Rozdział 1
Kosmos, Strażnica
30 czerwca, godzina 3:39
* Strażnica do Batmana.*
* Strażnica do Supermana. *
* Strażnica do Aquamana. *
* Strażnica do Flasha.*
* Strażnica do Marsjanina Łowcy. *
* Strażnica do Zielonej Strzały. *
* Stawcie się na mostku w Strażnicy. *
* W tej chwili. To pilne. *
Hal Jordan odsunął się od mikrofonu, po czym obrócił w obrotowym krześle, aby spojrzeć na stojącego za nim Red Tornado. Android nie poruszył się. Latarnik westchnął ciężko. Był głupi, licząc, ze sam zacznie mówić.
- Tornado, mam nadzieję, że masz dobry powód, aby zmuszać mnie do ściągnięcia ich tutaj o... - spojrzał na zegar - trzeciej nad ranem. - skrzywił się lekko. Oczami wyobraźni widział Barry'ego zapewniającego Iris, że to wezwanie z Ligii, a nie zachcianka kochanki, której posiadanie pewnie od razu zarzuciłaby mu. Wyobraził sobie też Olivera, który zrywa się z łóżka, przy okazji budząc Dinah. Clark też może mieć malutki problem z Lois. Chyba tylko Bruce nie musiał się teraz nikomu tłumaczyć ze swojego wyjścia.
- Oczywiście. - odparł robot. I na tym skończyła się ta jakże zacięta dyskusja.
* Rozpoznano: Batman, A02. *
Hal obrócił głowę w stronę teleportu, gdzie w akompaniamencie komputerowego głosu i trzasku pojawił się Mroczny Rycerz, wcześniej oślepiając Zieloną Latarnie biało-niebieskim błyśnięciem.
Po chwili pojawili się następni członkowie Ligii.
* Rozpoznano: Superman, A01. *
* Rozpoznano: Marsjanin Łowca, A07. *
* Rozpoznano: Aquaman, A06. *
* Rozpoznano: Flash, A04. *
* Rozpoznano: Zielona Strzała, A08. *
Hal wstał z fotela w obliczu szóstki bohaterów. Trzeba im to przyznać, zjawili się bardzo szybko. Zważywszy na to, że część z nich najprawdopodobniej właśnie spała - błyskawicznie.
- Jeśli można prosić - sprężmy się, co? - rzucił Flash, podpierając się pod boki i patrząc z zadziornym uśmiechem na stojących obok niego towarzyszy. Mimo tego uśmiechu, wszyscy doskonale wiedzieli, że wolałby być teraz w łóżku.
- Co się stało? Nawet Batsy nie ściąga nas o takiej porze. - Strzała skrzyżował ramiona na piersi. Batman spojrzał na niego z ukosa - No, chyba że Gotham się wali... - dodał z zawadiackim uśmiechem. Kilka osób zaśmiało się na jego uwagę.
- Wezwałem was - zaczął Jordan, chcąc ukrócić „śmieszkowanie" Olivera - ponieważ Red Tornado ma wam coś ważnego do powiedzenia. - wskazał ruchem dłoni na androida, który automatycznie podszedł bliżej. Wszyscy obecni spojrzeli na niego wyczekująco.
- Mów, Tornado. - rzekł Superman i skinął głową.
- Chodzi o Ligę Młodych oraz Czerwoną Strzałę. - herosi-mentorzy również zbliżyli się do niego - Drużyna została wysłana cztery dni temu na misję w stanie Nebraska. Czerwona Strzała został przydzielony jako wsparcie. - zawiesił głos, wykonując ruch głową, jakby patrzył po każdym z kolei - Ostatni raz skontaktowali się ze mną trzy dni temu. Od tego czasu nie ma z nimi kontaktu. Nie jestem też w stanie namierzyć ich położenia. - zapadła cisza - Liga Młodych i Czerwona Strzała zaginęli. Najprawdopodobniej wpadli w zasadzkę i teraz są w tarapatach.
Szóstka herosów spojrzała poważnie na Red Tornado.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro