Dzień 8, 08.09 Wtorek cz.2
Po jakiś 15 minutach siedzieliśmy znudzeni w ogrodzie i czekaliśmy na naszą parę. Po chwili wstałem i podszedłem do Sehuna, który leżał w basenie w rybki. Rzuciłem się na niego i mocno przytuliłem.
- Co, myślisz o tym kujonie? - zaśmiał się chłopak, obejmując mnie.
- Słodki jest, ale z tego co wiem ma pazurki i nosi pas dziewiczy. - zaśmiałem się cicho w jego klatkę.
- No stary, to czeka cię niezła walka o niego. Ale z tego co widziałem, to nie miał problemu się się do ciebie przytulać czy iść za rękę.
- Tłumaczył się, że odurzył go mój zapach. - uśmiechnąłem się na samo wspomnienie tamtej chwili. - A ty i Luhan?
- Pogadaliśmy i tyle. Ale jak twój zapach mógł go odurzyć? - parsknąłem śmiechem.
- Kim Jongin! - z mojego domu wybiegł Baekhyun, pokazując na mnie palcem.
Podniosłem głowę do góry i spojrzałem na zbliżający się obiekt, wciąż przytulając się do Huna.
- Jeśli mój przyjaciel nie przestanie o tobie myśleć i się zakocha, a ty go zranisz, urwę ci jaja i wepchnę tak głęboko do gardła, że będziesz się nimi dławić, jasne?!
Lekko się przeraziłem groźbą przyszłego pana Parka, ale tylko troszkę, bo po chwili uśmiechnąłem się promiennie i wstałem z Oha, podchodząc do Byuna.
- Myśli o mnie?
- Mówił, że nie, ale kłamie, wtedy nie wypowiada zdań twierdzących tylko pytające, a i brew mu wtedy skacze. - chłopak cofnął się o krok. - A właśnie w taki sposób mi odpowiedział.
- Ciekawe... - zamyśliłem się nad tym co mi powiedział młodszy.
- Masz się do niego nie zbliżać, bo... - już chciał się na mnie rzucić, ale Chan złapał go w pasie i przytrzymał.
- Baekkie, króliczku, nie krzywdź mi kolegów. - mruknął mu do ucha, przez co mniejszy trochę się uspokoił.
- Channie on chciał mnie pobić... - mruknąłem, udając rozpacz, a że byłem nawet dobrym aktorem, to mi to wychodziło prawie perfekcyjnie.
- Kiepski z ciebie aktor Jongin. - zaśmiał się najniższy z nas, a za razem najmłodszy.
- Jestem zajebistym aktorem. - prychnąłem i znów położyłem się na Sehunie. - Nikt mnie nie kocha Hunnie. - spojrzałem na niego z miną zbitego psa.
- Ja cię kocham, a niedługo ten kujon też będzie. - zachichotał blondyn. - A może go tu zaprosimy?
- Lulu też zaprosimy. - uśmiechnąłem się i usiadłem mu na biodrach by sięgnąć po telefon.
- Nie wiem czy przyjdzie, miał mieć dzisiaj jakąś kolację rodzinną, bo dziadkowie z Chin przylecieli. A Kyunnie pewnie zakuwa. - mruknął Baekhyung, siadając na kolanach wielkoluda, który usadowił się na jednym z leżaków.
- Wie że jesteś z Chanem? - spojrzałem na niego.
- Wie, ale nie wie, że chodzi o tego Channiego.
- To już wiem jak go ściągnąć. - uśmiechnąłem się i podskoczyłem, zapominając, że siedzę na blondynie.
- Ugh. Kai, kocham cię, ale jak tak zrobisz jeszcze raz, to zginiesz. - spojrzał na mnie wściekły.
- Przepraszam kociaku. - mruknąłem i spojrzałem na niego przepraszająco.
- Dzwoń już, może ten dzieciak cię ze mnie zdejmie.
Zaśmiałem się i z niego zszedłem, usiadłem na leżaku i otworzyłem sobie piwo.
- Ktoś chce? - spojrzałem się po wszystkich obecnych i uśmiechnąłem się do Chanyeola.
- Ja. - Hun wyciągnął do mnie rękę, a najwyższy chłopak, spiorunował mnie wzrokiem.
- Mogłeś sobie otworzyć... - mruknąłem i otworzyłem sobie kolejną butelkę. - Baek nie chcesz?
- Dzięki, ja nie piję, tylko czasami, ale to jak jestem u siebie. Za szybko zasypiam po alkoholu. - zaśmiał się. - Channie, wiem, że chcesz, napij się.
Spojrzałem się na kumpla podsuwając mu butelkę pod nos. Chłopak wziął trunek i wziął porządnego łyka, po czym mruknął, abym już dzwonił, bo jest ciekawy, czy uda mi się namówić Kyungsoo na wizytę w moim domu. Wybrałem odpowiedni kontakt w moim spisie i przyłożyłem telefon do ucha.
- Halo? - usłyszałem po kilku sygnałach.
- Kyungsoo? Tu Jongin. - uśmiechnąłem się sam do siebie.
- Kto dał ci mój numer?
- Trudno go zdobyć nie jest. Luhan mi dał...
- Zabiję gnojka. - warknął, a w tle usłyszałem jakiś trzask. - Czego chcesz? Przerywasz mi ważne przemyślenia.
- Nie zabijaj go... Dzwonię z pytaniem czy wpadniesz do mnie. Siedzimy z chłopakami przy basenie. - spojrzałem na basenik dla dzieci. - I się nudzimy i tak po woli zbieramy ludzi.
- Jakoś niezbyt zachęcająco to brzmi. - mruknął.
- Jest już Baek i jego chłopak, i do tego chcę jeszcze ściągnąć Luhana...
- Hannie ma spotkanie rodzinne. - mruknął znudzony. - Baek jest u ciebie? Gdzie on się pałęta wieczorami? Boże miej go w opiece. Nadal mnie nie przekonałeś.
- Co ci szkodzi? Wiem, że ma spotkanie, ale ze mną jest Hun więc coś myślę, że szybko coś wykombinuje. - zaśmiałem się, patrząc na wspomnianego chłopka.
- Nie waż się dzwonić do Luhana. Ostrzegam cię, Kai, jeśli Lulu będzie znów przez niego ryczał, zginiecie oboje.
- Sehun, kurwo co mu zrobiłeś? - warknąłem na blondasa.
- Co? O co ci chodzi? - chłopak zmarszczył brwi, patrząc na mnie.
- Luhan przez ciebie ryczał fiucie...
- Nie moja wina! Dobrze wiedział, że chodziło tylko o seks i nic więcej.
Zdzieliłem go w tył głowy i upiłem piwo, kręcąc ze zrezygnowaniem głową.
- To co słodziaku, wpadasz? - zwróciłem się do rozmówcy po drugiej stronie słuchawki, poprawiając się wygodniej na siedzeniu.
- Czy możesz nie nazywać mnie słodziakiem? Nie jestem nim.
- Dla mnie jesteś...
- Dasz mi na chwilę Baekhyuna?
- A przyjdziesz?
- Jak powiem, że tak, to dasz mi Baeka do telefonu? - westchnąłem zrezygnowany.
- Mhm, ale musisz przyjść bo inaczej przyjdę po ciebie. - zaśmiałem się i nie czekając na odpowiedź oddałem telefon chłopkowi mojego przyjaciela.
- Nie wiem... Channie kazał mi tu przyjść!... Bo zaraz tobie będziemy parzyć ziółka na uspokojenie... - Baek się nagle zaśmiał. - Pamiętaj co ci mówiłem, ale przyjdź, nie chcę tu siedzieć sam i patrzeć jak Kai klei się do Sehuna.
- Kleje się do ciebie? - zaśmiałem się cicho i spojrzałem na niego.
- Cicho bądź, chcesz go tu czy nie? - Baek zakrył telefon ręką. - Yollie mnie przed chwilą namówił, żebym ci pomógł, więc stul twarz.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro