Damon Salvatore
Dla rosariox120
~*~
Kiedy ucierpi jego skarb...
Ty: Ooh God - mruknęłaś pod nosem, widząc na ganku siedzącego Damona. -Hej Damon! Jak leci? - powiedziałaś, że sztucznym uśmiechem, gdyż byłaś przerażona jego wizytą z powodu tego, co zrobiłaś.
Damon: A wiesz, że świetnie? - powiedział uśmiechnięty, ale wiedziałaś, że to tylko cisza przed burzą. - Siedziałem w domu pijąc bourbon i myśląc o tym, co mógłbym dzisiaj porobić. Siedziałem i myślałem dobre kilka godzin, aż w końcu wpadłem na pomysł, aby zabrać moją dziewczynę do Nowego Yorku na małą wycieczkę...
Ty: Naprawdę? - spytałaś szczęśliwa.
Damon: Yhmm - przytaknął. - Ale kiedy poszedłem po mój samochód zauważyłem coś na nim.
Ty: Co takiego?
Damon: Dobrze wiesz, co! Jak mogłaś zarysować moje autko!? - krzyknął.
Ty: To nie moja wina, przysięgam! - zaprzeczyłaś.
Damon: A niby czyja? - stanął tak blisko ciebie, że niemal stykaliście się nosami.
Ty: Stefana! To przez niego wszystkie wiewiórki uciekają z lasu i wylatują mi na drogę! - krzyknęłaś i kiedy chciałaś się odsunąć o krok od Salvatore, potknęłaś się przez schodek. Na szczęście nie doszło do upadku, bo w porę cię złapał za biodra.
Damon: Wybacz skarbie, ale muszę pogadać z moim bratem na temat wiewiórek - wyszeptał, a następnie musnął twoje usta i zniknął z twojego pola widzenia.
~*~
I jak?
-
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro