Dzień 8, 08.09 Wtorek cz.6
- Stary, jesteś idiotą. Najpierw mu powiedz jak się zaciągnąć, potem dawaj mu dym, bo jak na razie to było "puf".
Spojrzałem na niego jak na debila, wcale nie specjalnie nie wytłumaczyłem mu, żeby się nie zaciągał...
- No co?
- Jesteś debilem Hunnie... - westchnąłem i zwróciłem się do Kyunniego. - Jak będziesz miał dym w ustach zrób tak. - pokazałem jak zaciąga się początkujący. - Albo wyobraź sobie, że widzi to twoja mama wtedy powinieneś mieć taki odruch, rozumiesz?
- Tak. - pokiwał głową, mrugając oczami.
Zaciągnąłem się i tak jak wcześniej pocałowałem go wydmuchując dym. Zaciągnął się tak jak mu pokazywałem i zaczął kaszleć, a Hun się zaśmiał, po czym mu pogratulował pierwszego, porządnego bucha. Uśmiechnąłem się do niego dumny i cmoknąłem jego usta.
- Kai, jak ty go zepsujesz, to boję się myśleć co Baekhyun z tobą zrobi.
- Twoja usta smakują czekoladą. - młodszy oblizał usta. - Mogę jeszcze raz?
- Niech się pierdoli, jak Chan go nie ogarnie, to mu kiedyś przywalę... - mruknąłem i nabrałem do płuc dymu, a później wypuściłem go do ust młodszego.
Chłopak zaciągnął się, tym razem nie kaszląc i powoli wypuścił białą chmurkę ze swoich ust.
- Nie bij mi kolegów, nie mam innych, hyung. - Czerwono włosy spuścił głowę, mówiąc smutnym tonem.
- Masz teraz mnie, słodziaku. - spojrzałem na niego, delikatnie się uśmiechając.
- Ale to nie jest dobry pomysł, mówiłeś, że tamte dziewczyny będą na mnie złe.
- To cię obronię.
- Wow, hyung taki bohaterski? - podniósł głowę i spojrzał na mnie swoimi wielkimi oczami.
Zaśmiałem się i cmoknąłem jego ucho. Odsunąłem się i zgasiłem papierosa. Na dworze zaczęło się już robić ciemno i zimno.
- Chyba muszę iść do domu. - najmłodszy chłopak, podniósł głowę i zaczął się rozglądać.
- Co na to powie twoja mama?
- Mama? Ma ma. Śmieszne słowo, prawda? - zaśmiał się, a jego wzrok spoczął na mnie. - Nie wiem, zawsze zostawałem na noc u Baekhyuna kiedy piliśmy, ale jutro jest szkoła i muszę iść do domu.
- Zrobimy tak, zostaniesz u mnie na noc, a jutro przed szkołą podwiozę cię do domu, dobrze?
- Ale ja nie wiem czy mogę. - pokręcił głową.
- To odwiozę cię do domu i przemycę do pokoju, co ty na to?
- Jak hyung chce. Łatwe by też było zadzwonienie do mamy, że jednak mnie nie będzie. - zachichotał i tyknął mnie palcem w policzek.
- Kai, on jest boski, a ty głupi. - zaśmiał się blondyn. - Ja spadam do domu, bo się będą pruć o godziny.
- Nie Sehun, ja po prostu nie chcę rano oberwać. - zaśmiałem się cicho i ugryzłem palec młodszego. - Do jutra.
- Hyung, a gdzie są twoi rodzice?
- Nie wiem. - wzruszyłem ramionami. - Pewnie w pracy...
- Tak długo? - przekrzywił głowę i zamrugał kilkakrotnie oczami.
- Wrócą pewnie około 3, by wyjść z domu o 7. - wstałem, trzymając go za tyłek by mi nie spadł.
- To mało. - wtulił się we mnie, jakby chciał przeprosić. - Nie tęsknisz czasem za nimi?
- Przyzwyczaiłem się do tego.
Poszedłem w stronę mojej sypialni. Po chwili byliśmy na miejscu. Pokój był ciemny. Ciemno szare ściany, do tego czarne łóżko dwu osobowe i biały dywan. Przy dużym oknie wychodzącym na ulicę, był parapet do siedzenia, a koło niego biurko tego samego koloru co reszta mebli czyli czarnym. Przy drzwiach były drugie drzwi od garderoby.
- Ja mieszkam tylko z mamą, musisz do niej zadzwonić, bo u mnie od razu usłyszy, że coś jest nie tak.
- Daj mi swój telefon. - odłożyłem go na łóżko, a chłopak podał mi urządzenie.
Wybrałem odpowiedni numer i przyłożyłem urządzenie do ucha. Po trzech sygnałach odebrała jakaś kobieta.
- Kyungsoo, skarbie, kiedy wrócisz? Robi się już ciemno. - powiedziała zmartwiona.
- Dobry wieczór, nazywam się Kim Jongin i jestem przyjacielem Kyungsoo. - uśmiechnąłem się do chłopaka.
- Oh, dobry wieczór. Wybacz, ale Kyungsoo nie mówił, że do ciebie idzie. Wybacz, zazwyczaj dzwoni sam. - zaśmiała się dźwięcznie.
- Nic się nie stało. - również się zaśmiałem. - Dzwonie z powodu, iż pani syn pomagał mi w nauce do dość ważnego egzaminu i zasnął. - obróciłem się do lustra, które wisiało na drzwiach od garderoby i zacząłem poprawiać włosy wolną ręką. - I nie chciałbym go budzić, dlatego dzwonie do pani z pytaniem czy może dzisiaj u mnie zanocować? - powiedziałem spokojnym i miłym tonem.
- Myślę, że nie będzie z tym problemu, jeśli tylko rano zjawi się w domu o odpowiedniej godzinie, aby zdążyć na lekcje.
- Osobiście go odwiozę do domu i zawiozę do szkoły, nie musi się pani o to martwić. - zapewniłem kobietę.
- Chwileczkę, jak to go odwieziesz? Jesteś starszy od mojego syna?
- Em... Tak o rok, chodzę z nim do szkoły. - brawo Kai aleś teraz palnął... Jak się zgodzi to wygrasz życie...
- W jakim więc teście miał ci pomagać, skoro on jeszcze nie przerobił tego materiału?
- Powtórkowym z pierwszej klasy liceum. Mamy teraz egzaminy przygotowawcze do matury prze pani.
- Bardzo dobrze kłamiesz Jongin. - zaśmiała się mama Kyungsoo.
- Słucham? - zatrzymałem rękę w połowie spaceru przez moje włosy. To się wkopałem.
- Spokojnie, może u ciebie zostać. Tylko po co kłamiesz, mój drogi? Zazwyczaj nie pytam o powód dla którego Kyungsoo chce zostać u kogoś na noc. To mądry chłopak i mu ufam.
- Em... Przepraszam... Nie chciałem by miał problemy z tego powodu. - westchnąłem zrezygnowany. Czyli aż tak dobrym kłamcą nie jestem jak mi się wydawało...
- Wiesz skąd wiem, że kłamiesz? Jestem nauczycielką, ale w innym liceum. - zaśmiała się, a Kyungsoo razem z nią, najwyraźniej słysząc swoją mamę.
- A chyba, że tak. - zaśmiałem się sam z siebie.
- Dobrze, idźcie już spać bo robi się późno, a wy musicie się wyspać. A rano macie zjeść pożądne śniadanie.
- Oczywiście, proszę pani, dobranoc.
- Dobranoc. - odpowiedziała, rozłączając się.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro