Dzień 37, 16.10 Sobota cz.1
*Jongin pov*
Szedłem jedną z pobocznych ulic Seulu, było już ciemno. Szedłem przed siebie, aż nagle poczułem czyjąś rękę na moim ramieniu.
- Wykorzystasz go? - odezwał się za mną ktoś z niskim głosem.
- Co? Kim jesteś? O co ci chodzi? - spojrzałem na niego zdziwiony i zrzuciłem jego dłoń z siebie.
- Nie ważne kim jestem. Wszyscy mówią, że go wykorzystasz.
- Kim jesteś do cholery? Kogo wykorzystam? Kyungsoo?
- Tak, jego. - skinął głową.
- Nie, nie wykorzystam. Kocham go. A dowiem się kim jesteś? - założyłem ręce na piersi i spróbowałem dojrzeć jego twarz spod kaptura.
Był ubrany cały na czarno, spodnie, kaptur i czapka zsunięta na połowę twarzy. Usłyszałem jakiś hałas, więc spojrzałem w tamtą stronę, a kiedy znów odwróciłem się w stronę mężczyzny, jego już nie było. Rozejrzałem się do dokoła, ale nie było go nigdzie. Nagle poczułem mocny ból głowy, przez co krzyknąłem głośno i upadłem na ziemię. Bolało tak jak by ktoś przywalił mi z kija.
- Kai? Jongin, co się stało? - usłyszałem głos Kyunniego, gdzieś koło ucha.
Jęknąłem przeciągle, zamknąłem oczy, bo rozbłysło jasne światło.
- Kochanie... - ktoś potrząsnął mnie za ramię.
Znów je otworzyłem, znajdowałem się w pokoju młodszego, a nie na ulicy.
- Kai hyung, co się stało? - zapytał Jeongmin, pochylając się nade mną.
- Głowa... Boli. - jęknąłem zabijając się w kulkę.
- Minnie, przynieś tabletki przeciwbólowe. - Soo pokazał młodszemu drzwi, a sam zbliżył się do mnie i zaczął mnie po niej głaskać.
- Kyunnie, wiesz, że ja nie chcę cię wykorzystywać, prawda?- spojrzałem na niego smutnym i przepełnionym bólem wzrokiem.
- Tak, mówiłem ci już, że ci wierzę. - przytulił mnie do siebie, a do pokoju wbiegł Minnie podając mi tabletki.
- To dobrze. - połknąłem przeciwbólówkę i przytuliłem się do niego jeszcze mocniej.
- Już dobrze. - chłopak cmoknął mnie w czoło i zaczął głaskać po plecach.
- Kai hyung, chcesz misia? Mogę ci oddać mojego, on odgania wszystko co złe.
- Możesz mi dać maluchu... - uśmiechnąłem się do niego.
- Nawet mi nie wolno brać tego pluszaka, mały naprawdę cię polubił. - Kyungsoo się zaśmiał cicho, kiedy chłopiec wybiegł z pokoju.
- Widzisz? Jestem lepszy od ciebie. - zachichotałem.
- Humor ci wraca? Chyba się obrażę, wiesz?
- Nie obrażaj się kotek. - podniosłem się trochę i cmoknąłem jego żuchwę.
- Czyli teraz ja będę ten męski w naszym związku? - zaśmiał się, bawiąc moimi włosami.
- Czasami trzeba zmienić rolę. - tym razem zostawiłem mokry ślad na brodzie.
- Zobaczymy jak długo wytrzymasz. - złapał mnie za brodę i pociągnął do góry, po czym złączył nasze usta.
Oddałem pocałunek, cicho mrucząc z przyjemności. Kurde czy on musi tak dobrze całować? Wolną rękę pogłaskałem jego policzek i zostawiłem tam ją. Przerwaliśmy gdy do pokoju wszedł zadowolony Jeongmin ze swoim misiem w ręce.
- To Jingo, zawsze odstrasza złe potwory. - podał mi zabawkę i wdrapał się na łóżko obok Kyungsoo.
- Jaki milutki. - uśmiechnąłem się, przytulając do misia.
- Mogę spać z wami? - chłopiec zrobił "maślane oczka" do swojego brata, na co ten pokiwał twierdząco głową.
- Uroczo wyglądasz z tym pluszakiem. Nie wie czy cię puszczę na te wyścigi. - mruknął do mnie cicho Soo, przytulając Mina do siebie.
- Czemu? - spojrzałem się na niego smutny.
- Uroczy Kai do tego nie pasuje.
- Ale ja chcę...
- Ups? - zachichotał, czochrając mnie po głowie. - Może jak mnie przekonasz, ale teraz spać.
- No Kyunnie... - jęknąłem przeciągle.
- Kai, idziemy spać, bo jest trzecia.
- Dobranoc. - wtuliłem się w jego szyję i ponownie poszedłem spać.
***
*Kyungsoo Pov's*
Stałem z Chanyeolem i Sehunem, czekając aż Kai dojedzie na metę. Ponoć jestem tu ostatni raz, bo powiedział, że mnie więcej tu nie przywiezie, ponieważ to "nie twój świat" dokładnie cytując. Kłóciliśmy się o to przez dobre pół godziny. Rozglądałem się do dokoła, chcąc się wszystkiemu dokładnie przyjrzeć. Było już dosyć późno i ciemno, przez co to wszystko nabierało klimatu jak z filmów wyścigowych. W sumie to nawet mi się tutaj podoba. Nagle wszyscy do dokoła zaczeli krzyczeć, klaskać i przeklinać.
- Co jest?
- Kai wygrał z 5 sekundową przewagą. - wyszczerzył się Sehun, spoglądając na mnie.
Uśmiechnąłem się do siebie. Niby nie chciałem, aby tu jechał, ale cieszy mnie fakt, że wygrał. Poczułem jak ktoś obejmuje mnie od tyłu i całuje w ramię.
- Część, Kai. - zaśmiałem się, odwracając.
- Skąd wiedziałeś? - zaśmiał się.
- Tylko ty pachniesz truskawkami, papierosami i wiatrem.
- No chyba, że tak...
- Możesz mnie częściej tu zabierać. - skrzyżowałem ręce na jego karku.
- Raczej nie. - mruknął, odchylając się do tyłu.
- Ale mi się tu podoba.
- To nich przestanie ci się tu podobać.
- Ale czemu tak bardzo ci zależy, abym tu nie przyjeżdżał? - zrobiłem smutną minę, patrząc mu w oczy.
- Mówiłem ci to już, a po za tym Baekhyun też tu nie przychodzi...
- Baek nie wie o większości rzeczy, które robi Chanyeol. - mruknąłem i chciałem jeszcze coś burknąć o tym, że to nie fair, ale ktoś mi przerwał.
- Kai, śmieciu! Stawka była niska, nie mogłeś dać nam forów, tylko jechać jak zawsze?
- Trzeba było się postarać i wygrać, a po za tym wiesz, że nie ścigam się dla pieniędzy. - zaśmiał się dźwięcznie, przesuwając się do mnie.
- Teraz to się przysuwasz, tak? - prychnąłem i się odsunąłem.
- A mi zależało na tej kasie. - zajęczał chłopak. - Jeden raz mogłeś dać mi wygrać.
- Następnym razem dam ci fory i wystartuje później. - uśmiechnął się, kompletnie ignorując to co powiedziałem.
Wyplątałem się z jego objęć i odsunąłem się jeszcze trochę, nie chcąc mu przeszkadzać w rozmowie. Gadali jeszcze chwilę, po czym tamten koleś sobie odszedł, a Jongin obrócił się w moją stronę. Przekrzywiłem delikatnie głowę, patrząc na niego. Staliśmy tak przez kilka minut. W końcu wyciągnąłem rękę w jego kierunku, patrząc zaciekawiony czy ją chwyci. Chwycił ją, splątując nasze palce i przyciągając do siebie przez co nasze usta się złączyły. Uśmiechnąłem się delikatnie i po chwili ugryzłem go w dolną wargę, delikatnie za nią ciągnąc. Usłyszałem ciche mruknięcie, a ręce starszego mocniej ścisnęły się na moim ciele. Odsunąłem się, bo zabrakło mi powietrza i spojrzałem w jego oczy.
- To co teraz?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro