Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Dzień 37, 16.10 Sobota cz.3

Wstał i poszedł za mną. Wyciągnąłem go gdzieś w kąt, gdzie zaczęliśmy tańczyć, a raczej poruszać się w rytm muzyki, ocierając się o siebie, bo tańcem tego nazwać nie można. Nawet taka mała ilość alkoholu potrafi mnie ośmielić i sprawić, że się zachowuję, jak ktoś upity. Jongin obrócił mnie tyłem do siebie i zaczął subtelnie poruszać moimi biodrami, a moją szyję całować. Wplotłem palce jednej ręki w jego włosy. Jakie one są miękkie. Tańczyliśmy z dobrą godzinę, aż Kai mnie nie obrócił i nie wpił się w moje usta, popychając jednocześnie na pobliską ścianę. Jęknąłem cicho, gdy uderzyłem o ścianę, ale odpowiedziałem na jego pocałunek, zaplatając ręce na jego karku. Zaczął błądzić po moim ciele rękoma, brutalnie wpychając się do środka moich ust językiem. Westchnąłem w jego wargi, rozchylając przez to usta. Kurcze, a nie chciałem mu tak szybko pozwolić na pogłębienie pocałunku.

- Chodźmy do mnie. - wymruczał jak się oderwał, by złapać oddech.

- Chyba spać kochanie. - zaśmiałem się.

- Ja dzisiaj nie będę spał i ty raczej też nie... - wychrypiał, wsuwając ręce pod moją bluzkę.

- Aż tak pijany nie jestem, kotku. - zaśmiałem się, zabierając z siebie jego ręce.

- No, ale kotek...

- Kai, pamiętasz co mi mówiłeś? Udowodnij mi, że nie jesteś ze mną tylko dlatego, że chcesz mnie zaliczyć i powstrzymaj się. - spojrzałem mu w oczy i pogłaskałem po policzku.

- Boże... Ale to trudne... - jęknął, opierając się o ścianę tuż obok mnie.

- Dasz radę kochanie, ja w ciebie wierzę. - uśmiechnąłem się do niego i go przytuliłem, przypadkowo ocierając się o jego kroczę.

- Nie pomagasz Kyungsoo... - zajęczał odsuwając się na "bezpieczną" odległość.

- To zrobię tak. - przyciągnąłem go do siebie tak, aby stał do mnie tyłem i objąłem go, usłyszałem jego cichy śmiech.

- Nie wiem jak ty, ale ja już nie mam ochoty na imprezowanie...

- Chodźmy do domu, jestem zmęczony. - mruknąłem jak dziecko, nie puszczając go i przytuliłem się policzkiem do jego pleców.

- Ale żeby pójść, musisz mnie puścić. - zaśmiał się głośno, obracając przodem do mnie.

- Jestem zbyt zmęczony. - zrobiłem smutną minkę, ciągle się do niego tuląc.

- Musisz tylko dostać się do wyjścia, potem mogę cię przenieść. - westchnął, głaskając mnie po placach.

- No dobrze, to prowadź. - odkleiłem się od niego i ruszyłem za nim do wyjścia.

Po chwili, przedzierania się między spoconymi ludźmi doszliśmy do drzwi, a starszy zebrał mnie na ręce. Wtuliłem się w niego tak, jak Jeongmin zawsze wtula się we mnie, kiedy przenoszę go do spania.

- Jak małpka. - starszy wsadził mnie do pojazdu i zapiął pasy, a następnie obszedł go dokoła i usiadł na swoim miejscu.

Skuliłem się na siedzeniu, mrucząc pod nosem niewyraźnie, że na dworze jest strasznie zimno i pociągnąłem nosem. Usłyszałem jak auto rusza z miejsca, a na mnie upadł jakiś ciepły materiał.

- Cieplutkie. - zamruczałem nakrywając się tym czymś, co chyba jest kurtką. - A gdzie jedziemy?

- Odwiozę cię do domu i zmykam do siebie.

- A musisz? Lubię z tobą spać, hyung. - wyciągnąłem głowę spod kurtki i spojrzałem na niego.

- Muszę, rodzice dzisiaj mieli wrócić wcześniej.

- A ty i tak do późna byłeś ze mną? Jesteś głupi, wiesz? Mogłeś mi powiedzieć.

- Uwielbiasz mnie obrażać... - westchnął, zatrzymując się przed domem.

- Bo cię kocham i jestem małym hejterkiem. - zachichotałem oddając mu kurtkę.

- Miłej nocy kochanie. - pochylił się i złożył delikatny pocałunek na moich wargach.

- Dobranoc, skarbie. - uśmiechnąłem się uroczo i wysiadłem z samochodu, po czym poszedłem do domu.

- Koungsoo to ty?! - usłyszałem krzyk mojej mamy z salonu, gdy tylko przekroczyłem próg mieszkania.

- Tak mamo, spokojnie. Mówiłem ci, że wrócę dzisiaj późno. - wszedłem do salonu i uśmiechnąłem się do kobiety.

- Wiem, ale to nie zmienia faktu, że się martwiłam. - uśmiechnęła się ciepło. - A Jongin też przyszedł?

- Nie, jego rodzice dzisiaj mieli wrócić wcześniej z pracy, więc pojechał, żeby się z nimi zobaczyć. Bardzo mało czasu spędzają w domu. - westchnąłem, siadając obok niej i przytuliłem się do mamy.

- Tak? Dlaczego? - zainteresowała się, przytulając mnie jeszcze mocniej.

- Są strasznie zapracowani. Praca to chyba ich dom.

- Oh... To smutne...

- Nie wyobrażam sobie tego, gdybyś ty miała tak pracować. - cmoknąłem mamę w policzek i zamknąłem oczy, kładąc głowę na jej ramieniu.

- Też siebie tego nie wyobrażam. - zaśmiała się cicho i zaczęła głaskać mnie po głowie.

- O jeju, jak miło. - mruknąłem, po chwili zasypiając, przytulonym do rodzicielki z uśmiechem na ustach.

***

*Kai Pov's*

Wróciłem do domu i poszedłem od razu się umyć, by spłukać całe podniecenie i przeżycia z wieczora.

- Kai?! - zawołała któryś raz z kolei moja mama, chcąc, abym wreszcie zszedł na dół.

- Już idę mamo! Prysznic biorę!

Szybko spłukałem z siebie pianę i wyszedłem na ocieplane płytki. Dokładnie się wytarłem i nałożyłem świeże bokserki i spodnie dresowe, narzuciłem ręcznik na mokre włosy i zszedłem na dół.

- Cześć mamuś. - uśmiechnąłem się do niej i cmoknąłem w policzek.

- Cześć skarbie, długo cię nie było. Gdzie się podziewałeś?

- Byłem w parku, a potem w klubie. - usiadłem na kanapie, po turecku tuż obok niej.

- Cześć synu. - tata usiadł w fotelu, naprzeciw sofy i uśmiechnął się. - Czy ty aby nie za często bywasz w klubach i nie za dużo pijesz?

- Cześć, dzisiaj tylko tańczyłem. - zaśmiałem się cicho.

- A cóż się takiego stało, huh?

- Kierowcą byłem, musiałem takiego jednego znajomego odwieźć do domu.

- A co u... Jak je było, tej twojej dziewczynie... Sunmi? - mama usiadła wygodniej, poprawiając kubek w dłoniach.

- Nigdy nie byliśmy razem mamo. - zaśmiałem się, poprawiając sobie ręcznik by mi nie spadł.

- Nie? Ale jak to? - kobieta zmarszczyła brwi, patrząc na mnie zdziwiona.

- Normalnie. Nie byliśmy razem.

- Nie nadążam za tobą dzieciaku. - zaśmiała się, odkładając kubek na stolik. - Ale właściwie to mógłbyś sobie jakąś znaleźć, prawda?

- Jasne, kochanie. - przytaknął mój ojciec, widząc wzrok mamy.

- Znalazłem, tylko chyba nie będziecie z tego zadowoleni. - spojrzałem z lekką obawą na obojga z nich.

- Każdy lepszy od Sehuna. - mężczyzna pokazał na mnie palcem, jakby chciał podkreślić swoje słowa.

- Fuj... - jęknąłem, wyobrażając sobie Huna i siebie w łóżku. - Nie to nie jest Hunnie.

- No to...? - rodzicielka spojrzała na mnie wyczekująco.

- Chłopak z rocznika niżej. - uśmiechnąłem się lekko na samo wspomnienie młodszego.

- Aż się uśmiecha... Jak się nazywa? - uśmiechnał się po chwili tata, widząc, że mama nie może wydusić słowa.

- Do Kyungsoo.

- Coś mi mówi to nazwisko... Czy jego mama nie jest nauczycielką w liceum? - matka nagle się ożywiła, jakby ktoś ją z transu wyrwał.

- Jest. - pokiwałem głową na zgodę. - A co?

- Bardzo porządna kobieta, więc jej syn też powinien być taki. - uśmiechnęła się, kładąc nogi na stoliku. - Może niech przyjdzie do nas na obiad?

- Jego mama jest fajna. - zaśmiałem się. - A kiedy będziecie w domu, przed wieczorem?

Spojrzałem się na obojga z nich i zdjąłem ręcznik z głowy, odrzucając go na oparcie.

- W sobotę? - spojrzała na swojego męża, pytająco.

- Nie mogę, mam spotkanie... - westchnął zrezygnowany.

- Nie musicie się tak spieszyć, jesteśmy razem od kilku dni dopiero.

- Jongin, kiedy ostatnio miałeś kogoś na stałe? Ja nawet nie pamiętam. Ten dzieciak musi być jakiś inny, skoro aż tak zawrócił ci w głowie.

- W gimnazjum, mamo... To wcale nie tak długo... I tak Kyungsoo jest wyjątkowy dla tego błagam was jak przyjdzie na ten cały obiad, nie palnijcie czegoś głupiego... - spojrzałem że zrezygnowaniem to na rodzicielkę, to na płodziciela.

- Ale o czym ty mówisz? Przecież jesteśmy super rodzicami. - oburzył się pan domu, jeśli tak można go nazwać, bo przecież tu nie bywa zbyt często.

- Rodzicami może i jesteście super, ale czasami sie tak nie zachowujcie... - westchnąłem, przypominając sobie ich wpadkę sprzed kilku lat.

- Co zrobiliśmy nie tak?

- Gadanie o tym jak pięknie zesrałem się w wieku trzech lat na basenie publicznym przy mojej uwczesnej dziewczynie to nie było superaśne, super rodzice... - dwa ostatnie słowa prawie prychnąłem.

- To było tylko raz. - zaśmiał się tata. - I to nadal mnie bawi.

- Przyznajcie się, nie lubiliście jej i chcieliście ją jak najszybciej wykurzyć...

- Tak, była okropna. Była gorsza od Sehuna. - zachichotała matka.

- Przekaże mu to. Ucieszy się że jest lepszy od Krystal. - zaśmiałem się głośno.

- Niech się chłopak cieszy. A teraz spać wszyscy bo późno. - zarządziła głowa rodziny.

- Która jest godzina tak w sumie? - przeciągnąłem się, prostując każdą kość.

- Po dwudziestej czwartej synu.

- W takim razie dobranoc. - przytuliłem mamę i kiwnąłem głową do taty, a następnie pokierowałem się do swojego pokoju.

Starsi odpowiedzieli mi, krótkim "Branoc" i również zniknęli u siebie. Rozwiesiłem mokry ręcznik i poczłapałem do łóżka. Wtuliłem się w mięciutką pościel i już po chwili smacznie spałem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro