Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział V

Szłam lasem, wpatrując się w czubki butów. Krok za krokiem, wdech za wdechem, mimo to lampka w najdalszych czeluściach umysłu, cały czas migała. Doszłam do niewielkiej polany i skręciłam w lewo. Pociągnęłam za gałąź starego drzewa i obróciłam zdrewniałą łodygę o dziewięćdziesiąt stopni. Jeden z rozłożystych krzaków przesunął się, a ja wskoczyłam w ciemny tunel. Klapa z rośliną po chwili się przesunęła, zamykając mnie w ciemności. Wyciągnęłam prawą dłoń przed siebie. Zacisnęłam, a gdy znów rozluźniłam palce, unosiła się nad nią ognista kula. Od razu blask płomieni rozszedł się po podziemiu, trawiąc jasną poświatą kamienne ściany.

***

Teraz, kiedy leżał tutaj, w ciemności
i wracał myślami do początku.
Dostrzegł, że niektóre rzeczy muszą się skończyć,
aby następne mogły rozwinąć skrzydła.
Spacerując jedynie z własnym umysłem,

wolny spod dyktanda innych.
Czuł presję, pozwalającą maszerować ku lampce nadziei,
z samego dna jego wyblakłej duszy.

Ciało i kości, dla przeszłości,
Jak popioły w deszczu, zero litości.

***

Siedziałam na szczycie stołu, pochylona nad skrawkami papieru, dobierając strategie odpowiednią do obecnej sytuacji. Ciemny blondyn obserwował uważnie każdy mój ruch z zaciekawieniem, ale iskierki strachu cały czas pląsały w błękitnym spojrzeniu. Zmrużyłam oczy, doszukując się usterek w planach lecz wszystkie możliwości pozostały rozważone i nakreślone czarnym atramentem. 

Ciało i kości, dla przeszłości. Jak popioły w deszczu, zero litości. ~ usłyszałam głośną myśl ozdobioną zachrypniętym głosem. Zamarłam, choć nikt nie mógł tego po mnie poznać. Słyszałam już te słowa, co najgorsze nie raz. A za każdym razem nie zwiastowały one nic dobrego. Wstałam z wrodzoną gracją z masywnego krzesła, kierując się do jednego z pomieszczeń, które zostały przygotowane dla obecnego władcy. Po chwili powitały mnie perłowe ściany z czarnymi, zdobionymi meblami oraz śnieżnymi akcentami. Podeszłam do biurka i przycisnęłam do niego lewą dłoń. Sekundę później podświetlały się banery sterowania. Parę odpowiednich kliknięć i doszłam do pochodzenia słów. Pierwszy wers odnosił się w większości do Potomków Powietrza, drugi do Władców Ognia, ale kilka słów też należało do Grupy Cieni.

Usiadłam na fotelu, obitym ciemną skórą, przesunęłam ręką nad hebanowym blatem, a jasna poświata ukazujące informacje, zniknęła bez śladu. Oparłam brodę na złączonym palcach, śledząc wędrówkę cieni ostatnich promieni słońca. Czy ojciec miał ukryte intencje w tym, że splótł moją drogę z królem o kruczoczarnych włosach i krwistoczerwonych tęczówkach?

Znów doszły do mnie zdezorientowane myśli, prawdopodobnie osoby której poszukiwałam. Wyciszyłam się i zamknęłam na otaczającą rzeczywistość, tylko po to, by podążyć za niknącym głosem. Zobaczyłam niewyraźną postać, opierającą się o grubą poręcz schodów. Na tym wizja się urwała, ale te kilka sekund pozwoliły mi poznać to miejsce. Wiem gdzie jesteś i idę po ciebie. 

~~~

W końcu mam chwilę czasu i tylko odliczam dni do końca obozu... A z pobocznych informacji to, już  oficjalnie złączam losy bohaterów :D 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro