i zobaczyłam Davida. Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem.
- Chodź, usiądź z nami- powiedział z uśmiechem.
Obróciłam głowę i spojrzałam na Maxa i jego paczkę. Wszyscy uważnie mi się przyglądali i było widać, że są gotowi sprać Davida na kwaśne jabłko. Posłałam im lekki uśmiech i z powrotem obróciłam głowę.
- Wybacz, ale siedzę ze swoją paczką- powiedziałam, uwolniłam rękę I odwróciłam się, by pójść do mojego stolika.
Wiem, że większość osób przyglądała się temu zajściu, ale to już normalne. W końcu jestem "tą co zaginęła".
Usiadłam pomiędzy Maxem a Tomem.
- Hejka- powiedziałam z uśmiechem.
- Cześć- powiedział Leon i odwzajemnił uśmiech.
- Czego on od ciebie chciał?- zapytał chłodno Max.
- Żebym z nimi usiadła- wzruszyłam ramionami.
Poczułam wibracje, więc wyjęłam telefon. Odblokowałam go i zobaczyłam, że mam kilka nieprzeczytanych wiadomości od Petera I Davida.
David
Serio z nimi siedzisz?
Przecież nie musisz się zadawać z tymi wywłokami
Możesz dołączyć do naszej paczki
Prychnęłam i pokazałam telefon Maxowi, który po przeczytaniu wiadomości zareagował w ten sam sposób.
- Ej ja też chcę zobaczyć- powiedział oburzony Nico i zabrał telefon Maxowi.
Widziałam, że czytał też wcześniejsze wiadomości, ale nic sobie z tego nie zrobiłam.
Gdy skończył czytać, podał telefon siedzącemu obok Leonowi. Ten przeczytał tylko te najnowsze wiadomości, bo po chwili dał urządzenie Thomasowi.
- Jak możesz zadawać się z takimi wywłokami jak my?- powiedział rozbawiony Tom i oddał mi telefon.
- No ja nie wiem- powiedziałam I się zaśmiałam.
- Skąd masz jego numer?- zapytał po chwili Max.
- Na angielskim dał mi karteczkę z numerem- powiedziałam obojętnie i weszłam na wiadomości z Peterem.
Peter
Hej
Skąd ich znasz
I czemu udajesz, że nas nie znasz
Co on od ciebie chciał
Spotkajmy się za szkołą za 10 minut
Ja
Okey
Napisałam I odłożyłam telefon na stolik. Czułam na swoich plecach czyiś wzrok, więc się obróciłam. Spotkałam się z brązowymi tęczówkami Petera. Posłałam mu uśmiech i z powrotem odwróciłam się do mojej nowej paczki.
Próbowałam wyłapać, o czym rozmawiają, ale nic nie rozumiałam, więc po prostu siedziałam I co chwilę sprawdzałam, ile mi zostało czasu.
Poczułam, szturchniecie, więc spojrzałam na Toma pytającym wzrokiem.
- Co o tym myślisz- powiedział, a ja nie wiedziałam, o czym mówi.
- Ale o czym?- spojrzałam na godzinę.
Za trzy minuty będę musiała iść.
- Czy ty nas w ogóle słuchasz?- spytał Leon.
- Nie- powiedziałam. - Muszę iść. Zobaczymy się później. Pa- powiedziałam I wstałam.
Zauważyłam, że nie ma Petera ani reszty chłopaków.
- Poczekam na ciebie przed twoją salą i wrócimy razem- powiedział Max.
- Okej- powiedziałam I zaczęłam zmierzać w kierunku wyjścia ze stołówki.
Wyszłam z budynku i poszłam na umówione miejsce. Wyszłam zza rogu i zobaczyłam Petera. Podeszłam do niego.
Gdy byłam już blisko, odwrócił się w moją stronę i się uśmiechnął.
- Nie sądziłem, że przyjdziesz- powiedział.
- Napisałam, że przyjdę, więc jestem- wzruszyłam ramionami.
- Chciałem z tobą pogadać- powiedział niepewnie.
- Zamieniam się w słuch.
- Skąd ich znasz? Nie powinnaś się z nimi zadawać, nie są tacy dobrzy, jak się wydają- powiedział zmartwiony.
- Spokojnie znam Maxa już długo i wiem jaki tryb życia prowadzi. Panienki na jedną noc- powiedziałam spokojnie. - To jest jeden z chłopaków, którzy często u nas spali, ale wyjechał i teraz jest tu.
- Oh, Okej- odetchnął z ulgą. - A co od ciebie chciał David? Widziałem, że pisaliście ze sobą na angielskim.
- Chciał, żebym z nimi usiadła i dołączyła do ich paczki, ale powiedziałam, że mam już swoją.
- Okej. Uważaj na niego. Jest w drużynie tak samo jak ja i Justin I często zakładają się o to, który pierwszy którąś przeleci. Nie chcę, żeby Ci coś zrobił- powiedział.
- Wiem, jacy są ludzie z drużyny i wiem, że już się założyli. Mam zamiar pograć w tę ich gierkę i udawać, że o niczym nie wiem i że mi na nim zależy, żeby potem go zniszczyć- powiedziałam spokojnie, patrząc w jego oczy.
- Sprytna jesteś- uśmiechnął się, co również uczyniłam.
Usłyszeliśmy dzwonek na lekcje, ale żadne z nas nie ruszyło się z miejsca.
- Musimy chyba iść na lekcje- powiedziałam cicho.
- Chyba- powiedział równie cicho.
- To choć- pociągnęłam go za rękę w stronę wejścia do szkoły.
Przemierzaliśmy korytarze w bardzo szybkim tempie. Mieliśmy mieć teraz edukację seksualną. Może być ciekawie a ja, nie mogę tego przegapić.
Pod klasą byliśmy 10 minut po dzwonku. Peter zapukał i wszedł do środka a ja za nim.
- Dzień dobry przepraszamy za spóźnienie- powiedział Peter I udał się do wolnej ławki.
Była tylko jedna, więc muszę z nim siedzieć. Spojrzałam na nauczyciela stojącego przy tablicy. Był to wysoki mężczyzna z piwnymi oczami I włosami koloru ciemnego blondu.
Usiadłam w ławce I wyjęłam duży zeszyt. Zapisałam w nim temat lekcji i starałam się słuchać nauczyciela.
Widziałam, jak wszystkie dziewczyny patrzyły na niego maślanymi oczami I wypychały w jego stronę swoje sztuczne piersi.
Zaczęłam rysować z tyłu zeszytu, ale dalej słuchałam lekcji.
Rysowałem Harrego gdy na moim zeszycie zobaczyłam kartkę. Było na niej napisane
Kto to?
Spojrzałam na Petera I odpisałam na jego wiadomość
Mój były
I oddałam mu kartkę, powracając do rysowania. Napisałam prawdę, to jest mój były. Zerwał ze mną, umierając. Peter nic więcej nie napisał, tylko od czasu do czasu patrzył, jak rysuję.
W pewniej chwili całkowicie się wyłączyłam i skupiłam się na rysowaniu. Kiedyś często rysowałam z Harrym, najczęściej na strychu, na ścianach.
Nie ma tam już chyba w ogóle wolnego miejsca. To było nasze miejsce w domu. Kiedy nie można było nas nigdzie znaleźć, pewne było, że tam właśnie siedzimy.
Ze wspomnień wyrwało mnie, dźgnięcie w żebra. Popatrzyłam wściekle na Petera, a on pokazał mi głową, że mam spojrzeć przed siebie.
Na środku sali stał nauczyciel z rękoma opartymi na bokach i patrzył na mnie z uniesioną brwią.
- Wstań- rozkazał, co chwilę później uczyniłam.
- Co jest aż tak ważne, że zajęłaś się tym, zamiast słuchać na mojej lekcji?- zapytał, a ja przewróciłam oczami.
Słuchałam go przecież. Wiem, o czym jest lekcja, a to, że przez chwilę nie słuchałam, nie oznacza, że od początku tego nie robiłam.
- Pokaż zeszyt- powiedział I wyciągnął w moją stronę rękę.
Wzięłam przedmiot do ręki I podeszłam do niego, by mu go dać. Chciałam wrócić na moje miejsce, ale zatrzymał mnie jego głos.
- Stój- powiedział, a ja odwróciłam się w jego kierunku, założyłam ręce pod biustem i uniosłam lewą brew do góry.
Profesor przeglądał mój zeszyt, aż nie natchnął się na mój rysunek.
- Tym się zajmowałaś na mojej lekcji?- zapytał, pokazując na rysunek.
- Tak.
- Siadaj na miejsce I skup się na lekcji- powiedział I oddał mi zeszyt.
Usiadłam w ławce I z powrotem zajęłam się rysowaniem. Wiedziałam mniej więcej, o czym gada ten gbur.
- Victoria!- podniosłam wzrok.
- Tak?- zapytałam.
- Znowu nie słuchasz- mówi chłodno nauczyciel.
- Cały czas słucham.
- To, co teraz powiedziałem- położył ręce na biodrach.
- Że nie słucham- powiedziałam z cwanym uśmieszkiem i uniosłam brew do góry.
Kilka osób z klasy się zaśmiało.
- W takim razie, o czym jest lekcja- Oj chyba trafi cierpliwość.
- O bezpiecznym seksie- mruknęłam obojętnie.
- Masz szczęście, że wiesz- westchnął. - Jak jeszcze raz zobaczę, że nie słuchasz, będę musiał cię ukarać- powiedział I wrócił do prowadzenia lekcji.
Przewróciłam oczami I wzięłam do ręki ołówek.
Już prawie kończyłam mój rysunek Harrego gdy usłyszałam trzask. Spojrzałam na miejsce, z którego dobiegał i dołączyłam nauczyciela patrzącego na mnie groźnym wzrokiem.
- Victoria zostań po lekcji, ty David też- powiedział wściekły.
Przewróciłam oczami, ale przytaknęłam. Spojrzałam na telefon. Zostało pięć minut do końca lekcji.
Gdy zadzwonił dzwonek wszyscy oprócz mnie i Davida wyszli z sali. Powoli spakowałam swoje rzeczy I podeszłam do biurka, przy którym stał David i nauczyciel, którego nie znam nawet nazwiska.
- Oby dwoje nie słuchaliście na lekcji, więc za karę zrobicie projekt- powiedział spokojnie. - Temat i forma jest dowolna. Prace będziecie prezentować za dwa tygodnie przed całą klasą.
- Okej- powiedział David.
Nie mam zamiaru robić z nim żadnego projektu.
- To wszystko możecie iść- powiedział.
Ruszyłam w stronę drzwi. Byłam wściekła.
Po wyjściu z sali od razu podszedł do mnie Max.
- Co zrobiłaś?- zapytał.
- Jak to powiedział ten gbur- zrobiłam cudzysłów palcami- "nie słuchałam na lekcji" a to nie prawda. Teraz muszę zrobić jakiś głupi projekt z Davidem.
- Czemu z nim?
- Bo gadał całą lekcję- powiedziałam, chowając do szafki wszystkie książki.
- A jaki temat- zapytał, a ja wzruszyłam ramionami.
- Dowolny- powiedziałam I zamknęłam szafkę.
- Okej. Mam zrobioną prezentacje mogę Ci ją przesłać, a ty trochę ją pozmieniasz i będziesz już mieć- powiedział I objął mnie ramieniem.
Szliśmy korytarzem do wyjścia ze szkoły. Nigdzie nie widziałam mojego brata, może już pojechał. Gdy wychodziłam ze stołówki, nie było go ani reszty i chyba nie widziałam ich aut. Uciekli z lekcji?
- Max?- postanowiłam zapytać go, czy byli na lekcji, bo chodzi z nimi do klasy.
- No?
- Czy Justin I reszta, byli na lekcji?- zapytałam, patrząc na niego.
- Nie. Myślałem, że wiesz czemu, ale chyba jednak nie.
- No okej- wyszliśmy ze szkoły i poszliśmy w stronę mojego auta.
- Nie przyjechałeś autem?- zapytałam, bo nigdzie nie widzę żadnego z jego aut.
- Przyjechałem, ale Nico musiał gdzieś pojechać, a jego jest w naprawie.
- Okej. Jedziesz ze mną- powiedziałam I wyjęłam kluczyki od auta.
Usiadłam na miejscu kierowcy I poczekałam, aż Max wsiądzie na miejsce pasażera.
Odpaliłam samochód i wyjechałam z parkingu.
Wyłączyłam się do ruchu drogowego. Jechałam w stronę hangaru, żeby odstawić auto.
- Gdzie jedziemy?- zapytał Max, a ja spojrzałam na niego przelotnie.
- Teraz odstawić moje autko a później możemy się gdzieś przejść. Nie chcę jakoś na ten moment wracać do domu- powiedziałam, cały czas patrząc na drogę.
- Okej. Pojedziemy odstawić Twoje auto, a później pójdziemy na nogach do parku. Co ty na to?
- No okej- powiedziałam I z powrotem skupiałam się na drodze.
W hangarze byliśmy 10 minut później.
Gdy ja odstawiałam samochód na swoje miejsce, Max oglądał całą powierzchnię należącą do mnie.
- Duże to masz- powiedział, gdy już do mnie wrócił.
- Wiem- powiedziałam I ruszyłam do wyjścia.
Zamknęłam za nami drzwi I zaczęłam iść za moim towarzyszem.
Po drodze rozmawialiśmy na różne tematy. Opowiedział mi trochę o ludziach w szkole. Dowiedziałam się, że w tak zwanej "szkolnej elicie" znajduje się mój brat, Liam, Oliver, Nathan, Peter, Fabian i kilka plastików.
On znajduje się w trochę mniej popularnej grupce, dlatego że nie ma w niej żadnej dziewczyny a przez to, że grają w kosza, mogą zaliczać się do elity.
Gdy doszliśmy do parku, usiedliśmy na jednej z ławek. Mimo wczesnej pory nie było tu zbyt dużej ilości osób.
- Choć na lody- w pewniej chwili powiedział Max i wskazał na budkę z lodami.
- No okej- wstałam z miejsca i razem z chłopakiem stanęłam w kolejce.
Gdy osoba przed nami odebrała swoje zamówienie, podeszliśmy do lady.
Za kasą stał wysoki chłopak, chyba w moim wieku. Miał bardzo ciemne włosy I błękitne oczy, był nawet przystojny, i cały czas mi się przyglądał.
- Co mogę podać pięknej pani?- zapytał, uśmiechając się uwodzicielsko.
Przewróciłam na to prawie niezauważalnie oczami. Nie zrozumcie mnie źle, po prostu nie lubię takich osób. Mogę się założyć, że myśli tylko o jednym. Ehh.
- Kotku, co wybierasz?- zapytałam Maxa.
Chyba zrozumiał, o co mi chodzi, bo objął mnie ramieniem w pasie, tym samym przysuwając mnie do siebie.
- Ja chyba biorę cytrynowe, a ty skarbie?- zapytał, przyciągając mnie jeszcze bliżej.
- Ja raczej truskawkowe.
- Już się robi- powiedział chłopak widocznie niewzruszony i puścił mi oczko.
Chłopak zaczął nakładać nasze gałki, a ja spojrzałam na szatyna wzrokiem błagającym o pomoc.
- Jestem ciekawy, co on wymyśli- zaśmiał się. - Poczekaj jeszcze chwilę- powiedział szeptem do mojego ucha.
To nie tak, że zawsze zostawia mnie na pastwę lasu. On po prostu lubi mnie wkurzać. Jestem prawie pewna, że mnie tu zostawi samą.
- Poczekaj skarbie, zaraz wrócę, muszę coś szybko zrobić- A nie mówiłam? Zostawił mnie samą z tym chłopakiem.
- Jak masz na imię, śliczna?- zapytał I podał mi loda Maxa.
Zaczął nakładać drugiego, co chwilę na mnie zerkając.
- Jestem... Niezainteresowana- odpowiedziałam chamsko, przewracając oczami.
- Mmm. Zgrywasz niedostępną, mała, lubię takie- mruknął, oblizując usta.
Trzymajcie mnie, bo nie wytrzymam.
- Mała to jest, Twoja pała, jeśli ją w ogóle masz- prychnęłam.
Nie będzie mi tu koleś mojego wzrostu wypominał.
- Mam i wcale nie jest taka mała. Jak chcesz się przekonać to...- przerwałam mu.
- Nie dzięki nie chce oślepnąć, a patrząc na ciebie, nawet nie ma za czym pójść- powiedziałam I coraz bardziej miałam go dość.
Wiem, że przed chwilą mówiłam, że jest nawet przystojny, ale to i tak nie mój typ.
- Każda laska się za mną ogląda, a ty mówisz, że nie ma za czym- zaśmiał się na końcu swojej wypowiedzi.
- Po pierwsze ja nie jestem każda, a po drugie to nie tylko wygląd się liczy idioto. A twój charakter jest nie do zniesienia- już za chwilę serio nie wytrzymam i albo będzie mieć podbite oko, albo kulkę w głowie.
- Dobra masz tego loda i liczę, że ty mi też kiedyś zrobisz- powiedział I podał mi loda.
- Pomarzyć zawsze można, ale jeśli jeszcze raz usłyszę twoje marzenie ze mną w roli głównej, to obiecuje Ci, że własna matka cię nie pozna- warknęłam.
Na szczęście muszę tylko zapłacić i mogę iść do tego idioty.
Gdy miałam przykładać kartę do terminala, on oczywiście musiał się odezwać.
- Wiesz, zapłacić zawsze możesz w naturze- powiedział I poruszał brwiami w górę i w dół.
- Nigdy w życiu- warknęłam i zapłaciłam.
Obróciłam się na pięcie i ruszyłam w stronę Maxa. Patrzyłam na niego spod przymrużonych powiek. Dałam mu jego już trochę roztopionego loda.
- I co, masz numer?- zapytał z uśmiechem.
- Nie. Od razu jak dał mi lody, zapłaciłam i uciekłam, jak najdalej się dało- powiedziałam pół żartem.
- To czekaj. Ten się już trochę rozpuścił. Kupisz mi nowego?- zapytał, cały czas się śmiejąc.
- Jasne, mogę iść- powiedziałam, uśmiechając się przebiegle.
- Co wymyśliłaś!?- zapytał nieco głośniej Max, bo zaczęłam już iść w stronę budki.
Na szczęście nie było kolejki i była tylko jedna osoba przede mną.
- I co piękna? Zdecydowałaś się na coś jeszcze?- zapytał zadziornie.
- Jeszcze jednego loda, może być śmietankowy- powiedziałam.
- Już się robi- powiedział z uśmieszkiem I zaczął nakładać gałkę.
- Masz jeszcze serwetkę i długopis?- starałam się zabrzmieć miło i słodko, ale chyba za bardzo mi to nie wyszło.
- Dla ciebie wszystko piękna- powiedział I dał mi to, o co prosiłam.
Od razu napisałam na serwetce dwa numery. Jeden był od Maxa, a drugi od Justina.
- Masz mój numer, jakby nikt nie odebrał, to możesz dzwonić pod ten drugi- powiedziałam I zalotnie się uśmiechnęłam.
Chłopak spojrzał na mnie zaskoczony, a później jeszcze szerzej się uśmiechnął.
- Oczywiście piękna. Trzymaj- podał mi loda. Już chciał wyjmować kartę, ale mi przerwał- na koszt firmy- puścił mi oczko.
- Dzięki, przystojniaczku- puściłam mu oczko i odeszłam od budki, przewracając oczami.
- Trzymaj- powiedziałam, gdy byłam już obok Maxa.
- Ile mam Ci oddać?
- Na koszt firmy było- wzruszyłam ramionami.
- Co zrobiłaś?- zapytał I przymrużył na mnie powieki.
- Ja? Niiic- przedłużyłam. - Tylko dałam mu numer.
- Jak się domyślam, nie dałaś swojego...- uśmiechnęłam się szeroko. - Nie. Nie zrobiłaś tego.
- Oj zrobiłam- zaśmiałam się z jego miny. - Ale nie martw się, jak nie odbierzesz, to zadzwoni do mojego brata.
- Oho. Chcę widzieć jego minę gdy odbierze telefon- teraz to obydwoje głośno się śmialiśmy.
- Ale jakby pytał, to nic nie wiesz- zagroziłam mu palcem, a on go ugryzł- Ej!
- Jasne- powiedział, jakby nic się nie stało, a przecież mnie ugryzł.
Chodziliśmy uliczkami, parku co chwilę, się śmiejąc. Było już po 16. Nie miałam już siły.
- Chodźmy do domu. Jestem zmęczona- powiedziałam do Maxa.
- Jasne- powiedział I podszedł do ławki. - Stań na ławkę- popatrzyłam na niego ze zmarszczonymi brwiami. - Poniosę cię.
- Jak chcesz- powiedziałam I weszłam na ławkę a później na jego plecy.
W tej pozycji szliśmy do mojego domu, nie przejmując się dziwnymi spojrzeniami ludzi, przechodzących obok nas.
- Stój- powiedziałam gdy byliśmy przy moim domu.
Na podjeździe stały dwa czarne Ferrari. Na pewno nie były one od chłopaków. Na jednym z nich był duży napis "dragon".
Zeszłam z pleców Maxa I powoli szłam w kierunku drzwi, a on za mną.
Otworzyłam po cichu drzwi I weszłam do środka i zamknęłam je równie cicho.
- Oby to nie był on...- powiedziałam cicho do Maxa.
- Wiem, że wiesz, że to raczej on- szepnął.
Pewnie się domyślacie, o kogo chodzi. Chodzi o Carla. Jego pseudonim to dragon. Nie pokazuje twarzy tak samo jak ja. Pewnie jest tu by prosić o pomoc w złapaniu mnie. Carl wie, jak wyglądam. Jak pokaże moje zdjęcie Justinowi, to od razu mnie rozpozna. Nie mogę na to pozwolić.
Wyjrzałam zza rogu tak, aby nikt mnie nie zobaczył. Na kanapie siedziało 4 postawnych mężczyzn. Jeden z nich miał na sobie maskę, zasłaniającą usta oraz kawałek nosa i skórzaną kurtkę z czerwonym smokiem z tyłu. To musi być Dragon.
Na stole przed nimi leżała spora ilość broni. Tyłem do mnie stał Liam, Oliver I Nathan, a Justin I Peter stali bokiem. Gdyby któryś z nich trochę obrócił głowę w moją stronę, zobaczyłby mnie, a to stać się nie mogło.
- Masz broń?- zapytałam szeptem Maxa I zaczęłam przeszukiwać siebie w poszukiwaniu pistoletu.
- Nie. A ty?- zapytał gdy skończył sprawdzać.
- Akurat dzisiaj miałam w plecaku, a nie przy sobie.
- To co teraz?- zapytał I wyjrzał, by sprawdzić, jak wygląda sytuacja.
- Dobra mam plan- powiedziałam. - Daj mi bluzę.
- Okej?- powiedział niepewnie i zdjął bluzę, która od razu wzięłam i ją ubrałam, zakładając na głowę kaptur, tak żeby nie było widać zbyt dużej części mojej twarzy.
Starałam wsłuchać się jeszcze chwilę w rozmowy z salonu.
- To, co chcecie wiedzieć?- zapytał Liam naszych gości.
- Muszę znaleźć jedną osobę. Wiem jedynie jakie ma przezwisko i jak wygląda. Słyszałem, że macie bardzo dobrych informatorów. To jest bardzo ważna sprawa. Muszę ją znaleźć- powiedział Dragon.
Miał na twarzy maskę i kaptur na głowie, więc nie mogłam zobaczyć jego twarzy, ale wiedziałam, że to on.
- Kim jest ta ona i czego od niej chcesz?- zapytał Peter. Dobra trzeba już wejść, zanim powie im coś więcej lub — co gorsza — pokaże im moje zdjęcie.
Otworzyłam lekko drzwi, a następnie nimi trzasnęłam.
- Już jestem!- krzyknęłam i ściągnęłam buty, co uczynił też Max. Zaczęłam iść w stronę salonu, w którym wszyscy byli. Ciekawe co mi powiedzą.
Gdy weszłam do pomieszczenia, moi współlokatorzy stanęli tak, żeby zakryć naszych gości i broń leżącą na stole.
- Co tam?- zapytałam, udając, że nie wiem, co tu się dzieje.
- Czyja to bluza!? Rano jej nie miałaś!- krzyknął Justin.
Typowe.
- Hmm takiego gościa z lodziarni- powiedziałam I się zaśmiałam, wspominając tego typa.
- Nawet mi go nie przypominaj!- powiedział rozbawiony Max.
Justin spojrzał na niego wrogo.
- No co? Przecież ja nic nie zrobiłam- powiedziałam I zrobiłam minę niewiniątka.
- Nigdy więcej nie zostawię cię samej, to się zawsze źle kończy- zaśmiał się chłopak.
- Eee nie przeszkadzam wam czy coś? Może powiecie, o co chodzi i co on tu robi?- przerwał nam Justin.
Odwróciłam się w jego stronę i zobaczyłam, że chłopacy już nie zasłaniają skorpionów, ale udawałam, że nic nie zauważyłam i schyliłam jeszcze bardziej głowę, żeby nie było widać mojej twarzy.
- Wiesz, może później- powiedziałam I spojrzałam na Maxa który ledwo powstrzymywał śmiech.
- Ekhem- odchrząknął, któryś ze skorpionów, tym samym zwracając na siebie naszą uwagę.
- A to kto?- zapytałam, pokazując dłonią na gości.
- To jest...- przerwał Justin, nie wiedząc co powiedzieć lub nie wiedząc co może MI powiedzieć.
- Jestem Dragon, to jest Eric, Paul i Patrick- powiedział Carl.
- Zostaną u nas na jakiś tydzień...- powiedział Justin, a mnie aż wbiło w ziemię.
______________________________
Mam nadzieję że wam się podoba
Do następnego
-justi-
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro