Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

PROLOG




28 VI 2014

Przyjmuję pozycję bezpieczną. Dokładnie tą, którą stewardessy nakazują zrobić pasażerom podczas awaryjnego lądowania samolotu. Głowa między kolanami. W utrzymaniu danej pozycji pomaga mi dwójka osiłków, którzy dociskają moje plecy bliżej ud. Poczułem jak coś strzela mi w miednicy, jednak był to chyba najmilszy odgłos strzału jaki usłyszałem w przeciągu tych kilku tygodni.

— Z prawej czysto, nie widzę też żeby ktoś siedział nam na ogonie. — poinformował jeden z goryli, jednocześnie trzymając wciśnięty guzik na swojej krótkofalówce.

— Zrozumiane. — zakomunikował niewyraźnie głos, który bardzo dobrze znałem.

Ten głos prowadził mnie przez moją całą, niestety dosyć krótką, karierę policyjną.

— Przecież te szyby są pancerne, dajcie mi usiąść normalnie... — burknąłem, próbując uwolnić się z niekomfortowej pozycji.

— Żeby zobaczyli twoją słodką buźkę i nas namierzyli? Przecież wiesz, że oni mają oczy wszędzie. Młody jesteś, głupi jeszcze, to chojrakujesz. Siedź cicho i się lepiej, kurwa, nie ruszaj. — odwarknął drugi z osiłków, dociskając mnie jeszcze mocniej.

Jazda trwała niecałe 5 minut. Wiedziałem dokładnie gdzie jedziemy. W pamięci odtwarzałem sobie całą drogę, bo jedyne co było dane mi widzieć to czarne wycieraczki pod fotelami i upierdolone psim gównem lakierki pana orangutana.

I szczerze mówiąc - nie czułem nic. Byłem okropnie zmieszany. Miałem tylko 21 lat. To była moja pierwsza poważna misja. Pierwsza i zarazem ostatnia. O ironio. Tyle walczyłem o tą pracę. Nawet nie zdążyłem kupić sobie swojego własnego kubka na kawę i nie przespałem się z żadną sekretarką na wydziale. Nie pozwolili mi nawet pożegnać się z mamą i jej kotem. Powiedzieli, że kiedyś będziemy mogli się spotkać. Ale jeszcze nie teraz. Obiecali, że będą ją na bieżąco informować o tym co u mnie słychać. Obiecali też, że będą ją chronić, a ja obiecałem, że obiję każdemu z osobna mordę, jeśli chociaż spadnie jej z głowy jeden włos.

— Czysto. Wysiadamy. — usłyszałem zaraz po tym, jak samochód się zatrzymał.

Silniki samolotu wydawały się zawsze mniej hałaśliwe kiedy siedziało się już w środku. Czwórka postawnych mężczyzn w garniturach stała nieopodal maszyny, ich miny jak zwykle były kamienne. Zwłaszcza jedna. Kierownika wydziału.

— Jeszcze się zobaczymy. Powodzenia. — mruknął, wyciągając zza płaszcza papierową, brązową torbę.

Wiedziałem co w niej jest. Wiedziałem też, że mogę ją otworzyć dopiero w samolocie.

Skinąłem głową, żegnając się tym samym ze wszystkimi obecnymi, po czym wszedłem na pokład ogromnej, wojskowej maszyny. Nie minęło 5 minut, a już znaleźliśmy się w powietrzu.

— Otwórz to, nie bądź pizdą. — mruknąłem sam do siebie, niepewnie odwijając pogiętą, papierową torbę, która wyglądała zupełnie jak te, do których mama pakowała mi kanapki w podstawówce.

Paszport, dowód, akt urodzenia, akt chrztu, świadczenia o ukończeniu wszystkich podstawowych etapów edukacji, CV, życiorys.

I list.


"Twoja mama powiedziała nam, że za dzieciaka trenowałeś skoki narciarskie. Mamy nadzieję, że nadal jesteś wyjątkowo dobrze rozciągnięty. Jeśli nie - masz mało czasu żeby to nadrobić."


Serce waliło mi jak oszalałe. Wziąłem kilka głębszych wdechów. Dopiero po chwili otworzyłem kolejno dowód, paszport i całą resztę, na koniec zostawiając życiorys.


Od dzisiaj nazywam się Stephan Leyhe, urodziłem się 5 stycznia 1992 roku w Schwalefeld i jestem reprezentantem Niemiec w skokach narciarskich.



zdałam sesję (głupi ma zawsze szczęście) i w międzyczasie wpadł mi do głowy pomysł na kolejny pseudo-kryminał, tym razem ze Stephanem Leyhe (słodka kuleczka zasługująca na wszystko co najlepsze). od razu mówię, że nie wiem kiedy go zacznę, kiedy rozwinę i kiedy skończę, bo ja mam tak rozregulowany tryb życia teraz, że obiady jadam w środku nocy. ale może kogoś to zaciekawi, nie wiem, może wam się już przejadły kryminały i tego typu historie, może JA i moje bzdety się wam przejadły, nie wiem, nie chce wiedzieć, piszę sobie to bo mi się to wszystko już w głowie nie mieści, ot co XD

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro