Dzień 8, 08.09 Wtorek cz.4
Zaśmiałem się i wybrałem numer do naszej ulubionej pizzerii. Kyungsoo zaczął się kłócić z Sehunem o swoje okulary, a raczej blondyn chciał je zabrać, a młodszy się na to nie zgadzał. Po zamówieniu czterech pudełek dużej pizzy oparłem głowę o nogi Do, a swoje położyłem na leżaku Oh'a i przysłuchiwałem się ich kłótni.
- Nie dam ci moich okularów! Z resztą po co ci one? - chłopak zaczął bawić się moimi włosami, czasem ciągnąc za ich końcówki.
Zamruczałem cicho, bo to co robił naprawdę było przyjemnie. Zamknąłem oczy i oddałem się chwili.
- Bo są ładne! - krzyknął Sehuj i walnął w pięścią w moje nogi, przez co lekko się skrzywiłem.
- A gdzieś to mam! Zniszczysz je, a były drogie.
- Sehuj pedale masz podobne w domu. - warknąłem do niego, bo ich wymiana zdań zaczęła mnie irytować.
- Kyunnie, to i tak są zerówki. - zachichotał jego przyjaciel, biorąc łyk piwa z butelki Chanyeola.
- Ale ja chce je przymierzyć! - wydarł się blondas jeszcze raz mnie bijąc.
Podniosłem się i kopnąłem go w brzuch. Po czym znów opadłem na kolana młodszego.
- Jeszcze raz mnie uderz, a wstanę i cię wykastruje. - mruknąłem spoglądając na niego.
- Ej chłopaczku, uspokój się trochę, co? - Kyung poczochrał mnie po głowie.
- Cokolwiek. - mruknąłem zamykając oczy.
Poczułem jak ktoś się nade mną pochyla i przejeżdża palcem po moim nosie, a potem po ustach. Otworzyłem zdziwiony oczy, nie wiedząc za bardzo co się dzieje. Zobaczyłem nad sobą czerwonowłosego chłopaka. Nic nie zrobiłem chcąc zobaczyć co zrobi dalej.
- Masz miękkie włosy i skórę. - nadal się pochylał nad moją twarzą.
- Dzięki. - uśmiechnąłem się delikatnie, powstrzymując się od tego by go pocałować.
- Ziemia do Kyungsoo albo go teraz pocałujesz, albo się podnieś. - Hyun pociągnął chłopaka za ramię.
Przewróciłem oczami, powstrzymując się tym razem od tego by nie przywalić chłopakowi Chana.
- Zostaw mnie, co? Zachowujesz się gorzej niż moja matka. Powinieneś Sehuna opierdalać i o Luhana się tak martwić, a nie o mnie. Jeszcze wiem co dla mnie dobre i na co mogę sobie pozwolić.
Zaśmiałem się cicho, chowając twarz w jego nogach.
- Kyung wiesz, że nie powinieneś pić, bo od nawet butelki piwa, robisz się bardziej otwarty i robisz czasem rzeczy, których normalnie byś nie zrobił.
- Dobra, wiem. Ale to ja będę żałował nie ty, więc proszę cię zluzuj trochę. - chłopak podał butelkę przyjacielowi, który ją chwycił i wypił prawie połowę na raz.
- Nie kłóćcie się już o mnie, bo się zawstydzę. - rzuciłem, by się nie pokłócili, a w tym samym czasie zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Ty zawstydzony? Bo nie wytrzymam. - zaśmiał się Hun. - Ej, czy tylko ja tu jestem bez mojej dupy?
- Nie masz dupy? - zaśmiałem się. - Nikt nie pójdzie po tą pizze co? - westchnąłem podnosząc się z ziemi.
- Chanyeol chodź. - Baek pociągnął swojego chłopaka w stronę domu, a Do mnie z powrotem na swoje kolana.
Spojrzałem na niego zaskoczony jego śmiałością, chyba faktycznie za dużo wypił. Zaczął bawić się moimi włosami. Wstałem i usiadłem obok niego, a następnie przyciągnąłem go na swoje kolana. Jak żyć to żyć, co nie? Młodszy usiadł wygodnie i patrzył na mnie zaciekawiony. Jak on mógł się tak zmienić po jednym piwie? Serio musi mieć słabą głowę. Schowałem twarz w jego szyi i zacząłem na nią chuchać i delikatnie całować. Usłyszałem cichy chichot chłopaka, który odchylił delikatnie głowę.
- Łaskoczesz. - zachichotał, ale nie odsunął się.
Zaśmiałem się i objąłem go w pasie, przysuwając do siebie jeszcze bliżej. Polizałem jego skórę i delikatnie się przyssałem, by zrobić słabą malinkę. Chłopak mruknął cicho, a swoją rękę położył na moim karku, delikatnie go ściskając.
- Yah! Co to... - Baekhyun chciał chyba mnie zatrzymać, ale ktoś go powstrzymał.
Po skończeniu robienia czterech podobnych malinek, które powinny w teorii przypominać literkę "k" oddaliłem się od niego z bananem na buzi.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro