Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Dzień 4, 04.09 Piątek

*Kyungsoo Pov's*

Wczoraj Kai się do mnie nie odezwał, dzięki czemu tamten dzień był dla mnie naprawdę szczęśliwy. Baekhyun wraca dopiero we wtorek, a w środę ma nam przedstawić swojego nowego chłopaka. Ponoć chodzi do naszej szkoły, ale nie chciał nam podać jak się nazywa.

Aktualnie jest piąta lekcja, a ja siedzę z Luhanem na zajęciach z biologii. Jak zwykle wyglądało to tak, że ja wszystko dokładnie notuję, a chińczyk leży na ławce, udając, że słucha nauczyciela. Dodatkowo szturcham go nogą, aby wreszcie zaczął pisać w swoim zeszycie. Za kilka minut zadzwoni dzwonek, oznajmiając nam przerwę obiadową.

- Co mamy teraz? - westchną zmęczony, gdy wychodziliśmy z sali.

- Teraz będzie koreański. - odpowiedziałem ciągnąc go w stronę stołówki. - Bierzemy coś dzisiaj czy tylko siedzimy na dworze?

- Nie jadłem śniadania i jestem głodny. Idę po jakąś kanapkę, też chcesz?

- Ja chyba dzisiaj sobie odpuszczę. Idą znaleźć jakąś wolną ławkę. - uśmiechnąłem się i ruszyłem na dwór.

Kiedy wyszedłem z budynku, zacząłem wyszukiwać wzrokiem wolnego miejsca.
Idąc do wolnej ławeczki, którą wypatrzyłem, mijałem Sehuna, który całował się z jakąś dziewczyną z drugiej klasy, przewróciłem oczami zdegustowany. Moim zdaniem szkoła to nie jest miejsce an takie ekscesy, jest to miejsce do nauki. Nagle jakieś ręce objęły mnie od tyłu i przyciągnęły tak, że głowę mogłem oprzeć o czyjąś klatkę piersiową. Ten ktoś całkiem ładnie pachniał, przez to oprzytomniałem dopiero po chwili.

- Czy mógłbyś się odsunąć? Trochę ciężko mi się oddycha.

Obiekt poluzował trochę uścisk, ale nie odsunął się ode mnie. Chwilę jeszcze pozwoliłem sobie wdychać ten przyjemny zapach, po czym podniosłem głowę. Moje oczy powiększyły się jeszcze bardziej, kiedy zobaczyłem Jongina. Starszy uśmiechnął się i cmoknął moje czoło.

- Pu-puść mnie. - otrząsnąłem się i spróbowałem wyplątać z jego ramion.

- A było tak miło... - westchnął i mnie puścił.

- Dziękuję. -mruknąłem i zająłem miejsce na ławeczce. - Nie bierz mnie tak z zaskoczenia.

- A mogę brać cię nie z zaskoczenia? - zaśmiał się cicho i usiadł obok mnie.

- Też raczej nie, ale wtedy będę się spodziewał i będę mógł zrobić unik. - odpowiedziałem, poprawiając włosy, które opadły mi na oczy, bo dzisiaj nie zabezpieczyłem ich lakierem ani gumą do włosów.

- Szkoda. Chcesz gumę? - pokazał ręką na moje włosy.

- Nie trzeba, czasem muszą odpocząć. - westchnąłem, próbując sprawić, aby grzywka w jakiś sposób układała się tak, żebym jakoś wyglądał.

- Czekaj. - westchnął i przybliżył się.

Zabrał moją rękę i zaczął układać starannie włosy. Po chwili odsunął się i zaczął podziwiać swoje dzieło.

- Teraz powinny się trzymać. - uśmiechnął się i wrócił na swoje miejsce.

- Em... Dzięki. - mruknąłem lekko zakłopotany, całą sytuacją.

Przecież tak zachowujący się Kim Jongin to nie jest normalne.

- Coś się dzisiaj stało? - zapytałem, szukając wzrokiem Luhana w tłumie.

- Nie, czemu? - spojrzał w moim kierunku. - Nie znajdziesz Lu.

- Zachowujesz się inaczej, aż nie mam problemu z tym, że z tobą rozmawiam. Czemu go nie znajdę? - spojrzałem na niego zaciekawiony i zamrugałem oczami.

- Wiesz, ze mną można normalnie porozmawiać, a nie znajdziesz jelonka, bo Sehun zostawił swoją dziwkę i też gdzieś zniknął.

- O nie. No co za idiota. - jęknąłem opierając się czołem o ramię bruneta siedzącego obok mnie, nie zważając na to, że niszczę to co zrobił z moimi włosami.

- Sehun nigdy nie błyskał inteligencją. - zaśmiał się. - A Luhanowi przejdzie, jak się nie zakocha.

- Hanniemu nie przejdzie, bo ten debil podoba mu się od jakiegoś roku! I teraz będę musiał wysłuchiwać jego płaczów i lamentów i jeszcze go uspokajać. Czeka mnie weekend pod kocem i z kartonami lodów.

- Xiao podoba się Oh? - zapytał zdziwiony, wstając z ławki.

- Tak. - mruknąłem, zamykając oczy.

Jego zapach jest tak odurzający i przyjemny. Pachnie jak połączenie truskawek, papierosów i czegoś jeszcze, czego nie mogę zidentyfikować.

- Wyglądasz jakbyś się naćpał. - westchnął siadając z powrotem na ławkę.

- O co ci chodzi? - spojrzałem na chłopaka, nie rozumiejąc o czym mówi.

- Masz taką minę jakbyś był na haju skarbie. - oparł się, a jedną z rękę położył na oparcie za moimi plecami.

- To przez to jak pachniesz, ten zapach odurza. - mruknąłem cicho, odwracając od niego głowę, nie umiem kłamać, więc nie będę tego robił.

- Przepraszam? - zaśmiał się cicho. - Lulu ma przejebane, wiesz? Sehuj się tak łatwo od niego nie odczepi i do tego będzie grać na dwa fronty. W sumie nie zdziwię się jak wywali go z kibla nie ubranego, po to by za chwilę przelecieć jakąś sukę.

Jęknąłem, znów opierając się czołem o jego ramię. Przecież Baek zabije Sehuna i będę musiał wysłuchiwać użalań jednego i drugiego. Poczułem jego rękę na taili, którą delikatnie mnie objął. Przyznam, że uspokoiło mnie to trochę, przez co nic z tym nie zrobiłem, a wręcz automatycznie przytuliłem się do niego. Siedzieliśmy tak w ciszy do końca przerwy, aż wszyscy nie zaczęli się już zbierać.

- Chyba powinniśmy już iść. - westchnął, ale nie zabrał ręki z mojego pasa.

Na dźwięk jego głosu, automatycznie się odsunąłem wystraszony. Czemu? Czemu sobie na to pozwoliłem?!

- Sorki. - mruknąłem, szybko wstając i zrobiłem się cały czerwony na twarzy.

- Siedziałeś wtulony we mnie przez dobre 10 minut i teraz się zawstydziłeś? - wstał z ławki i poszedł w kierunku szkoły, po drodze chwytając mnie za rękę i ciągnąc za sobą.

- Mówiłem, że twój zapach odurza. - mruknąłem, idąc za nim i próbując wyswobodzić swoją dłoń.

- Co ja ci na to poradzę, nie kontroluje własnego zapachu. - zaśmiał się, otwierając mi drzwi od szkoły.

- Jaki gentleman. - prychnąłem, wchodząc do budynku.

- Zostałem dobrze wychowany. - wzruszył ramionami i wszedł za mną. - Gdzie masz teraz?

- Koreański, na drugim piętrze.

- Na tym samym co ja. - uśmiechnął się i znów chwycił moją rękę. - Masz delikatne ręce.

- Bo o nie dbam. - mruknąłem i mogę przysiądź, że moje policzki są teraz tego samego koloru co moje włosy. - To, że dużo i dobrze się uczę nie znaczy, że o siebie nie dbam czy zachowuję się jak typowy kujon.

- Czy ja coś mówię? - spojrzał się na mnie. - Stwierdziłem tylko fakt...

- Ludzie zawsze tak o mnie myślą, szczególnie kiedy noszę okulary, to przyzwyczajenie. - wzruszyłem ramionami i westchnąłem.

- Wyglądasz uroczo i widać, że o siebie dbasz, a kujony są zazwyczaj brzydkie do porzygu. Więc nie wiem o co ludziom chodzi... - mruknął, wchodząc na odpowiednie piętro, które okazało się puste.

- Spóźniliśmy się? - zmarszczyłem brwi, przecież zebranie się i przyjście tutaj nie zajęło nam aż tyle czasu.

- Na to wygląda. - wzruszył ramionami i pociągną mnie wzdłuż korytarzu.

- O nie. Wszystko przez ciebie, gdyby nie ty to bym się nie spóźnił!

- Powiedź psorowi, że cię napadłem po drodze i próbowałem zmacać. Nie dość, że nie wpisze ci spóźnienia to jeszcze dostaniesz darmową piątkę i nie będziesz pytany.

- Co? Dlaczego tak? Nie uważasz, że to dziwne?

- To sprawdzone info, a nauczyciele mnie nie lubią, więc moim "ofiarom". - zrobił cudzysłów.- Dają takie wynagrodzenie. - wzruszył ramionami. - Która sala?

- Raz chyba nic się nie stanie, jak się spóźnię. - mruknąłem, wzruszając ramionami i pokazałem odpowiednią klasę palcem.

- Jak wolisz. - podszedł do sali, w której miałem lekcje i położył dłoń na klamce. - Gotowy? - uśmiechnął się słodko.

- Ty się tak nie uśmiechaj. - pogroziłem mu palcem. - I gotowy.

- Czemu nie?

- Bo ciężej mi cię wtedy nie lubić.

- To chyba dobrze, że mnie lubisz. - uśmiechnął się ponownie i odszedł od drzwi. - Bo nie wiem jak ty, ale ja cię polubiłem. - wyszeptał mi do ucha.

Po plecach przeszedł mnie dreszcz, więc od razu wszedłem do klasy, przepraszając za spóźnienie i usiadłem na swoim miejscu obok Luhana. Usłyszałem jeszcze jego śmiech za drzwiami. Już myślałem, że będzie normalny, ale nie, musiał mi to powiedzieć.

- Czemu się spóźniłeś? - szepnął do mnie chińczyk, kopiąc w kostkę.

- Nie kop mnie. - mruknąłem, pocierając bolące miejsce, bo chłopak wcale nie uderzył mnie tak lekko. - Kai.

- Słyszałem go, ale co ty z nim robiłeś, że się spóźniłeś?

-Szczerze to nie mam pojęcia. Siedzieliśmy na ławce, a jak zadzwonił dzwonek zebraliśmy się do szkoły. - wzruszyłem ramionami, przenosząc wzrok na tablicę, to o czym mówi nauczycielka, wiedziałem już dawno, więc mogę sobie odpuścić słuchanie.

- Siedziałeś z nim tak o na ławce? - zdziwił się, bazgrząc coś w zeszycie, żeby nauczyciel się nie przyczepił, że nie notuje lekcji.

- Też się zdziwiłem, że zachowywał się jak na człowieka przystało. - mruknąłem, pominięcie zbędnego faktu o przytuleniu, to nie jest kłamstwo, prawda?

- Bo on jest normalny Kyunnie...

- Nie wiem, ale nie miałem ochoty go uderzyć, a nawet nie przeszkadzało mi to, że siedzi obok mnie.

- Gadałem z Sehunem. - mruknął, spoglądając na mnie smutnym wzrokiem.

- Wiem, podczas przerwy oboje zniknęliście. - westchnąłem i pokręciłem głową. - Czyżby szykował się weekend z lodami?

- Nie, nie przespałem się z nim jeśli o to ci chodzi...

- Cieszy mnie ta informacja, ale pytanie było ogólne, bo widzę smutek w twoich oczach. - pokazałem przy tym na swoje oczy, jakbym chciał to podkreślić.

- Bo widziałem jak całował się z taką jedną, a potem ze mną.

- To po jakiego czorta pozwoliłeś mu się pocałować? - nie rozumiem tego chłopaka.

- Bo to Sehun jebana perfekcja?

- Wiesz, że nie dla mnie. - westchnąłem i spojrzałem na swoje kolana.

- Dla ciebie jebaną perfekcją jest Kim Jongin. - mruknął, wracając wzrokiem do zeszytu.

- Nie, dla mnie oni obaj są skończonymi kretynami.

- Mhm, wiesz co się szybko roznosi w naszej budzie?- uśmiechnął się i zaczął podskakiwać na krześle.

- Nie, co? - mruknąłem znudzony, ale jelonek przynajmniej nie siedzi z nosem w kolanach i nie jest taki smutny.t

- Plotki, słodziaku, plotki. Na przykład taka, że przerwę spędziłeś w tulony w Kaia, a do szkoły szliście za rękę. - wyszczerzył się i prawie spadł z krzesła przez podskakiwanie.

- To nie plotki, tylko prawda. - westchnąłem, spuszczając głowę.

- Wiedziałem! - krzyknął na całą klasę uradowany i wyrzucił ręce do góry, przez co spadł z krzesła.

- To nie tak. - zaśmiałem się i pomogłem wu wstać i usiąść na krześle.

- Coś się stało panie Xiao i panie Do? - zwrócił się do nas nauczyciel, a chińczyk tylko pomachał ręką żeby się nie odzywał i kazał mi się tłumaczyć.

- Przepraszam, proszę pani. - ukłoniłem się przed kobietą i usiadłem z powrotem na krześle. - Co mam ci tłumaczyć?

- Jak to nie tak, skoro tak jest?

- To wyszło przypadkiem.

- Przypadkiem nie tuli się do ludzi i nie chodzi się z kimś za rękę.

- Boże, usiadł obok, siedzieliśmy, oparłem głowę o jego ramię, on mnie objął, a ja przyzwyczajony, że w taki sposób siedzę z tobą, przytuliłem się do niego.

- A powrót do szkoły?

- Złapał mnie za rękę i zaczął ciągnąc za sobą, nie mogłem się wyrwać... - mruknąłem, bawiąc się długopisem i kreśląc szlaczki z tyłu zeszytu.

- Powiedzmy, że ci wierzę. - mrukną i zaczął przepisywać notatkę z tablicy.

Pokręciłem głową i zacząłem wpatrywać się w tablicę. Gdyby Kai zachowywał się codziennie tak jak dzisiaj, to może, podkreślam, może mógłbym go polubić.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro