Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 3

Gdzieś w Nebrasce

30 czerwca, godzina 14:02

- Cholerny złom! - warknął poirytowany Oliver Queen, wysiadając z samochodu i podszedł do maski.

- Kiedy ostatni raz byłeś na przeglądzie? Całą drogę dziwnie hałasował. - wtrącił się Bruce Wayne, wysiadając od strony pasażera, podczas gdy blondyn otworzył maskę i kłąb dymu wystrzelił prosto w jego twarz. Mężczyzna zaczął machać dłonią, próbując odgonić dym i zaczął kaszleć, dusząc się.

- Zapytaj go jeszcze o panieńskie nazwisko matki. - rzuciła ironicznie Dinah Lance, opuszczając tylne siedzenie – Zobaczymy, na które pytanie będzie wstanie szybciej odpowiedź. - zaśmiała się. Wayne uniósł kącik ust, patrząc na nią.

Łucznik pochylił się nad silnikiem i zaczął coś przy nim majstrować.

- Znasz się na tym? - zapytał z niemym uznaniem drugi mężczyzna.

- Za chuja. - odparł po chwili, opierając dłonie na karoserii i patrząc na niego poważnie – Po prostu nie chce mi się słuchać waszych głupich uwag. - i to powiedziawszy wrócił do szperania przy maszynerii. Dinah i Bruce wymienili między sobą porozumiewawcze spojrzenia.

- Nie żebym nie ufał umiejętnością Olivera... - zakaszlał sztucznie brunet – Ale co powiecie na poradzenie się internetu i odnalezienie drogi do najbliższego warsztatu samochodowego? Albo chociaż do Hastings? Hastings, tak? - spytał, chcąc się upewnić. Queen skinął twierdząco głową, prostując się i podpierając pod boki.

- Dajesz. - westchnął, odrzucając do tyłu swoje nieco przydługie włosy. Po zepsuciu się silnika wysiadła również klimatyzacja w samochodzie, a do tego stali na środku jakiegoś zadupia i słońce coraz bardziej dawało się im we znaki.

Wayne wyciągnął z kieszeni telefon i cmoknął niezadowolony.

- Brak zasięgu. - skrzywił się.

- Świetnie. - mruknęła Dinah, opierając się o swojego mężczyznę.

Zapadła cisza. Nagle Oliver pstryknął palcami, uśmiechając się szeroko.

- W schowku mam mapę. - oznajmił. Brunet spojrzał na niego z niedowierzaniem – Hal wcisnął mi ją przed wyjazdem! Tak na wszelki wypadek! - ucieszył się.

Bruce zaraz znalazł się w samochodzie, przeszukując schowek. Tymczasem Queen zamknął maskę samochodu. Wayne wrócił i rozłożyli mapę na nosie wozu. Cała trójka stanęła nad nią.

- Jechaliśmy tędy... - zaczął Oliver, jadąc palcem od wyjazdu z Kalifornii, przez autostradę – Jechaliśmy cztery godziny ze średnią prędkością... - jego głos zamienił się w ciche mamrotanie – Powinniśmy być gdzieś tutaj. - stwierdził, wskazując punkt na mapie. Bruce zmarszczył brwi.

- Nie, to nie możliwe. Raczej tu. - to mówiąc, wskazał inny punkt.

- Posłuchaj, Bruce...

Dinah odsunęła się od nich, wyczuwając kłótnię w powietrzu. Świetnie. Jeszcze tego brakowało. Westchnęła, rozglądając się dookoła. Wychyliła się zza samochodu, widząc jakiś punkt zbliżający się do nich z niedużą prędkością.

- Chłopaki?

- Nie wiem, jak to wygląda u was, w Gotham, ale my w Star City...

- Chłopaki.

- Doprawdy, Queeny?

- Chłopaki!

- Co?! - warknęli jednocześnie, odwracając się w jej kierunku. Przez chwilę milczała. Skrzyżowała ramiona pod piersiami, patrząc na nich z powątpiewaniem.

- Ktoś jedzie, może po prostu spytamy o...

Oliver wywrócił teatralnie oczami i wrócił spojrzeniem do Bruce'a.

- Słuchaj, Batzjebie – ja prowadziłem, ja patrzyłem na każdy mijany przez nas pieprzony znak i to ja sprawdzałem gdzie jesteśmy na Google Maps, kiedy ty szczałeś w toalecie na stacji benzynowej.

Lance wciągnęła głośno powietrze przez nozdrza i odliczyła w myślach do dziesięciu. Nie, to nic nie dało. Dalej ma ochotę urwać im łby. Już miała się zabrać za mord na narzeczonym i przyjacielu, kiedy zbliżający się punkt był od nich jakieś dwa metry dalej.

Owym punktem okazał się być starszy mężczyzna w ledwo ciągnącym pickupie.

- Przepraszam! - krzyknęła, zwracając na siebie uwagę staruszka, jednak nie swoich towarzyszy, którzy lada moment mieli przejść od słownych przepychanek do rękoczynów. Kierowca zatrzymał się i spojrzał na nią, wychylając się przez okno – Nasz samochód odmówił posłuszeństwa, narzeczony i kolega nie mogą dojść do porozumienia... Może mi pan powiedzieć, gdzie znajdziemy najbliższego mechanika? - zapytała, uśmiechając się do niego uprzejmie i licząc, że nie przejmie się zbytnio obelgami, którymi rzucali w siebie Bruce i Oliver.

- Mechanik? Najbliższy to w Hastings, kochanie. - stwierdził. Kobieta przytaknęła skinięciem głowy.

- A powie mi pan czy daleko do Hastings?

Mężczyzna spojrzał na nią dziwnie, po czym wskazał zarys miasta w odległości kilkunastu kilometrów od nich.

- Jak chcesz, to mogę was podrzucić, skarbie. - zaproponował, uśmiechając się przyjaźnie.

- Byłabym panu bardzo wdzięczna. - odpowiedziała. Coś przykuło jej uwagę – Słyszy to pan?

- Nic nie słyszę. - stwierdził po kilku sekundach nasłuchiwania.

- Cholera. Pozabijali się.

-------

Kocham ten rozdział. <3

Bajdełej, wczoraj szukając sobie czegoś na archiveofourown do poczytania trafiłam na połączenie Harry Potter/Oliver Queen/Slade Wilson. Tak. Czas zaprzestać szukania tam lektury.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro