Dzień 8, 08.09 Wtorek cz. 1
*Kyungsoo Pov's*
Dzisiaj Baekhyun wrócił ze swoich wakacji, lepiej późno niż wcale. Ciekawe czy przyjdzie do mnie jeszcze tego wieczoru. Mieszka niedaleko mnie, a Luhan pewnie już mu wszystko opowiedział. Od piątku unikam Kaia, ale wydaje mi się, że teraz zachowuje się tak samo jak wcześniej. Tamtego dni naprawę zachowywał się inaczej niż zwykle. Teraz kiedy tylko widziałem co robił, nachodziła mnie myśl "Jak mogłem w ogóle myśleć, że mógłbym się z nim dogadać?". Moje przemyślenia przerwał huk otwieranych drzwi do mojego pokoju.
- Do Kyungsoo! Tłumacz się! W tej chwili! - usłyszałem krzyk Beaka, a wręcz jego pisk.
- Ale o co chodzi? - wystraszony nagłym hałasem spadłem z krzesła.
- Kai! Serio?! Stać cię na lepszą partię... - usiadł na podłodze obok mnie.
- Ale co z nim, bo nie rozumiem. - mruknąłem, podnosząc się do siadu i poprawiając okulary.
- Nie możesz z nim być. On pali, pije i w ogóle jest typowym typem złego chłopca!
- Baekkie chcesz ziółka na uspokojenie? Zaczynasz niepoprawnie składać zdania i raczej brzmią bezsensownie. - zaśmiałem się. - I nie mam zamiaru z nim być, on mi się nawet nie podoba, ja nawet go nie lubię.
- I dlatego cały czas o nim myślisz?
- Nie myślę o nim? - bardziej zapytałem, ale po co ja kłamię? On jest moim najlepszym przyjacielem, od razu będzie wiedział, że kłamię.
- Kłamiesz! - Krzyknął i podskoczył w miejscu. Chwycił moje policzki w ręce, lekko ściskając. - On jest złym człowiekiem, wiesz?
- Baekhyun... Puść moją twarz. - poleciłem, patrząc na niego jakby zwariował.
- Prawdę mówię... Mógłbyś znaleźć sobie takiego aniołka jak ja, a nie murzyna...
- Przeciwieństwa się przyciągają... - mruknąłem, patrząc w dół. - Z resztą, ja nie chcę mieć nikogo, to są same problemy.
- Głupi jesteś, wiesz? Bo zaprzeczasz samemu sobie i radzę tobie nie gadać z Kimem, bo jeszcze się w nim zakochasz. - wstał i podszedł do drzwi. - Widzimy się jutro Kyunnie.
- Co to ma być za zakończenie rozmowy? Ja nie jestem głupi i nie zakocham się w Jonginie. Nie martw się o to.
- Aleś ty naiwny. - zachichotał i wyszedł z pokoju.
Bycie z kimś w związku to tylko kłopot i to niepotrzebny. Kupię sobie kota, jego też da się całować i przytulać, a do tego jeszcze wtedy mruczy zadowolony. Tak, to jest mój plan na życie, będę mieszkał w kawalerce z dwojgiem kotów.
* Jongin Pov's*
Siedzieliśmy u mnie na ogródku całą trójką i rozkoszowaliśmy się ostatnimi promieniami słońca.
- Wielkoludzie gdzie twój chłoptaś? - spojrzałem na chłopaka odzianego w białą bluzkę i niebieskie spodenki plażowe.
- Właśnie, on dzisiaj przyleciał. - wyszczerzył się i wyciągnął telefon. - Jeśli nie będzie ci to przeszkadzać, to może przyjść nawet tutaj.
- Niech wpada, mogę się nawet z nim podzielić. - podniosłem butelkę z piwem i wyszczerzyłem się.
- No chyba cię pojebało? Baekkie nie pije, a mnie ma za aniołka. - wszyscy razem wybuchnęli śmiechem. - Ja nie wiem, gdzie go w tej szkole trzymali, że wcześniej o mnie nie słyszał, ale pozwolicie, że stopniowo będę go uświadamiać o używkach, które zażywam, okay?
- To może na początku alkohol? - uśmiechnąłem się i zabrałem mu jego telefon.
- Dżizas, oddawaj to. - rzucił się po swój telefon. - Sam go będę uświadamiać, dobra?
- Pomożemy ci kumplu. - Do zabawy dołączył Sehun, który zabrał mi telefon i zaczął z nim uciekać.
- Ty blond kurwo, oddawaj! - wrzasnął i rzucił się za nim w pogoń, aż w końcu odzyskał telefon, ale z już wybranym połączeniem.
- Halo? Channie? - dało się usłyszeć, bo Hun przypadkowo włączył głośnomówiący.
- Tak, cześć skarbie. - wyłączył głośnik i przyłożyłem urządzenie do ucha. - Słyszałeś?... Kolega zabrał mi telefon i nie chciał oddać. Zaczął uciekać i tak jakoś wyszło... A może przyjdziesz *ee... adres Kaia*?... Naprawdę? To super, poznasz moich przyjaciół. Tylko możesz się troszkę zdziwić... Mhm, dobrze będziemy czekać, kotku.
- Skarbie, kotku? Czyżby Channie naprawdę się zakochał? - zaśmiałem się i wróciłem na swoje miejsce, czytaj leżak przy dmuchanym basenie dla dzieci.
- Ej, on lubi takie przezwiska. - prychnął i usiadł chowając telefon. - Gash, Kai, twój ojciec jest prawnikiem, a my siedzimy mocząc stopy w baseniku.
- Moja wina? - prychnąłem wypijając kolejne łyki piwa. - Mówił coś o jakiś planach na zimę, ale chuj go tam wie...
- Mam to gdzieś, za gorąco mi. - Yeol wstał i usiadł w basenie po turecku.
- Ey nie zajmuj całego basenu! - żachnął się ubrany w żółty podkoszulek Hun. - Rypnij dupę pojebie.
Rzucił się na niego przez co wylądowali w dość dwuznacznej pozycji. A niniejszym Sehun leżał na Parku, a Park miał kolano w jego kroczu. Wybuchłem śmiechem na ten widok i sturlałem się z leżaka.
- Złaź ze mnie idioto! - wyższy próbował zepchnąć z siebie przyjaciela. - Byłem pierwszy!
- Nie możemy poleżeć razem Channie? - Sehun, oplótł ręce w pasie wyższego.
- Spadaj, ja mogę tak poleżeć, ale z moim chłopakiem. Jongin pomóż mi!
- A co ja jestem? - zaśmiałem się, a w tym samym czasie rozbrzmiał dźwięk dzwonka. - Idę otworzyć. - wyszczerzyłem się i z bananem na ryju popędziłem do drzwi otworzyć mojemu nowemu gościowi.
Gdy otworzyłem drzwi moim oczom ukazał się Baek ubrany w różową koszulkę i dżinsowe spodnie do kolan. Uśmiechnąłem się jeszcze szczerzej i otworzyłem drzwi by mógł wejść.
- Cześć Baekki.
- E... Sorki, chyba pomyliłem adresy. - mruknąłem, poprawiając okulary przeciwsłoneczne na nosie i się odwrócił z zamiarem odejścia.
- Wątpię. - chwyciłem go za nadgarstek i pociągnąłem do ogródka.
- Sehun szmato, złaź ze mnie, za chwilę Baekhyun tu będzie i wydrapie oczy nam obu, a ja chcę nadal na niego patrzeć! - usłyszeliśmy krzyk Chanyeola.
Zaśmiałem się pod nosem i otworzyłem drzwi tarasowe.
- Channie mordko popatrz kto przyszedł. - prawie wypiszczałem słodko.
- Baekkie, kochanie. - wyszczerzył się. - To nie tak jak myślisz. Kai do cholery pomóż mi z nim!
Powstrzymałem się przed wybuchnięciem śmiechem. Podeszłam do nich i dałem soczystego klapsa Sehunowi.
- Hunnie kocie, odpierdol się od niego. - uśmiechnąłem się i sięgnąłem po butelkę piwa, którą opróżniłem do połowy zawartości.
- Cześć skarbie. - wielkolud cmoknął swojego chłopaka, obejmując go w pasie jedną ręką. - Wydaje mi się, że Kaia już znasz, Sehuna też.
- Em... Kochanie, możemy porozmawiać na osobności? - uśmiechnął się słodko, ale w jego oczach było widać wkurwienie.
- Możecie iść do mojego pokoju, a my z debilem ogarniemy browca i żarcie. - uśmiechnąłem się do nich i popchnąłem w stronę domu. - Prawda Hunnie?
- No pewnie. - blondyn zarechotał głupio, a Chan poszedł z Baekhynem do mojego pokoju.
Gdy tylko zniknęli nam z pola widzenia wybuchłem śmiechem, turlając się po miękkiej trawie.
- Nie wieżę, jesteśmy okropnymi przyjaciółmi, wiesz o tym? - Sehun robił to samo co ja, tylko na tarasie.
- Wiem. - powoli zacząłem się uspokajać i podnosić z ziemi. - Ale i tak nas kocha... - uśmiechnąłem się i zacząłem zbierać puste butelki.
Po chwili chłopak pomógł mi sprzątać, a na trawniku, jak i w całym ogrodzie, nie było śladu po butelkach, fajkach i kilku skrętach.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro